O tym co się nie powinno wydarzyć / 1 /

 
SCENA 1
/ Jerozolima,noc, ognisko  u stóp Góry Czaszki. Straż grobowa /
 
ŻOŁNIERZ  1
 Tfu! Co za czasy, żeby trupa pilnować.
ŻOŁNIERZ 2
Z tym narodem nic nie wiadomo. Oni przywędrowali z Egiptu z tą całą swoją magią, kabałą i wiarą  w przeróżne dziwactwa.
ŻOŁNIERZ 4
To prawda, dziwny naród.
ŻOŁNIERZ 1
( wybucha śmiechem ) : Teraz wierzą, że Ten tam wstanie.
ŻOŁNIERZ 4
P o tym jak Marcjus z Junonem się Nim zajęli nie ma prawa tego zrobić
( wszyscy się śmieją )
ŻOŁNIERZ 5
Niektórzy jednak wierzą.
ŻOŁNIERZ 4
Bo nie znają Marcjusa.
ŻOŁNIERZ 5
Coś jednak nie tak było z tym wszystkim.
ŻOŁNIERZ 1
A co było nie tak ?
ŻOŁNIERZ 5
Czy ja wiem. No coś nie tak i tyle.
ŻOŁNIERZ 6
Było w tym jakieś dostojeństwo.
ŻOŁNIERZ 1
Bo patrzył na nas z góry, tak ? ( śmieje się , inni mu wtórują )
ŻOŁNIERZ 7
Bądźcie ciszej bo się obudzi ( ogólna wesołość ) No co się śmiejecie. To poważna sprawa. Słyszałem, że ….
ŻOŁNIERZ 2
(dorzuca do ognia ) E tam, z wami wszystkimi. Magia, duchy , upiory…
 Ja chcę do Rzymu!
ŻOŁNIERZ 1
Do Rzymu, do domu, do mamusi
( ponowny śmiech )
ŻOŁNIERZ 6
A ja wam powiem, że nie widziałem takiej śmierci, choć przecież widziałem różne.
ŻOŁNIERZ 1
( wzrusza ramionami ) Śmierć jak śmierć.
ŻOŁNIERZ 6
Nie. Ta była inna.
ŻOŁNIERZ 1
Inna ? To znaczy jaka.
ŻOŁNIERZ 6
( po zastanowieniu ) Słyszałeś kiedyś, żeby skazaniec błogosławił swoich katów?
ŻOŁNIERZ 1
No fakt. Nie słyszałem.
ŻOŁNIERZ 4
Prawda. Dziwny był jakiś.
 
SCENA 2
/ wieczernik - schronienie uczniów Jezusa, uczniowie
Tomasz, Jan Piotr, niewiasty/

 
TOMASZ
Ajajaj, ajajaj,ajajaj !
 
JAN
Przestań się trząść Tomaszu. Tu nam nic nie grozi.
TOMASZ
Co nie grozi. Co nie grozi…  ( po chwili ) Czy mnie było źle ? Czy ja nie miałem domu ? Miałem. Czy ja nie miałem żony? Też miałem. Czy ja nie miałem łodzi ? Jeszcze jaką miałem! Czy ja nie miałem dzieci ? Pewnie że miałem. Czy ja nie miałem co jeść ? Miałem. To mnie się zachciało wędrówek po Judei. Mnie się zachciało słuchać niebezpiecznych rzeczy. Zachciało się świat zmieniać. Siebie zmieniać. Ajajaj,ajajaj. I co teraz będzie ? Co zrobi moja Rebeka ? Co zrobi mój syn Mosze ? Co zrobi moja córka Sara ? Co ja zrobie ?
JAN
Ucisz się Tomaszu. Uspokój.
TOMASZ
Tobie się dobrze mówi : uspokój; jak ty jesteś spokojny. Jak ja bym był spokojny, to też bym ciebie uspokajał.
JAN
Mój spokój wypływa z mojej wiary, jak chłodna woda spod wzgórza w upał.
TOMASZ
Z jakiej  wiary ? W co wiary ?
JAN
Przecież jeszcze wczoraj wiedziałeś.
TOMASZ
Wczoraj to może i wiedziałem. Ale dziś nie pamiętam co wiedziałem.
Ty się popatrz na Szymona. Nawet ten siedzi tam w kącie i płacze. A On nazywał go Piotrem. To co ja mam mówić ?
MARIA MAGDALENA
 ( prycha patrząc na skurczonego w sobie Piotra )
Skała. Też mi skały. Do niczego takie skały jak wy. Do niczego. Idziemy Pana namaścić, a wy tu siedźcie w tej swojej rozpaczy. ( kobiety wychodzą )
TOMASZ
Jej też dobrze mówić…
JAN
Ona kochała Pana, a ty  Tomaszu zdaje się tylko siebie.
TOMASZ
A ty co kochasz Janie ?
JAN
Wspomnienie, które stanie się ciałem.
TOMASZ
Mrzonki, mrzonki …Nic nie ma, nic nie ma…Już nic nie ma I tyle lat zmarnowanych.
JAN
 Jeszcze zobaczysz Tomaszu, jak bardzo się mylisz.
TOMASZ
Nie powiem myszuge, powiem – fantasta z ciebie Janie.
 
SCENA 3
( Poncjusz Piłat z żoną Klaudią )
 
PIŁAT
 No nie patrz już tak na mnie. Nie patrz proszę. Cóż mogłem więcej zrobić ? Przecież  nie przyklasnąłem temu barbarzyństwu. Umyłem ręce.
KLAUDIA
Jeszcze nikogo tak bardzo nie ubrudziło umycie rąk, jak ciebie.
PIŁAT
Pytam : Co mogłem zrobić ?
KLAUDIA
Przede wszystkim mogłeś być sprawiedliwym.
PIŁAT
Czyli stanąć przeciw wszystkim i może w efekcie stracić urząd i popaść w niełaskę.
KLAUDIA
Może i utracić, ale i zyskać.
PIŁAT
Co zyskać ?
KLAUDIA
Pewność, że jest się człowiekiem, a nie tylko urzędnikiem.
PIŁAT
Ciekawe czy byś to powtórzyła żyjąc w biedzie .
KLAUDIA
Skazałeś nas więc na marne życie w pozornym bogactwie.
PIŁAT
Skazałem nas na normalność.
KLAUDIA
A czy nie wydaje ci się , że utraciliśmy bezpowrotnie coś ważniejszego?
PIŁAT
Co niby takiego?
KLAUDIA
 Nadzieję Poncjuszu.
 
SCENA 4
 
MARIA
( wbiega przejęta ) – Widziałyśmy Pana…!
TOMASZ
/ cierpko/
  Raczej to co po Nim zostało… / z zainteresowaniem /A kto wam odsunął kamień ?
MARIA
Widziałyśmy…Żywego Pana! ( milknie w zdumieniu )
TOMASZ
Achaaa, tak… - Żywego…
MARIA
Widziałyśmy tak jak ciebie teraz ( wybucha płaczem, inne się dołączają, ale zaraz przestają )
TOMASZ
Kobiety, kobiety... Fantazje, fantazje…
KOBIETY
 ( kobiety jedna przez drugą opowiadają) –
 No jak to. Widziałyśmy. Stanął za nami, Może stał wcześniej, ale patrzyłyśmy całkiem gdzie indziej. No jak możesz wątpić ? Stanął i mówi : „Kogo szukacie.” Nie, nie …to mówił chyba anioł. Ale widziałyśmy Go. Pan stał i uśmiechał się do nas. Rabbuni – powiedziałam… Rabbuni…Uśmiechnął się jak zawsze…
JAN
Piotrze. No Piotrze! Otrząśnij się wreszcie. One coś rzeczywiście widziały.
PIOTR
( z hamowanym płaczem ) Zostawcie mnie .
TOMASZ
 ( z przekąsem ) Miały widzenie… Lepiej by było żeby zobaczyły śniadanie, bo zaczynam mieć potrzebę śniadania.
JAN
Och, Tomaszu…
TOMASZ
Powróćcie do rzeczywistości! To było i to minęło. Dajcie już temu wszystkiemu umrzeć. Ja was proszę….A ciebie Janie rozumiem. Oj, jak ja ciebie rozumiem. To ty Go przecież najmocniej kochałeś ( Piotr zanosi się spazmatycznym łkaniem ). Toteż nie pojmuję czemu jesteś tak przeraźliwie spokojny…?
JAN
Już ci mówiłem. Bo wierzę.
TOMASZ
Ajajaj, czy my musimy nadal się okłamywać ? A zresztą, jak to lubisz…to się okłamuj. Może to i mądre. Ja nawet mam pewność, że mądre…
JAN
Tomaszu, Tomaszu… Jeszcze możesz się zawstydzić. Piotrze, weź się pozbieraj i chodźmy.
PIOTR
 ( pociągając nosem ) – Dokąd?
JAN
Trzeba to sprawdzić.
PIOTR
Ale ja…ja….Sam wiesz, co ja… ( chlipie )
JAN
Nie patrz w przeszłość Piotrze. Pamiętasz słowa Pana ? To się streszczało w : Teraz i potem, ale nigdy przedtem.
PIOTR
Ale…
JAN
To wszystko już minęło Piotrze. Co złe już przeszło.
PIOTR
Tak Janie.
JAN
I teraz wiesz, jeśli tego nie wiedziałeś przedtem, jak bardzo jesteś mały.
PIOTR
Wiem
JAN
 I o to chyba chodziło. Tak sobie myślę, że może i nie jesteś skałą, ale kamieniem węgielnym na pewno…Chodźmy Piotrze. A potem zaglądniemy do Matki…Dobrze ?
PIOTR
Dobrze Janie.
( wychodzą )
TOMASZ
Sentymentalni marzyciele… Chorzy ludzie.
MARIA
Zdrowy głupiec.