Dziś po raz kolejny Polska zrzuca kajdany

Z profesorem Tomaszem Panfilem, historykiem, wykładowcą uniwersyteckim KUL rozmawiał Mirosław Kokoszkiewicz.
 

Panie profesorze dzięki filmom braci Wachowskich słowo „Matrix” weszło do języka potocznego i stało się synonimem wirtualnej rzeczywistości. Czy zawartość oryginalnej teczki TW „Bolka” to dowód na to, że twór o nazwie III RP to właśnie taki swego rodzaju polityczny „Matrix”, albo udający czekoladę wyrób czekoladopodobny z czasów PRL?
 
- Gwoli ścisłości – odnalazły się dwie teczki tajnego współpracownika – personalna i teczka pracy. W pierwszej jest zobowiązanie do współpracy, w drugiej tej współpracy efekty. To, że są obie teczki, sprawia że dla historyków dyskusja nad tym czy Lech Wałęsa był czy nie był tajnym i świadomym współpracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, została zamknięta. Roma locuta, causa finita.
„Matrix” stał się ulubioną alegorią dla wszystkich tych, którzy starają się opisać fenomen funkcjonowania i współistnienia różnych, często sprzecznych rzeczywistości. I faktycznie – III RP jest takim fenomenem. Matrix – czyli rzeczywistość zakłamana - kształtuje praktycznie każdy aspekt życia Polaków w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Od nauczania nieprawdziwej historii w szkołach, po propagandowe obrazy sukcesu cywilizacyjnego Polski, przedstawianie jej jako lidera Europy, „zielonej wyspy”, ostoi liberalizmu, wolnego rynku i demokracji. Prawdziwa rzeczywistość, która co jakiś czas przeziera przez dziury w kurtynie propagandy jest inna: wygaszany konsekwentnie polski przemysł, przekształcanie Polski w rezerwuar taniej siły roboczej i rynek zbytu dla kiepskiej jakości produktów zachodnich, niedojadające dzieci, moloch rozrastającej się biurokracji dławiącej polską przedsiębiorczość, nepotyzm partyjny. Patologie bujnie krzewiące się na „zielonej wyspie” można wymieniać długo.
Pańskie porównanie Polski postawionej w obliczu prawdy o człowieku, który „sam obalył komunę” do filmowej opowieści braci Wachowskich ma jeszcze jedno, ciekawe oblicze. Otóż w załodze Morfeusza jest niejaki Cypher. To zdrajca, który wydaje Smithowi, agentowi systemu swych towarzyszy. Otóż ów Cypher w filmie prezentuje postawę, którą pokazują dziś „nasze” lewackie elity medialno-celebryckie: odmawia uznania prawdy. Twierdzi wprost, że chce dalej żyć w fałszywej rzeczywistości, że prawda jest zbyt trudna i niewygodna, że sztucznie wykreowany świat jest lepszy, lekki łatwy i przyjemny. Dokładnie taką postawę prezentują dziesiątki beneficjentów III RP, która hojnie wynagradzała ich lojalność i usługi, którzy dzięki ogromnym pieniądzom mogli ignorować prawdziwą, mniej kolorową rzeczywistość. I uwaga na imię zdrajcy i zwolennika zakłamanego Matrixa: Cypher to skrót od Lucypher.
 
Roma locuta, causa finita – Rzym przemówił, sprawa skończona. Wałęsa przechodzi do historii, jako płatny kapuś komunistycznej bezpieki donoszący na kolegów. Po upływie niemal trzech dekad widzimy już jak na dłoni katastrofalne skutki braku przeprowadzenia w Polsce dekomunizacji i lustracji. To celowe zaniechanie musiało być fundamentem układu zawartego w Magdalence. Do dziś brzmią mi w uszach te słowa Michnika: „Zbiorowa dekomunizacja jest naśladowaniem wzoru bolszewickiego”. Z kolej w 1993 roku, kiedy Jarosław Kaczyński mówił o potrzebie dekomunizacji usłyszał od Michnika: „Czy pan ma świadomość, że to samo Hitler mówił o Żydach? Że trzeba zlikwidować przywilej pewnej grupy […] Pieniądze, biznes, adwokaci, lekarze, wolne zawody, media. Tak mówili hitlerowcy. Pan mówi to samo o komunistach. Ja nie mogę tego słuchać w ogóle”. Bolszewizm, hitleryzm i antysemityzm to pałki, którymi przez lata okładano ludzi domagających się elementarnej uczciwości i sprawiedliwości. Czy dziś da się jeszcze dekomunizować? A może sprawę trzeba już pozostawić biologii?
 
- Nie wiemy jak ostatecznie przejdzie do historii Lech Wałęsa: jako łobuz i rozrabiaka, ojciec nieślubnego dziecka, donosiciel komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, działacz WZZ, współorganizator gdańskich strajków sierpniowych, przewodniczący NSZZ „Solidarność”, internowany noblista, zwycięzca w debacie z Miodowiczem, współorganizator „okrągłego stołu”, przewodniczący Komitetu Obywatelskiego, prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, autor antyrządowego przewrotu z 1992 r.?  Ta historia dopiero zostanie napisana – i w dodatku nie wiemy kiedy. Bowiem choć wyliczyłem wiele ról Wałęsy, ale raczej nie były to wszystkie role, które przyszło mu odgrywać w życiu. I słowo odgrywać wcale nie odnosi się tylko do czasu przeszłego. Dokumenty zawarte w teczce pracy TW „Bolka”, jego donosy i relacje ze spotkań nie ciekawią mnie tak bardzo, jak związany z teczkami list oberszpicla PRL Kiszczaka, list z kwietnia 1996 roku adresowany do dyrektora Archiwum Akt Nowych. Bowiem pojawiają się natychmiast dwa pytania: dlaczego wiosną 1996 r, Kiszczak chciał wysłać teczki do AAN i skompromitować Wałęsę oraz pytanie drugie – jeszcze ciekawsze – dlaczego tego nie zrobił? Odpowiedź na pytanie pierwsze może być taka: Kiszczak chciał skompromitować Wałęsę, bowiem właśnie wówczas, pod patronatem byłego prezydenta – który dopiero co wprawdzie przegrał wybory, ale zebrał ponad 9 milionów głosów – tworzyła się Akcja Wyborcza Solidarność, realne zagrożenie dla postkomunistów w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Natomiast naprawdę ciekawa może być odpowiedź na pytanie drugie – co stało się, że Kiszczak teczek TW „Bolka” jednak nie upublicznił? I to jest ta część historii Polski – i Lecha Wałęsy również – której napisać nie jesteśmy w stanie. Na razie, mam nadzieję.
Pyta Pan co jest ważniejsze: historia czy biologia. Dla fizycznego przetrwania oczywiście biologia. Ale przecież my nie chcemy być tylko ekspansywną, płodną hordą! My chcemy być Narodem – a narody tworzy przede wszystkim historia i wynikająca z niej świadomość społeczna. Jeśli chcemy być  - a wierzę, że tak jest – Narodem dumnym, jeżeli chcemy zająć w gronie narodów i państw świata miejsce adekwatne do naszych osiągnięć i zdolności, musimy być w zgodzie z sumieniem. I tym indywidualnym, i tym zbiorowym. Musimy rozliczyć się z przeszłością. Wyciągnąć z niej proste wnioski: ustrój PRL-u, zbudowany na śmierci i męczeństwie dziesiątek, setek tysięcy polskich patriotów nie był demokracją, w której od czasu do czasu zdarzały się błędy i wypaczenia. Był to ustrój zbrodniczy, a wszyscy jego funkcjonariusze w mniejszym lub większym stopniu są odpowiedzialni za jego zbrodnie. Kiszczak, Jaruzelski, Kociołek to nie ludzie honoru a zbrodniarze, podobnie jak Michnik (Stefan) czy Bauman nie są starszymi panami tylko ludźmi mającymi krew Polaków na rękach, których Polska wciąż nie ukarała. I to się musi zmienić, bo nigdy nie uda nam się przezwyciężyć naszych traum:
 
Lecz nade wszystko - słowom naszym, 
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość:
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość - sprawiedliwość.
 
No właśnie „Niech prawo zawsze prawo znaczy/A sprawiedliwość-sprawiedliwość”. Ciągle jednak nie brakuje ludzi wpływowych i wrogo nastawionych do idei prawej, sprawiedliwej, wolnej i suwerennej Polski. Nadal są oni w stanie przyciągnąć na swoją stronę ludzi łatwo poddających się manipulacji , pseudo-postępowców oraz zwykłych głupców, dla których prawda oraz wezwanie Bóg Honor Ojczyzna to pojęcia abstrakcyjne. Zacytuję z pamięci senatora PO, Jana Rulewskiego, który upublicznienie teczek TW „Bolka” porównał do zachowania rodziny chwalącej się przed sąsiadami puszczalską córką. A przecież ostanie lata i niedawne marsze w obronie Wałęsy nie były niczym innym jak usadzeniem tej puszczalskiej córy na tronie i przedstawianie jej światu, jako Dziewicy Orleańskiej jak nazywano św. Joanną D’arc. Czy czeka nas wytrwała wieloletnia praca u podstaw z młodymi pokoleniami Polaków czy może jest nadzieja na jakieś nagłe przebudzenie? Jak pan jako historyk, a przede wszystkim Polak na to patrzy? 
 
- Obrońcy Lecha Wałęsy – symbolu Polski, Lecha Wałęsy- dobra narodowego śmieszą, tumanią i przestraszają – by pozostać przy klasykach. Przecież ni mniej ni więcej wzywają byśmy kłamali. Byśmy sami przed sobą i przed światem całym udawali, że „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”, byśmy z dumą fałszywą prezentowali światu przekłamanych bohaterów i podrabiane symbole! To przerażające – kłamstwo tak dalece weszło w ich dusze, że już nie potrafią, nie chcą, nie czują potrzeby posługiwania się prawdą jako kategorią normalizującą życie społeczne. Czyli nadal mamy uczyć kolejne pokolenia młodych Polaków, że Lech Wałęsa sam obalił komunę i ograł esbeków, że „Okrągły Stół to było miejsce spotkania patriotycznych Polaków przychodzących z różnych stron historycznego podziału”?! A może nadal należy twierdzić, że Kuroń i Modzelewski jako pierwsi po wojnie przeciwstawili się komunizmowi, a ci oddający swoje życie za Wolną Polskę w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, ginący z rąk stalinowskich siepaczy, to byli zwykli bandyci?! Już dość tego – dość poniewierania Narodem i Jego pamięcią. W naszej polskiej historii, która jest ewenementem na skalę światową, mamy pod dostatkiem prawdziwych bohaterów, multum wydarzeń, z których mamy prawo i obowiązek być dumnymi. Nie potrzebujemy stawiać na cokoły posągów „Bolka”.
Tak – przed nami długa praca. Szkód czynionych przez prawie ćwierć wieku w ludzkich umysłach nie da się łatwo naprawić. Dzięki Bogu jest wielu młodych ludzi, którzy odkrywają patriotyzm – i często jest to właśnie olśnienie: że 18-letnia dziewczyna woli zginąć niż zdradzić Ojczyznę i towarzyszy broni, że są wartości cenniejsze niż święty spokój i ciepła woda, że niewiele uczuć jest równie dojmujących i wręcz mistycznych jak „Mazurek Dąbrowskiego” śpiewany przez tysiące głosów wznoszących się w niebo wraz z lasem Biało-Czerwonych sztandarów. Teraz jest ten moment – moment przełomowy dla naszej narodowej tożsamości, naszej dumy. I nie możemy pozwolić, by po raz kolejny różnej maści relatywiści, postkomuniści i bezideowi cynicy ukradli nam przyszłość.
 
Aby ukraść nam przyszłość od lat łże-elity III RP próbują splugawić naszą przeszłość. Widać, doskonale zdają sobie sprawę z potężnej siły jaką niesie nasza wspaniała historia, o której pan mówi, że jest ewenementem na skale światową. Tylko w ciągu kilku ostatnich dni Wałęsę porównywano do Piłsudskiego, Dmowskiego, Kościuszki, Mickiewicza, a nawet do Jana Pawła II. Czy świadczy to bucie, bezczelności, pewności siebie magdalenkowego układu czy może są to już  ostatnie konwulsje konającego zdrajcy?
 
- Gmach kłamstwa zwany też III RP zbudowany jest z wielu cegiełek wzajemnie ze sobą powiązanych. Uznanie „Okrągłego stołu” za dobrodziejstwo dla Polski wymusza uznanie jego architektów za ludzi honoru. To z kolei powoduje zanegowanie zbrodni dokonywanych przez pracowników resortów kierowanych przez „ludzi honoru”: Stanisław Pyjas spadł ze schodów bo był pijany, Grzegorz Przemyk awanturował się, więc oberwał od sanitariuszy, po kraju szwendali się  masowo niezidentyfikowani sprawcy, masowi samobójcy lub zwyrodniali i zbuntowani funkcjonariusze mordujący Księdza Jerzego – i innych księży - w ramach zupełnie prywatnej inicjatywy. I tak dalej i tak dalej – jak w Orwellowskiej wizji kształtowania dnia dzisiejszego przez zmiany w obrazie przeszłości. Kłamstwo założycielskie zmuszało nie tylko do przeinaczania teraźniejszości, lecz również wygładzania przeszłości. Jaruzelski i Kiszczak, którzy potrafili tak „pięknie się różnić” z opozycją (starannie oczywiście przez siebie dobraną), nie mogli przecież być TW „Wolskim” ani oficerem prowadzącym Informacji Wojskowej, pierwszy niekomunistyczny premier oczywiście nie mógł nazywać Żołnierzy Wyklętych „mordercami” oraz napisać obrzydliwego listu potępiającego biskupa Czesława Kaczmarka, Zygmunt Bauman mógł być co najwyżej nieroztropnym młodzieńcem, nie zaś majorem zbrodniczego KBW, a Wisława Szymborska jako „nasza noblistka” nigdy nie pisała panegiryków ku czci Stalina. I tak z kłamstw, przemilczeń i przeinaczeń powstawała współczesna, polska wersja wieży Babel – pomnika pychy i pogardy. Fakty przeczą propagandowej narracji? Tym gorzej dla faktów. I teraz: dlaczego tak bronią Lecha Wałęsy? Bo usunięcie lub zdemaskowanie choćby jednego kłamstwa narusza spoistość budowli,  pojawiają się dziury, przez które widać prawdę. A jeśli uda się usunąć jeden z fałszywych kamieni węgielnych, runąć może cała konstrukcja grzebiąc pod gruzami tak oszukańczych architektów, jak i gorliwych w kłamstwie budowniczych. Dlatego pozostający na usługach reżimu ornamentatorzy, ozdabiacze i sztukatorzy, twórcy aniołków fruwających w strachu o własną skórę niezwykle gorliwie starają się zasłonić prawdę, a przynajmniej ją – w końcu żyjemy w epoce postpolityki i baumanowskiej płynnej rzeczywistości – zrelatywizować. Donosił ale nie szkodził, nie oni jego rozpracowali, tylko on ich, to nie zbrodnia tylko „ukąszenie heglowskie”, wszyscy podpisywali, et caetera, et caetera.
Trzecia RP jawi mi się jako byle jak sklecony budynek – z przecenionych materiałów trzeciej jakości i drugiej świeżości kupionych na europejskiej i posowieckiej wyprzedaży. Wypacykowana fasada ukrywa rozkład i fałsz. Tymczasem nasza Polska, ta z naszych marzeń, ta za którą tęskniły i tęsknią kolejne generacje, powinna być jak wspaniałe Polonie z alegorycznych obrazów Jacka Malczewskiego. Malczewski wzywał artystów „Malujcie tak, aby Polska zmartwychwstała” – i na jego obrazach Polonie to piękne, dumne, posągowe kobiety w kolorowych strojach lub wojskowych szynelach. I charakterystyczny gest, jaki kazał swoim personifikacjom Polski wykonywać artysta: jakby mimowolny, delikatny masaż nadgarstków – w tych miejscach były kajdany niewoli. Dziś po raz kolejny Polska zrzuca kajdany i prostuje się dumnie – nic więc dziwnego, że ci, którzy ją skuwali boją się jej gniewu.
 
Wywiad został opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Nowy nr „Polski Niepodległej” już w kioskach