Trump i wamp

Elyty jeszcze nie do końca otrząsnęły się z szoku po zdecydowanym sukcesie wyborczym populistycznych nacjonalistów nad Wisłą, a tu znów dostały obuchem w łeb. Jakieś zaoceaniczne głupki wybrały na prezydenta USA gbura, prostaka, rasistę, ksenofoba, erotomana, seksistę, oszusta podatkowego, wyzyskiwacza, jednym słowem śmiecia! To ostatnie określenie zapożyczyłem od szlachetnych przeciwników uzurpatora dynamicznie wyrażających swe słuszne frustracje na ulicach amerykańskich miast. Przez chwilę przemyśliwałem nawet czy aby w geście solidarności nie podpalić jakiegoś śmietnika.
Resztki nadziei na odwrócenie pomyłki zaczadzonych kretynów elyty pokładają w grudniowym głosowaniu kolegium elektorów, bo dopiero to grono formalnie wybierze 45 prezydenta USA. A już dwakroć w historii elektorzy dali upust swym gustom zmieniając decyzję wyborców. Tym razem na taki numer mieliby błogosławieństwo, sorry, przyzwolenie postępowej Ameryki, zwłaszcza, że pani Clintonowa zdobyła więcej głosów niż Trump. No, ale cóż poradzić na dziwactwa miejscowej ordynacji.
Jednak i po zaprzysiężeniu Trumpa zawiśnie nad nim widmo impeachmentu. I w tym zbożnym, sorry, chwalebnym dziele mogą celebryckim elytom Stanów Zjednoczonych pomóc siły słusznego reagowania z Polski. KOD ma już za wielką wodą prawie trzydziestu aktywistów. Z desantem resztek krajowego kodziarsatwa awangarda marszowa może dobić do setki, która w obiektywach CNN urośnie do miliona. A TVN 24 dołoży drugie tyle. I hajda na Biały Dom! Trump i wamp długo nie pomieszkają w tej czynszówce po afroamerykanach.
W prawnym uzasadnieniu pozbycia się uzurpatora wesprze jajogłowych z Waszyngtonu profesor Rzepliński, gdy tylko upora się z rebelią w Trybunale Konstytucyjnym. Otóż aby zgromadzenie ogólne sędziów TK mogło wybrać na nowego prezesa jakiegoś replikanta obecnego wodza, musi liczyć najmarniej 11 sprawiedliwych. Zaś bez buntowników areopag jest zaledwie dziewięcioosobowy. Czyżby ostoi konstytucji groził pat? Ależ skąd. Od czego bowiem są rezerwy kadrowe, czyli trzech sędziów z naboru Platformy nie zaprzysiężonych przez prezydenta. Wystarczy, że złożą ślubowanie przed notariuszem i wyślą do pałacu albo do Belwederu. Na wszelki wypadek najlepiej i tu i tam. Ktoś zauważy, że taki myk będzie niezgodny z konstytucją. Ustalmy więc raz na zawsze, o tym co jest zgodne, a co nie z ustawą zasadniczą decyduje prezes Rzepliński! Zrozumiano?!
Wracając do USA. Gdyby wszak nie pomógł geniusz prawny prezesa Rz., przeciwnikom prezydenta T. pozostają jeszcze dwie możliwości, defenestracja i rozwiązanie ostateczne czyli wariant(odpukać) JFK! God bless America!
 
Sekator
 
PS.
 
- Co to jest defenestracja? - pyta mój komputer.
- To, co przytrafiło się twojemu poprzednikowi, gdy zaczął fikać - wyjaśniam uprzejmie.
- Czyli? - Czuję niepokój w jego głosie.
- Wyrzuciłem szmelc przez okno - O wariant JFK już nie pyta.