Peru, dzień 1

Podróż z Warszawy przez Amsterdam. Z Amsterdamu do Limy lot trwa 13 godzin. Niebywałe! Podróż na koniec świata. Jadę do kraju 3 języków. Wszyscy wiedzą o hiszpańskim, ale jest jeszcze ajmara i keczua. Kraju, który jest niepodległy już od 187 lat! Państwie większym od Polski aż 4-krotnie, będącym w pierwszej 20-ce największych krajów świata (19 miejsce). A jednocześnie mającym, paradoksalnie, mniejszą liczbę ludności niż Rzeczpospolita: Peru liczy ok. 29 mln mieszkańców. Kraju katolickim, jak Polska. To nie jedyne podobieństwo: tutaj też, jak u nas, prezydenta wybierają na 5 lat.

Peru to kraj ludzi dumnych i wolnych. Wyrażają to choćby pierwsze słowa hymnu narodowego: "Jesteśmy wolni, i bądźmy tacy zawsze" (Somos libres, seamoslo siempre). Ale już w dewizie tego państwa zawarta jest równowaga między tym, co się chce i tym, co trzeba. Ta dewiza to: "Wolność i Porządek"... Charakterystyczne, nieprawdaż?

 

 

 

 

Dziś rozpoczynam wizytę w Peru. Jestem tu pierwszy raz. W Ameryce Łacińskiej byłem wcześniej dwukrotnie, ale nigdy w Limie. Peru - to dla mnie dotąd "terra incognita", w odróżnieniu od Argentyny, Paragwaju, Urugwaju, Gujany Francuskiej (Brazylia to tylko - dla mnie lotnisko w Sao Paulo, a więc się nie liczy...). Właśnie w Peru odbywa się posiedzenie EuroLatu, czyli Zgromadzenia Parlamentarnego UE - Ameryka Łacińska.