Trzeba zacisnąć zęby

Jeśli zbierzemy razem wszystkie donosy na Polskę, rosyjską histerię wokół pomników, wtrącanie się Brukseli w nasze wewnętrzne sprawy, niewybredne ataki w niemieckich mediach na nacjonalistyczny rząd PiS, wzniecanie po raz enty narracji o szalejącym polskim antysemityzmie oraz jawną i w pełni skonsolidowaną, ideologicznie i tematycznie, wojnę propagandową byłych elit władzy i ich medialnych papug z Jarosławem Kaczyńskim i całym obozem władzy, to w niejednym z nas się gotuje. I nie dlatego, że wszyscy bezgranicznie popieramy PiS, bo tak nie jest, bo popełnia błędy jak każda formacja polityczna. To poparcie wynika moim zdaniem z trzech fundamentalnych wartości, które są bardzo ważne, jak sądzę, dla PiS: silne państwo, naród i demokracja (bez lewackich przymiotników). Wartości te, nabrały dziś szczególnego znaczenia, ponieważ PiS przeciwstawił się demontażowi państwa, wykorzenieniu Polaków z tradycji i polskości oraz traktowaniu demokracji jako rządu samozwańczych elit, które w sposób aksamitnie totalitarny chcą narzucić właściwe myślenie większości społeczeństwa. Smoleńsk to był upadek polskiego państwa, ale nie polskiego narodu, demokracja przetrwała, tak jak polskość, czego dowodem są setki tysięcy młodych ludzi domagających się prawdy o czasach stalinowskich, o Żołnierzach Niezłomnych, o zbrodniach komunizmu.

 Elity 3RP, będące typowym miotem sojuszu czerwonych i różowych, produktem "okrągłego stołu", utraciły władzę, ale zachowały olbrzymie wpływy w wielu środowiskach: dziennikarskim, prawniczym, artystycznym, a ich polityczne emanacje takie jak PO i Nowoczesna są jedynie narzędziem ich walki z demokracją jaką rządami większości, bo sami ją rozumieją jako rządy elit. Ci różni Petru, Budka, Tusk, Kopacz to zwykli "żołnierze"  wysłani na front, to nowi, wykreowani przez nich liderzy tacy jak Mateusz Kijowski, figura nic nie znacząca w polityce i bez przyszłości. Jeśli dodamy do tego wpływy elit upadłego systemu poza granicami Polski, to musimy po prostu zacisnąć zęby, bo to dopiero początek zmagań o wolną Polskę, wolną przede wszystkim od rządów "klasy próżniaczej", choć nie jest ona, oczywiście, dziś tym samym, co klasa próżniacza przełomu XIX i XX wieku, opisywana przez Thorsteina Veblena czy też "nowa klasa" Milovana Dżilasa, ukazująca totalną władzę nomenklatury komunistycznej. Podobieństw jest jednak wiele i tym można choćby tłumaczyć, że za rządów PO troska o państwo była żadna, a naród miał się zamienić w bezkształtną masę posłuszną dyrektywom płynącym z Brukseli i ekranów telewizorów.

 

Zakończy się spór o Trybunał, bo zakończy, to będzie nowe szaleństwo wokół aborcji, choć sam Kościół mówi wyraźnie, ze nie chce penalizacji, nie chce karania kobiet i póki co to nie ma mowy o jakiejś nowej ustawie, ale już przekroczono granice, których rzeczywiście nie przekroczyło nawet ZOMO: złamano prawo w miejscu w miejscu kultu religijnego, za co są odpowiednie paragrafy i kary.  Jest wdzięczny temat mediów publicznych i nowy oręż, który wyłania się właśnie na naszych oczach, jak potwór z Loch Ness, czyli nasz tępy, choć zazwyczaj werbalny jak mówi Agnieszka Holland,  ale jednak groźny, odwieczny, wyssany z mlekiem matki Chrobrego antysemityzm.  Tym się będzie grać, bo chętnych w USA i w Niemczech nie brakuje, choć z zupełnie innych powodów.  Każde sięgnięcie do czasów stalinizmu, do życiorysów osób piastujących ważne funkcje publiczne, będzie traktowane jak wezwanie do pogromów. Do tego nasz antysemityzm jest prymitywny, taki jak w filmowym gniocie pod tytułem "Pokłosie", a francuski jest aksamitny: po prostu załadowano wszystkich Żydów do wagonów i odesłano do Auschwitz. Tytułem uzupełnienia dodam, że "Pokłosie" to gniot jako gniot, a nie dlatego, że tak a nie inaczej ukazuje postawy Polaków.    

 

Jedwabne tak, Ulmowie nie - ta antypolska narracja jest kontynuowana od lat i potrwa jeszcze z dwie dekady. Tak czy inaczej wszystko służy jednemu celowi: podporządkować Polaków wąskiej grupie papug i politycznych wykidajłów. Bo trzeba też to jasno powiedzieć, że intelektualnie to są tylko marne kopie dawnych, przedwojennych autorytetów, a nawet tych z lat 60- tych ubiegłego stulecia, choć wielu tłumaczyło Polakom, że socjalizm i ZSRR są sexy. Naprawdę, nie ma nawet za bardzo z kim poważnie rozmawiać po drugiej stronie o przyszłości Polski, bo ich horyzonty myślowe kończą się na zadbanym ogródku przydomowym,  poklepywaniu z Zachodu i przekonaniu, że Polaków trzeba wychowywać, bo nie dorośli jeszcze do cywilizacji zachodniej. Że ona właśnie umiera to nic, jednym słowem żadnej refleksji, żadnej propozycji dla Polski w czasach ogólnoświatowego kryzysu. Zaciskanie zębów nie oznacza nie mówienia prawdy o upadłym systemie i upadłych elitach. Oznacza jedynie to, by konsekwentnie, bez zbytnich emocji, odbudować silne i sprawne państwo, dać szanse każdemu Polakowi na godne życie. Na początek. To tylko hasła i można je zakrzyczeć wieloma innymi. Sądzę jednak, że wielu Polaków tego oczekuje.