„Innymi słowy” (czyli notka leTko przeterminowana)

Nareszcie!

Po raz pierwszy od tragedii sprzed sześciu lat policja stała potulnie i wypełniała obowiązki, za które jej płacę. Część funkcjonariuszy robiła to nawet ze strachem w oczach, co naprowadziło mnie na myśl, by niniejszym, z tych oto łamów, pozdrowić pana "dno i wodorosty" z warszawskiej straży miejskiej... Ciekawe, swoją drogą, czy on tam jeszcze pracuje? Cóż… straż akurat trudniej wyczyścić niż policję... Po raz pierwszy także wojsko trzymało wartę tam, gdzie ją trzymać powinno. "Wojsko było z nami" – jakże znamienne to słowa.

Nareszcie także wszystkie mordy krzywe, zdradne a szmatławe schowały się w czeluściach gabinetów swoich i krzywością swą nie śmiały zakłócać patriotycznych obchodów tej ważnej rocznicy. Naszej rocznicy – polskiej, która, mam nadzieję, zostanie z czasem podniesiona do rangi państwowego święta i przed którą zadrżą ci, co myśleli, że Polskę da się rzucić w błoto i w bezczelności swojej planowali czerpać z krwawej, świętej ofiary życia doczesne profity.

Tak się bowiem akurat składa, że ofiara złożona sześć lat temu przez polskich patriotów może być zaczątkiem odnowy losów nie tylko naszych, czyli Polski i Polaków, ale innych jeszcze krajów i narodów, od dawna wyglądających wyzwolenia spod największej, najgorszej plagi naszych czasów.

Pod warunkiem oczywiście, że zachowamy zdrowy rozsądek i na fali prawicowego wzmożenia nie damy się wciągnąć w akcje, które zrobią nam wrogów tam, gdzie ich mieć nie musimy...

Póki co w miastach – nie wszystkich niestety, ale ważne, że jednak – wyły syreny.

Generalnie to, co się dzieje, pozwala mieć nadzieję, że w końcu uda się Polskę uczynić krajem Polaków a nie zdrajców i plugawych postsowieckich świń, jak to było do tej pory.

Z uwagą przysłuchiwałem się wypowiedziom czołowych polskich polityków, w szczególności Pana Prezydenta, Pana Prezesa i Pana Ministra Obrony Narodowej. Nareszcie z poczuciem, że stoją na czele mojego państwa mężowie stanu a nie, jak to było dotychczas przez osiem lat, jakieś wyciągnięte prosto z podwórka „cwaniaczki za cztery złote”.

Największą część mojej uwagi absorbowały wypowiedzi na temat rzeczy najważniejszych, tych dotykających sfery moralnej. "Na moralności bowiem państwa i narody się budują, bez moralności upadają".

Za bardzo ważne uważam zwłaszcza dwie z tych wypowiedzi: Ministra Obrony Narodowej i Pana Prezesa.

Bardzo się cieszę, że najważniejsze osoby w państwie dobrze rozumieją to, na co od dawna staram się zwracać uwagę według moich skromnych środków: że przebaczenie jest potrzebne, ale na tych zasadach, które od dawna są wpisane w praktykę katolickiego sakramentu spowiedzi, czyli według tego, na czym się opiera Miłosierdzie, ale też i Sprawiedliwość Boża: uznaniu swych win przez winowajcę, szczerym win owych wyznaniu, przepełnionym chęcią uzyskania przebaczenia oraz zadośćuczynieniu za wyrządzone krzywdy.

Pan Prezes zaś wypowiedział słowa bodaj, że równie ważne: "Polacy często mylili się, wybaczając zbyt wcześnie". Cóż: być może to akurat nie jest dokładny cytat z moich publikacji (wcale bym się o takowy nie obraził) ale i tak z prawdziwą przyjemnością słuchałem aplauzu, jaki po słowach Pana Prezesa przeszedł przez zgromadzony na Krakowskim Przedmieściu tłum… Te brawa, ten okrzyk aprobaty znaczy bowiem, że ludzie te sprawy rozumieją, albo przynajmniej, w obliczu faktów, zaczynają je rozumieć...

Może nieco bardziej blado wypadł na tym tle prezydencki apel o wybaczenie…

Oczywiście, całkowicie rozumiem tych, którym się on nie podobał, jak na przykład bloger Andrzej W, który sformułował na ten temat cały artykuł: http://naszeblogi.pl/61412-prezydent-duda-apeluje

Sam, choć bardzo szanuję Pana Prezydenta, mam sporo wątpliwości, czy więcej ten apel przyniesie korzyści, czy też strat... Wolę się jednak skupić na korzyściach…

Uważam, że w rozważaniach na ten temat warte spostrzeżenia jest, jak ten apel koresponduje z wypowiedzią Pana Ministra, nie tak bardzo może wyeksponowaną w mediach, ale – z mojego punktu widzenia – znaczącą: „sprawcy zostaną w końcu sami”.

Tak też właśnie pojmuję sens apelu Prezydenta, który – w moim odczuciu – nie wynikał z jakiejś pacyfistycznej poprawności, ale który wpisuje się mocno w historyczny kontekst walki, którą, mimo upływu lat, wciąż prowadzimy z tym samym przeciwnikiem.

Elementami tej samej walki są przecież zarówno marsze na Krakowskim Przedmieściu, jak i obchody upamiętniające mord katyński. Te obchody, w drodze na które właśnie Oni zginęli.

Pan Prezydent mówił: "ziemia smoleńska wchłonęła kolejną porcję polskiej krwi". Czy zapomnieliśmy już, jak ważną rolę w zbrodniczym arsenale naszego wroga odgrywało – przy okazji wchłonięcia porcji poprzedniej – wciąganie nie tylko pojedynczych ludzi, ale i całych narodów (de-facto całej Zachodniej Europy) we współsprawstwo?

Taktyka zbrodni enkawudowskich sługów diabła - jakże cały czas skuteczna - polega przecież na tym, by jak najwięcej ludzi powstydziło się prawdy... Tak samo jak Zachodnia Europa onegdaj powstydziła się swojego tchórzliwego przyzwolenia na dokonywane wobec Polski zło, tak i teraz Lemingi mają w duchu wstydzić się własnego frajerstwa.

Przecież gdyby ci ludzie, którzy dwa razy z rzędu głosowali na bandę cynicznych cwaniaków, których stosunek do własnych wyborców zdemaskowany został w końcu w ramach tak zwanego „spisku kelnerów”, zdali sobie sprawę nie powoli, stopniowo, ale nagle, w ramach jakiegoś niesamowitego przebłysku świadomości, Jak Bardzo zostali zrobieni w... ekhm... konia... (i to w bardzo, bardzo wielu sprawach), to ze wstydu wsadziliby chyba głowę do kibla i walnęli się deklem.

Skłaniając ich zaś do współudziału w uruchomionym w sprawie Smoleńska przemyśle pogardy obliczono na to, by stali się oni wspólnikami tej wieloaspektowej zbrodni.

Chodzi o to, by na równi z rzeczywistymi sprawcami, Lemingi bały się prawdy. Ponieważ to jest również prawda o nich: oto frajerzy, którzy z własnej głupoty i zacietrzewienia dali się wmanewrować w szydzenie z ofiar bestialskiego morderstwa. Mają teraz bać się, by ta prawda nie wyszła na jaw i z tego strachu mają znów zagłosować na tych, którzy zagwarantują im, że to nigdy nie nastąpi. Nawet, gdyby skutkiem tego w kranach miała być już zawsze tylko zimna woda...

Mam wątpliwości, czy Pan Prezydent mógłby to w ten sposób wyrazić, ale przeczuwam, że generalnie chodzi o ten właśnie aspekt sprawy: musimy wyrwać Lemingi ze współsprawstwa, w które dały się wmanewrować.

Trzeba oddzielić tych, których największą winą w tej sprawie jest zwykła głupota i którzy, w związku z tym, rokują resocjalizację, ponieważ naszym prawdziwym wrogiem są ci, którzy wiedzieli co robią i którzy są gotowi zrobić to samo w przyszłości.

Lemingi się z nas śmiały i szydziły – prawda, że to nieprzyjemne. Ale tamci mogą nas po prostu pomordować. Tak jak zamordowali smoleńską delegację. W związku z tym musimy sprawić, by, według słów Pana Ministra, zostali sami.

Tylko wtedy będzie ich można skutecznie zneutralizować. Tak by nigdy już więcej nie stali się zagrożeniem.

Z użytego przez Pana Prezydenta słowa „przebaczenie” nie rezygnowałbym tutaj - zamiast tego proponuję ująć je w gruby cudzysłów. Swoją drogą: czy aby wszystkie Lemingi w ogóle dorastają do poziomu, na którym można komuś wybaczać, albo nie wybaczać? Bardzo wiele z nich to w gruncie rzeczy popychla, które wczoraj, pchnięte w lewo, rechotały ze "smoleńskich czipsów" a jutro, pchnięte w prawo, będą przez rondo Kaczyńskiego jechać do Urzędu na ulicy Protasiuka, by w dowodzie osobistym potwierdzić, że od tej pory mieszkają na ulicy Kurtyki.

I pogodzą się z tym, ulegając naszej presji społecznej tak, jak dotąd ulegali społeczno-medialnej presji Deutsche – Zeitung… Jeśli oczywiście zdołamy ją wytworzyć.

Aby do tego doszło, Lemingi nie mogą bać się nas i naszej zemsty, nawet, jeśli w gruncie rzeczy na nią zasłużyły. Musimy wreszcie wyjąć je michnikowi i innym władcom marionetek, by móc wpłynąć na decyzję, którą za niecałe cztery lata będą podejmowały. Do tego zaś niezbędnym krokiem jest zniweczenie współsprawstwa w zbrodni, w której wzięły udział...

Rzecz ciekawa, że ten proces, gdy zastanowić się nad konkretami, wymaga, na pewnym etapie, powiedzenia prawdy. To teraz jest najlepszy czas na wywieranie presji, ponieważ świadomość Lemingów się chwieje. Trzeba więc wybrać odpowiedni moment i formę, by powiedzieć „a nie mówiłem?”.

Sztuka polega jednak na tym, by nie tylko presję wywrzeć, ale również pozwolić ją przyjąć. Dobrze by było, by Lemingi wiedziały, że przechodząc na naszą stronę nie tracą twarzy, ale wręcz przeciwnie: że dzięki temu mogą ją zachować.

To jest właśnie ten „wyrób przebaczeniopodobny”, który trzeba umieć im sprzedać ku pożytkowi naszej Ojczyzny.

Nie zdziwię się, jeśli część czytelników zżymać się będzie na myśl o tego rodzaju zwycięstwie – niepełnym, niedoskonałym, i – co tu dużo mówić – nie do końca sprawiedliwym. We mnie ono także pozostawi pewien niedosyt... Ale pomimo braków ma to zwycięstwo taką zaletę, że jest realne i stwarza perspektywy zwycięstw kolejnych. Stawka w walce, którą prowadzimy jest dużo wyższa od naszych emocjonalnych niedosytów a jak do tej pory zaczęliśmy wygrywać bitwy – aby wygrać wojnę trzeba utrzymać tę tendencję.

Na koniec w formie odpowiedzi uprzedzającej na „drugi policzek i warianty jego” chciałbym przytoczyć tu pewną naukę naszego Mistrza: znacznie mniej popularną, ale za to o niebo bardziej – moim zdaniem – adekwatną do sytuacji, w której się obecnie znajdujemy:

„Bądźcie roztropni jak węże i nieskazitelni jak gołębie”

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gorylisko

15-04-2016 [23:48] - gorylisko | Link:

panie kolego...z całym szacunkiem...proszę zostawić świnki w spokoju... w słowniku ludzi kulturalnych, niema takiego zwrotu który by dostatecznie obelżywie... etc. ;-) wiem czasem trzeba dosadnie...ale czy naprawdę nie da się inaczej...wiem, że pana stać na dooobry tekst bez zaczepiania tych nieszczęsnych świnek... to takie sobie tam marudzenie starego pierdziela... pzdr

Obrazek użytkownika 3rdOf9

16-04-2016 [12:10] - 3rdOf9 | Link:

Pewnie, że da się inaczej, ale chodzi o efekt silny i trwały w ludzkiej pamięci, zarazem jednak oszczędzający dylematów moralnych moderatorom. Świnki niestety padają tu także ofiarą zaszłości historyczno-kulturowych, ponieważ są wspomniane w Biblii (nota bene obok piesków) i mają tam niestety przypisaną określoną rolę.

Tak więc, choć badania na wskazanym przez Pana odcinku zostaną na poczet przyszłych tekstów przeprowadzone, na dzień dzisiejszy nie mogę niestety zagwarantować nietykalności świnek (z wyjątkiem morskich).

Pozdrawiam