Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
W ZIMOWY WIECZÓR / 3
Wysłane przez Ryszard Sziler w 08-02-2017 [05:55]
SCENA 5
/ na proscenium pojawia się zdezorientowana część grupki kolędników /
HEROD
Jo to już nie wiem, dzie tera iść.
Dzie tu droga na tym pustkowiu?
ŻYD
Jagaty macaty.
HEROD
Co?
Masz, tyn Jagaty do macania szuka!
ŻYD
/ obruszając się /
Waj! Powiem po waszemu: Kto szuka nie błądzi.
DIABEŁ
/ do Żyda /
Gwiazda mu zgasła to i drogi nie widzi.
/ pstryka palcami, jakby w odpowiedzi jakiś głos śpiewa w oddali /
„O gwiazdeczko coś błyszczała
Gdym ja ujrzał świat
Czemuż teraz gwiazdko mała
Twój promyczek zgasł”
HEROD
/ z lekkim przerażeniem /
Słyszeliśta?!
/ Diabeł krzywi się w „uśmiechu” /
ŻYD
Widać jeszcze i inne chodzo dziś z gwiazdo. Ale ładni śpiewajo.
DOWÓDCA
/ z zakłopotaniem /
Jak już się głosy słyszy, to odpocząć by troche trza było. Dzie my to zaszły?
HEROD
/ do Żyda głównie /
A kto to wii, jak właśnie – nic nie widać.
KRÓL 1
/ z oburzeniem do Dowódcy /
Przecie my jeszcze nigdzie nie doszli!
HEROD
/ zabijając ręce /
Ale kuźwa zimmmnooo! Ludzie…
/ rozglądając się /
A reszta dzie?
DOWÓDCA
Któryś ty jest? / zagląda w identyfikator Króla / A pirszy…
No to dwóch dalszych dziesik wcieno.
HEROD
Przecie widze, że ich ni ma. A tyś powinien wiedzieć dzie so. Od czegoś dowódzca?!
DOWÓDCA
Jo? Od jasełków jezdem. / prycha / Prawdziwy król mi się znoloz…
HEROD
/ po chwili bezradnie /
No dzie łone so?
ŚMIERĆ
Szły za nami…
HEROD
Jeszcze dzie pomarzno. Trza by może poszukać...?
DOWÓDCA
Jak zaczniewa szukać, to się wszystkie możemy potracić.
ŻYD
/ z przekąsem /
Nic im nie bedzie, bo śmierć idzie z nami.
ŚMIERĆ
Lepiej byś co naloł, zamiast pieprzyć.
ŻYD
Kiedy ja nic nie mam. Nie mam. Szlus. / konfidencjonalnym szeptem / Herod ma flaszke pod kapoto.
HEROD
/ z rozdrażnieniem /
Wszędzie cholery wypatrzo! No może i mom. Może mom. Na tako zimnice jak znaloz. Ni moto się co oblizywać, bo nie po to niese, żeby w wasze mordy wlewać.
KRÓL I
Niech se trzyma, jo mom wino. W końcu jezdem królem, nie?
/ rozpina płaszcz i wtedy widać parę flaszek umieszczonych w specjalnych kieszonkach naszytych na połę /
ŚMIERĆ
O kurza dupa!
ŻYD
No zmyślne to to jest. Gut zrobione.
HEROD / chrząknąwszy wyciąga butelkę i odbija korek /
No ni ma się co zaroz łobrażać, pociągcie se po łyku z gwinta, a wino bedzie na przepitke.
KRÓL I
/ śmiejąc się /
Zmądrzoł, bo przeliczył butelki. Sam mo ino jedne.
HEROD
Cie… Nie chceta, to nie…
ŚMIERĆ
A kto tu mówi, że nie?
/ dzwoni komórka /
ŻYD
/ do wszystkich /
Am sorry
/ odbiera na stronie /
No co jest? Co ? Panie Waser, bądź pan wreszcie gold! Mówiłem z dziesięć razy, że – dwadzieścia. Dwa-dzie-ścia! Tak. No więc, raz jeszcze powtórze. Niech będzie pietnaśćie! Co? Ja też. Pan mnie pocałuj tam, gdzie wcale nie chcesz! Szlus.
/ kończy rozmowę i z niechęcią do wszystkich /
Już chwili spokoju nie można mieć od tej techniki, nawet na wycieczce po łonie natury.
HEROD
No to – po łyku chłopy.
/ wypija i podaje butelkę następnemu /
Dobra!
KRÓL I
Zimna, a grzeje.
HEROD
/ przytakując /
A jak.
Musowo musi.
/ kiwa na Żyda /
No podejdźże. Gordisz nami?
ŻYD
A jest powód, że miałbym?
/ podchodzi, wypija łyk z podanej flaszki /
HEROD
I lepi?
ŻYD
Lepi nie lepi, ale niewątpliwie przyjemni.
HEROD
No to jeszcze po jednym i idziemy.
/ wszyscy wypijają i ruszają /
Ze śpiewem, ze śpiewem panowie!
Śpiew od czoła! Czczy, cz-tery.
ŻYD
/ inicjuje /
„Szli na zachód osadnicy,
szlakiem Wielkiej Niedźwiedzicy…”
KRÓL I
/ przerywając mu gwałtownie /
Ty sie puknij !
/ Żyd milknie /
HEROD
Dobra… Jo zaczne tero. Raz dwa czy…”Oooj…”
No(!) „Oooojjjj…!”
ŻYD
Oj!… malusi, malusi, malusi…
/ zespół podejmuje /
„kieby rękawicka,
abo li też by li też
kowołecek smycka
Ech grojcie spowijcie Mu
Dzieciątku małemu”
/ wychodzą śpiewając nie całkiem zgodnie, ale za to głośno; kurtyna się rozsuwa ponownie odsłaniając izbę, a w niej te same osoby. /
SCENA 6
/ Franciszek drzemie przy piecu, na stole pusta butelka, panuje ciężka cisza /
GOSPODARZ
Babko łopowiedzcie no jeszcze jakoś bajke, bo coś sie strasznie cicho porobiło.
BABKA
/ z żachnięciem /
Jo tam żadnych bajek nie łopowiadom. Jak chceta bajke, to se telewizje włączcie.
GOSPODARZ
No masz, znowuż łobraza! Z wami babami to tak zawżdy; jak co do czego to – nie i nie, a potem płacz…
BABKA
/z przesadną słodyczą /
Łocóż tobie zięciu idzie?
GOSPODARZ
/ szybko /
A ło nic. Ło nic.
MARYSIA
/ z przekonaniem /
Zaś durnota się go chyta i tyla.
GOSPODARZ
/ do syna siedzącego z boku /
Poskrzyp no co młody.
/ ten niechętnie bierze skrzypce, zaczyna grać dość niemrawo i smętnie. Atmosfera robi się coraz bardziej nieprzyjemna /
ETNOGRAF
/ z nieśmiałym uśmiechem /
To może by ten telewizor jednak…?
DZIADEK
/ okrywa się kożuchem i ostentacyjnie odwraca do ściany; wiatr przejmująco gwiżdże na dworze, zegar tyka jakby głośniej, Gospodarz patrzy tępo w ogień pod blachą…Cisza coraz bardziej ciąży. /
MACIEJ / patrząc raz na pustą butelkę , raz znacząco na Etnografa /
Na frasunek dobry trunek.
ETNOGRAF
/ po chwili i z przepraszającym uśmiechem wyjmuje butelkę zza pazuchy /
A tak, tak. Pewnie.
MACIEJ
/ z ulgą /
Nno.
GOSPODARZ
/ zacierając ręce /
To… żeby ten rok był lepszy!
MACIEJ
Żeby nom się!
/ Dziadek wystawia głowę spod kożucha i znacząco oblizuje wargi /
BABKA
/ z ożywieniem /
I jo nie odmówie.
GOSPODARZ
/ z niepokojem /
Ludzie… przecie to tylko jedno flaszka!
MARYSIA
/ ze złością /
A tobie to zaroz musi być kanister.
/ Gospodarz macha ręką, milknie i rozlewa alkohol do podanych przez Marysię szklanek. Siedzący przy stole trącają się szklankami i wypijają. Po chwili Dziadek gramoli się z pieca, wkłada buty i kożuch. Słychać bliskie szczekanie psa /
MARYSIA
/ osłaniając dłońmi twarz i próbując zobaczyć coś przez okno /
A co to tak dzisioj nasz Nemo ujado ?
ETNOGRAF
/ z zainteresowaniem / Nemo…/ do siebie / Ciekawe i znaczące. / z nagłym zrozumieniem do Marysi / Pewnie syn to egzotyczne nazewnictwow szkole posłyszał?
MARYSIA
E nie. Mój kundla przyniós, daje mi i goda: „Ne, mosz”, ale nie dokończył, bo ten chyba napitych nie lubi i go ugryz. Tak się i „Nemo” zostało.
BABKA
/ pod nosem /
Nemo, bo gospodorz nemok.
/ głośno /
Pamiętom jo roz…
MARYSIA
A dzie to ojciec ido?
DZIADEK
/ pociągając nosem, grobowo /
A mnie to już ino na zimnice iść. Może i dzie zamarzne i bedzieta mieć wreszcie spokój.
/ ogólna konsternacja /
GOSPODARZ
/ z nagłym zrozumieniem /
Przeproszom! Myślołem, że ojciec śpio. Zaczekajcie no moment, już polewom.
/ nalewa do szklanki i podaje Dziadkowi, ten wypija, ale jednak nie rozbiera się i idzie w kierunku drzwi /
BABKA
No i dzie lyzie?
DZIADEK
/ z przekąsem /
Ktoś musi do bydląt zaglądnąć, kiedy inne sie ino goszczo.
GOSPODARZ
/ ze zdziwieniem /
Przecie ni momy chudoby. Sprzedana dawno.
DZIADEK
/ z zaskoczeniem, a potem całkowitą rezygnacją /
No… kiedyżeście sprzedali, to… / macha ręką /
MARYSIA
Bedzie ze dwadzieścia lat temu jak bydlęta sprzedane, a wy sie ojciec dzisioj o chudobe pytocie?
DZIADEK
/ z rozdrażnieniem /
A to czego jo nic ło tym nie wiem?
BABKA
/ do Marysi głównie /
Żeby tam tylko o tym…
MACIEJ
Wiedzieć, to wiecie, ino żeście zapomnieli, że wiecie.
BABKA
/ z niechęcią /
Skleroza jedna.
DZIADEK
/ po chwili wahania /
Sprawdzić nie zawadzi.
/ wychodzi /
MARYSIA
Idźcie no który za nim, bo się dzie jesce wywróci.
BABKA
I potem chałupe zaświni.
GOSPODARZ
E, bardzo wywrotny, to on znowuż nie jest…/ wracając do meritum / Polejcie no Macieju!
ETNOGRAF / niespokojnie, widząc, że nikt się specjalnie nie kwapi do wyjścia /
To może ja za nim pójdę i przyprowadzę…
GOSPODARZ
A idźcie panie, idźcie. Może wom co i nawet po drodze łopowie. /z uśmieszkiem / Tylko se ołówek ze sobo weźcie, co by szybko zapisać, bo one szybko radzo.
BABKA
Roz taki jeden, wyszed we wilie, za swojo potrzebo. Pogoda była jak dzisioj, a może i nawet leksza. No i…
ETNOGRAF
/ do Babki w humanitarno-badawczej rozterce /
Proszę poczekać, zaraz wracam.
GOSPODARZ
/ taksująco patrząc na flaszkę uspokajająco do Etnografa /
Ni ma pośpichu. Zostawcie se tu tyn swój aparacik, to wom babka w niego byle co nagodajo.
MARYSIA
/przypominając sobie /
To, ten…dykta…dykta…
GOSPODARZ
Dykta, sklejka… Oni ta so ucone i dobrze wiedzo o co idzie.
MARYSIA
/ wyrzuca z siebie z nagła ulgą /
Dyktafon !
/ Etnograf zostawia na stole włączony dyktafon i wychodzi/
BABKA
/ z godnością /
Jo byle czego nie godom.
GOSPODARZ
A cy jo się spierom? Może se i zostać bez gadania. I wy i on odpoczniecie trocha.
BABKA
Jo tam ni mom co odpoczywać.
GOSPODARZ
A no, bo i nie mocie po czym.
/ Babka wstaje i ostentacyjnie wychodzi do drugiej izby strzelając drzwiami , kurtyna się zasłania /