Trójmiejska dżungla i matecznik.

Parę dni temu przypomniałem egzotykę Trójmiasta w siermiężnych czasach komunizmu (tutaj [1]). Pisałem o tym, co ludzie związani z morzem, między innymi kiepsko opłacani marynarze robili, by utrzymać swoje rodziny na poziomie względnej normalności. Jeden z komentatorów zarzucił, że to było niemoralne i nieuczciwe. Niemoralnym było łamanie opresyjnych i idiotycznych przepisów komuny? Nieuczciwym było dostarczanie towarów do gospodarki permanentnego niedoboru? A przywoziło się także leki ratujące życie.
Nieważne...
Jednakże prawdziwa dżungla zapanowała w Trójmieście po tej lipnej transformacji. Zwykłym ludziom niewiele się zmieniło na lepsze, natomiast rozkwitły w sposób niesamowity służby specjalne, gangsterzy i szerokie grono powiązanych polityków, prokuratorów i sędziów.
To wówczas stworzono podwaliny pod to, co istnieje do dzisiaj. To Strefa Specjalna Trójmiasto, którą wielu nazywa matecznikiem Platformy.
To prezydent Gdańska Adamowicz, jako burłak ciągnący na linie samolot największego oszusta III RP, oficjalnego szefa Amber Gold.
To prezydent Sopotu Karnowski, od lat nie wychodzący z sądów. I tylko dlatego jeszcze nie za kratami, bo sędziowie są również z tego samego kręgu towarzyskiego.
A tuż przed śmiercią abp Tadeusz Gocłowski prosił o przebaczenie. Dlaczego? Dokładnego cytatu nie można dzisiaj znaleźć, lecz ja wiem, że arcybiskup wiedział i milczał o tym, co w trójmiejskiej dżungli się dzieje.
 
Przypominam więc człowieka, którego udział w stworzeniu bananowego państwa Trójmiasto nie może być pominięty.
 
<<<<<   >>>>>
 
 
Zakręceni optymiści, niepoprawni durnie i żartownisie mówią o trójpodziale władzy. Ba, nawet o czwórpodziale. A ja się śmieję. Te minione ćwierć wieku naszej historii, to jeden wspólny tygiel, gdzie kolejne władze, biznes z pierwszych stron gazet, wojsko, policja i służby tajne, biskupi i dyplomaci, wszyscy razem kłębią się i gotują w rytm głównego składnika, którym są przestępcy i gangsterzy. Nie wierzycie? To poczytajcie jak, nie tylko Trójmiastem rządził jeden człowiek – gangster, Nikodem Skotarczak.
 
***
 
 
Byli nieco zmęczeni. Nie są już kurcze małolatami. Całonocne balowanie lekko ich wykończyło. Żony, odpicowane, jak zwykle, też już były lekko nieświeże. Lecz byli do tego przyzwyczajeni. Imprezowanie non-stop to styl życia. Należy się im. Byli przecież królami.
Las Vegas w Gdyni na Chwarznieńskiej, tuż przy Obwodnicy,przed południem było zamknięte. To jest nocny klub. A uczciwie mówiąc dosyć ekskluzywny, jak na te czasy, burdel. Jednakże dla nich rzadko które drzwi były zamknięte. Siedzieli więc z małżonkami, po tych hucznych imieninach Kury i czekali na wiedeńskie śniadanie, popijając na klina, przygotowane przez speca od tych spraw, drinki.
A potem on z żoną pojedzie się do chaty za Wejherowo i trochę się prześpi, zanim wieczorem zacznie się nowe życie i nowe interesy.
Byli znużeni. I ich czujność opadła jak kurtyna....
 
***
 
 
Ćwierć wieku wcześniej
 
Podjechaliśmy taksą prawie pod samo molo w Orłowie. Mieliśmy zarezerwowany stolik u Mamuśki w "Skorpionie" i Leszek, kucharz niebylejaki, szykował już słynną kaczuchę. Lecz przed posiłkiem warto było coś wypić w "Maximie" u Mecenasa. "Maxim" był o rzut beretem od "Skorpiona".
- Cześć Nikodem. My tylko na szybkiego drinka. Co słychać?
- Cześć, wchodźcie, wchodźcie... - I uśmiechnął się tym swoim zabójczym uśmiechem.
Klatę miał, jak stodoła, mimo tego był w pewien sposób elegancki. Chociaż to zwykły bramkarz, ale już się mówiło, że to zaufany człowiek Mecenasa. Włosy miał przycięte, zgodnie z kanonem w tych sferach, na ruskiego mafiozo, czyli dosyć wysoko wygolone po bokach. Przy nim wyglądaliśmy, jak hippisi.
- Po staremu bracie, jakoś leci. – Otworzył drzwi, odgarniając cierpliwie oczekujących i wpuścił nas do środka.
 
To jedno z pierwszych wspomnień Nikodema. Z bramkarzami, czy to ze studenckiego "Żaka", czy z szemranego "Maxima" wypadało dobrze żyć.
Inaczej, kurcze, nie było imprezy.
Jak sięgam pamięcią, to wielu z tych bramkarzy zrobiło później kolosalną karierę. Jeden, na przykład, dobrze ustawiony w ZMS-ie, tej wylęgarni czerwonych kacyków, został słynnym developerem, z pensją już w roku 2000, w okolicach stu tysięcy złotych miesięcznie.
Lecz, żaden, tak, jak Nikodem, nie został królem.
 
***
 
Minęło parę lat.
 
Hamburg. Dla polskich marynarzy to pierwsze okno na wielki świat. Szczególnie, gdy już się wracało do domu, to tutaj robiło się najważniejsze, niezbędne zakupy.
Oczywiście, w pierwszych rejsach każdy biegł do dzielnicy St. Pauli, aby na Reeperbahn, nasycić oczy zepsuciem zachodu, różnokolorowymi i różnogabarytowymi kobietami okupującymi okna wystawowe we wiadomym celu.
Jednakże, po zaspokojeniu ciekawości, później już zazwyczaj kierowało się do dzielnicy Baumwall, pospolicie zwanej Żydowem, albo u Żydów. Było to dosłownie bardzo blisko, więc strategicznie położone, parę kroków od Landungsbruecken, czyli wielkiego pomostu, do którego przybijali wszyscy marynarze stateczkami z portu, po drugiej stronie rzeki. I ruszali, na zakupy do Żydów.
 
W drugiej połówce lat siedemdziesiątych miałem właśnie u Żydów zakupić popularne wówczas niesamowicie, zegarki cyfrowe, na które miałem zamówienie. Wszedłem do sklepu z elektroniką, który rekomendował mi kolega. Wtedy usłyszałem:
- Hej stary! Co słychać? Witaj! – to był właśnie Nikodem. Siedział w kącie przy stoliku, z drugim gościem z Trójmiasta, Grubym i popijał kawę.
- Cześć! Kopę lat; co ty tu robisz? -  Zdziwiony zagaiłem.
Okazało się, że sklep, to jego biznes tutaj i handluje czym się da. A dopiero sporo czasu potem, dowiedziałem, że sklep był przykrywką jego ciemnych i nielegalnych interesów.
 
***
 
O ile pamiętam, trzeci i ostatni raz spotkałem Nikodema gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych, w kasynie w Grand Hotelu w Sopocie, gdzie nie grał jak większość, tylko stał pod ścianą, popijał drinka i leniwie się rozglądał.
Dowiedziałem się, że Nikodem, ze swoimi ludźmi, stanowił lokalny bank, który na miejscu pożyczał kasę potrzebującym. Pożyczał na 5%. Dziennie...
Tym razem skinęliśmy tylko sobie głowami.
 
***
 
Ojciec założyciel pierwszej polskiej mafii
 
O kim ja tutaj piszę? Pora przedstawić bohatera.
Nikodem Skotarczak, znany bardziej jako Nikoś, urodził się w 1954 roku. Wykształceniem specjalnie się nie przejmował. Nie interesowało go ono, choć był facetem inteligentnym, nie żadnym tam prymitywem. Interesował się za to kulturystyką i ćwiczeniami fizycznymi. Mieszkał tak, jak nasz pan premier Tusk w młodości, we Wrzeszczu. Taka to była dzielnica...
Już gdy miał 19 lat, został bramkarzem w popularnej Lucynce, a niedługo potem, bramkarzem u Maxima w Orłowie. Oznaczało to również, że został zaufanym człowiekiem tajemniczego Mecenasa, dużej postaci trójmiejskiego półświatka, podobno doktora psychologii, pasera i właściciela różnych rozrywkowych lokali.
Prawdopodobnie na polecenie szefa, Nikoś zaczął organizować, dotychczas rozproszonych, pojedynczych handlarzy walutą, czyli cinkciarzy, w jeden hierarchiczny zespół. W szczytowym momencie miał do dyspozycji około 200 ludzi, cinkciarzy, paserów, prostytutki i złodziei.
Wtedy najprawdopodobniej zainteresowały się nim Służba Bezpieczeństwa i służby wojskowe. Rozwinęła się owocna i długotrwała współpraca.
Dzięki temu, jeszcze za komuny, Nikodem uzyskał nieograniczone możliwości podróżowania po Europie. Działał m.in. w Budapeszcie, Wiedniu, Berlinie, oraz w Hamburgu.
Zaczął się specjalizować w przemycie samochodów. Samochodów kradzionych głównie w Niemczech, Austrii i Holandii. Po długim czasie policja mu udowodniła przemyt co najmniej trzydziestu aut, ale nigdy nie został za to skazany. Bo jakże by? Tymi autami przecież jeździli wszyscy ludzie, którzy tak na prawdę liczyli się w Trójmieście.
Warto też wspomnieć, że Nikoś zbijał też fortunę na wydobywaniu i handlem bursztynem. Podobno 70% rynku należało do niego.
W swoich szerokich interesach współpracował, a także wychowywał takich ludzi, jak Jeremiasz Barański, "Baranina", Zbigniew Nawrot, Andrzej Kolikowski "Pershing", Wojciech K. "Kura", Leszek Danielak "Wańka", czy Andrzej Z. "Słowik". Warto podkreślić, że np. śp. "Pershing" darzył Nikosia największym podziwem i uważał za mentora i głównego bossa.
To była stara gwardia, przestępcy, złodzieje i przemytnicy. Ale nie bandyci.
Ta druga fala gangsterów, okrutnych i bezwzględnych dopiero dorastała.
 
Mając już nieco odłożonej gotówki, Nikodem zaczął inwestować w legalne interesy. Do tego stopnia, ze wszedł w trójmiejski biznes i z przyjemnością był przyjmowany na oficjalnych salonach. Z bardziej humorystycznych momentów tamtych czasów jest fakt przyznania mu medalu "Za zasługi dla miasta Gdańska". Takie jaja.
Wszystkie drzwi, szczególnie w Gdańsku i Sopocie, stały przed nim otworem. A młody pomorski biznes, jak też państwowa administracja, prześcigały się, by z nim się zaprzyjaźnić. Tak, z nim, miłym, uśmiechniętym i eleganckim gangsterem. Twórcą pierwszej zorganizowanej przestępczej – czyli gangu. Mafii.
Jego ludzie, w tym wspomniany Kura, nabyli od prezydenta Sopotu, fantastyczny teren przy samej plaży, na granicy Sopotu i Jelitkowa, dosłownie za bezcen. Tam tenże Kura, zorganizował Towarzystwo Ubezpieczeniowe "Hestia" i wybudował atrakcyjny biurowiec. Dużo ludzi wzbogaciło się wówczas przy tym projekcie. "Hestia" oczywiście nadal się wspaniale rozwija.
To wtedy najprawdopodobniej powstał trwały układ polityczno – biznesowo – gangsterski, który do dzisiaj rządzi Gdańskiem i Sopotem.
 
Nikodem Skotarczak oczywiście parę razy siedział w swoim życiu. Ale nie za dużo. Słynna była jego ucieczka z berlińskiego, sławnego Moabitu, gdy z wizytującym bratem zamienił się ubraniami i spokojnie wyszedł na wolność. Dwukrotnie uciekał też z polskich konwojów. Jak teraz patrzę z perspektywy, to ani policja, ani prokuratura specjalnie się nie kwapiły, żeby gangstera przymknąć. Widać, że wisiał nad nim zawieszony przez służby parasol.
Tak to Nikodem Skotarczak "Nikoś" wspinając się po przestępczej drabinie, w ciągu dwudziestu paru lat został ojcem założycielem polskiej mafii i niekwestionowanym królem Trójmiasta.
Nie zdołałem potwierdzić, ale obiło mi się o uszy, że był gościem na imprezach organizowanych przez Lecha Wałęsę, w rezydencji na ulicy Polanki.
 
***
24 kwietnia 1998 –Koniec kariery Nikodema
 
Pełen życia i wigoru, choć jak podałem na wstępie, nieco zmęczony balangą, ten 44 letni zdrowy i silny mężczyzna, tego poranka, choć właściwie już dochodziło samo południe, czekał w gronie trzech osób – przyjaciela Wojtka K. "Kury" i małżonek na podanie zamówionego wiedeńskiego śniadania.
Kac stępił ich czujność.
Do pokoju weszło dwóch zamaskowanych ludzi. Jeden głośno krzyknął: - Dzień dobry!- i gdy wszyscy odwrócili wzrok, drugi wyciągnął tetetkę i oddał sześć strzałów. Zabił Nikodema na miejscu, a jednym strzałem zmiażdżył Kurze kolano. Kobietom nic się nie stało.
To było klasyczne wykonanie wyroku na zlecenie. Sprawców do dzisiaj nie ujęto. Może nie za bardzo szukano? Także nie znany jest faktyczny zleceniodawca wyroku. Choć mówi się nieco o młodym Pruszkowie, jak też o Rosjanach.
Podobno Nikodem, z pominięciem wszystkich, w tym także Rosjan, chciał bezpośrednio, na własną rękę rozpocząć współpracę z Kolumbijczykami w ustanowieniu stałych nowych szlaków dostaw kokainy do Europy.
Ale tylko podobno...
We wielu domach, ale także biurach i urzędach Trójmiasta zapanowała żałoba po tej śmierci.
Zastanawiającej jest tylko, czy dzieło, to trójmiejskie królestwo, czy układ stworzone przez Skotarczaka nadal trwa? Wielu jest zdecydowanie przekonanych, że tak.
 
 
_________________________
[1]   http://naszeblogi.pl/61936-przemytnicy-i-cinkciarze-vs-agent-miami  
 
.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ALTEREGON

15-05-2016 [16:35] - ALTEREGON | Link:

Jednak o nie-śmiertelności Nikośia może świadczyć pozycja jego prawej ręki od aut M.M., który przyprowadził nie 30 aut tylko może jakieś 30 000 z różnych państw i kontynentów .
Podobno służby żeby nie dopuścić do powtórki z rozrywki jaka spotkała Nikośia jego lokalizacja jest monitorowana za pomocą transpondera tzw. chipu ukrytego w ciele .
To jest ten człowiek o którym dziennikarze śledczy mawiają , że nigdy nie został skazany za przestępstwo około 44 letni człowiek , nie podając jego nawet pseudonimu (chyba czegoś obawiając się) . Wcale nie zdziwiłoby nikogo gdyby to on stał za Amber gold .

P.S.Nikoś potrafił inteligentnie znależć się zawsze i wszędzie , na początku lat "80 kiedy obrabiał Pewexy był nawet lojalny wobec milicjantów każdego płazu , bo kiedy przejeżdżał koło lotnego posterunku po włamaniu to w podzięce zostawiał na rogatkach magnetowid lub inny fant za asyste . Kazdemu wedle zasług .

Pozdrawiam .

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-05-2016 [19:15] - jazgdyni | Link:

Z paru samochodziarzami zetknąłem się osobiście. 44 lata pasuje do W.
A taka ciekawostka: w Warszawie jest niesamowity złodziejski popyt na Mazdy. w 3M można w Mazdzie zostawić drzwi otwarte i nic. Kradnie się, jak zwykle wyroby niemieckie.

W każdym bądź razie system wciąż kwitnie. A panowie z "drugiej strony" - Kornatowski i Kaczmarek wrócili do domu.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika ALTEREGON

15-05-2016 [20:26] - ALTEREGON | Link:

Ten człowiek Nikośia to "MAŁY" , a z Mazdami jest tak , że bramka GPK na Mamonowie kosztuje dzisiaj dużo - tyle samo co za Mercedesa , a bramki w okolicach Warszawy są bardziej przyjazne ze względu na przemiał oraz większą liczbę Korpusów dyplomatycznych , oraz zwykłych ABWEHROWCÓW , którzy dorabiają do pensji .
Co do kaczmarka i kornatowskiego to gamonie na dorobku , kiedyś na posyłki u ekipy , dziwi mnie tylko , że min. Żiobro zaufał takim imbecylom , lumpom , narkomanom , zboczeńcom , bo tak o nich mawiają .
Pozdrawiam .

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-05-2016 [09:11] - jazgdyni | Link:

Kaczmarek i Kornatowski to pryszcz. Mnie Jaromir intryguje. I lubię poza tym Arkę

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

15-05-2016 [16:49] - NASZ_HENRY | Link:

1300 odsłon i żadnego komentarza.
Nawet komentarze są ryzykowne ;-)

Obrazek użytkownika Art

15-05-2016 [19:42] - Art | Link:

Komentarze były zablokowane.
Przypomnę,że + bp Gocłowski był opiekunem (duchowym,ale zapewne nie tylko) niejakiego Arabskiego.

Obrazek użytkownika ALTEREGON

15-05-2016 [21:16] - ALTEREGON | Link:

Ś.P x abp Gocłowski to według wszystkich znaków na ziemi i na niebie agient bezpieki , który musiał działać na szkodę Kościoła do samego końca . Ochydne bydle - chciałoby się napisać lecz tylko pod nosem cicho sobie powiem.
Pozdrawiam .

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-05-2016 [06:42] - jazgdyni | Link:

Nikoś miał uroczysty pogrzeb w Gdańsku.
"Proboszcz parafii w Gdańsku-Jelitkowie odmówił udziału w
pogrzebie "Nikosia". Pochowano go jednak po katolicku dzięki
interwencji arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Mszę w oliwskiej
katedrze odprawił kurialny katecheta, ks. Mirosław Paracki. Podczas
pogrzebu "Nikosia" na gdańskim cmentarzu Srebrzysko ksiądz mówił nad
grobem: - Boże litościwy, uwolnij od wszelkich grzechów duszę
Nikodema. "

Obrazek użytkownika Denker

16-05-2016 [07:47] - Denker | Link:

NASZ_HENRY: "1300 odsłon i żadnego komentarza.
Nawet komentarze są ryzykowne ;-)"
Już 2157 i dalej jakoś niemrawo. Fakt. Pisywał na blogach niezależnej.pl pewien bloger opisując ciekawe historie związane z jednym z najbogatszych "biznesmenów" w Polsce. Było ciekawie, ale bloger zamilkł pisząc wcześniej ,że ma ochronę policyjna bo mu grożono. Widać "biznes " kwitnie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-05-2016 [12:24] - jazgdyni | Link:

Biznesmenów "rządzących" Gdynią jest wielu. A w sprawach tamtego czasu wybija się "Gruby Rycho" Krauze. Tu jest i Nikoś i służby specjalne. I tajemnicza klapa na koniec. Kto zdecydował, że Prokom i Krauze mają być bankrutami?
I kiedy zaczną wystawiać Solorza?