Strach przed dynastią

Tak się jakoś dziwnie składa, że różniąc się z Toyahem (blogerem www.toyah.pl) właściwie wszystkim od wyglądu zewnętrznego począwszy na sposobie bycia i upodobaniach kończąc, zgadzamy się zwykle co do punktu lub z niewielkimi tylko korektami w sprawach dotyczących polityki. Więcej, my te swoje polityczne myśli wyśpiewujemy jednakowym prawie językiem, co daje różnym menelom powód do tego, by twierdzić iż ja jestem epigonem Toyaha.

Prostaków poznajemy zaś po tym, że myśli oczywiście fałszywe i nachalnie narzucające się obserwatorowi same z , biorą oni za odkrycia i rewelacje. Czynią z nich także czasami broń w swoich nędznych i szmatławych polemikach, co oczywiście wywołuje efekt komiczny i wzbudza ten niezdrowy rodzaj litości, który kończy się zwykle wręczeniem dwójki na wino i splunięciem na chodnik.

Nie o tym jednak chciałem dziś mówić. Poruszył oto Toyah kwestię w chwili obecnej najważniejszą, poruszył ją jednak moim zdaniem za słabo i zbyt nonszalancko. Chodzi mi o jego ostatnie teksty dotyczące Marcina Dubienieckiego i Marty Kaczyńskiej. Pominę tutaj osobę męża pani Marty, w rozważaniach moich nie ma on bowiem aż tak dużego znaczenia, chciałem skupić się nad tym co Toyah napisał na temat konieczności udziału Marty Kaczyńskiej w polityce. Uderzyło, ale nie zaskoczyło mnie to, że przeciwko temu udziałowi jest także osoba taka jak Jacek Kurski. W ogóle im głębiej poznaję specyfikę partyjnego i politycznego życia w Polsce tym mniej jestem zaskoczony niektórymi wypowiedziami i zachowaniami. Toyah pisze, że Marta Kaczyńska jest po prostu kimś w rodzaju księżniczki, Molier komentując wpis Toyaha dodaje, że powinna ona czerpać pełnymi garściami z dorobku rodziców. I to wydaje się być clou całej tej sytuacji. Wydaje się, ale nim nie jest. To jest clou dla mózgów wychowanych w tak zwanych „normalnych czasach” dla ludzi, którzy myślą kategoriami praca, dom, obiad, kolacja, Boże Narodzenie, Wielkanoc, urodziny, pogrzeb, ślub. Mamy dorobek taty i mamy oraz córkę, która ma prawo z tego korzystać w rozmaity sposób oraz ludzi, którym się to z jakichś przyczyn nie podoba. Zanim przyczynę tę nazwę (choć już to przecież zrobiłem) zaznaczę tylko, że czasy nasze przestały być zwykłe w zeszłym roku 10 kwietnia o poranku. Do dziś są one z gruntu niezwykłe. Nie są one nawet właściwie opisywane. A teraz do rzeczy.

Ludzie, którzy sugerują iż Marta Kaczyńska nie zna się na polityce, lub twierdzą, że to miła dziewczyna, ale powinna zająć się dziećmi lub jakąś fundacjęą to nie są doradcy fałszywi, którym sen z oczu spędza fakt, że córka prezydenta może zacząć robić karierę i będzie ją robić szybciej niż inni. Sprawa jest o wiele poważniejsza. To są ludzie odczuwający paniczny lęk przed pojawieniem się w Polsce politycznej dynastii, która uświęcona krwią poległych i oparta o Kościół może rządzić długie lata dając odpór najbardziej parszywej propagandzie samym tylko swym istnieniem. To jest lęk bardzo poważny i widać go gołym okiem w wypowiedziach wszystkich, którzy z tym charakterystycznym błyskiem w oku troszczą się o dobro Marty Kaczyńskiej oraz o jej spokój i spokój jej dzieci.

Dynastia, srynastia – powie ktoś – Palikot i tak wszystko wyśmieje. Otóż nie. Nie zrobi tego ponieważ dynastia ujawniona, zaakceptowana przez polityczne wybory i działająca zgodnie z polską racją stanu będzie śmiertelnym zagrożeniem dla innych tworów politycznych i biznesowych czyli sitw oraz dynastii zakonspirowanych. Ludzie bowiem, którzy drwią z pomysłów opisanych przeze mnie wyżej doskonale zdają sobie sprawę z tego, że w Polsce istnieje kilkanaście co najmniej dynastii, które popierając się wzajemnie tworzą różne konfiguracje. Ich istnienie opiera się na równowadze sił i milczeniu. Dynastii oficjalnie nie ma. Są sitwy, a ten zawsze można zwalczać w sferze deklaracji i popierać po cichu, albowiem ich istnienie jest gwarancją spokoju i bezpieczeństwa polityków. Pomijam tu świadomie sprawę tak zwanej „razwiedki”. Umówmy się dla potrzeb niniejszego tekstu, że twór ten wpisany jest jakoś, wplątany właściwie, w układ dynastyczno sitwiarski, o którym piszę. Pojawienie się dynastii jawnej, w dodatku takiej co do której nie ma żadnych podejrzeń, iż została wykreowana przez grupę lobbystów lub obcy wywiad to koniec PRL-bis, koniec właściwie wszystkiego co znamy do tej pory jako tak zwane okoliczności polityczne, na które powołuje się wielu ludzi, z posłem Kłopotkiem na czele.

Dlaczego? To proste. Od czasu śmierci Jana Pawła II w Polsce mamy nieustający głód sacrum, który usiłuje się zagłuszyć jakimiś ersatzami lub po prostu udać, że go nie ma. Sacrum zaś w Polsce do Bóg, Honor i Ojczyzna – to wszystko właśnie reprezentował papież i tego bardzo wszystkim brakuje. Katastrofa Smoleńska otworzyła na nowo obszar sacrum, bez którego nikt w Polsce żyć nie potrafi, obszar ten, ta świątynia jest niestety nie dokończona. Brakuje jej sklepienia. Może nią być dynastia właśnie, czyli politycznie aktywna Marta Kaczyńska i jej stryj. Ludzie na to czekają, ludzie czyli wyborcy. Nie czekają na to politycy, także ci z PiS. Dlaczego?

Nie wydaje mi się, bym musiał to tłumaczyć, ale dobrze – wytłumaczę. Odejście do PJN ludzi, którzy przez długi czas udawali zarażonych wiarą w ojczyznę i prawdę neofitów jest tym wytłumaczeniem. Głos Jacka Kurskiego zaś, z tym co zrobili Bielan i Kamiński koresponduje. Mówi bowiem nam Kurski swoją uwagą – dobra, dobra, niech sobie tam dziewczyna gada i coś robi, ale tak naprawdę PiS to my. Otóż nie. PiS to przede wszystkim wyborcy PiS-u, którzy głosują na tę partie nie ze względu na Kurskiego, bo on wyborcom jest obojętny, żeby nie powiedzieć, że im zwisa i powiewa, ale ze względu na rodzinę Kaczyńskich. Bez rodziny Kaczyńskich Kurski i jego ambicje lądują gdzieś w okolicach posła Kłopotka. Koniec. Finito. Innej prawdy nie ma. Stąd właśnie stosunek do Marty Kaczyńskiej i jej udziału w polityce jest dla mnie jawnym testem na lojalność. Nie na lojalność wobec Dynastii i nie na lojalność wobec PiS ale na lojalność wobec Boga, Honoru i Ojczyzny. I żadne przeszłe zasługi nie mają tu nic do rzeczy albowiem – jak mawiają piłkarze – jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz.

I na koniec jeszcze jedna rzecz. Kiedy w znanej wszystkim książce pod tytułem „Ojciec chrzestny” Michael Corleone usiłuje porządkować sprawy po śmierci swojego ojca Vito, który zmarł nie przekazawszy mu wszystkich kluczy do serc i portfeli, staje przed problemem poważnym dotyczącym zdrady jednego z dwóch najstarszych współpracowników ojca – Tessio i Clemenzy. Po naradzie z Tomem Hagenem obaj dochodzą do wniosku, że zdrajcą będzie ten, kto pierwszy zadzwoni z propozycją dogadania się z innymi rodzinami. Pamiętamy to, prawda? Pierwszy zadzwonił Tessio. Zrobił to, bo był bystry i w lot ocenił sytuację – nie dawał Michael'owi wielkich szans, bo uważał go za człowieka niedoświadczonego i pełnego skrupułów, zadzwonił właściwie w dobrej wierze i ze szczerą intencją, chciał pomóc, bo bał się, że inne rodziny mogą Michaela zabić, a on – Tessio myślał tylko o tym, by go ochronić. Postanowił więc, że będzie pomostem, człowiekiem dialogu i porozumienia pomiędzy walczącymi potworami. Przeliczył się, a chciał przecież dobrze i działał racjonalnie. Tak to bywa.

I jeszcze jedno Toyahu – piszesz o królowej Wiktorii i jej wstąpieniu na tron w wieku bardzo młodym. Piszesz też, że Wielka Brytania różniła się wtedy od Polski. Otóż mam wrażenie, że wewnętrznie nie tak bardzo. Polityka brytyjska była jednym pasem skandali i afer, dziwki z Soho łaziły po pałacu Buckingham jakby były u siebie, ministrowie, którzy je zapraszali chlali na umór z jakimiś podejrzanymi śmieciami, którym forsa wysypywała się z kieszeni. Tak to mniej więcej wyglądało. I nad tym wszystkim musiała zapanować osiemnastoletnia dziewczyna. No i jakoś poszło. Powiem ci tylko, że ona – Wiktoria – miała o wiele lepszych doradców niż możemy sobie to dziś wyobrazić. Na pewno lepszych niż Jacek Kurski.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika tagore

31-10-2012 [13:48] - tagore | Link:

Sytuacja polityczna tworzy dynastię ,ale druga strona też jest tego świadoma
przeciek dotyczący dziecka Pani Kaczyńskiej adresowany do konserwatywnej
części elektoratu PIS o tym świadczy.

tagore