Bruksela jak Reichstag (1933)

Tylko najtęższy umysł może sięgnąć po takie porównanie, nie dane nam, oj nie dane, sięgać tych wyżyn intelektu. Niech pozostanie zagadką, kto jest autorem tego porównania, ale ta wybitna dziennikarska postać z pewnością zdobi Salon III RP, dla ułatwienia dodam, że pierwsze słowa nazwiska mogą się kojarzyć z papugą lub młodym człowiekiem pobierającym nauki, na przykład w Krakowie. Redaktor porównał zamachy w Brukseli do podpalenia w 1933 roku Reichstagu w kontekście, w którym mógł to zrobić tylko wobec jednej osoby w Polsce, a nawet na całym świecie, a więc wobec Jarosława Kaczyńskiego. Tylko on jawi się dziś podkodowanym nienawiścią do PiS z kimś, kto mógłby powtórzyć na wielką  skalę tryumf faszyzmu. Najpierw w Polsce, a potem pewnie rozlałby się na biedne Niemcy i wymordował wszystkich muzułmanów, oczywiście na początek. Są więc zamachy w Brukseli okazją do tego, by wykorzystać je do kolejnej odsłony zamachu na demokrację, tym razem w sposób skryty, poprzez apel o zaprzestanie ostrej walki politycznej, który wygłosił Jarosław Kaczyński i poprzez przyjęcie ustawy antyterrorystycznej, która uruchomi serię aresztowań działaczy KOD-u. Wszystko to redaktorowi kojarzy się jota w jotę z tym, co zrobił Adolf Hitler po podpaleniu w nocy z 27 na 28 lutego 1933 roku gmachu Reichstagu: rozwiązanie  parlamentu, rozprawa z opozycją i dekrety.

Zresztą inny znany redaktor, nazwisko dziś celowo pomijam, uznał propozycję Kaczyńskiego za idiotyczną. Pewne jest jednak to, że pełzający faszyzm to jest to, co Prezes PiS lubi najbardziej i co wprowadza z dnia na dzień w życie, a w każdym razie i on i PiS, weszli już na drogę do faszyzmu. Poeta Adam Zagajewski zauważył dziś jednak - i to jest dobra wiadomość dla Polaków, a szczególnie dla KOD-u - że liderzy Prawa i Sprawiedliwości nie są na pewno nazistami, ale też nie są faszystami, tylko - jak już wspomniałem - są na drodze do faszyzmu. Poeta, który już podzielił się swoimi troskami z niemiecką prasą, nie wyjaśnił jednak czytelnikom "Gazety Wyborczej" jak daleko PiS zaszedł. Sądząc po tym, co powiedział redaktor z TOK FM, to jest już taki czas  jak po spaleniu owego Reichstagu, czekają więc nas dekrety i rozprawa z KOD- em. Obserwując zachowania niektórych liderów tego "apartyjnego" ruchu, odnoszę wrażenie, że bardzo by chcieli, żeby ktoś się z nimi chciał rozprawić. Ale nikt nie chce. Pewnie to cisza przed burzą. 

A jeśli już mowa  o samym zagrożeniu terrorystycznym dla Polski, to w oczach dziennikarskich "tokarzy"  jego w zasadzie nie ma, bo prawdopodobieństwo zamachu terrorystycznego jest 80 razy mniejsze od uderzenia w Ziemię meteoru. Już nie mówiąc o tym, że o wiele łatwiej potknąć się nieszczęśliwie pod prysznicem i zejść śmiertelnie niż trafić na prawdziwego zamachowca, tak nas uspokajają ludzie naprawdę mądrzy, powołując się nawet na samego Baracka Obamę. Wyżej już nie można, to prawda. Apel Jarosława Kaczyńskiego, co zupełnie zrozumiałe w polityce, ma oczywiście także na celu wyciszenie sporu o Trybunał Konstytucyjny, ale niedostrzeganie tego, jak realne jest dziś zagrożenie atakiem terrorystycznym także w Polsce, jak agresywna jest polityka Rosji, jak korzysta na tym chaosie, jak naprawdę dzieli się na nowo nasz kontynent, tak więc to niedostrzeganie niebezpieczeństw i używanie mocnych słów i porównań doskonale wpisuje się w narrację wszystkich tych, którym Polska zawsze przeszkadzała, przeszkadza i będzie przeszkadzać. I bez żadnych złudzeń: ta narracja się nie zmieni tak długo, jak nie będzie tak jak było. A nie będzie.