Political correctness, czyli schizofrenia elyt

Wygrzebując resztki kiszonej kapusty z dna wielkiej beczki wpadłem do środka. A może to była kadź z winem? Nieważne. W każdym razie przez chwilę poczułem się jak Diogenes. A takie powinowactwo zobowiązuje. Otóż ów filozof spotkał kiedyś uradowanego atletę.
- Z czego się cieszysz młodzieńcze - zapytał.
- Bo wygrałem i zdobyłem wawrzyn olimpijski!
- Pokonałeś lepszego od siebie?
- Gdzie tam! Był słabszy i dlatego przegrał.!
- Marna to satysfakcja pokonać słabszego i jeszcze się z tego cieszyć - wzruszył ramionami Diogenes i wrócił do beczki.
Ja także pomyślałem wtedy, że nie wypada kpić z nieudaczników wszelkiej maści. Bo cóż oni winni, że ich IQ to zaledwie ilorazik, a tato z mamusią poskąpili im zacniejszych genów? Wprawdzie powie ktoś, że z ciamajdaństwa ku normalności prowadzi wiele dróg. Wystarczy tylko zrobić pierwszy krok. Cóż wszak czynić, jeśli oni, że zacytuję Wyspiańskiego, nie chcą chcieć?!
Jednak z drugiej strony trudno zachować twarz pokerzysty obserwując poczynania elyt. Byłby to bowiem przejaw schizofrenii, czyli modelowego stosowania poprawności politycznej. Tu przypomnę, że political correctness zdefiniował już jako obłudę Mickiewicz w „Dziadach”: „język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie”. A przecież rzecz w tym, to już postulat Słowackiego, „żeby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Na podorędziu mam jeszcze stosowne cytaty z Norwida i Krasińskiego.
Stąd na przykład przechodząc obok salonów maglujących, których jeszcze kilkanaście przetrwało w Warszawie, wypatruję kaperowników Nowoczesnej, gdyż chyba w tych przybytkach rekrutowano pierwszy zaciąg do tej partii. Baczenie zachowuję również w okolicach bazarów. Bo a nuż będę świadkiem odkrywania nowej oratorki.
W sklepach muzycznych szukam singli refrenistek Platformy Obywatelskiej. Co ja mówię, singli?! Elyty stać na sponsorowanie albumów!
A gdy akurat na froncie mej ulubionej rozrywki panuje flauta wypełniana jedynie internetowym „Uchem prezesa”, Sam układam okazjonalne fraszki. Lecz nim obnażę próbkę swego talentu, dygresja laryngologiczna. Program Górskiego powinien zaistnieć w telewizji publicznej. Ba, gościnnie mógłby w jakimś odcinku wystąpić sam prezes, który ma przecież w swym CV udaną przygodę aktorską. Skromnie dodam, że nie jestem pijarowym debiutantem. Wracam do fraszek.
 
        Obcasy bez klasy
 
Nie daje się reformie genderyzmu szkoła.
„Wysokie obcasy”, ale niskie czoła.
 
Przed drugą fraszką zdanie wprowadzenia. Wiem skądinąd, że Ludwik Dorn olewa okolicznościowe spotkania swej klasy ze szkoły podstawowej.
 
       O Dornie mało wytwornie
 
W szkole mówiono o nim, że to bestia zdolna.
Teraz pozbył się klasy. Ot i bufon z Dorna.
 
Sekator
 
PS.
- No proszę - kpi mój komputer. - W jednym tekście cytaty z Mickiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego i Sekatora.
- Napisz coś, to też cię zacytuję, mądralo - ucinam poetycką pogwarkę.