Uchodźcy i uchodźcy

Rozmawiałem niedawno z pewnym politykiem mojej macierzyste formacji. Powiedział mi, że jest za przyjmowaniem do Polski uchodźców-chrześcijan. Nie wiem, czy kierowała nim prawicowa political correctness, czy może rzeczywiste miłosierdzie, niepogłębione wiedzą i polityczną refleksją. Nie wnikałem w to, bo dla mnie liczył się efekt. Cierpliwie tłumaczyłem, że na podstawie moich tegorocznych eskapad do trzech krajów Bliskiego Wchodu i znajdujących się tam obozów uchodźców mogę sformułować tezę, która będzie dla mojego interlokutora być może przykrą niespodzianką, a być może, wręcz przeciwnie, powodem do politycznie niepoprawnego, ale szczerego odetchnięcia z ulgą. Oto bowiem z mojej obecności i rozmów ‒ zarówno z chrześcijańskimi uchodźcami różnych obrządków w Iraku, jak również ich pasterzami, skądinąd poważanymi biskupami, którzy walczyli o pomoc dla swoich podopiecznych, nawet spotykałem się z samym prezydentem Francois Hollande'em ‒ wynika, że wyznawcom Chrystusa en masse wcale nie śpieszno do Europy: oni chcą wracać do swoich siedzib, gdzie chrześcijaństwo trwa od nieraz tysiąca kilkuset lat. Pomijając przywiązanie do własnej „małej ojczyzny”, dochodzi do tego przynajmniej u biskupów i części wiernych – poczucie swoistej misji (choć tego wprost oczywiście nie artykułują), aby utrzymać szańce chrześcijaństwa w kraju (krajach) coraz bardziej zislamizowanych.

Tymczasem zgoła odwrotnie jest, gdy idzie o wyznawców proroka Mahometa. Ci, do Europy chcą i w dużej mierze już tam są, ze względów ekonomicznych, ale przecież nie tylko... Otóż, jeśli zadaniem dla chrześcijan jest trwać, to wyzwaniem dla muzułmańskich liderów jest zdobywać. Jeśli możemy mówić również o swoistej „misji” u mahometan, (choć również nie jest ona zbyt często artykułowana), to jest nią religijne podbicie Starego Kontynentu. Już nie orężem, jak parę wieków wstecz, za czasów imperium osmańskiego, ale po prostu systematycznie zwiększającą się obecnością, migracją, demografią.

Niestety z imigrantami (uchodźcami) i ich przyjmowaniem nie jest jak z menu w restauracji, gdzie można przyjść i wybrać wszystko a'la carte. To nie jest tak, że my, w Polsce, obstalujemy sobie, na przykład te dwa tysiące (liczba wybrana dowolnie) syryjskich chrześcijan, po czym Unia machnie ręką i da nam spokój, przyjmując za to do siebie kolejne setki tysięcy młodych, biednych (w przeciwieństwie do wielu syryjskich wyznawców Jezusa Chrystusa), którym jako żywo obce są idee „non violence” Mohandasa Mahatmy Gandhiego – czyli walki bez przemocy...

*Felieton ukazał się miesięczniku „wSieci Historii” (11.2016)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ewa G

30-10-2016 [19:59] - Ewa G | Link:

Ma Pan rację i dlatego właśnie upierajmy się przy tym, ze będziemy brać tylko uchodźców chrześcijan. Zrozumiał Pan?