Czerwony alert dla PiS – realizacja czarnego scenariusza

Obecnie realizuje się bardzo czarny scenariusz dla Polski i ciekawe, czy rządzący są tego świadomi. Na niekorzyść Polski przemawia struktura wymiany z zagranicą (import – eksport) oraz struktura zadłużenia. Pierwszy czynnik nie zależy od rządzących, a drugi czynnik jest zależny od rządzących, ale zawsze od poprzednich rządzących.

Każdy analityk może powiedzieć: „a nie mówiłem”. Cała sztuka polega na tym, aby to powiedzieć i napisać we właściwym czasie, odpowiednio wcześniej. Nie chcę się chwalić, ale o obecnym czarnym scenariuszu mówiłem w 2011r., w trakcie debaty w redakcji GW w Olsztynie. Następnie w 2013r. „popełniłem” artykuł:http://naszeblogi.pl/40048-koniec-kryzysu-poprawa-w-ue-i-usa-dobije-budzet-tuska . To już kawał czasu, który został zmarnowany przez (nie)rząd Tuska.

W strukturze polskiego importu największe pozycje, to import surowców, głównie energetycznych, który cały świat rozlicza prawie wyłącznie w USD i nic nie wskazuje, aby to miało ulec zmianie. Polska może, sugestia retoryczna, nie kupować ropy i gazu, czyż nie? W przypadku eksportu, który w większości jest kierowany do krajów UE, walutą rozliczeniową jest EUR, pole manewru jest znikome, jeśli nie żadne.

Może być tak, że po stronie transakcji walutowych nie nastąpią żadne zmiany, ale per saldo zanotujemy stratę, lub korzyść. Wszystko było pięknie, póki USD się osłabiał w stosunku do EUR. Wtedy import był coraz tańszy, dlatego, że surowcowa i energetyczna część kosztów była coraz niższa w odniesieniu do cen sprzedaży w EUR. Wówczas Polska odniosła korzyść, ale w teorii, bo zysk został wytransferowany poza granicę, często bez podatków.

Duża część produktów na eksport ma (w dużym uproszczeniu) trzy główne grupy składowe kosztów, w zależności od waluty „wsadu”:

  1. koszty w PLN, np. robocizna, amortyzacja, podatki, energia elektryczna z węgla itd.;
  2. koszty surowców w USD, w tym gaz, ropa, stal itd.
  3. pozostały import w EUR.

Pozostałe waluty są powiązane albo z jedną, albo z drugą z powyższych walut i nie ma sensu rozpatrywania ich osobno.

Artykuł nie jest poświęcony kosztom w PLN, co nie oznacza, że ta grupa kosztów jest pomijalna, o czym wielokrotnie pisałem, np. ostatnio w: http://naszeblogi.pl/64018-tusk-usilowal-zniszczyc-polske-w-2008r . Jeśli głównie eksportujemy w EUR i w walutach powiązanych, grupa kosztów wynikła z importu w EUR jest neutralna. Problem pojawia się, gdy USD zaczyna mocno drożeć (aprecjacja), tak jak się to dzieje obecnie – kurs EUR/USD wkrótce ma osiągnąć 1/1, a nawet przekroczyć ten parytet.

To zjawisko sprawia, że chociaż za eksport (bez zmian cen) uzyskamy dokładnie tyle samo, to koszty będą znacząco wyższe. Analogiczną sytuację mają Frankowicze (kredyty mieszkaniowe w CHF), gdzie cena mieszkania w PLN często jest ta sama, kwota kredytu w CHF jest identyczna, ale rata w PLN jest np. dwa razy wyższa, niż uprzednio.

Produkcja na rynek krajowy także nie jest w takiej sytuacji bezpieczna, bo wyższe koszty produkcji sprawiają, że import w EUR może być relatywnie tańszy od tej produkcji.

Gdy PiS oddawał władzę w 2007r., to zadłużenie w walutach stanowiło 30% całości, natomiast PO-PSL oddało władzę, gdy zadłużenie w walutach stanowiło aż 70% całości. Część długu denominowana w USD i w walutach powiązanych gwałtownie rośnie, po przeliczeniu na PLN. Do tego wyższe wydatki na obsługę importu sprawiają, że nadwyżka wpływów z eksportu ulega gwałtownej redukcji, a wtedy rząd jest zmuszony przeznaczać odpowiednio więcej wpływów budżetowych (one są w PLN) na obsługę zadłużenia.

PO-PSL nie ponoszą winy za strukturę wymiany gospodarczej z zagranicą, ale za zmianę struktury zadłużenia parę osób należy wsadzić do więzienia.

Piotr Solis