Z trybunału do wychodka

Z punktu widzenia opozycji totalnej miniony rok stał pod znakiem Trybunału Konstytucyjnego. Ten zapowiada się jako Kolumnowy. Zaś następnemu, moim zdaniem, będzie patronował magiel. Aż boję się pomyśleć do czego dotrze parlamentaryzm w roku 2019. Bo walka o rząd dusz(dla ateistów ciał) trwa na wszystkich frontach i od podwórka, nie omijając nawet wychodków.
- Czy pani wie, kto u mnie pyskuje? - spytała pewna właścicielka magla babcię klozetową.
- Pewnie te same damesy co w telewizorze - wzruszyła ramionami babcia. - Ale jak pani powiem, kto u mnie srywa, to pani oko zbieleje.
Wracam na wyższe piętra świadomości. Salonowy areopag od lat wydający licencje na prawdy, racje, talenty, autorytety, genialność i takie tam modernistyczne atrybuty, zabulgotał zniesmaczony bylejakością prawicowych grafomanów, pacykarzy, refrenistek, chałturszczyków i tej całej szmirowatej kulturki. Stosowne werdykty nie sprawiły demiurgom z Oszczerskiej i Wredniczej oraz z paru pośledniejszych jaczejek najmniejszych trudności, zastosowali bowiem jedyne obiektywne kryterium, wedle którego żałosnym uosobieniem, a w porywach zbydlęceniem kiczu i obciachu jest każda kreatura na żołdzie reżimowych mediów, wiernopoddańczych wydawnictw, lizusowskich producentów filmowych i w ogóle aparatu propagandowego dyktatury.
Przy okazji Sylwestra dostało się szansonistkom zawodzącym w koncercie przygotowanym przez telewizję publiczną, zwłaszcza Maryli Rodowicz. Na domiar złego amatorską produkcję TVP oglądało trzy razy więcej widzów niż świetne, profesjonalne widowisko serwowany w tym samym czasie przez TVN. No cóż, po powrocie do władzy właścicieli 3 RP przyjdzie wymienić nie tylko refrenistki, ale także publiczność.
Jak gdyby tego obciachu było mało, grafoman Marcin Wolski „uraczył” otumanioną pisowszczyznę Szopką Noworoczną w publicznej telewizji. Koszmar! Dla estetów nadarzyła się więc okazja, by przyłożyć innym nieudacznikom, z Janem Pietrzakiem i Jarosławem Markiem Rymkiewiczem na czele. Temu drugiemu należało się zresztą już za samo imię.
Na szczęście poziom rozrywki uratowali garujący w sejmie posłowie. „Nie pucz, kiedy odjadę” w wykonaniu Joanny Muchy bezcenne.
Zachęcony przykładem tej artystki ośmielam się zaprezentować Państwu mój limeryk.
 
Raz pewien wodzuś, Butny Ryś
Kazał swym damom mocno gryźć.
Lecz nie rzekł kogo i dlaczego,
więc Asia S. ugryzła jego.
Choć szeptał czule: tylko liż!
 
Sekator
 
PS.

- Wolę haiku - mruczy snobistycznie mój komputer.
- Następnym razem postaram się o haiku - odmrukuję, nie bardzo wiedząc co to takiego.