„CZWARTEK”: TAKTYKĄ W CZARNEGO JARUZELA

Znakomity film „Czarny czwartek: Janek Wiśniewski padł” Antoniego Krauzego – wstrząsający, bo niemal paradokumentalny – denerwuje oglądających Niezłomnych dwoma nazwiskami: na początku projekcji obwieszczonym patronatem Bronisława Komorowskiego, a już po niej - brakiem choćby słówka o „Czarnym Generale”.

Reżyser w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” (nr 9/2011) pt. „Requiem dla Gdyni” mówi bez ogródek w dwu akapitach o roli ober-funkcyjnego agenta z Moskwy w masakrze na Wybrzeżu:

W grudniu 1970 r. Jaruzelski był ministrem i to już od kilku lat. (...)Oczywiście, najważniejsze decyzje zapadały w Biurze Politycznym KCPZPR, ale Jaruzelski w tym współuczestniczył, wydając rozkazy podległym mu żołnierzom. Na tym polega jego rola. (…) Wracając do filmu, zdecydowaliśmy się, że to będzie obraz o ofiarach, a nie o katach i mordercach.

A nieco dalej, gdy dziennikarz ciągnie temat, że ofiary Grudnia'70 mają pełne prawo uważać, że Jaruzelski ma na rękach krew tych ludzi, Krauze potwierdza:
Na pewno, jako dowodzący wojskiem, które strzelało do bezbronnych ludzi. Słowa Gomułki, które przytoczyliśmy w filmie, że wojsko musiało strzelać za milicję i SB, najlepiej chyba pokazują rolę armii i jej dowódcy w grudniowej masakrze.

Reżyser wspomina, że był w styczniu 1971 roku w Gdańsku i że potem wplótł w akurat kręcony film pt. „Meta” ile mógł o tym, co tam z przerażeniem zobaczył i usłyszał. Tym samym wyprodukował sobie wtedy „półkownika”, bo utwór zakopcowano na 10 lat i dopiero „Solidarność” w 1980 roku nagrodziła ten obraz na festiwalu w Gdyni.

Antoni Krakuze to weteran zmagań artystów w bojach z cenzurą, jego pokolenie widzi i wie, jakie czasy wróciły teraz. Jeśli w filmie kilkakrotnie ukazują się sztaby kremlowskich aparatczyków, które bez obsłonek ryczą, że należy strzelać do robotników, by nie oddać władzy, to sprawa absencji Czarnego Generała, kiedy rozkazywał „Ognia!” - zapraszanego obecnie przez „patrona” filmu Komuchorowskiego, w ramach Kacapskiego Pojednania po Sowieckich Egzekwiach, jako doradcę „bezpieczniaka” dzisiejszego państwa – wyjaśnia się sama.

Scenariusz pewnie zatwierdzono dużo wcześniej, produkcja ruszyła, a teraz trzeba było ratować co się da... Ileż to już razy takie esy-floresy kolaudacyjno-dystrybucyjne przerabialiśmy w naszej historii?!  Należało taktycznie zejść poza muszkę celownika, by w efekcie czegoś ważnego jednak widz się dowiedział... 

Być może za jakiś czas zobaczymy stopklatki z montażowni, na których ŚlepoWron w Czarnych Okularach jednak był, ale potem nazwisko aktora zdjęto z listy płac, a na froncie dopisano opiekuńczą rolę "upozorowanego opozycjonisty" jako Gwaranta Nietykalności. Czy Krauze daje sygnał w wywiadzie, że coś tu jest na rzeczy:
Jaruzelski nie uczestniczył wprawdzie w pokazanym przez nas posiedzeniu partyjnych władz, ale należy się domyślać, jak ważną rolę wówczas odegrał.

Okrojony film spełnia jednakże swą patriotyczną rolę, bo emocjonalnie woła o pomstę do nieba poprzez swój artyzm i dzięki ukazaniu niewyobrażalnych faktów komunistycznego bestialstwa, ale także wskutek wymownego okaleczenia go obecnością i nieobecnością indywiduów, które na miano ojczyźnianych nie zasługują.

Można powiedzieć: owi dwaj ze wstępu to taka cwana maskirowka !

http://studio.wp.pl/mid,1098755,wideo.html