Odjazd śledczego, czyli notatki oszołoma


Zdarza się, że zapala nam się czerwone światełko, gdy przypadkowo skojarzymy ze sobą pozornie niezależne informacje. Najczęściej nazywamy to intuicją, głównie po uzyskaniu potwierdzenia. Wcześniej podchodzimy do tej intuicji z dużą rezerwą, bojąc się, że jest projekcją naszego własnego "chciejstwa". Boimy się śmieszności w konfrontacją z twardą rzeczywistościa. Tutaj ukłon w stronę Pań, które mają większą odwagę i dlatego mówimy o kobiecej intuicji. Koniec wstępu.

W trakcie analiz raportu MAK pojawiło się wiele nowych informacji. Kilka z nich zamrugało do mnie czerwonym "kogutem".
W swoim wpisie "Arcyboleśnie prosta sprawa" - część 1 El Ohido Siluro rozprawił się chyba ostatecznie z „teorią” zerwania linii energetycznej przez tupolewa. Kaczazupa na blogu Sceptycznego Wierzyciela i pod moim ostatnim wpisem napisał, że: "W bardzo wielu zapisach QAR coś się wydarza w momencie, kiedy kokpit jest już parę metrów od feralnej brzozy.” No i na koniec ostatnia z tych pozornie niezależnych od siebie informacji - fragment z komentarza CDC dotyczący brzozy: „Może się mylę ale mi wychodzi pewna ciekawostka - uderzenie z lewej strony.”

Postanowiłem uporządkować wszystkie informacje, które były związane z tymi fragmentami "raportu". Czerwone światełko zapaliło się ponownie – przyjmij rzeczy takimi, jakimi one są, a nie takimi, jakimi ktoś chciałby, abyś je widział! Nie zastanawiaj się, jak powinna wyglądać i jak upaść brzoza po uderzeniu skrzydłem, zobacz, jak ona wygląda na zdjęciach i zastanów się, co mogło spowodować takie ślady. Zastanów się czy brzoza wygląda na ścięciętą, czy raczej złamaną uderzeniem przedmiotu o tępych krawędziach (rozległe zmiażdżenia). Przyjmij też do wiadomości, że linia energrtyczna została przecięta a nie zerwana!

Teraz informacja Kaczejzupy nabrała zupełnie innego znaczenia. W brzozę uderzyło nie lewe skrzydło, tylko wcześniej oderwana jego końcówka. Uderzyła z lewej strony, dlatego złamane drzewo upadło na prawo. Linia energetyczna została przecięta ostrą krawędzią oderwanego wcześniej fragmentu samolotu (prawdopodobnie lewego statecznika). Wielu blogerów (EOH, Sceptyczny Wierzyciel, Kaczazupa) twierdzi także, że MAK „poprawił” trajektorię TU-154M tak, aby przechodziła w pobliżu brzozy i linii energetycznej.

Pozostaje zatem sprawa najważniejsza: co mogło się wydarzyć w punkcie wskazanym przez Kaczązupę i potwierdzonym przez Sceptycznego Wierzyciela? Dlaczego i w jaki sposób mogła oderwać się od samolotu końcówka skrzydła i lewy statecznik? Awaria? Zderzenie? Zamach? Nie mamy żadnych informacji. Zostały one starannie ukryte. Nie ma dostępu do niszczonego wcześniej i niszczejącego od prawie roku wraku, nie ma dostępu do czarnych skrzynek, a ślady na ziemi zostały starannie usunięte.

Dwoma pierwszymi przypadkami (awaria, zderzenie) nie będę się zajmował, gdyż uważam, że skala i środki użyte do dezinformacji opinii publicznej nie są adekwatne do „przykrycia” takich przyczyn katastrofy. Pozostaje zamach. Patrząc na ślady pozostawione na ziemi, możemy przyjąć z racjonalnym prawdobodobieństwem, że od samolotu odpadła końcówka lewego skrzydła, łamiąc po drodze brzozę. Odpadł też lewy statecznik, który poleciał dalej, przecinając linię energetyczną. W tym czasie samolot mógł się znajdować się kilka metrów wyżej i kilka metrów na prawo, niż wynika to z trajektorii podanej przez MAK, a o czym mogą świadczyć ślady ściętych i połamanych koron drzew (dokładne analizy na blogu Tommy Lee). Końcowym efektem tego rozczłonkowania samolotu może być zanik zasilania w kokpicie (zamrożenie FMS). Tutaj kończą się moje rozważania oparte na informacjach pośrednich.

Większość blogerów i komentatorów (przykładem niech będzie dyskusja u FYMa) zgodnie uważa, że film Wiśniewskiego oraz film 1:24 są elementami dezinformacji wokół przebiegu katastrofy. Jaki zatem miał być przekaz tych nagrań? Film Wiśniewskiego pokazuje niewielkie pozostałości samolotu wśród rozległego pola i jedyny konkret – czarną skrzynkę. A więc utrwala przekaz, że tylko skrzynki zostały i tylko one mogą być podstawą śledztwa. O wraku mamy zapomnieć, ten przekaz został dodatkowo wzmocniony późniejszym filmem przedstawiającym jego cięcie i niszczenie.

Natomiast film 1:24 to głównie efekty dźwiękowe – strzały, a raczej „wybuchy nabojów z broni ochrony BOR” i syrena. W tym momencie ten przekaz warto zestawić z inną informacją. Pierwszym przeprowadzonym błyskawicznie testem (12 kwietnia) był test na obecność materiałów wybuchowych (wszyscy byli zajęci wówczas sprawą identyfikacji ofiar). Przedpole zostało zabezpieczone - ewentualne śladowe pozostałości klasycznych materiałów wybuchowych to efekt eksplozji magazynków z nabojami oficerów BOR. Syrena - to dziękowe potwierdzenie "tu i teraz".

Nie da się uniknąć pytania, jak mogło się stać, że samolot rozpadał się podczas lotu. Wobec kompletnego braku dowodów a nawet pośrednich informacji, muszę to pytanie albo odłożyć, albo wyruszyć w świat spekulacji. Jeżeli wykluczyłem wcześniej ze swoich rozważań zderzenie, awarię czy wadę konstrukcyjną, to pozostaje ...kontrolowany wybuch. Nie jest to moja kraina, wiedza, jaką w tym zakresie dysponuję, jest bardzo ograniczona. Mam nadzieję, że wśród komentatorów znajdą się osoby potrafiące ostrzec mnie przed pułapkami i ślepymi zaułkami.

Wykorzystując te poszlaki postawię pytania:
- czy jest możliwe w miarę precyzyjne "odcięcie" fragmentów samolotu będącego w powietrzu przy pomocy trudno wykrywalnych ładunków wybuchowych,
- czy jest możliwe szybkie i nierzucające się w oczy rozmieszczenie takich ładunków w samolocie, np. przez pomalowanie wybranych elementów samolotu „wybuchową” farbą (remont tupolewa po zderzeniu z ptakiem 8 kwietnia),
- czy detonatorem takich ładunków mógł być ten sam materiał, który znajduje się w spłonkach nabojów.

Tymi pytaniami zakończę spekulacje. Trudno, najwyżej zostanę okrzyknięty kolejnym oszołomem na odjeździe