Demokracja i sklepy z żółtymi firankmi

Był pamiętny rok 1989. Wtedy odbyły się częściowo wolne wybory i w tym samym roku kilka misięcy później pewna aktorka ogłosiła, że w Polsce skończył się komunizm. Pamiętam ten dzień i pamiętam swoje zdziwienie, gdy słuchałem słów J.Szczepkowskiej. Odważna dziewczyna, że tak wygarnęła im prosto z mostu. A z drugiej strony - jak to możliwe, że pozwolili jej to powiedzieć?

Ale wróćmy do wyborów. Następnego dnia ogłoszono wyniki. I okazało się, że lista krajowa przepadła. To już dawne dzieje, więc młodszym czytelnikom przypomnę. Na liście krajowej byli wysocy funkcjonariusze PZPR i ‘stronnictw sojuszniczych’ czyli ZSL (obecne PSL) i Stronnictwa Demokratycznego (obecnie w zaniku). I ludzie z tej listy mieli zagwarantowane wejście do Sejmu. Pod warunkiem, że uzyskają 50% poparcia głosujących. Jednak tych 50% nie uzyskali (za wyjątkiem chyba dwóch przypadków a lista krajowa gwarantowała 35 miejsc).

I jak ogłoszono wyniki, że lista krajowa przepadła i w związku z tym PZPR traci większość w Sejmie, Bronisław Geremek, ówczesny prominentny przedstawiciel Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie (L.Wałęsa wtedy jeszcze znaczył dużo) oświadczył coś, co pięknie brzmiało, ale w rzeczywistości było zaprzeczeniem tego co ogłosiła J.Szczepkowska. Otóż B.Geremek przypomniał starą rzymską maksymę prawniczą - pacta sunt servanda.

Tak, zawartych umów należy dotrzymywać. Pod jednym wszakże warunkiem. Że umowy zawierane są swobodnie i bez przymusu. A zawieranie umowy (niepisanej umowy) w Magdalence, bo do niej odwoływał się B.Geremek, odbywało się w sytuacji zagrożenia sowieckimi tankami, niezależnie od tego jak realne to zagrożenie było, gdyż wtedy tego nie wiedzieliśmy (o tym, że zagrożenie ze strony sowieckich tanków było tylko zasłoną dymną dowiedzieliśmy się później).

Pacta sunt servanda, te słowa wypowiedziane przez B.Geremka robiły wtedy wrażenie. I umowy z komunistami zostały dotrzymane. W trakcie trwania wyborów została zmieniona ordynacja wyborcza tak, aby te 35 miejsc, zapewniających większość Sejmie, komuniści jednak mieli. W efekcie, tak jak ogłosiła J.Szczepkowska, komunizm upadł. Ale komuniści utrzymali się przy władzy.

A czego dotyczyły te umowy? Ano ‘sklepów sklepów żółtymi firankami’ o których w tytule. I tutaj znowu muszę przypomnieć, co to były za sklepy (młodszym czytelnikom, bo starsi niewątpliwie pamiętają). Otóż gospodarka socjalistyczna była gospodarką niedoborów. Brakowało wszystkiego. Oczywiście zwykłym ludziom brakowało. Bo przecież komunistyczna władza nie mogła pozwolić, aby takie trudności i braki odczuwali jej funkcjonariusze. Mogłoby to doprowadzić do katastrofalnych skutków. Na przykład takich, że przedstawiciele komunistycznej władzy wystąpiliby przeciwko komunizmowi. Z drugiej strony nie można też było pozwolić by zwykli ludzie dowiedzieli się o tym, że przedstawiciele władzy mają jakieś szczególne przywileje. Taka wiedza działałby na lud demoralizująco. Mogłaby zniechęcić ludzi do socjalizmu. I wtedy osiągnięcie następnego etapu rozwoju ludzkości, czyli komunizmu byłoby zagrożone.

I ktoś z ideologów realnego socjalizmu znalazł salomonowe wyjście z tej dialektycznej sprzeczności. Sklepy z żółtymi firankami! Były to sklepy, gdzie po przystępnych cenach i za złotówki, funkcjonariusze komunistycznej władzy mogli dostać wszystkie towary, które dla zwykłych ludzi były nieosiągalne. Czy w tych sklepach były naprawdę żółte firanki? Tego to nie wiem. Może i były, ale myślę, że żółte firanki były raczej symboliczne i oznaczały niedostępność tych sklepów dla zwykłych ludzi.

I umowa w Magdalence, można powiedzieć że symbolicznie dotyczyła sklepów z żółtymi firankami wlaśnie. Sedno tej umowy było następujące. Wy (komuniści) dopuścicie nas do władzy a my (ówczesna opozycja) krzywdy wam nie zrobimy (w domyśle jeszcze było - nie tylko, że krzywdy wam nie zrobimy ale pozwolimy wam nadal korzystać ze sklepów z ‘żółtymi firankami’ a i sami do nich też będziemy zaglądać). I ta umowa z 1989r. trwała (z dwoma krótkimi wyjątkami) do 2015 roku.

Do tej umowy, życie wniosło jeszcze swoisty aneks. Ludzie opozycji, którzy w wyniku umowy w Magdalence i umów okrągłego stołu przejęli władzę, uwierzyli że tylko oni są uprawnieni do sprawowania władzy. I że demokracja jest tylko wtedy, gdy oni wygrywają wybory. Natomiast, jeżeli przegrywają, to jest brak demokracji.

W ubiegłym roku, stało się dla nich coś niewyobrażalnego. Wybory wygrał ktoś inny. Wybory wygrał ktoś nieuprawniony. I ludzie ‘uprawnieni’ do sprawowania władzy, znaleźli się w opozycji. I od roku mamy niczym nie poparte oskarżenia o zagrożeniu demokracji a także nawoływanie do totalnej opozycji, do nieposłuszeństwa obywatelskiego. A od kilku dni trwa okupacja sali obrad w Sejmie. I okupacja ta ma trwać przez Święta.

I powstaje pytanie. Czy chodzi o przywrócenie demokracji czy też przywrócenie demokracji sklepów z żółtymi firankami?

Choćby, poprzez obalenie, przestrzegającej demokratycznych reguł i demokratycznie wybranej władzy.