„Korona Himalajów” dla Turowskiego

- Każdemu prezydentowi bym życzył na przyszłość - i w przeszłości również - żeby mógł się pochwalić zrobieniem dla Polski czegoś takiego, jak ja: w sensie kontaktów zagranicznych to jest korona Himalajów – powiedział Bronisław Komorowski.

Niestety, trzeba zmartwić naszego Pana Prezydenta. „Koronę Himalajów” odebrał mu jego ponoć bliski przyjaciel, ambasador Tomasz Turowski, zaprzyjaźniony również z ważnymi kościelnymi hierarchami.

Nie ma chyba takiej drugiej osoby na świecie, która byłaby 13 maja 1981 roku na Placu św. Piotra podczas zamachu na papieża Jana Pawła II oraz 10 kwietnia 2010 roku na płycie lotniska w Smoleńsku podczas katastrofy rządowego samolotu z prezydentem na pokładzie.

Smaczku temu rekordowi Turowskiego dodaje jeszcze ta cała godna scenariusza filmowego mistyfikacja. W 1981 roku Tomasz Turowski występował pod przykrywką polskiego Jezuity, a w 2010 polskiego dyplomaty.

Grupa oszołomów twierdzi, że to skandal i powinny posypać się natychmiastowe dymisje łącznie z ustąpieniem premiera.

Polska to jednak poważny kraj i żadnych dymisji nie będzie. Co najwyżej jakaś wysokonakładowa gazeta rzuci pomysł zgłoszenia wyczynu Turowskiego do Księgi Rekordów Guinnessa, a kardynał Dziwisz zaproponuje Turowskiemu pole position obok Roberta Kubicy podczas uroczystości beatyfikacyjnych Jana Pawła II w Rzymie, 1-go maja bieżącego roku.