Czy wszczęto postępowanie o przestępstwie z art. 270§1 k.k.?

Gdy na przełomie grudnia i stycznia przeżywaliśmy kolejne posiedzenia i wyroki Trybunału Konstytucyjnego obudził się w Polakach, a przynajmniej w jej światłej części, urażonej posądzeniem o bycie gorszym sortem, wybitny duch prawniczy. Doskonale nam tłumaczono, a jak to i gdzie i w jaki sposób Pan Prezydent dr Andrzej Duda, Pani Premier i wszyscy członkowie Prawa i Sprawiedliwości łamią konstytucję. Duch ten przygasł wraz z odnalezieniem Kiszczakowej szafy. Teraz w narodzie obudził się wybitny duch historyczny i każdy jest obecnie ekspertem co do czasów Polski Ludowej oraz technik operacyjnych Służby Bezpieczeństwa. Każdy stał się także ekspertem grafologicznym, szkoda jednak że na to zagadnienie patrzy tylko przez pryzmat techniczny (podrobione czy niepodrobione), nie zaś przez pryzmat prawny.

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację. Kowalski składa jakieś podanie do urzędu, w którym domaga się przyznania zapomogi. Zapomoga zostaje przyznana, ale naszemu Kowalskiemu z jakiś przyczyn przyznanie tej zapomogi już nie odpowiada (np. nie chce przekroczyć progu dochodowego) i chce się jakoś z tego wniosku wywinąć. A z jakiś innych przyczyn, nie chce wycofać wniosku (bo np. mogłoby wyjść, że w tym wniosku podał nieprawdziwe dane). Wymyśla więc hasło: Panie urzędniku, ten dokument jest sfałszowany! I co w takiej sytuacji?

Najbardziej znanym domniemaniem jakie zna III Rzeczypospolita jest domniemanie niewinności. Prócz tego domniemania istnieją także inne, w tym domniemania prawdziwości dokumentów urzędów i prywatnych. Z takiego domniemania korzystają nawet dokumenty o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. To domniemanie jest oczywiście do obalenia, ale żeby je obalić nie wystarczy zakrzyczeć i oświadczyć: te dokumenty są sfałszowane! Ten podpis jest nie mój! Tylko trzeba złożyć odpowiednie zawiadomienie do Policji o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 270§1 k..k. Artykuł ten mówi: „Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Składamy takie zawiadomienie (i nie jest ważne, że dokumenty są datowane na 46 lat wstecz, bo dopiero dziś się o nich dowiedzieliśmy) i to jest według mnie ta podstawa, która daje nam prawo do mówienia: te dokumenty są sfałszowane.

Przy okazji zaś przyjmujący zgłoszenie powinien nas pouczyć także o treści art. 238 k.k. który karze fałszywe zawiadamianie o popełnieniu przestępstwo, głosząc: „Kto zawiadamia o przestępstwie lub o przestępstwie skarbowym organ powołany do ścigania, wiedząc że przestępstwa nie popełniono, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Ze swojej naturalnej złośliwości ośmielam się twierdzić, że właśnie z uwagi na ten artykuł Lech Wałęsa nie złoży zawiadomienia o możliwości sfałszowania leżących w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów z jego podpisami.

Przyznać należy, że nasze prawo jest nadzwyczaj liberalne jeżeli chodzi o kłamstwo, składanie fałszywych zeznań. To jest ta podstawowa różnica, jaką chociażby znamy z filmów produkcji USA, gdzie w scenach policyjnych pojawia się zawsze ta formułka „masz prawo milczeć, wszystko co powiesz, może zostać wykorzystane przeciwko Tobie”. U nas generalnie można kłamać i gadać co się komu rzewnie podoba. Będąc oskarżonym można kłamać, bo tak się u nas realizuje prawo do obrony. Przywilej „do kłamania” jest jednak znacznie szerszy, bo kłamać bez konsekwencji mogą nie tylko oskarżeni, a korzystają z tego przywileju z upodobaniem przede wszystkim nasi politycy. Chociaż jest ten przywilej często maskowany „prawem do wolności słowa”, „prawem do własnych, często kontrowersyjnych opinii”. Z upodobaniem korzysta z tego Lech Wałęsa, który bredzi już w taki sposób, że już co rozsądniejsi jego zwolennicy doradzają mu zaprzestanie produkcji sprostowań, wezwań i oświadczeń. No ale co zrobisz z człowiekiem, który na takich to właśnie mijających się z prawdą oświadczeniach zbudował całą swoją karierę polityczną, a co może ważniejsze, zbudował całą swoją pozycję majątkową i kilku osób związanych? Zapytać należy także, dlaczego nasze społeczeństwo jest tak wyrozumiałe dla wariatów, kłamiących i oderwanych od rzeczywistości?