Epopeja zgrupowania gen. Ruckemanna (1)

Po agresji sowieckiej gen. Orlik-Rückemann, dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza, podjął walkę z bolszewikami.
              
               Generał Wilhelm Orlik-Rückemann urodził się 1 sierpnia 1894 we Lwowie w spolszczonej rodzinie żydowskiej. W I Gimnazjum Realnym we Lwowie założył skautowy oddział „Zarzewia”.  Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości wstąpił w 1912 roku na wydział budowy dróg i mostów Politechniki Lwowskiej. Po wybuchu wojny światowej wstąpił do Legionów Polskich, zostając w sierpniu 1915 awansowany na stopień podporucznika w 6 pułku piechoty. Od końca 1915 roku był dowódcą najpierw I, a potem III batalionu tego pułku. W czasie kryzysu przysięgowego w 1917 roku odmówił złożenia przysięgi na wierność obu cesarzy i został wcielony do ck armii.
 
               Od początku listopada 1918 roku służył w Wojsku Polskim. W czasie wojny polsko-ukraińskiej dostał się do niewoli, z której został zwolniony po podpisaniu sojuszu polsko-ukraińskiego.
 
               Podczas wojny polsko-bolszewickiej wyróżnił się męstwem i umiejętnościami dowódczymi. W nagrodę w połowie sierpnia 1920 roku został dowódcą 1 pułku czołgów, którą to jednostką dowodził do 1921 roku. Odznaczony został Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych
 
               Po zakończeniu wojny został inspektorem czołgów w Departamencie Piechoty Ministerstwa Spraw Wojskowych, a w latach 1922-1927 ponownie dowodził 1 pułkiem czołgów. Jednocześnie ukończył kurs dowódców czołgów we francuskiej Wyższej Szkole Wojennej. W końcu kwietnia 1927 roku został szefem Wydziału Broni Pancernych Departamentu Inżynierii Ministerstwa Spraw Wojskowych, a w styczniu 1928 roku został dowódcą piechoty dywizyjnej 23 DP. W lutym 1932 roku objął dowództwo 9 DP, w grudniu tego samego roku został awansowany na stopień generała brygady.
 
               W grudniu 1938 roku został przeniesiony na stanowisko zastępcy dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza, a w ostatnim dniu pokoju objął dowództwo tej formacji.
 
              W momencie wybuchu wojny dowództwo Korpusu zostało przeniesione z Warszawy do Pińska, a w dniu 15 września na żądanie gen. Franciszka Kleeberga, który otrzymał zadanie zorganizowania obrony Polesia,  do Dawidgódka na Polesiu.

              W dniu 17 września 1939 roku o godzinie 5.00 Generał otrzymał wiadomość o przekroczeniu granicy przez Sowietów. Bez wahania zarządził stawianie oporu przez podległych mu żołnierzy.

              Generał bezpośrednio dowodził obroną środkowego odcinka pomiędzy Kleckiem a Brzeźnem, który w linii powietrznej liczył prawie 300 kilometrów. Wszystkim oddziałom na tym odcinku udało się uniknąć rozbicia w walkach nadgranicznych i wycofać się na zachód.

             Najgwałtowniejsze walki toczyły się na odcinku zajmowanym przez Baon Forteczny KOP Sarny, który liczył prawie 4000 żołnierzy. Większość jego sił znajdowała się w nowoczesnych fortyfikacjach betonowych, zwanych nieformalnie „linią Sosnkowskiego” . Gen. Sosnkowski był długoletnim Inspektorem Armii „Polesie” i inicjatorem a następnie nadzorował budowę fortyfikacji na Polesiu i Wołyniu. Jakkolwiek umocnienia „linii Sosnkowskiego” zostały latem 1939 roku ogołocone z różnych elementów na rzecz budowanych w pośpiechu fortyfikacji na granicy z Niemcami, niemniej bunkry były silnie obsadzone.

            W momencie agresji sowieckiej ww. baon (jak i cały pułk KOP Sarny) dowodzony przez ówczesnego ppłk. Nikodema Sulika (późniejszego generała i dowódcy 5 Dywizji Strzelców Kresowych w II Korpusie gen. Andersa) był w trakcie załadunku na wagony w celu przejazdu na południe od Lwowa. Rozkaz ten wynikał z planowanej budowy tzw. przedmościa rumuńskiego. Natychmiast po otrzymaniu informacji o ataku sowieckim ppłk. Sulik polecił swym żołnierzom powrócić do dopiero co opuszczonych fortyfikacji. Jednocześnie podporządkował sobie inne oddziały kierujące się na przedmoście rumuńskie – baon karabinów maszynowych, baon z 76 pp, dwa dyony artylerii oraz świetnie uzbrojony pociąg pancerny nr 51.

             Począwszy od 18 września Sowieci wysyłali coraz większe siły przeciwko żołnierzom ppłk. Sulika, którzy jednak trwali na swych posterunkach, opierając kolejne ataki bolszewików. „Powiadomiłem dowódcę kompanii – wspominał jeden z żołnierzy – o sytuacji na przedpolu i otworzyłem ogień najpierw krótkimi seriami, a potem ogniem ciągłym. Obserwując działanie ogniowe, widziałem kładących się żołnierzy sowieckich i zamieszanie w ich kolumnach. Moje dwa cekaemy, prowadząc ogień ciągły, skutecznie szczerbiły sowiecką kolumną, która (o dziwo) nie przerwała marszu. Od kolumny odłączył się mały oddział i zaczął posuwać się w moim kierunku. Po dojściu do pola całkowitego rażenia został dosłownie skoszony przez ogień cekaemów. Odezwało się działo sąsiedniej placówki – ogień artyleryjski uczynił straszliwe spustoszenie w sowieckich szeregach”.  Takie „beztroskie” postępowanie sowieckich sołdatów było charakterystyczne na całym odcinku obrony KOP Sarny. Najprawdopodobniej sowieccy żołnierze przed atakiem pojeni byli spirytusem, przez co byli tacy „odważni”.

             Pomimo ponoszonych dużych strat Sowieci kierowali coraz to nowe oddziały na polskie umocnienia. Wieczorem 19 września Sowieci rozpoczynają „barykadowanie szczelin (polskich bunkrów – Godziemba) przez nanoszenie materiału chroniącego go od rażenia pocisków – tworząc jak gdyby barykadę. Obrońcy przeczuwając, że powstanie takiej barykady przed samym wylotem lufy w zasadzie zlikwiduje ich wysiłek obrony odcinka – prowadzą bardzo intensywny ogień, zadając przez to wielkie straty oblegającym. Ogień ten powoduje, że nieprzyjaciel osłania bardzo starannie pracujących, przykrywając ich ogniem z działek czołgów, trafiając bardzo często w szczeliny i zadając naszym ludziom duże straty”.

           W tym samym czasie pociąg pancerny nr 51, dowodzony przez kpt. Zdzisława Rokossowskiego,  w dniu 18 września rozbił pod Równem kolumnę sowieckich samochodów ciężarowych , samochodów pancernych oraz ciągników gąsiennicowych. W następnych dwóch dniach wspierał swymi działami polską obronę,  ostrzeliwując jednocześnie sowieckie samoloty. W dniu 23 września został uszkodzony podczas nalotu kilkudziesięciu bombowców sowieckich. W tej sytuacji dowódca pociągu polecił jego zniszczenie, a sam z większością załogi dołączył do gen. Rückemanna.

          W nocy z 19 na 20 września sowieccy żołnierze przełamali polskie umocnienia na odcinku kompanii fortecznej „Tynne”, której dowódca ppor. Bołbot zginął ze swoimi żołnierzami w rozbitym bunkrze. Zagrożony odcięciem od południa i północy, ppłk. Sulik podjął decyzję o wycofaniu się z rejonu Sarn. Następnego dnia wraz ze swymi żołnierzami przybył do Morocznej, gdzie mieściła się siedziba gen. Rückemanna. W tej samej miejscowości kwaterę miał także komandor Witold Zajączkowski, dowódca Flotylii Pińskiej, dowodzący dwoma batalionami speszonymi marynarzy z Flotylii.

           Nie wszystkim marynarzom udało się przedostać ze swoim dowódcom. Grupa polskich marynarzy została otoczona w dniu 18 września pod Mokranami przez oddział sowiecki, który następnie rozstrzelał wszystkich oficerów i podoficerów w pobliskim lesie. Zamordowani zostali między innymi: kpt Edmund Jodkowski, kpt. Narcyz Małuszyński i kmdr ppor. Mieczysław Siekuczewski.

           W okresie 17-20 września grupa ppłk. Nikodema Sulika przeprowadziła najdłuższą w całej wojnie polsko-sowieckiej obronę granicy państwa w swoim rejonie, zadając przeciwnikowi bardzo poważne straty. Następnie wycofała się w doskonałym porządku i połączyła z resztą ugrupowania gen. Rückemanna.

CDN.