W ZIMOWY WIECZÓR / 3

SCENA 5
 

/ na proscenium pojawia się zdezorientowana część grupki kolędników /
 
HEROD
Jo to już nie wiem, dzie tera iść.
Dzie tu droga na tym pustkowiu?
 
ŻYD
Jagaty macaty.
 
HEROD
Co?
Masz, tyn Jagaty do macania szuka!
 
ŻYD
/ obruszając się /
Waj! Powiem po waszemu: Kto szuka nie błądzi.
 
DIABEŁ
/ do Żyda /
Gwiazda mu zgasła to i drogi nie widzi.
 
/ pstryka palcami, jakby w odpowiedzi jakiś głos śpiewa w oddali /
 
„O gwiazdeczko coś błyszczała
Gdym ja ujrzał świat
Czemuż teraz gwiazdko mała
Twój promyczek zgasł”
 
HEROD
 / z lekkim przerażeniem /
Słyszeliśta?!
 
/ Diabeł krzywi się w „uśmiechu” /
 
ŻYD
Widać jeszcze i inne chodzo dziś z gwiazdo. Ale ładni śpiewajo.
 
DOWÓDCA
/ z zakłopotaniem /
Jak już się głosy słyszy, to odpocząć by troche trza było. Dzie my to zaszły?
 
HEROD
 / do Żyda głównie /
A kto to wii, jak właśnie – nic nie widać.
 
KRÓL 1
/ z oburzeniem do Dowódcy /
Przecie my jeszcze nigdzie nie doszli!
 
HEROD
/ zabijając ręce /
Ale kuźwa zimmmnooo! Ludzie…
/ rozglądając się /
A reszta dzie?
 
DOWÓDCA
Któryś ty jest? / zagląda w identyfikator Króla / A pirszy…
No to dwóch dalszych dziesik wcieno.
 
HEROD
Przecie widze, że ich ni ma. A tyś powinien wiedzieć dzie so. Od czegoś dowódzca?!
 
DOWÓDCA
Jo? Od jasełków jezdem. / prycha / Prawdziwy król mi się znoloz…
 
HEROD
 / po chwili bezradnie /
No dzie łone so?
 
ŚMIERĆ
Szły za nami…
 
HEROD
Jeszcze dzie pomarzno. Trza by może poszukać...?
 
DOWÓDCA
Jak zaczniewa szukać, to się wszystkie możemy potracić.
 
ŻYD
 / z przekąsem /
Nic im nie bedzie, bo śmierć idzie z nami.
 
ŚMIERĆ
Lepiej byś co naloł, zamiast pieprzyć.
 
ŻYD
Kiedy ja nic nie mam. Nie mam. Szlus. / konfidencjonalnym szeptem / Herod ma flaszke pod kapoto.
 
HEROD
 / z rozdrażnieniem /
Wszędzie cholery wypatrzo! No może i mom. Może mom. Na tako zimnice jak znaloz. Ni moto się co oblizywać, bo nie po to niese, żeby w wasze mordy wlewać.
 
KRÓL I
Niech se trzyma, jo mom wino. W końcu jezdem królem, nie?
/ rozpina płaszcz i wtedy widać parę flaszek umieszczonych w specjalnych kieszonkach naszytych na połę /
 
ŚMIERĆ
O kurza dupa!
 
ŻYD
No zmyślne to to jest. Gut zrobione.
 
HEROD / chrząknąwszy wyciąga butelkę i odbija korek /
No ni ma się co zaroz łobrażać, pociągcie se po łyku z gwinta, a wino bedzie na przepitke.
 
KRÓL I
/ śmiejąc się /
Zmądrzoł, bo przeliczył butelki. Sam mo ino jedne.
 
HEROD
Cie… Nie chceta, to nie…
 
ŚMIERĆ
A kto tu mówi, że nie?
 
/ dzwoni komórka /
 
ŻYD
 / do wszystkich /
Am sorry
 / odbiera na stronie /
No co jest? Co ? Panie Waser, bądź pan wreszcie gold! Mówiłem z dziesięć razy, że – dwadzieścia. Dwa-dzie-ścia! Tak. No więc, raz jeszcze powtórze. Niech będzie pietnaśćie! Co? Ja też. Pan mnie pocałuj tam, gdzie wcale nie chcesz! Szlus.
/ kończy rozmowę i z niechęcią do wszystkich /
Już chwili spokoju nie można mieć od tej techniki, nawet na wycieczce po łonie natury.
 
HEROD
No to – po łyku chłopy.
/ wypija i podaje butelkę następnemu / 
Dobra!
 
KRÓL I
Zimna, a grzeje.
 
HEROD
 / przytakując /
A jak.
Musowo musi.
/ kiwa na Żyda /
No podejdźże. Gordisz nami?
 
ŻYD
A jest powód, że miałbym?
/  podchodzi, wypija łyk z podanej flaszki /
 
HEROD
I lepi?
 
ŻYD
Lepi nie lepi, ale niewątpliwie przyjemni.
 
HEROD
No to jeszcze po jednym i idziemy.
/ wszyscy wypijają i ruszają /
Ze śpiewem, ze śpiewem panowie!
Śpiew od czoła! Czczy, cz-tery.
 
ŻYD
 / inicjuje /
„Szli na zachód osadnicy,
szlakiem Wielkiej Niedźwiedzicy…”
 
KRÓL I
/ przerywając mu gwałtownie /
Ty sie puknij !
/ Żyd milknie /
 
HEROD
Dobra… Jo zaczne tero. Raz dwa czy…”Oooj…”
No(!) „Oooojjjj…!”
 
ŻYD
 Oj!…  malusi, malusi, malusi…
 / zespół podejmuje /
„kieby rękawicka,
abo li też by li też
kowołecek smycka
Ech grojcie spowijcie Mu
Dzieciątku małemu”
/ wychodzą śpiewając nie całkiem zgodnie, ale za to głośno; kurtyna się rozsuwa ponownie odsłaniając izbę, a w niej te same osoby. /
 
 
 
SCENA 6
 
/ Franciszek drzemie przy piecu, na stole pusta butelka, panuje ciężka cisza  /
 
 
 GOSPODARZ
Babko łopowiedzcie no jeszcze jakoś bajke, bo coś sie strasznie cicho porobiło.
 
BABKA
/ z żachnięciem /
Jo tam żadnych bajek nie łopowiadom. Jak chceta bajke, to se telewizje włączcie.
 
GOSPODARZ
No masz, znowuż łobraza! Z wami babami to tak zawżdy; jak co do czego to – nie i nie, a potem płacz…
 
BABKA
/z przesadną słodyczą /
Łocóż tobie zięciu idzie?
 
GOSPODARZ
 / szybko /
A ło nic. Ło nic.
 
MARYSIA
/ z przekonaniem /
Zaś durnota się go chyta i tyla.
 
GOSPODARZ
 / do syna siedzącego z boku /
Poskrzyp no co młody.
/ ten niechętnie bierze skrzypce, zaczyna grać dość niemrawo i smętnie. Atmosfera robi się coraz bardziej nieprzyjemna /
 
ETNOGRAF
 / z nieśmiałym uśmiechem /
To może by ten telewizor jednak…?
 
DZIADEK
/ okrywa się kożuchem i ostentacyjnie odwraca do ściany; wiatr przejmująco gwiżdże na dworze, zegar tyka jakby głośniej, Gospodarz patrzy tępo w ogień pod blachą…Cisza coraz bardziej ciąży.  /
 
MACIEJ / patrząc raz na pustą butelkę , raz znacząco na Etnografa /
Na frasunek dobry trunek.
 
ETNOGRAF
/ po chwili i z przepraszającym uśmiechem wyjmuje butelkę zza pazuchy /
A tak, tak. Pewnie.
 
MACIEJ
 / z ulgą /
Nno.
 
GOSPODARZ
 / zacierając ręce /
To… żeby ten rok był lepszy!
 
MACIEJ
Żeby nom się!
 
/ Dziadek wystawia głowę spod kożucha i znacząco oblizuje wargi /
 
BABKA
 / z ożywieniem /
I jo nie odmówie.
 
GOSPODARZ
 / z niepokojem /
Ludzie… przecie to tylko jedno flaszka!
 
MARYSIA
/ ze złością /
A tobie to zaroz musi być kanister.
 
/ Gospodarz macha ręką, milknie i rozlewa alkohol do podanych przez Marysię szklanek. Siedzący przy stole trącają się szklankami i wypijają. Po chwili Dziadek gramoli się z pieca, wkłada buty i kożuch. Słychać bliskie szczekanie psa /
 
MARYSIA
 / osłaniając dłońmi twarz i próbując zobaczyć coś przez okno /
A co to tak dzisioj nasz Nemo ujado ?
 
ETNOGRAF
/ z zainteresowaniem / Nemo…/ do siebie / Ciekawe i znaczące. / z nagłym zrozumieniem do Marysi / Pewnie syn to egzotyczne nazewnictwow szkole posłyszał?
 
 MARYSIA
E nie. Mój kundla przyniós, daje mi i goda: „Ne, mosz”, ale nie dokończył, bo ten chyba napitych nie lubi i go ugryz. Tak się i „Nemo” zostało.
 
BABKA
/ pod nosem /
Nemo, bo gospodorz nemok.
/ głośno /
Pamiętom jo roz…
 
MARYSIA
A dzie to ojciec ido?
 
DZIADEK
 / pociągając nosem, grobowo /
A mnie to już ino na zimnice iść. Może i dzie zamarzne i bedzieta mieć wreszcie spokój.
 
/ ogólna konsternacja /
 
GOSPODARZ
 / z nagłym zrozumieniem /
Przeproszom! Myślołem, że ojciec śpio. Zaczekajcie no moment, już polewom.
/ nalewa do szklanki i podaje Dziadkowi, ten wypija, ale jednak nie rozbiera się i idzie w kierunku drzwi /
 
BABKA
No i dzie lyzie?
 
DZIADEK
 / z przekąsem /
Ktoś musi do bydląt zaglądnąć, kiedy inne sie ino goszczo.
 
GOSPODARZ 
/ ze zdziwieniem /
Przecie ni momy chudoby. Sprzedana dawno.
 
DZIADEK
 / z zaskoczeniem, a potem całkowitą rezygnacją /
No… kiedyżeście sprzedali, to… / macha ręką /
 
MARYSIA
Bedzie ze dwadzieścia lat temu jak bydlęta sprzedane, a wy sie ojciec dzisioj o chudobe  pytocie?
 
DZIADEK
 / z rozdrażnieniem /
A to czego jo nic ło tym nie wiem?
 
 BABKA
 / do Marysi głównie /
Żeby tam tylko o tym…
 
MACIEJ
Wiedzieć, to wiecie, ino żeście zapomnieli, że wiecie.
 
BABKA
 / z niechęcią /
Skleroza jedna.
 
DZIADEK
/ po chwili wahania /
Sprawdzić nie zawadzi.
/ wychodzi /
 
MARYSIA
Idźcie no który za nim, bo się dzie jesce wywróci.
 
BABKA
I potem chałupe zaświni.
 
GOSPODARZ
E, bardzo wywrotny, to on znowuż nie jest…/ wracając do meritum /  Polejcie no Macieju!
 
ETNOGRAF / niespokojnie, widząc, że nikt się specjalnie nie kwapi do wyjścia /
To może ja za nim pójdę i przyprowadzę…
 
GOSPODARZ
A idźcie panie, idźcie. Może wom co i nawet po drodze łopowie. /z uśmieszkiem / Tylko se ołówek ze sobo weźcie, co by szybko zapisać, bo one szybko radzo.
 
BABKA
Roz taki jeden, wyszed we wilie, za swojo potrzebo. Pogoda była jak dzisioj, a może i nawet leksza. No i…
 
ETNOGRAF
/ do Babki w humanitarno-badawczej rozterce /
Proszę poczekać, zaraz wracam.
 
GOSPODARZ
/ taksująco patrząc na flaszkę uspokajająco do Etnografa /
Ni ma pośpichu. Zostawcie se tu tyn swój aparacik, to wom babka w niego byle co nagodajo.
 
MARYSIA
 /przypominając sobie /
To, ten…dykta…dykta…
 
GOSPODARZ
Dykta, sklejka… Oni ta so ucone i dobrze wiedzo o co idzie.
 
 MARYSIA
/ wyrzuca z siebie z nagła ulgą /
Dyktafon !
 
/ Etnograf zostawia na stole włączony dyktafon i wychodzi/
 
 BABKA
 / z godnością /
Jo byle czego nie godom.
 
GOSPODARZ
A cy jo się spierom? Może se i zostać bez gadania. I wy i on odpoczniecie trocha.
 
BABKA
Jo tam ni mom co odpoczywać.
 
GOSPODARZ
A no, bo i nie mocie po czym.
 
/ Babka wstaje i ostentacyjnie wychodzi do drugiej izby strzelając drzwiami , kurtyna się zasłania /