Polska piastowska. Miast Chrobrego mamy Konrada Mazowieckiego

Minister Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Radosław Sikorski jakieś półtora roku temu z dumą ogłaszał, że oto Polska rezygnuje ze swoich jagiellońskich mrzonek i nie skupia się już na wschodzie, ale zdecydowanie maszeruje na zachód, modernizuje się i wybiera piastowski model rozumienia pozycji Polski. Wierny swojemu mistrzowi, Catowi-Mackiewiczowi nadal trwam przy Jagiellonach. Ale przecież Piastowi też w niczym nie ustępowali Jagiellonom. Był tam przecież i twórca Polski – Mieszko I, w przedwojniu zwany królem Mieczysławem, był i Chrobry i Śmiały, Krzywousty i Łokietek i Kazimierz Wielki też był. Polski piastowskiej wielkim orędownikiem był Jasienica, toczący spory z Mackiewiczem czy iść na wschód czy na zachód. Więc może wcale ten pomysł Polski piastowskiej nie jest zły? W końcu pale graniczne na Saali to też dumna rzecz, co najmniej taka sama jak Polacy na Kremlu.

Cóż. Kiedy się tak dokładniej człowiek przyjrzy jak wygląda w praktyce realizacja tej Polski piastowskiej… PO ma znakomitą umiejętność zamieniania nawet całkiem rozsądnych i słusznych idei w coś całkowicie przeciwnego. Jakiś rodzaj wypaczenia. Ani to dobre, ani do końca złe, trochę mądrych przesłanek, ale jeszcze więcej głupich wniosków i wyników. Trochę szlachetnych myśli, ale z boku zawsze jest jakieś drobne cwaniactwo i patrzenie tylko na swój interes, a nie na interes całego Państwa. I gdy tak człowiek szuka tych wielkich Piastów w piastowskiej Polsce Platformy, to tych Chrobrych i Łokietków za nic dostrzec nie może, i miast nich wyskakują postacie na miarę Władysława Wygnańca, Bolesława Kędzierzawego, czy Konrada Mazowieckiego, i takie odpowiednio z nimi związane wydarzenia, jak błaganie o pomoc na dworze cesarskim, Krzyszkowa, oraz sprowadzenie Krzyżaków do Polski. I chyba właśnie tę stronę piastowskiej Polski miał Sikorski na myśli.

Zaiste, uprawnionym będzie sięgnięcie po metaforę, iż Polska w swoich stosunkach politycznych cofnęła się do wieku XII i czasu rozbicia dzielnicowego. Chodzi nie tylko o ten podział na dzielnicę pisowską i antypisowską. Tych dzielnic jest jeszcze więcej, a idąc za Markiem Kondratem twierdzącym, że na początku jest się sobą, potem ojcem, mężem, warszawiakiem, Europejczykiem i gdzieś na końcu jest się Polakiem, to można właściwie stwierdzić, że każdy Polak jest odrębną dzielnicą. Z tą może odmiennością, że chociaż w wieku XII przestało istnieć pod względem prawnym pojęcie Królestwo Polskie, to jednak pozostawało nadal w sercach większości ówczesnych naszych praszczurów, tak dziś gdy prawnie, kontynuatorka Królestwa Polskiego – Rzeczpospolita Polska istnieje, to jednak nie ma jej w sercach większości Polaków. Każda z tych dzielnic naszego państwa jest wrogo do siebie nastawiona, każda zorientowana tylko na siebie. Wszak najważniejszy jestem Ja.

Może rozbicie dzielnicowe wieku XII nie byłoby takie zły, gdyby pierwszym księciem senioralnym nie został Władysław Wygnaniec, tylko chociażby potrafiący zjednywać sobie sympatię Kazimierz Sprawiedliwy, albo niesamowicie konsekwentny i uparty Mieszko III Stary? Akuratnie Krzywoustemu pierworodny nie wyszedł. Ożeniony z Niemką – tak akuratnie w tych czasach, kierunek matrymonialny był odwrotny… chociaż, może na szczeblach władzy najwyższych pozostał aktualny. Ponadto Wygnaniec człowiek strasznie nerwowy i porywczy. Uwierzył w swoje siły, wypowiedział wojnę wszystkim pozostałym braciom. Przegrał. I popełnił błąd najgorszy. Aby wrócić do władzy sięgnął po pomoc obcą – niemiecką, składając Hołd cesarzowi. Gdzieżby się Krzywoustemu czy Chrobremu Hołd Niemcom śniło czynić? Oddać wewnętrzne sprawy obcym, to takie arcypolskie. Gdy sprawy wewnętrzne idą źle, sięgamy po pomoc obcą, bo przecież obcy nam pomagają z czystego serca i nic nie biorą w zamian. Kiedyś pomoc obca objawiała się w rycerzach, śpieszących z pomocą. Dziś pomoc ta objawia się chociażby w medalu Karola Wielkiego, spotkaniach „na szczycie”, czy przychylnych publikacjach prasowych. Nie zmienia się natomiast nic a nic schemat, to znaczy coś jest zawsze brane w zamian. Łącznie z wolnością, na poziomie państw zwaną niepodległością.

Wygnańcowi marzyło się przywrócenie na tron książęcy Polski. Barbarossa miał jednak inne plany. Wygnaniec dostarczył mu atutów prawnych, a to rzecz w średniowieczu nie do przecenienia, wszak eskomunika miała ówcześnie moc swoją, i na tym rola Władysława się zakończyła. Do gry wchodzi nam inny „wybitny” Piastowicz – Bolesław Kędzierzawy. Polska nigdy nie była w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Teza już mocno dyskusyjna. W IV wersji tego państwa znaleźliśmy się dobrowolnie z woli narodu wyrażonej w referendum. Do odsłony III i II były nasze terytoria wcielane przymusem. A do przynajmniej formalnego wejścia w skład I Rzeszy zostaliśmy zmuszeni Hołdem w Krzyszkowej złożonemu przez ubranego w wór pokutny księcia Polskiego Bolesława Kędzierzawego przed obliczem cesarza Niemieckiego Fryderyka Barbarossy. To może z tej piastowskiej inspiracji czerpie prof. Bartoszewski mówiąc o nas, że jesteśmy brzydką panną na wydaniu. To niegdyś Chrobry jak równy z równym rozmawiał z Ottonem, a tu Kędzierzawy w worze pokutnym wysłuchuje pomruków zadowolenia niemych ludzi. Jak do dziś nie mogę zrozumieć na czym polega polityka PO wzmacniania Polski, przez oddawanie wszystkich naszych interesów, tak samo nie sposób zrozumieć taktyki Kędzierzawego nie broniącego w 1157 roku linii Odry. Czyżby miał odpowiednich doradców wśród swoich?
Dzisiaj podobnych prawnie argumentów do obcej interwencji nie sposób wymienić. Ot wystarczy tylko sfałszować jakieś badania sondażowe, z których jasno wynika, że większość Polaków nie życzy sobie Rządów PiS, i gdyby taka perspektywa miała nadejść, to oni proszą o interwencję Niemiecką. Zwłaszcza mieszkańcy Szczecina i Wrocławia oraz Gdańska. Można się jeszcze powołać na argument nie wywiązywania się przez Polskę z kontraktów gazowych – i hyc w zamian prosimy o ustanowienie zastawu na Lotosie. Schemat się nie zmienia. Tylko zamiast rycerzy mamy dyplomatów i doradców. Miast Chrobrych – Wygnańców i Mazowieckich ..

.. Konradów… to w końcu trzeci „bohater Polski piastowskiej”. Konrad Mazowiecki. Wiem, że historia teraz już nie popularna. Wiem, że sporo się na świecie pozmieniało i ponoć w Polsce buduje się, albo nawet już zbudowano Pomnik Krzyżaka, i tylko czekać nam na Grób Nieznanego Krzyżaka na Grunwaldzkich Polach. Ale kiedy w 4 klasie Szkoły Podstawowej po raz pierwszy miałem lekcje historii, to nie było bardziej znielubianej postaci od Mazowieckiego i rzecz jasna data 1226 (chociaż czemu mi się bardziej kojarzy 1227) – sprowadzenie Krzyżaków do Polski – była jedną z dat najszybciej zapamiętanych, bo to przez nią te wszystkie nieszczęścia. Łącznie z międzywojennymi niemieckimi pretensjami do woj. Pomorskiego, no ale po coś my sami ich w tych Prusiech osiedlali? Czyż łatwiej o ten najlepszy przykład na to, czym kończy się wiara w pomoc obcą, że ktoś obcy za nas załatwi, to co jest naszym największym obowiązkiem. Pewnie w czasach Mazowieckiego także mówiono, że Krzyżacy to takie międzynarodowe towarzystwo, które raz, dwa zaasymiluje się. Dadzą pracę naszym rycerzom, i kmieciom także dadzą zarobić. Pobudują zamki, folwarki i drogi. Wyplenią pogaństwo w Prusach. Oczywiście, że to zrobią, ale dla siebie – DLA SIEBIE! A dla Polski co..

A dla Polski, rozbijajmy się na dzielnice dalej. Coraz mniejsze i mniejsze. W końcu historia lubi się powtarzać, i to zwykle w formie farsy. Obyśmy tylko tego Łokietka za długo nie czekali. Oby to prawdą było, że jest wśród nas.. do złotego wieku, do naszych Jagiellonów już pewnie nie zdążymy, ale dla dzieci naszych, dla Polski! Warto!