Wielkie żarcie

Korzystając z kulinarnych inspiracji jak komponować wystawny obiad, zacznę od aperitifu w salonie. Proponuję koktajl militarny. Najpierw był dowcip o rosyjskim partyzancie, którego wiele lat po wojnie odnaleziono na Syberii. – A ja te pociągi wysadzam i wysadzam – skwitował smętnie informację, że wojna już dawno się skończyła. Potem życie przerosło anegdotę. W japońskiej dżungli natrafiono pod koniec ubiegłego wieku na kilku żołnierzy cesarskiej armii ukrywających się przed Amerykanami. A w ostatnich dniach stary wiarus z NSZ ujawnił, że na polecenie swego dowódcy z podziemia przechowywał od 1945 roku sprawny pistolet maszynowy. I teraz za wykonanie rozkazu grozi mu kryminał.
Biesiadnikom, którym drink z lodem nie wystarcza, zaserwuję, nomen omen, po lufie absyntu z piwniczki Symonidesa z Keos. „Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżym jej syny, wierni jej prawom do ostatniej godziny.” Wystarczy wszak Spartę zmienić na Polskę, by spod Termopili przenieść się na powązkowską łączkę.
W takim refleksyjnym nastroju zapraszam do jadalni, gdzie już czekają przystawki, smaczki codzienności, które wpadają jednym uchem, a wypadają drugim. A to słyszę, że antropocentryzm jest kardynalnym błędem gatunku zwierząt, które zaledwie o kilka punktów IQ górują na przykład nad szympansami, o świniach niemal z tożsamym z ludzkim genotypem nie wspominając. A to czytam urojenie internetowe o sukcesie pikiety KOD protestującej w Nowym Jorku przeciw prezydentowi RP. Otóż jednemu z garstki pajaców udało się opluć prezydencką limuzynę. Imponujące. To znów Władysław Frasyniuk toczy antypisowską pianę w TVN 24 zapluwając ekran od środka. I nawet zmiana kanału nie pomaga, bo wytrzeć nie sposób.
Troglodyci układający jeszcze niedawno krzyże z puszek po piwie na Krakowskim Przedmieściu, rechocą teraz na seansach filmu „Smoleńsk”. Nawet pluskwy gnieżdżące się tu i ówdzie w kinowych fotelach czują zażenowanie.
Dwunastoletnia dziewczynka urodziła dziecko. Była w związku z dorosłym facetem, co w środowisku cygańskim, sorry, romskim nie jest ewenementem. Jednak o etnicznym pochodzeniu rodziców media informowały półgębkiem. Zaś w USA policjant zastrzelił czarnego obywatela. Ale tym razem trafił swój w swego, gdyż policjant też był czarny. Ot i siurpryza dla antyrasistów.
Wystarczy. Nie należy przejadać się przystawkami. Miejsca w żołądku musi starczyć na zupę i mięsiwa. Komisja śledcza w sprawie afery Amber Gold. Obserwując profesjonalizm przewodniczącej, pani Małgorzaty Wassermann, niejaki Sekuła powinien zapaść się pod ziemię. Zresztą nie tylko on.
Bartłomiej Misiewicz, dla opozycji wróg publiczny numer jeden. I pomyśleć, że siedmioletni Frycek komponował mazurki, szesnastoletni Lenin „Iskrą” rozniecał płomień rewolucji, dzierlatka Joanna d,Arc tłukła Anglików ile wlezie, a gołowąs Aleksander Macedoński podbił kawał świata. Swoją drogą ciekaw jestem jak potoczą się polityczne losy pana Bartłomieja?
Dwa projekty obywatelskie kontestujące z lewa i z prawa tzw. Kompromis aborcyjny… Przepraszam, to danie proszę odnieść do kuchni. Zwłaszcza jego lewacka część niechybnie mogłaby spowodować mdłości.
Nie przedłużajmy więc obżarstwa. Łasuchów zapraszam na wety. Polecam zwłaszcza hippiczną triadę. Najpierw spece od marketingu politycznego sprawili, że konik garbusek w cuglach przerżnął wybory prezydenckie. Potem guru nieudaczników doprowadził do klęski naszej szkapy w wyborach parlamentarnych. Wreszcie znów pojawił się Ed, koń, który mówi. Tu przypomnę, że ów gadający wałach był przed laty bohaterem popularnego serialu. W każdym odcinku witał widzów frazą: „cześć, to ja, mister Ed”. Teraz pod szyldem Europejscy Demokraci firmuje groteskę paru zgranych politykierów, która nie ma oczywiście nic wspólnego z kabaretem „Koń Polski”.
I to już koniec biesiady. Tradycjonaliści wychylają jeszcze strzemiennego, ryzykanci bez wyobraźni sprzęgłowego, a rozsądni dzwonią po taksówkę.
 
Sekator
 
PS.
 
- W salonie drinki, a potem już do deserów o suchym pysku? - dziwi się mój komputer.
- Ależ skąd, - oburzam się. - Goście pili wina Tuska.