Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
CHAMLET NAKAC. TEATR TOTALNY
Wysłane przez Tadeusz Buraczewski w 01-02-2017 [11:06]
Takie szekspirne przezwisko ktoś nagwazdrolił sprayem na chałupie bezrobola Nakaca. Co prawda tyczyło to jego wnuka – Paulina, który po ukończeniu gdyńskiej „akademii wokalno – teatralnej” mienił się artystą dramatycznym. Człowiek w teatrze życia codziennego potrzebuje aktorstwa jak kania dżdżu, jak kanalia kanału, jak poseł immunitetu, który jest uniwersalnym biletem na krajowe dramy, burleski i kabaretowiska nad Wisłą. Kiedyś w pubie „Pod Pipą” Nakac obił mordę ubzdryngolonemu Siabasowi, który ewidentnie widząc w telewizorze Paulina – twierdził, że to Holland. Paulo grywał wprawdzie nawet role półszlachetnych morderców – homofobów, ale tak się pomylić… Teraz cała wieś mogła go podziwiać, bo przy pełni zimowego sezonu w kurorcie Polino, wraz ze snobezją z Waltzburga (dawniej W-wa), vip-owiskiem z Trójmiasta, ciemnoskórymi zamiataczami berlińskich ulic, nadciągnęła fala podejrzanej bohemy. Włóczył się po rojstach i lasach z jakąś tajemniczą dziewoją. Ubrane toto było przewiewnie, jakaś chlamida czy inny chiton, twarz ocienioną teksańskim kapelutkiem kryły ciemne okulary. Znamienne było to, że Paulo, który w kwestii „przerobu” kobiecych wdzięków mógł stanąć na podium obok Brada Pitta, aktora Plucińskiego czy lowelasa z Wiejskiej – Ryśka Maderaka. Tymczasem w Polinie gruchnęła wieść, że stary Nakac będzie budował pensjonat. Wiedźma Szlemicha, znalazłszy termin„pensjonat” w słowniku wyrazów obcych, stwierdziła – że stary duszę diabłu zapisał, ani chybi. Cały pub aż trząsł się od domysłów. – W mutilotka wygrał jak Wałęsa – dręczył się Siabas – Chyba, że na chybił – trafił – prostował domniemanie Jan Kiel – wszak stary jest niepiśmienny. Janko Ryzykant na swoim komputerze sprawdził, że na liście milionerów tygodnika „Wprost” – jeszcze Nakaca nie ma. Vandalia Schrotting, feministka, która zawsze chciała dokopać chłopu insynuowała, że to aktor Paulin wszystko finansuje, a stary robi tylko za przykrywkę. A może to z puszek KOD-u via „kucyk” idzie finansowanie. Lecz wiedza o tym, że aktorzy to gołodupce była powszechna, chyba że reklamowało się margarynę Ostatnie Tango w Paryżu. Czynił to taki mały zdolny brzoskwiniocery aktor, któremu kiedyś rozszerzono horyzonty filmowo naciągając go na pal (bez masła) jak to wymyślił onegdaj Bertolucci z Marlonem Brando. Freud, nie Freud, coś w tym jest. Aktorstwo „ojców narodu” to była zupełną mizeria. Kwach udanie grywał wańkę – wstańkę, Bronek zrobił bociana w japońskim parlamencie, a Lech tautologicznie przerabiał „wszystko na wszystko”. Bredziołków tych nikt nie pojmował, co aktorowi nie przeszkadzało. Jego linię dramatyczną utrzymywał Rysiek Maderak. On wyprzedzał nawet scenariusz czyli sztukę, którą historia ociągając się , chciałaby może skrybnąć. A on jak w stand up – pędził poprzez absurdy i niedorzeczności, mając klakę wiernego haremu nowoczesnych wielbicielek jego biegunkowego talentu narracyjnego. Pospołu z „kucykiem” i aktorem Widelcem opozycja powołała Teatr Totalny. Scena okrąglaka na Wiejskiej nie widywała dotąd takich zbiorowych improwizacji. Regułą estetyczną tych okołomównicowych erupcji było tworzenie chmury entropii…a potem się zobaczy. Ba! Ciąg dalszy mógł zapewnić IQ pantokratora, a tu był jeno iloczyn trzech tenorków od awanturek. Więc taki jeden „mały z Żoliborza”, miast się trudzić nad szachami (czyli budżetem) rozegrał tę trojkę nieudaczników niczym na szkolnej ławce grzebieniem w cymbergaja. Amatorów dramatu wspomagali tacy zawodowcy jak relikt po kinie moralnego niepokoju Komorowska, czy młode zajadłe szturwysynki szargające świadomie wszelkie świętości. Skoro taki może publicznie, to publisia onieśmielona i prowokacyjnie zaskoczona milknie. A dziwnym zrządzeniem ogródek aktorzyny użyźniany jest setkami zużytych prezerwatyw. Symetria wprowadzona „niewidzialną ręką” rynku emocji. Trudno było kiedyś zareagować naszemu prezydentowi, gdy w trakcie jego oracji Szewach Weiss słuchał go w pozycji poziomo - plażowo – niedbałej. A ambasadorzy bon ton winni mieć zaimplantowany na zawsze. Cóż, jakie czasy taki teatr – tylko skąd nań ten szmal! Coś zaczęło się przejaśniać, gdy w trakcie kodziarskiej zbiórki do puszek nie można było w tivizorze rozpoznać obok fuhrera Kijowera czy to Holland – Poland, czy sam Paulo. A lud ma talent do puent, stąd – Chamlet Nakac. Komedianci wszystko potrafią. Aby nie trafić do puszki – trzeba sprytnie inwestować, fakturować, przelewać. I – wszystko stało się jaśniejsze niczym piwo z wodą. Sztuka to przecie artystyczne oszustwo. Acz zawsze weryfikuje je życie nawet w hamletycznym wymiarze. U braci Czechów to brzmi – „Bytka albo ne bytka, o to je zapytka”. A jak bywa u nas w radosnym niedorzeczu Wisły? Kiedyś wpadł do pubu „Pod Pipą” znakomity aktor Jerzy Łapiński. Znali się z Taćką Burdonem od czasów serialu „Radio Romas”. Grano ongiś w sopockim teatrze znakomitą sztukę Adzika Zawistowskiego p.t. „Wieloryb”. Ostatni akt sztuki kolidował ewidentnie z meczem naszych futbolowych orłów, będących w światowej formie. Jak to czynią improwizariusze – narada w antrakcie i „krótka piłka” – omijamy drugi akt. Ominęli i zdążyli na mecz. Publiczność nie mrugnęła okiem. Sztuką jest wszystko z wyjątkiem tego , co może tę sztukę przypominać. Stąd teatr totalny opozycji trojga Chamletów jest farsą.
Komentarze
02-02-2017 [21:08] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Szturwysynki :))
Szturwysynki :))