SRETE TETE

Tata Łukaszka źle wybrał moment. Kiedy oznajmił, że musi ogłosić coś ważnego, został zignorowany. Reszta rodziny oświadczyła, że ogląda teraz w telewizji "Bitwę na włosy". I wszelkie ważne sprawy muszą zaczekać do końca emisji odcinka. Tata Łukaszka zgodził się. Nie miał zresztą innego wyjścia.
Gdy tylko emisja dobiegła końca, Hiobowscy zasiedli przy stole a tata Łukaszka nachylił się i oświadczył z pełną powagą:
- SRETE TETE.
Siostra Łukaszka wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Ho ho! O ho ho! - wycierała ostrożnie łzy aby nie rozmazać makijażu. - Ale mnie rozśmieszyłeś! Mega dowcip! Jutro nabiorę tak dziewczyny! O ho ho!
Reszta rodziny nie podzielała radości siostry i gremialnie wyraziła swoje rozczarowanie poziomem dowcipu.
- To nie jest dowcip - tata Łukaszka spojrzał na nich zdumiony. - Naprawdę nic nie słyszeliście o SRETE TETE? To Sposób Redystrybucji Ekwiwalentnej Towarów Ekonomicznych Tudzież Ekonomiczny Trading Ekwiwalentny.
Nie słyszeli.
- Pewno nic ważnego - mruknęła mama kartkując "Wiodący Tytuł Prasowy".
- Tam nie szukaj, to nie jest nic o aborcji czy antysemityzmie - poinformował ją tata. - To pojęcie z gatunku ekonomii. Oznacza wolną umowę wolnego handlu. I oto właśnie ja zamierzam podpisać taką ustawę podpisać w imieniu całej naszej rodziny.
- Nie zgadzam się - wtrącił się błyskawicznie dziadek Łukaszka. - Znowu jakąś eutanazję chcecie wprowadzić tylnymi drzwiami.
Tata Łukaszka głęboko westchnął i powiedział, że nie jest to żadna eutanazja, a poza tym aby weszła ona w życie, wszyscy muszą się zgodzić.
- A na co konkretnie? - odezwał się Łukaszek.
- Na kupno paliwa. Dzięki tej umowie dostaniemy je za pół ceny!
I tata Łukaszka położył na stole gruby plik papierów. Łukaszek wyciągnął po nie rękę.
- Ty chcesz to czytać?!
- A co, mam się zgodzić bez czytania? Jeszcze czego.
I Łukaszek zaczął przeglądać dokumenty. Trwało to trochę, a gdy odłożył ostatnią stronę rzekł:
- Są dwie sprawy.
- Wiedziałam! Wiedziałam! - zakrzyknęła dramatycznie babcia.
- Po pierwsze, cena faktycznie byłaby o połowę niższa...
- No i widzicie, po co siejecie panikę? - uspokoił się tata.
- ...ale za połowę paliwa!
- Hm... Zawsze to pół ceny...
- A po drugie... Ja tak tylko pobieżnie przejrzałem, może jakby poszukać uważniej więcej tego by się znalazło... Gdzie to było... O, tu - Łukaszek postukał palcem w rozłożone papiery. - Facet ze stacji paliw mógłby korzystać z naszej łazienki.
- To źle? - zdziwił się tata. - Wielkie mi halo! My tu o milionach oszczędności rozmawiamy, a wam nie pasuje, że raz na miesiąc gość przyjdzie skorzystać u nas z toalety?
- Nie jest napisane, że raz na miesiąc - replikowała babcia.
- Nie jest też napisane, że to będzie toaleta - zauważyła mama. - Jest mowa, że "z łazienki". Czyli z wszystkiego co tam jest.
- No chyba nie sądzicie, że gość będzie przychodził się do nas kąpać - tata Łukaszka zaśmiał się nerwowo.
Hiobowscy podumali chwilę i stwierdzili, że jest to możliwe.
- Co gorsza - Łukaszek zajrzał znów w papiery - jest tam podane, że to ma być w towarzystwie jednej osoby z drugiej strony. Czyli z kimś od nas.
Wszyscy jakoś tak spojrzeli na siostrę Łukaszka, która nadal zaśmiewała się do łez powtarzając "srete tete".
- No nic - machnął ręką tata. - Może tak, a może nie, a paliwo na pewno będzie tańsze. Nie muszę wam chyba mówić, jakie to ważne dla budżetu domowego. Głosujmy!
I zagłosowali, wszyscy, nawet siostra.
Jeden głos był przeciw.
- Kto...?! - zakrzyknął tata Łukaszka.
Wstała babcia Łukaszka i głuchym z gniewu głosem oznajmiła:
- Ja nie będę obcemu dziadowi pleców myć w wannie!

--------------
Nowe: grunt-rola.blogspot.com

http://www.wydawnictwo-lena.pl... - blog w formie książki
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/mar...
http://kaktus-i-kamien.blogspo...