Niemiec rezygnuje. Niemiec kandyduje?

„Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka” ‒ tak brzmi stare polskie porzekadło, które w mowie ojczystej zakorzenił biskup-bajkopisarz Ignacy Krasicki. Przypomniałem sobie te słowa, gdy przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o trzecią kadencję na tej funkcji. Ale jednocześnie pomyślałem sobie, że to słowa nie do końca pasują, bo przecież niemiecki socjalista nie przegrał wyborów ani też nie zrejterował w obawie przed porażką. Wycofał się, bo wie, że w połowie lutego zostanie ministrem spraw zagranicznych najważniejszego państwa w Unii Europejskiej. Skądinąd może to być przyczynkiem do dyskusji, co w gruncie rzeczy jest ważne dla ważnego polityka ważnego kraju. Okazuje się, że koniec końców eksponowane stanowisko we własnym państwie jest realną pokusą i skutecznie konkuruje z fotelami w UE. Andrzej Duda przecież też porzucił europosłowanie na rzecz prezydentury, ale przecież tylko poszedł w ślady swoich poprzedników, europarlamentarzystów z Włoch i Estonii, którzy wcześniej zdecydowali się na ten krok. Nie mówiąc już o sporej liczbie premierów i członków gabinetów (w przypadku Polski stało się tak z dwoma ministrami w rządzie PiS – Dawidem Jackiewiczem i Markiem Gróbarczykiem, a wcześniej z dwoma ministrami w rządzie PO – Barbarą Kudrycką i Bogdanem Klichem). Przy czym nawet w przypadku jednego aktywnego europarlamentarzysty (a raczej europarlamentarzystki) PiS funkcja sekretarza stanu też była ważniejsza niż obecność w Brukseli i Strasburgu ( Anna Fotyga).

Zatem do Schulza bardziej jednak pasuje inne przysłowie: „Dłużej klasztora niż przeora”. To fakt. Tyle, że nie zmienia to innego faktu, jakim jest układanka, którą ułożono w Berlinie. Pisał Tuwim: „(...)Dziadek za rzepkę, (…) babcia za dziadka, (…) wnuczek za babcię, (…) piesek za wnuczka, (…) kotek za pieska”. Nasi zachodni sąsiedzi napisali to inaczej. Frank-Walter Steinmeier za Joachima Gaucka, Martin Schulz za Franka-Waltera Steinmeiera, a … Manfred Weber za Martina Schulza. Tak, tak. Nad Sprewą został zawarty układ w ramach Grosse Koalition czyli CDU-CSU-SPD. Pamieniom? Pamieniali. Wymienimy się? Wymienili się – tłumacząc z rosyjskiego na polski. Jeden socjalista idzie na prezydenta Niemiec, bo bezpartyjny prezydent RFN miał już dość po jednej kadencji. Genosse (towarzysz) z SPD szefa MSZ zastępuje go na funkcji architekta niemieckiej polityki zagranicznej, ale do swojego kurnika wpuszcza lisa, nawet nie tyle z CDU, co CSU. Ale to już inna rozgrywka.

To zresztą, zdaje się, sprytny manewr Angeli Merkel, która pozostaje w konflikcie z szefem siostrzanej CSU Horstem Seehoferem, ale od pewnego czasu „hoduje” sobie dobrze współpracującego, nie będącego na kolizyjnym kursie Manfreda Webera. Taki konstruktywny polityk z CSU, w przeciwieństwie do swojego partyjnego szefa.

Mówią, że ani Schulz, ani Weber na tym nie poprzestaną Schulz bowiem powalczy zapewne o bycie szefem SPD i kandydatem tej partii na kanclerza (choć nawet jeśli to osiągnie, to jego wygrana z Merkel będzie trudna). Weber natomiast – i to może być dalsza część politycznego gambitu opracowanego w Berlinie – za 2,5 roku przesiąść się może z fotela przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej. Nie będzie miał daleko. Oba gmachy Brukseli dzieli zaledwie 10 minut wolnego spaceru.

A teraz statystyka. Jeśli obecny przewodniczący grupy EPP w PE zostanie szefem europarlamentu, będzie to oznaczało, że na pięć kadencji czyli 12,5 lat cztery kadencje i 10 lat piastował je Niemiec. Najpierw w latach 2009-2012 Hans-Gert Poettering, potem jeden nie niemiecki rodzynek w postaci Polaka Jerzego Buzka, potem dwie kadencje Martina Schulza (2009-2014) i teraz Herr Weber. I jeszcze jedna statystyka. Jeżeli przyszłym (być może) szefem Komisji Europejskiej zostanie właśnie w 2019 roku Manfred Weber, będzie to oznaczało, że będziemy mieli pierwszego Niemca na tym stanowisku od ponad pół wieku (od 1967 roku dokładnie).

Spekulacje? Myślę, że nie. Tak to czytam. To doprawdy prawdopodobny scenariusz. Teraz musimy czynnie zaistnieć w tej europejskiej grze.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (30.12.2016)