W ZIMOWY WIECZÓR / 5

SCENA 2
 
/ na proscenium Dzidzia Piernik z Partnerem zmagają się ze śnieżycą /
 
 
PARTNER
Au!… Dzie ty mnie wyciągła Maryszka? Dark! Nic nie widać!
 
DZIDZIA PIERNIK
Sie nie zrażej. Idź szukaj. Szukaj ludzi.
 
PARTNER
Drogi ni ma. There is nothing .Zimno je. Było nie wychodzić z izby. Po co my poszły do ty gminy? Na co nam to?
 
 DZIDZIA PIERNIK
Wywiadywać się, co je tu dobre. Progressive .Powiedz sobie: jo napisze cudo w naszy „Gwiazda  Polarna” o takim travel. To będzie hit! Yes.
 
PARTNER
No yes i łoł, ale tyra je łoj! Tradition - zizimno!
 
DZIDZIA PIERNIK
Ty być męczyzna! Być duży. Strong być.
 
PARTNER
Się staram!
 
DZIDZIA PIERNIK
To mocniej to rób.
 
PARTNER
Well, niech będzie.
 
DZIDZIA PIERNIK
Idziemy Dżony. Go!
 
PARTNER
 / nieomal z płaczem /
OK. Maryszka! Idem.
 
/ wychodzą walcząc z wichrem, kurtyna się odsłania /
 
 
 SCENA 3
 
/ izba, w niej ci sami co poprzednio /
 
GOSPODARZ
Kiedy my się już tak zebrali, to…/ grzebie w szafce i zagląda pod stół /
 
MARYSIA
 / wręcz ze zgrozą  /
Temu tylko jedno w głowie!
 
GOSPODARZ
/ nie znajdując tego czego szukał, dobitnie /
To se poopowiadamy co nie bądź.
/ do podróżnego / Co tam panie te uczone na to, że tu zima jak cholera, kiedy przecie wiadomo, że je ocieplenie? No i czy znowuż jaka grypa bydłu na rozum nie padła, bo to po tym mięso całkiem do niczego. Nawet niechby i dzikie.  Przykładowo koziołka od sarny  jakby tak wpadł / chrząka / do dołu po kiszonce i nieszczęśliwie se nogi połomoł, to nie wie się wtedy, czy zjeść możno, czy już ino sprzedać. Wiedzieć warto, czy tak, czy tak. To jak panie?
 
PODRÓŻNY
No wie pan, ja…My raczej niezbyt zajmowaliśmy się takimi sprawami…
 
GOSPODARZ
To i nie dziwota, bo skąd tam u was ciekawość do sarenki, czy loszki, kiedy wy chyba tyko po miastach siedzieli. No u nas tu inakszy, bo las zaroz za chałupo po lewej. Nieduży, ale zawsze… A po prawej to już nic ino pola i pola. Kiedy tak jak dziś duje, to z nich panie tak zapcho śniegiem cołe podwórze, że trza się do połednia przekopywać, żeby iść i se ulżyć.  / po chwili /
A w tych miastach, to jak się wróci wieczór z roboty i marketu, to co możno robić? Tyko telewizje uglądać, nie?
 
PODRÓŻNY
Książki można czytać…
 
GOSPODARZ
Acha…No możno…możno. Tyko jak wyrozumieć, która je dobra, a która nie? Bo na noc nie je dobrze złe ksiunżki czytać. We łbie buzować może po tym jak cholera i spania nie bedzie. Jażem take jedno ksiunżke raz zaczoł czytać… Nie skończył, bo mi Maryśka rano wziena na rozpałke, ale z tego com zdążył wyczytać, to wcale spania nie było. I to nie bez jedno noc. Panie, co się ze mno robioło, to trudno powiedzieć.
 
MARYSIA
Phi!
 
GOSPODARZ
No co?. Może nie? Przecie prowde mówie.
 
MARYSIA
 / dobitnie /
Świnia!
 
GOSPODARZ
/ obruszając się /
O! Zaroz…Żeby choć przeczytała, ale dzie tam. Podarła i tyla.
 
MARYSIA
/kategorycznie /
Lepi nie przypominać.
 
GOSPODARZ
 / zastanawiając się /
Ale, co to była za ksiunżka? Wiesz chociaż? / Marysia wzrusza ramionami /
Cosi o sztuce…
 
MARYSIA
 / ze wzgardą i przekąsem /
Też mi sztuka!
 
GOSPODARZ
/ rozkojarzony /
No nie pamintom, nie pamintom…Jaksi Wisła to opisywała, cy jakoś…
 
MARYSIA
 /niechętnie i  z odrazą /
Wisłocka.
 
/ Franciszek próbuje opanować śmiech zatykając sobie dłonią usta, ale nie całkiem mu się to udaje. /
 
GOSPODARZ
O! Ale dali nie wim, bo podarła. A kiedy na dniu, to może i dałoby się jo na spokojnie poczytać. Z Maciejem, abo innymi; to by była dopiro zabawa!
 
MARYSIA
 / ze złością /
Żebym jo ci nie powiedziała cym ty sie mozesz pobawić!
 
GOSPODARZ
Widzicie panie, z jako oso jo żyje? / konfidencjonalnie / Po matce to mo…
 
BABKA
Ty se mno gemby nie ucieraj, bo wis…
 
GOSPODARZ
 / ze znawstwem /
Uszy mo jak gacoperz… I moja tyż.
 
PODRÓŻNA / śpiewa tuląc kwilące dziecko, a wszyscy mimowolnie zwracają się  w ich kierunku /
 
Cicho malutki na dworze śnieg pada
A jednak gwiazdka pośród śniegu świeci
Śpi już świat cały miasteczka i sioła
I dawno wszystkie już posnęły dzieci

Dorośniesz kiedyś i wszystko odmienisz
Wytyczysz drogę pokażesz nadzieję
Patrz myszka mała wylazła ze ściany
Rusza wąsami bo do nas się śmieje
 
Dzień znowu wstanie śnieg przestanie padać
Zbudzą się studnie wróble kawki dzieci
Zaczną słoneczne bajki opowiadać
A teraz śpij już bo ciemna noc leci
 
MARYSIA
/podając Podróżnej garnuszek z herbatą, nieśmiało /
Może ja pohusiam ?
/ Matka uśmiechając się rzewnie podaje jej maleństwo /
 
 GOSPODARZ
/ z radosnym zdziwieniem /
Jak tobie Maryś ładnie z tym dzieciątkiem
/Marysia uśmiecha się do niego serdecznie /
 
PODRÓŻNA
Dziecko to nadzieja…
 
/ Młody gra kolędę, goście piją herbatę grzejąc ręce o kubki, chwilę  milczenia przerywa Franciszek /
 
FRANCISZEK
A co jest panie najgorszego we świecie?
 
PODRÓŻNY
 / bez chwili wahania /
Pycha.
 
GOSPODARZ
Czyli co?
 
PODRÓŻNY
Urojenie, że jest się wielkim.
 
GOSPODARZ
A najgorsze słowo?
 
MARYSIA
/ wściekle /
Tyż…!
 
PODRÓŻNY
Najgorsze?
Najgorszym jest – „Ja”.
 
MACIEJ
/ do siebie głównie /
„My” ostatnio, tyż nie było najlepsze.
 
PODRÓŻNY
Bo tyle samo znaczyło co „ja”, tyle że zwielokrotnione. Sklonowane …
 
FRANCISZEK
/z zastanowieniem i gorzko /
To jak tu żyć, kiedy ani „ja”, ani „my” niedobre…?
 
GOSPODARZ
 / podchodząc do pieca /
Trza podłożyć, bo zimni się jakoś zrobiło i dzieciątko umarznie.
 
PODRÓŻNA
Te słowa niedobrymi stają się tylko wtedy, gdy robi się z nich pierwsze. Wtedy dopiero zaczyna się choroba.
 
PODRÓŻNY
Zwana megalomanią I wyjątkowo trudno  jest ją leczyć, bo to przekonanie o własnej niezwykłości i mocy. Równie bzdurne, co trwałe.
 
PODRÓŻNA
Trzeba nieść przed sobą prawdę jak lampę, to ani drogi się nie zgubi, ani sensu słów nie przeinaczy.
 
/ zapada chwila ciszy /
 
BABKA
/ patrząc przez okno /
Kurzawa, że świata nie widać. I dziadka tyż jakoś. / do Gospodarza / Lepi byś ta za nim wyszed.
 
GOSPODARZ
Dadzo se rade, nie w takich bojach bywali. / uprzedzając  zrzędzenie / Ale pójde, co mom nie iść. / ubiera kutrkę i wychodzi / .
 
 
SCENA 4
 

/ Na proscenium część grupy  kolędniczej i Dziadek /
 
 
DZIADEK
No, chałupa zaroz.... / ze zdziwieniem / Coś to okno bardzi jasne niż wprzódy.
 
HEROD
Bo z ciemnego idziecie, to się tak i zdaje.
 
DZIADEK
Z ciemnego, nie z ciemnego, a ono jaśniejsze niż było.
 
KRÓL 1
Ni mota się o co spierać? Knota pewnie podkrącili i tyla.
 
DZIADEK
Może to i być./ zatrzymując się / Dalibyście czego po łyku.
 
HEROD
 / ze zgrozą /
Patrzcie ludzie! Dzieś ty człowieku widzioł, żeby kolyndujoncy kogo czynstowali? To wy nos mota gościć, a nie my wos.
DZIADEK
Kiedym tak jakosi osłab… / pociąga nosem / Starym już je.
 
HEROD
/ po chwili do Króla, ze zrozumieniem choć niechętnie /
Waluś mosz tam co jeszcze ?
 
KRÓL 1
Mało już jest… No i fakt, dzie to tak, żeby my onych, a nie one nos?
 
DZIADEK
 / rześko /
Przesundy. W ogólnym rozrachunku, przecie to na jedno wychodzi.
 
HEROD
/ uspokajająco /
Dej. Chałupa blisko…
 
DZIADEK
 / chytrze /
Szybko chłopy, szybko, bo ktosi ku nom idzie i  pragnąć może.
 
HEROD
Ho, ho, a nie myście se, że dużo dostaniecie.
 
KRÓL 1
/ podając butelkę /
Jak po łyku, to po łyku. Równo, pod palec / pilnuje picia /
 
DZIADEK
/ widząc zbliżającego się Gospodarza /
No cholera! I rzeczywiście idzie. / z żalem i podziwem / Tyn to mo nosa…
 
GOSPODARZ
Tak żeście sie dziadku zawieruszyli, że kazali szukać. / ze śmiechem / Ale widze, że dobrze było wos znaleźć.
 
DZIADEK
/ zmieniając temat /
A co to tak jasno w chałupie? Elektryke żeście zapalili, cy jak?
 
GOSPODARZ
Jasno? Przecie jak zwykle. / z zainteresowaniem / A coście to pili? Dalibyście i mnie tego rozjaśniacza.
/ przystawia podaną  butelkę do ust i długo nie odejmuje /
 
DZIADEK
 / z wyrzutem /
A mówiłem, żeby szybko.
 
HEROD
 / z rozżaleniem /
Trza nom było inno drogo iść…
 
KRÓL 1
Dobrze, że my dzie bądź doszli…Choć ino… / z przerażeniem rozglądając się  / we dwóch?
 
HEROD
 / również rozglądając się /
No, tak jakby… / ze zgrozą / Ale zimmmnoooo…!
 
KRÓL 1
Zawołajmy może… Hop, hop!
/ dość niemrawo wołają wszyscy przez chwilę  /
 
HEROD
/ z ulgą /
Dobra, swoje my zrobiły, to można iść dali.
/ chrypiąc trochę / Aż w gardle mi zaschło…
 
/ wstrząsa się naraz, bo niespodzianie Śmierć wychodzi z zawiei /
 
ŚMIERĆ
Ja tu jestem
 
KRÓL 2
 / też nagle wybiegając /
Dobrze, że wos znalozem!
 
DZIADEK
/ wskazując na chałupę /
A czemu to marznońć  kiedy ciepło blisko?
 
GOSPODARZ
Prosimy, prosimy…A jakże.
 
DZIADEK
/ do Gospodarza na osobności /
Ty byś zobaczył w słomie, czy aby co tam nie zostało, bo chłopy pomarznięte, że strach.
 
GOSPODARZ
Poszukać moge, ale obiecać ni moge.
 
DZIADEK
Poszukej, a jakby nie było, to idź po ludziach…
 
 GOSPODARZ
/ niepewnie /
No… wlazujcie do chałupy. Wlazujcie…
/ Dziadek z kolędnikami odchodzą , Gospodarz stoi chwilę i przygląda się oknu./
Ciee…Może i rzeczywiście jaśniejsze…
 
/ odchodzi w przeciwną stronę niż tamci; kurtyna się odsłania /