Zjednoczony Kalifat Europy

Komuniści, socjaliści i wszelkiej maści lewactwo w swoich bajkowych receptach na uszczęśliwienie ludzkości i patentach na porywanie tłumów mają zapisane hasła roztaczające przed narodami zupełnie nierealne oraz utopijne wizje i plany. Kiedy tylko w Polsce zainstalowała się władza ludowa, a przodownicy pracy socjalistycznej bili kolejne rekordy przekraczania norm - w polskich miastach i miasteczkach modne stały się „potańcówki na świeżym powietrzu”. Po tygodniu ciężkiej pracy klasa robotnicza mogła dzięki troszczącej się o nią władzy bawić się i pląsać po nieheblowanych deskach. Wokół tych parkietów dla ludu aż roiło się od haseł socjalizmu. W pewnym okresie modne stały się też zespawane z jakichś kątowników bądź zbite z desek wykresy przedstawiające „krzywe rozwoju”. Jedna, czerwona, obrazowała błyskawiczny rozkwit państw obozu socjalistycznego, a druga, czarna demonstrowała rychły krach zgniłego kapitalizmu. Ta czerwona tak ostro pięła się w górę, że widać było, iż już za kilka lat dogoni i przetnie tę czarną imperialistyczną i poszybuje niemal pionowo w kierunku nieba. Taki siermiężny wykres z dwoma krzywymi rozwoju wykonany z zespawanych stalowych kątowników był również w moim rodzinnym mieście.  Mijały lata, a z nimi kolejne daty tego obiecywanego przecięcia się czerwonego z czarnym, czyli dogonienia i przegonienia zachodu, ale rzeczywistość coraz bardziej zgrzytała. Nagle optymistyczne wykresy poznikały szybko z polskich miast, bo zbyt wyraźnie kontrastowały z coraz dłuższymi kolejkami po papier toaletowy i ciągłym brakiem sznurka do snopowiązałek. Musiały powędrować na złom zanim ludzie zorientowaliby się na masową skalę, że wpadli w łapy przywleczonego ze wschodu lewackiego siermiężnego i posługującego się kłamstwem totalitarnego bolszewickiego motłochu.
 
Ten wstęp potrzebny mi był dla ukazania dzisiejszego obrazu Unii Europejskiej – pięknej idei, której symbolem jest przewracający się zapewne dzisiaj w grobie, Robert Schuman – francuski polityk i Sługa Boży Kościoła katolickiego. Odkąd stery Europy przejęło lewactwo kontynent stacza się nieustannie w otchłań, a porównań z czasami komunizmu mamy aż nadto. To jest główna przyczyna narastającego eurosceptycyzmu w krajach, które dołączyły do UE po obaleniu żelaznej kurtyny. My po prostu widzimy więcej i dysponujemy porównaniami odnoszącymi się do nie tak dawnych doświadczeń, których nie mają mieszkańcy starej unii. Mało kto zauważa, że tak jak w krajach socjalistycznych szybko poznikały te kłamliwe stalowe i pomalowane farbą olejną kątowniki obrazujące rychłe zwycięstwo socjalizmu tak już nikt w Unii Europejskiej wstydliwie nie wraca do słynnej jeszcze nie tak dawno temu „strategii lizbońskiej”.
Przypomnę, że według tej głoszonej przez wszystkie propagandowe tuby strategii w latach 2000-2010 Unia Europejska miała dogonić Stany Zjednoczone i stać się najbardziej dynamicznym i konkurencyjnym obszarem gospodarczym na świecie prześcigając USA -także na polu technologicznym. Przewodniczącym Komisji Europejskiej w Brukseli był wtedy Romano Prodi – według „Archiwum Mitrochina” agent KGB o pseudonimie „Uchitel” (po rosyjsku uczitiel - nauczyciel). Dominujący w UE lewacy, federaliści i miłośnicy liberalnej demokracji już sześć lat temu musieli sami po cichu przyznać, że nie tylko nie udało się dogonić Stanów Zjednoczonych, ale zapóźnienia wzrosły i ocenić je można dzisiaj na 20-30 lat. Co prawda w innej formie i atrakcyjniejszej scenerii, ale symbolicznie wrócił sprowadzając nas na ziemię ten pamiętny deficyt papieru toaletowego i sznurka do snopowiązałek każący eurokołchoźnikom zwinąć szybko transparent z napisem „strategia lizbońska”.  
 
Żeby zrozumieć dzisiejszy wielki kryzys z uchodźcami musimy również przypomnieć sobie pewne określenie, do którego wstydliwie, a może ze strachu europejskie lewactwo już nie wraca. „Stany Zjednoczone Europy” to był nośny slogan, który miał pobudzić Europejczyków do dzieła federalizacji i uczynienia ze starego kontynentu czegoś na wzór USA - oczywiście również pod gwieździstym sztandarem. Aby amerykański cud mógł się ziścić w Europie trzeba było zdaniem lokajów finansowego grandziarza Sorosa zbudować społeczeństwo otwarte, a państwa członkowskie unii upodobnić do amerykańskich stanów. Wszystko to na poziomie wielkiej ogólności i naiwności wyglądało pociągająco, ale spróbujmy wbić w ten soczysty zielony propagandowy trawnik łopatę i zajrzeć nieco głębiej. Stany Zjednoczone to kraj zbudowany wyłącznie przez emigrantów i to nie byle jakich. Przez całe wieki trafiali tam ludzie genetycznie odważni, żądni sukcesu i niebojący się ryzyka. Nie można też zapominać, że rdzenna ludność została tam mówiąc kolokwialnie wybita niemal w pień zaś niedobitki ku uciesze turystów pozamykano w rezerwatach. Jak z Europy składającej się z państw narodowych o historii sięgającej wieki wstecz zanim jeszcze odkryto Amerykę zrobić Stany Zjednoczone? Tego nam nie powiedziano. Czy temu miała służyć polityka mult-kulti, czyli sprowadzenie milionów emigrantów by zakłócić, a z czasem zniszczyć jednorodność narodową europejskich państw? Czy pewnej nacji ubzdurało się w głowach, że tylko w takim wymieszanym etnicznie tyglu ogon może bezkarnie wywijać psem, jak to coraz wyraźniej widać za oceanem? Przecież to jest jakieś przerażające szaleństwo i diabelski plan rodem ze zbrodniczej stalinowskiej inżynierii społecznej.   
 
Dużo mówi się dzisiaj, że kryzys z uchodźcami zaskoczył rządzących unią, ale czy na pewno? Można w uzasadniony sposób krytykować dzisiaj politykę takich państw jak Niemcy i Francja, ale nikt mi nie wmówi, że nie posiadają one profesjonalnych służb specjalnych, które tej imigracyjnej wyraźnie sterowanej i zorganizowanej fali również nie byłyby w stanie przewidzieć. To przeczy logice. Czyżby ten kryzys był zaplanowany, długo przygotowywany, a to zaskoczenie jest z premedytacja pozorowane? Czy nie chodzi o to, aby sprowadzić do Europy miliony muzułmanów z Azji i Afryki po to by później poprzez obowiązkowe kwoty rozdysponować ich między państwa niezainfekowane jeszcze wirusem multi-kulti? Czy sprowadzani do Europy imigranci w swojej mentalności i roszczeniowym nastawieniu nie są całkowitym zaprzeczeniem cech i mentalności tych imigrantów, którzy budowali przez wieki sukces dzisiejszych Stanów Zjednoczonych? Czy amerykański sen dzielnych ludzi budujących USA miał cokolwiek wspólnego z marzeniami i pomysłami na sukces muzułmanów zalewających Europę, którym marzy się pasożytniczy tryb życia? Lewackie chore wizje i próby ich realizacji nigdy nie upodobnią naszego kontynentu do USA. Jeżeli już cokolwiek nowego powstanie to nie Stany Zjednoczone Europy, ale Zjednoczony Kalifat Europy wybudowany po planowanej likwidacji państw narodowych. Miejmy nadzieję, że to nie my w finale trafimy do rezerwatów, ale lewacy, których trzymać tam będziemy ku przestrodze dla potomnych.  
 
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Nowy numer już w kioskach