O bagnie na uczelniach

Rzecz jest do dyskusji – o kondycji polskiego szkolnictwa wyższego okiem amerykańskiego naukowca, który prosi o nią przed drukiem materiału. /1 /2 Na szczególną uwagę zasługują druzgoczące dla nas rozmaite porównawcze dane statystyczne.
Ze wstępu: „Wiodące polskie uniwersytety, zamiast piąć się w rankingach, spadły w tym roku poniżej 500. najlepszych na świecie. Polska nauka zaczyna coraz bardziej odstawać od czołówki europejskiej. Jakie są przyczyny, mimo miliardów złotych wydanych na szkolnictwo wyższe od roku 1990? Autor w niniejszym artykule porusza tylko najważniejsze problemy tego stanu rzeczy.” 

  Co dolega szkolnictwu wyższemu w Polsce,
czyli jak nikt nie odważy się zmienić starych układów z PRL-u.

Michael T. Speidel

Wstęp
Na polskich uczelniach po roku 1989 nie dokonano lustracji i dekomunizacji! Wielu eks-komunistów, uczących marksizmu i leninizmu, a także byli członkowie PZPR lub tajni współpracownicy wybrali karierę „profesorską” jako idealny kamuflaż do dalszej egzystencji w majestacie powagi zawodu; wykładają oni nadal na polskich uniwersytetach publicznych. Do tego skutecznie blokują wszelkie reformy edukacji w Polsce i ujawnienie pełnej prawdy o naszej przeszłości. Potwierdza to Marek Kruszewski z Warszawy: – Do dziś różne państwowe komisje do spraw nauki (gdy chodzi o aprobatę stopni lub programów, czy rozdział funduszy) nie były ani zdekomunizowane, ani zlustrowane. Oznacza to, że w tych gremiach mogą spokojnie działać naukowcy z aparatu partyjnego (byli członkowie PZPR) czy tajni współpracownicy, którzy dobrze się znają i wiedzą, komu szkodzić, a kogo promować (oczywiście, zgodnie z prawem). 

Wiodące polskie uniwersytety, zamiast piąć się w rankingach, spadły w tym roku poniżej 500. najlepszych na świecie. Polska nauka zaczyna coraz bardziej odstawać od czołówki europejskiej. Jakie są przyczyny, mimo miliardów złotych wydanych na szkolnictwo wyższe od roku 1990? Autor w niniejszym artykule porusza tylko najważniejsze problemy tego stanu rzeczy.

Nowy Rząd w Polsce
Obecny Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Jarosław Gowin, ma doskonałe pomysły na uzdrowienie edukacji polskiej, ale jak na razie udziela on wiele wywiadów. Czy rzeczywiście zreformuje on polskie szkolnictwo wyższe? Bardzo wątpię, bowiem system jest zbyt zbiurokratyzowany i niekompetentny i żaden minister nie odważy się „ruszyć stare układy”. Przypomnę tutaj krótką karierę jednego z Ministrów Obrony, Romualda Szeremietiewa, który próbował zamknąć ze względu na ogromne koszty Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie (ponad 1500 profesorów wykładało dla 3000 studentów!). Zrobiono na niego nagonkę w mediach, szkalując go i oskarżając o chęć przejęcia nieruchomości WAT-u, aby odwrócić uwagę od problemu marnowania pieniędzy publicznych tamże.

Wydatki i korzyści
W roku akademickim 2013/2014 w Polsce kształciło się ponad 1,5 mln studentów. To 4-krotnie więcej niż w 1990 r. Wydatki na naukę wyniosły w r. 2004 około 11,1 mld zł, a w roku 2013 już 17,5 mld zł. Koszt kształcenia jednego studenta wynosi średnio około 50 tys. złotych (na medycynie ponad 500 tys. zł) [za Fundacja im. Pagi, 2016].

Mimo stosunkowo dużych nakładów na edukację w Polsce, która wg. PKB wynosi ponad 2%, Polska znajduje się na 24. miejscu w Unii, (czyli na szarym końcu), a wskaźniki innowacyjności polskiej gospodarki (raport „The Global Competitiveness Report 2012-2013” objął badaniem 144 kraje) stawiają Polskę na 63. miejscu na świecie. Innowacyjność w Polsce spada, zamiast rosnąć, i jak wynika z raportu PARP (Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości) w r. 2015 będzie trudno dogonić inne kraje.

Co prawda polskie uczelnie dużo publikują (fizyka, astronomia, chemia, matematyka), ale są to często powielane prace lub buble niewiele mające wspólnego z nowoczesnymi badaniami i wdrażaniem ich do przemysłu. Np. matematycy zajmują się tylko teorią, bowiem profesor planujący pracować w matematyce stosowanej „straci prestiż” na swojej uczelni. Natomiast o ile trafi się jakaś ciekawa publikacja czy odkrycie, autorzy dostają oferty współpracy z Zachodu, a nie z Polski. W ten sposób z kraju w latach 2013-2015 wyjechało ponad 40 tys. specjalistów i naukowców! To kosztowało Polskę w samym 2014 r. ponad 800 milionów złotych!

Główne grzechy polskiej akademii
Po pierwsze, wydajność polskiego naukowca jest absurdalnie niska w stosunku do Zachodu. Nadprodukcja pseudo-naukowców i profesorów przyjęła formę epidemii. Jakość prac doktorskich i habilitacyjnych spadła. Aby sprostać nowym wymogom (system punktowy) profesorowie i kadra naukowa w szkołach państwowych zaczęła „publikować” buble w „obskurnych” czasopismach międzynarodowych, których nikt nie czyta. Profesor pracuje tylko 180 dni w roku! Do tego dochodzą urlopy (2 miesiące), święta i weekendy. Zamiast w wolnym czasie prowadzić (nowatorskie) badania naukowe, dokształcać się za granicą, spędza czas na pracy w swoim ogródku lub opiekuje się wnukami.
Jako przykład może posłużyć Wydział Chemii na UAM w Poznaniu zatrudniający ponad 260 profesorów i adiunktów, ale przychód z grantów ma niższy niż podobny Wydział Chemii na University of Massachusetts Lowell, gdzie pracuje tylko 18 profesorów.

Polska Komisja Akredytacyjna dokonuje oceny stanu naukowo-dydaktycznego uczelni i “zawyża poprzeczkę”, ale nadal nie jest ważna strona merytoryczna, kto i co wykłada? – ważne jest, żeby zgadzała się liczba profesorów i “kadry naukowej”, aby uzyskać akredytację. A to, że jest to fikcja na papierze, komisję nie interesuje – jak naprawdę wygląda praktyka. Co prawda robione są liczne kontrole, ale wiadomo z góry, kiedy taka komisja przyjedzie, więc „kadra” pojawia się w danym dniu na uczelni, aby “wykładać”. Od roku 2002 zawieszono bodajże tylko jedną szkołę wyższą w Polsce! 

Nowa „Ustawa o Szkolnictwie Wyższym”, opublikowana w roku 2005, niestety nie wniosła zbyt wiele ciekawych zmian. Nadal pokutują stare nawyki i przepisy. Np. do dzisiaj należy obronić pracę habilitacyjną, aby otrzymać nominację profesora, mimo że nowa ustawa eliminuje prace habilitacyjne. Jak dodaje Marek Kruszewski: „– Marksizm został w metodologii nauk, na podstawie której wyznacza się recenzentów. Co wcale nie dziwi, bo gdy zajrzymy do dorobku przedstawicieli nauk humanistycznych, a także powoływanych recenzentów, to nie zaskoczą nas publikacje pisane z pozycji zaangażowanego marksizmu. Dochodzi więc do sytuacji, w której eks-marksista recenzuje dorobek kandydata ze środowiska katolickiego, odwołując się do schematów i metodologii marksistowskiej jako naukowych”.

Po drugie, za dużo jest profesorów w stosunku do ilości studentów na niektórych kierunkach, szczególnie humanistycznych. Kształcą one nieraz tylko 5-10 studentów! Istnieje skostnienie kadrowe na polskich uczelniach państwowych. Typowa kariera młodego adepta nauki to uzyskanie tytułu magistra, dalej doktora, docenta i w końcu profesora na tej samej uczelni. Istnieje fikcja konkursów na stanowiska w akademii. Na ogół warunki konkursu są tak sformułowane, że zgłasza się i wygrywa z góry znany kandydat. Na rektorów i dziekanów wybierane są miernoty, często chlubiące się dużą ilością publikacji, ale nie mających bardzo często żadnej wartości naukowej jak na standardy Zachodu, lub wygrywają osoby, które obiecują spokój i status quo na danej uczelni. W USA, Anglii, Francji, Niemczech tytuł profesora nadaje uczelnia, a nie Rada Państwa, która nie ma zupełnie pojęcia, jaki poziom reprezentuje dany kandydat, bowiem rekomendują go “znajomi i koledzy”, których ktoś podobnie rekomendował w przeszłości, i tak dalej. 

Po trzecie, po roku 1989 w Polsce, mimo wielu zapewnień i chęci, nie ma jasno sformułowanej polityki naukowej Państwa. Rozdzielanie środków na badania naukowe jest wynikiem osobistych kontaktów i kumoterstwa. Do tego polityka naukowa w Polsce ma nadal charakter socjalny, gdzie utrzymuje się armię słabo opłacanych asystentów lub nadmiernie rozbudowany personel administracyjny, który nie sposób zwolnić z zajmowanych stanowisk (Związki Zawodowe itp).

UAM zainaugurował 16 września 2016 r. rok akademicki 2016/17 dla ponad 40 tys. studentów. Na 106 profesorów i adiunktów na wydziale fizyki na UAM nikt nie uzyskał grantu naukowego w r. 2015/16. [podpis pod fotografią]

Granty są rozdzielane nie według zasług uczelni, ale według „koneksji’, jakie ma się w Ministerstwie, czy w instytucjach rządowych upoważnionych do ich rozdzielania. W lipcu 2016 r. wybuchła głośna afera w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, gdzie oskarżono byłego dyrektora o wielkie nadużycia i kumoterstwo w rozdziale grantów krajowych i unijnych. Podobny skandal w PAN-ie w Warszawie (2016 r.), gdzie podrabiano doktoraty, zbulwersował opinię publiczną w całej Polsce. Nie słyszałem, aby odebrano te stopnie naukowe czy ukarano winnych (jak to się robi w Niemczech, czy w USA).

Po czwarte, wydziały na tej samej uczelni konkurują ze sobą (zamiast współpracować) oraz dublują zakupy drogiego sprzętu, którego i tak nikt nie umie obsługiwać. Byli Ministrowie za to pobudowali sobie w swoich macierzystych uczelniach „księstwa” za publiczne pieniądze, gdzie mają wprost absolutną władzę. W latach 2013–2015 przeznaczono prawie 6 mld zł na podwyżki pensji dla pracowników publicznych szkół wyższych. „– Powstały dublujące się centra dydaktyczne i naukowe, których nie ma teraz z czego utrzymać. Zaczynają być obciążeniem finansowym, a powinny być wielkim atutem nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce" – dodaje prof. Jerzy Woźnicki.

Po piąte, młodzi studiują na uczelniach, które mają mizerne wymagania wobec studentów, gdzie oszustwa na egzaminach i plagiaty prac naukowych są na porządku dziennym, a tym samym otrzymując słabe przygotowanie praktyczne powiększają kadrę bezrobotnych. Studenci kopiują nagminnie dane z Sieci, a nawet mogą zamówić pracę magisterską czy doktorską za odpowiednią cenę poprzez Internet. Ci najzdolniejsi wyjeżdżają z kraju i będą wyjeżdżać o ile nie zaoferuje się im lepszej alternatywy na miejscu.

"Alternatywą dla absolwentów, którzy są długotrwale bezrobotni, jest emigracja, albo praca poniżej kwalifikacji w Polsce” (Kamil Sztandera, INN Poland.pl).[podpis pod fotografią]

Po szóste, za dużo jest uczelni w Polsce i za dużo kształci się na nich studentów. Na ponad 450 uniwersytetów w Polsce tylko 135 jest państwowych, resztę stanowią uczelnie prywatne, które w większości są „drukarnią dyplomów”.

"Większość uczelni to zwykłe fabryki bezrobotnych. Polska gospodarka na niewłaściwym kształceniu straciła przez miniony rok 12 mld zł”. (Kamil Sztandera, INN Poland.pl) [podpis pod fotografią]

Za mało jest szkół zawodowych i półwyższych technicznych ( tzw. Community College). „W Polsce największym problemem uczelni jest ogromna liczba studentów studiów niestacjonarnych - uważa ekspert ds. szkolnictwa wyższego Jerzy Thieme. Jego zdaniem, to decyduje o niskiej jakości polskich szkół wyższych" (PAP, 2010).

Po siódme, za wielka jest biurokracja i kontrola Ministerstwa, stąd uczelnie nie mają wystarczającej autonomii i mają związane ręce z naborem nowej kadry naukowej. Z drugiej strony, algorytmy dotacyjne rozliczeń Ministerstwa z uczelniami są tak skomplikowane, że sprzyjają one lenistwu, marazmowi i kumoterstwu kadry wykładającej, co jest plagą polskiej akademii.

Algorytmy te powinny zostać całkowicie zmienione i zastąpione nowymi. Wspomnę tutaj dla przykładu, że np. Badenia-Wittenbergia w Niemczech ma najlepszy system w Europie rozliczania się ze swoimi uczelniami.

Po ósme, prawie nie istnieje w Polsce współpraca uniwersytetów z przemysłem. Wynalazki są chowane do szuflady albo „uciekają” na Zachód. To kosztuje polski budżet ponad 2 mld. złotych rocznie! Powstają co prawda próby zmian, ale proces jest powolny i znikomy w stosunku do możliwości polskiej nauki. Jak podaje NIK, Polska przegrywa również w patentach, w przeliczeniu na milion mieszkańców. W 2009 r. zgłoszono ich 6,8, w tym samym czasie Czechy miały 22,6, a Niemcy wskaźnik 294,5. W 2011 r. patenty w Unii przyznano 45. wnioskom zgłoszonym z Polski. W tym zestawieniu najlepsze Niemcy otrzymały ich ok. 13,5 tys.

Po dziewiąte, mimo zwiększonej liczby doktorantów i dodatkowych środków z Ministerstwa dla poszczególnych uczelni, promotorzy i kadra naukowa traktuje tych ludzi skandalicznie. Mizerne szkolenie w laboratoriach, byle jakie traktowanie doktorantów, arogancja profesorów są bolączką wielu uniwersytetów w Polsce. Załączam krótki opis jednej ze studentek z Polski (nazwisko i adres znane redakcji), która obecnie robi doktorat w Bostonie: „– W ciągu 3 tygodni pobytu w laboratorium w USA nauczyłam się więcej, niż przez cały rok w Poznaniu na uniwersytecie Adama Mickiewicza. Po 10 miesiącach pobytu i pracy badawczej miałam już 2 publikacje w USA i jadę niebawem na zjazd międzynarodowy do Kalifornii, gdzie zaprezentuję swój "abstrakt". W Polsce jest to nie do pomyślenia! Gdyby profesorom zależało, nie traktowaliby studentów jako zło konieczne, za które uczelnia dostaje pieniądze. Jeśli młodzi ludzie po ukończeniu studiów nie mogą znaleźć pracy, to chyba te pieniądze nie były jednak dobrze spożytkowane.” Tak komentuje to następny doktorant: "– Po prostu szkolnictwo wyższe ma bardzo słabą kadrę wykładowczą, która skupia się na promowaniu miernot. Doktoraty robią często ludzie umizgujący się do profesorów, a jakiś ambitny doktor, jak jest, to musi uciekać z uczelni, bo mu nie pozwolą wybić się ponad przeciętność."

Po dziesiąte, przepisy w Polsce są nadal tak archaiczne i protekcjonistyczne, że nawet Harward nie mógłby otworzyć swojej filii w Polsce. Według ostatniego (2014) raportu Ligi Europejskich Uniwersytetów Badawczych ze Szkocji (LERU) wynika, że 21 wiodących uniwersytetów zrzeszonych w LERU zarobiło ponad 72 mld euro i stworzyło ponad 900 tys. miejsc pracy w Europie. Czyli edukacja może być dochodowa, o ile prowadzona jest prawidłowo.

Zakończenie
Polska jest jeszcze w XIX w. ze swoją mentalnością i strukturą szkolnictwa wyższego. Wiele się mówi, ale niewielu jest chętnych do radykalnych zmian i reform. Ważniejsze jest podtrzymanie „starych układów” na uczelniach. Jak powiedział Sir Ken Robinson, dzisiaj każde państwo reformuje swój system edukacji oparty na podwalinach XIX w., ale w międzyczasie świat się zmienił, a szkoły jeszcze nie dostosowały się do tych zmian.

W roku 2017 mają rozpocząć się reformy edukacji w Polsce. Ogłoszono konkurs na najlepsze rozwiązanie zmian, a we wrześniu 2017 r. ma się odbyć Narodowy Kongres Nauki w Warszawie. Mają go poprzedzić liczne konferencje i dyskusje. Szczególnie umiędzynarodowienie problemu szkolnictwa wyższego wydaje się bardzo interesujące dla Polonii amerykańskiej. Miejmy nadzieję, że zostanie ona chociaż włączona do dyskusji.

Autor jest lekarzem medycyny, naukowcem, wykładowcą, przebywa w USA od roku 1978, jest również filantropem, wieloletnim działaczem Polish American Congress i korespondentem „Polish Weekly News” w Bostonie. Był m. in. doradcą naukowym dla American Red Cross New York Blood Center i Netherlands Red Cross w Holandii. Sponsorował utworzenie Ośrodka Przeszczepu Nerki w Poznaniu oraz Ośrodka Przeszczepu Szpiku Kostnego w Krakowie. Szkolił polskich lekarzy w USA. Pracował naukowo i dydaktycznie na Harvard University i wielu uniwersytetach amerykańskich. W latach 2010-2016 był przedstawicielem Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w USA. Ostatnio był profesorem na University of Massachusetts, USA.
Kontakt:
DRSPEIDEL@GMAIL.COM

Przypisy:
1/ List otrzymałem drogą mejlową via listonosz Wojciech Hempel Ciemnogrodzki z Łodzi. Polecam kontakt, bo to znakomity komentator polityczny – kąśliwy prześmiewca, uroczo bawiący się polszczyzną: ciemnogrod@ladycotton.com
2/ Jest to pre-print, jak określił Autor ujawnienie tego tekstu, bo materiał ma się dopiero ukazać drukiem w nowojorskim "Polish Weekly News" w przyszłym tygodniu.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

27-11-2016 [23:40] - Zunrin | Link:

Do punktów 5 i 6 przydałoby się nawiązanie do wcześniejszego stopnia edukacji. Czyli jak przy okazji wszystkich zmian w szkolnictwie średnim przy wsparciu odpowiednią propagandą zredukowano znaczenie szkół zawodowych i technicznych (a potem same szkoły), kierując dzieciaki do ogólniaków. A potem na uczelnie, bo przecież tak ładnie w gazetach pisali i "mądre głowy" w TV mówiły, że dyplom wyższej szkoły gwarantuje pracę.
Zrobił się boom na naukę, to i namnożyło się uczelni i kierunków, żeby młodzi mieli upragniony papier. Popyt na niego dodatkowo napędzała przez jakiś czas możliwość uniknięcia służby wojskowej dzięki studiowaniu, a potem wymóg posiadania dyplomu w coraz większej ilości zawodów i stanowisk. I tu dochodzimy do punktu dużej ilości studiów niestacjonarnych. Bo to jest możliwość zdobycia wykształcenia dla osób, które muszą pracować, żeby się utrzymać, bo nie stać ich na studia dzienne. Albo możliwość uzupełnienia wykształcenia, bo zmieniły się przepisy i już wykształcenie średnie kierunkowe nie wystarczy - podobny mechanizm związany jest z dużą ofertą studiów podyplomowych.

Obrazek użytkownika eska

28-11-2016 [01:45] - eska | Link:

Ten znakomity tekst należy jeszcze uzupełnić o rozbuchany do granic obłędu nepotyzm na uczelniach.
W mojej byłej katedrze tylko dwie osoby, i to ze starszego pokolenia, nie są córkami lub synami pracowników uczelni. Jedna z nich ma obydwoje rodziców na uczelni, do tego na tym samym wydziale.
Sytuacja, gdzie dziecko robi doktorat w katedrze tatusia, a potem dostaje tam etat - nikogo już nie dziwi. To są rodzinne folwarki za publiczne pieniądze, bo piszę o uczelniach publicznych. O prywatnych nawet nie warto wspominać.

Obrazek użytkownika jazgdyni

28-11-2016 [05:46] - jazgdyni | Link:

Witam Panie Zygmuncie!

Ważny i znakomity tekst. Proszę o zgodę na dalsze jego rozpowszechnianie.

Raz po raz ocieram się o środowisko akademickie. W młodości również byłem zatrudniony na dwóch uczelniach wyższych. Więc wiem co nieco.
Oto taka przypowieść.
Jak to studenci biesiadowaliśmy i popijaliśmy. Wszyscy wiedzą, jak to jest. Miedzy nami był kolega, obiekt żartów i docinków. Głównie z powodu jego nielotności umysłowej. Jak to się mówiło - ciężki kaliber. Lecz to właśnie on został profesorem, na dodatek sławnym profesorem. Już parę lat temu popadł w alkoholizm. Następnie zabił kobietę przechodzącą na pasach drogowych. W końcu popełnił samobójstwo.
Te prawdziwe zdarzenia są piękną egzemplifikacją całej nauki polskiej.
Na uniwersytetach rządzi selekcja negatywna. Pozostawali na nich tylko ci, którzy nie potrafili znaleźć sobie lepszego sposobu na zarabianie. Lepsi uciekli. Moja pierwsza pensja na politechnice wynosiła 1500 zł w roku 1972, co jest dokładnie tyle samo, co dzisiaj. Wyżyć za to trudno. Więc po cholerę się męczyć?

I inna sprawa: - siedzimy przy kawie i gadamy. Słynny i naprawdę dobry w swojej dziedzinie profesor mówi: - Mamy od cholery doktorantów. Wielu absolwentów nie potrafi znaleźć sobie pracy. Więc my ich bierzemy na studia doktoranckie. Niech mają chociaż ten tysiąc złotych. - Czyli ponownie selekcja negatywna i zalew doktorów.

tak to jest Panie Zygmuncie.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

28-11-2016 [09:06] - Zygmunt Korus | Link:

Panie Januszu, skoro Autor poprosił o komentarze, to rzecz jasna trzeba tekst udostępniać innym, by go przeczytali i o materiale dyskutowali. Co zresztą poniżej widać, bowiem do Pańskich uwag dodano inne akapity merytoryczne, uzupełniające przemyślenia lekarza-naukowca z Bostonu, od lat współpracującego z polskimi uczelniami.

W tym miejscu należy oddać sprawiedliwość naszemu doktorowi geologii z Krakowa, Józefowi Wieczorkowi, który od lat, omal jak samotny Mohikanin, toczy boje o naprawę zgangrenowanych szkół wyższych. Warto zaglądać na Jego autorskiego bloga, dla przykładu np. w kwestii lustracji podaję link: https://blogjw.wordpress.com/2... albo inny bardziej ogólny artykuł pod odnośnikiem https://nfaetyka.wordpress.com...

Dziękuję Panu i wszystkim komentatorom oraz moim Czytelnikom.

Obrazek użytkownika Czesław2

28-11-2016 [07:54] - Czesław2 | Link:

Czytając artykuł i komentarze rozumiem, dlaczego Gowin nie jest w stanie nic zrobić. Musiałby po prostu ten bajzel zamknąć. To, że studenci nie reagują? To normalne. Student , młody człowiek robi tylko tyle, ile od niego wymagają, najlepiej prawie nic. A konsekwencje? Przecież to nie dziś.

Obrazek użytkownika Jabe

28-11-2016 [10:32] - Jabe | Link:

No właśnie. Można się zachwycać trafnym podsumowaniem, ale nie zmienia to faktu, że ani w tekscie, ani w komentarzach nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Też uważam, że trzeba, jeśli nie zamknąć, to przynajmniej odciąć towarzystwo od kasy. Niestety obiecano pieniądze na innowacje, czyli sprawy idą w kierunku przeciwnym.

Częściowym rozwiązaniem byłaby rezygnacja nie tylko z państwowej profesury (która istotnie jest kuriozum), ale generalnie z sankcjonowanych przez państwo stopni naukowych.

Obrazek użytkownika admin

28-11-2016 [08:23] - admin | Link:

Proszę nie używać takich nomen omen gównianych, obraźliwych i nieadekwatnych do treści wpisu tytułów. Ostrzegam.

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

28-11-2016 [08:45] - Zygmunt Korus | Link:

Mój stosunek do Ministra Gie Jaros(r)awa wyrażam od lat stale w taki sam nieoględny sposób, ponieważ nie akceptuję jego ubabranej i cuchnącej przeszłości, zwłaszcza hipokryzji w związku z byciem szkodnikiem-dostojnikiem PO. Obserwuję ponadto jego obecne zachowania, nie tylko zaniechania i brak determinacji na swoim polu koniecznych zmian, ale np. publiczne danie wsparcia kumoterstwu ministra Glińskiego.

A tak przy okazji: na tym forum zrobiło się ostatnio ciekawiej, mniej jest tłumienia myśli a więcej wolnych głosów - czyżby to była Pańska zasługa (bo chyba vel-Darskiego już w "Cenzurze" nie ma...?)? W każdym razie należy temu tylko przyklasnąć.

Ale jeśli uważa Pan, że tytuł należy zmienić na mniej dosadny, proszę napisać wprost, a to zrobię...

Obrazek użytkownika Domasuł

28-11-2016 [10:08] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

A mnie się akurat podoba ze PiS nie zamyka się na roznych ludzi, z roznych ugrupowan. Ze nie chce być partia hermetyczna. Jeśli ci ludzie będą chcieli wspólnie z PiS-em tworzyć cos konstruktywnego, to powinno być ich jeszcze więcej. Natomiast Glinski według mnie jest do natychmiastowej wymiany, ale nie dlatego ze jest Glinskim i ma za soba jakas tam przeszlosc, ale za karygodne zachowanie w TV. Czegos tak beznadziejnego już dawno nie widziałem. Dziadek potrzebuje pomocy i dużo wypoczynku, a nie pracy w ministerstwie.

Obrazek użytkownika admin

28-11-2016 [10:47] - admin | Link:

Pomijając obraźliwość określenia, to inkryminowany nie ma z opisanym stanem wiele, jeśli w ogóle cokolwiek, wspólnego. A wręcz zapowiedział próbę zmiany. Co przy wsparciu ugrupowania i rządu, które takie sitwy chcą rozbijać, jest nadzieja, że coś nie coś będzie lepiej. To jednak bardzo trudne zadanie, bo uczelnie są samodzielne i samymi zmianami prawnymi czy dotacjami niewiele, obawiam się, da się tu zmienić. A na zmiany fundamentalne, jak lustracja, jest już za późno.

Jak Pan zauważył nie "cenzuruję" opinii jak to było wcześniej (za poprzedniej administracji) ale z całym szacunkiem dla Pana i innych blogerów, nie może to prowadzić do tego, że będziemy obrażać się nawzajem czy rząd, za którego powstaniem wielu tutaj walczyło przez wiele lat. Nie zwracałbym też pewnie Panu uwagi, gdyby to określenie padło gdzieś tam (i zasłużenie) w tekście, a nie było wywalone w tytule notki. Rozumiem osobiste anse ale nie mogą one przysłaniać reszty portalu, innych wpisów i stawiać administrację/właścicieli portalu w roli wspólników miotających tak obraźliwie i prymitywne określenia. Mam nadzieję, że się rozumiemy. Proszę więc o zmianę tytułu

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

28-11-2016 [11:33] - Zygmunt Korus | Link:

Jarosław Gowin pojawia się w tekście głównym bez przytyku. Moja opinia o ministrze została wyrażona tak dosadnie tylko dlatego, że nie cierpię tego hipokryty od samego zaistnienia na scenie politycznej. Ale skoro "gowniane" uczelnie Pana tak drażnią na froncie forum, to odnotowuję ten fakt w niniejszym komentarzu i zmieniam nagłówek na "bagno".
Za poluzowanie dyskusji Bóg zapłać! W takim razie proszę więc, jako zaszłość, usunąć tę "łatkę" nad moim zdjęciem, jaką mi administrator Targalski przyfastrygował, bo ostatnio w kilku kwestiach nie zgadzam się z Tomkiem, i jest mi, pod narzuconą mi "kuratelą" wdzięczności, niezręcznie o owych rozbieżnościach moich Czytelników poinformować. Dzięki.

Obrazek użytkownika admin

28-11-2016 [11:52] - admin | Link:

Dziękuję za zmianę. Co do łatki oczywiście usuniemy.