Bye, bye Donaldino...

Słowa piosenki „Im więcej Ciebie – tym mniej” śpiewanej przez Natalię Kukulską strawestować należy ‒ w kontekście w Brukseli i Donalda Tuska na: „Im dłużej Ciebie – tym mniej”… Nagły wywiad udzielony dla TVN24 przez kończącego powoli swoją kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej i ekspremiera należy odczytać jako efekt uświadomienia sobie przez „chłopaka z podwórka”, iż jego „misja” w unijnej stolicy kończy się. Wcześniej bowiem Tusk generalnie unikał wypowiedzi dla mediów w Polsce. Dawał je rzadko i zawsze w nadzwyczajnych okolicznościach. Tym razem, ni z gruchy, ni z pietruchy, ni w pięć ni w dziewięć, ani nawet w dziewiętnaście – masz, babo, placek...

„Lepiej późno niż później” ‒ ten tytuł amerykańskiego filmu to najkrótszy komentarz do tego, iż Tusk już się poddał, gdy chodzi o walkę o swoja reelekcję. Dotychczas bowiem nie chciał przyjmować sygnałów płynących od wiosny tego roku, a najpóźniej od czerwca, że nie będzie miał poparcia na następną dwu i pół letnią kadencję szefa Rady. I nie chodzi tu bynajmniej o poparcie polskiego rządu. Awans Tuska możliwy był bowiem dzięki Angeli Merkel – jego upadek takoż. W kuluarach Brukseli i Strasburga od dawna mówiono o ochłodzeniu relacji między nimi, a mówiąc ściślej o coraz bardziej sceptycznym stosunku Frau Kanzlerin do jej bywszego pupilka. Już w czerwcu pojawiły się sygnały świadczące wręcz o jego krytyce ze strony niemieckiej „numer jeden”. Owa krytyka nigdy nie była formułowana na spotkaniach publicznych, zawsze w wewnętrznym, kameralnym gronie. Początkowo nawet nie wymieniano nazwiska Tuska, choć łatwo można było zidentyfikować o kogo chodzi: mowa była zawsze w kontekście osoby pełniącej konkretne stanowisko. Ale już wczesną jesienią, po szczycie Unii w Bratysławie, poważni ludzie Angeli Merkel zaczęli ‒ wciąż niepublicznie – wprost atakować Tuska za fatalne, ich zdaniem, przygotowanie (a raczej nieprzygotowanie) szczytu UE w Bratysławie. To, co było początkowo siłą imć Donalda, stało się jego słabością. Chodzi o przygotowywanie dokumentów końcowych szczytów UE ‒ bardzo krótkich, skrajnie lapidarnych, zawierających minimum minimorum treści. To było przez długi czas naprawdę niezłe z punktu widzenia filozofii byłego szefa PO, która i w Polsce i w Unii brzmiała: „nie poruszać kontrowersyjnych tematów ‒ to wszyscy dadzą mi święty spokój”. W III RP ta taktyka przez lata przynosiła zamierzone przez niego rezultaty. W Unii długi czas – także. Aż „niósł wilk razy kilka – ponieśli i wilka” … Gdy Unia się palii i wali (terroryzm, islamscy imigranci, kryzys ekonomiczny, Brexit, zwycięstwo Trumpa i wzrost nastrojów euronegatywistycznych – przy czym dla unijnych przywódców i eurobiurokratów te trzy ostatnie rzeczy wydają się być znacznie gorsze niż te trzy pierwsze...) ‒ wylewanie pisanych eufemizmami komunikatów w stylu „spokój panuje w Brukseli”, świadczyć może wyłącznie o krótkowzroczności lub całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Nie wiadomo co gorsze.

Jednak Tusk nie był przewidywany jako charyzmatyczny lub przynajmniej świetnie zorganizowany funkcjonariusz Unii, tylko jako polityk przydatny na pewien czas w niemiecko-europejskiej układance. Merkel nie oczekiwała od niego wizji przyszłości UE ‒ i jej braku oczekiwań nie zawiódł. Można wręcz powiedzieć, że brak wizji „co dalej z Unią?” był okrętem flagowym pana Donalda. Po pierwsze: nie umiał ich wygenerować, pod drugie – co ważniejsze – nie były mu one w niczym potrzebne, bo mogły świadczyć o nadaktywności. A stylem uprawienia polityki europejskiej przez Donalda Tuska było prawo mimikry, przystosowania się, demonstrowanie swojej nieobecności, niezaangażowania we wszystkich ważnych sprawach, w których najwięcej do powiedzenia mieli Juncker i Schulz. Tusk wiedział, że z graczami tej rangi konkurować nie jest w stanie. W związku z tym wyciągnął wnioski z lekcji swojego poprzednika Hermana van Rompuy'a, który toczył heroiczno-groteskowe boje kompetencyjne z poprzednikiem Junckera ‒ Barroso i Schulzem właśnie dlatego był przez nich ostro atakowany i ograniczany. A Tusk i dla Junckera i Schulza był wygodny. Siedział cicho: głowy nie podnosił.

Jak widać, i tak mu to nie pomogło. Już teraz szykowany jest jego następca jako efekt targu między chadekami i socjalistami....

„To już jest koniec, nie ma już nic,/Jesteśmy wolni, możemy iść” ‒ śpiewał Kuba Sienkiewicz.

* tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (07.12.2016)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

12-12-2016 [11:14] - smieciu | Link:

Z tego co pan napisał Tusk bardzo dobrze wypełniał swoją rolę. Znał swoje miejsce. I w istocie nie ma powodu do jego wyrzucenia. Wiadomo że pretekst jakiś musi być, choć w wypadku Tuska jest bardzo kiepski.

Wygląda to więc na ciekawą sprawę. Tusk dobrze się wpasował w otoczenie. Dobrze wypełniał swoją rolę. A mimo to go zdejmują.

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

12-12-2016 [23:11] - rolnik z mazur | Link:

Ot - taka mądrość etapu. Pozdrawiam ro z m.