KOD=Kukiz 2.0? Próba przebudowy polskiej sceny politycznej

W ciągu ostatniego 20 lecia scena polityczna PL była jedną z najstabilniejszych w regionie. Centralną, władczą pozycję zajmowały bezpieczniackie kamaryle zarządzające tzw. salonem, tworzonym przez elity PRL + dokooptowane człony ruchu solidarnościowego. W rytm fluktuującej łaski wyboróców Salon wytwarzał kolejne, odpowiadające aktualej fazie fluktuacyjnej, rządzące partie polityczne.
Przeciwwagą dla Salonu było to co zostało z Solidarności, właściwie z jej podstawowych  idei. Po długich mękach porodowych emanacją tej siły społecznej stała się partia PiS.
Elementem pomiędzy  tymi dwiema podstawowymi siłami był jakiś języczek u wagi, mogący działać na dwie strony.
A gdy języczek u wagi zaczął brykać wyobrażając sobie, że posiada jakiś suwerenny wkład powstały partie bezpieczniki, które stanowiły bypass, na języczek.
Emanacją i potwierdzeniem tego układu była konstytucja roku 97, której głównym politycznym celem było postawienie możliwie dużej ilości utrudnień dla ewentualnej zmiany aktualnego personalnego układu rządzącego (stąd tak duża liczba nieokreśloności, z których zwycięsko wyjść mogła jedynie siła posiadająca trwała i dużą siłę polityczną, a to posiadała tylko jedno stronnictwo).
Niestety ostatnie wybory spowodowały niebezpieczeństwo zawalenia się wyżej opisanej konstrukcji. Sens tego niebezpieczeństwa to realna szansa na to, że elementy postsolidarnościowe (PiS) wytworzą podobnie silne i trwałe stronnictwo polityczne, ba, zdołają przejąć znaczącą część bezpieczników stawiając nowe rządy Salonu w trudnej sytuacji.
Bezpieczniackie elity dokonały więc pogłębionej analizy sytuacji i wydaje się, że znalazły podstawową przyczynę ostatnich porażek. Są nią kadry. Nie tyle chodzi o samą jakość (wartość startową) kadr lecz o mechanizmy kontrolne (mówiąc bardziej wprost w złodziejskim i partackim państwie PO nawet święty uległby deprawacji, a geniusz zgłupiał).  W PiS zaś te mechanizmy rozwinięte są dość wysoko.
Taka jest moim zdaniem geneza KOD. Jest to innymi słowy sięgnięcie wprost do mechanizmów z PRL. Wówczas władza rządziła a partia kontrolowała. Gdy jakiś lokalny kacyk przegiął, zatroskany obywatel mógł iść na skargę do sekretarza PZPR, a sekretarz interweniował. I to się często sprawdzało. Warunkiem był rodział funkcji partyjnych od wykonawczych. Dokładnie taki jest właśnie program Mateusza Kijowskiego, a przed nim Pawła Kukiza: Bezpartyjni obywatele skupieni w niezależnej, apartyjnej organizacji kontrolują polityków by robili co trzeba. Jeśli są problemy interweniują.
Sytem taki grozi oczywiście dwuwładzą czyli chaosem. Jest to jednak tylko teoretyczne zagrożenie. Ponieważ i nad KOD i nad politykami jest warstwa trzecia, warstwa trzymająca lejce, czyli wiecznie żywe, doświadczone i wyedukowane resortowe elity.
Na marginesie tych rozważań pojawia sie pytanie o ruch Kukiz'15. Lodołamacz? Przypadek? Eksperyment nr 1? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
I jeszcze jedno podobna platforma edukacyjna, czyli partia - matka, która będzie sprawować nadzór, opiekę, wykonywać pracę organiczną i dawać błogosławieństwo powstającym partiom pojawia się też na prawicy narodowej (fajnie, ktoś zaczyna interesować się młodym pokoleniem). Ostatnio Rafał Ziemkiewicz mówił coś o powstaniu ruchu zwanego chyba endecją, mającego podobne założenia, coś takiego tworzy też chyba Marian Kowalski.
Jak widać rzecz idzie szeroko. Jak może się rozwinąć? Albo mamy do czynienia z fejkami, po to by wszystko zostało jak jest. Albo jest szansa na to, że prócz PiS na polskiej scenie politycznej pojawią się kolejne poważne ugrupowania mające cele ideowe, a nie tylko utylitarystyczne (czyli nachapanie się).