Reedycja - Hrabia Monte Christo

https://ostatniakohorta.wordpr...

Czy ja wiem, czy te teksty sprzed kilku lat są naiwne...? Takie mam odczucie gdy je czytam czasem, ale z drugiej strony od tamtego czasu tak wiele się stało, że człowiek – może niepotrzebnie – zamknął się na pewne odczucia...I może takie właśnie przedstawianie spraw, jak to moje sprzed kilku lat, ma nadal sens...? Zamiast pisania że wszyscy piszą i każdy ma coś do powiedzenia, więc ja pisze rzadziej i z umiarem...? Nie wiem...Tylu jest wszak jajogłowych, co bez przerwy albo namawiają do tego umiaru, albo patrzą na Ciebie z góry – tylko dlatego że stoją po prawej stronie...W sensie prawości, może nie tylko prawicy, choć w sumie to niby jedno...Ech, znowu gonitwa dygresji, bo się człowiek wciąż zastanawia...nad czym zastanawiać się jest sens, a czego robić nie trzeba. Dzielimy na czworo włos i przemyślnie wykonujemy ruchy w tzw. realu – każdy po swojemu. I ja po swojemu rozmyślam i swoje własne, znakiem firmowym opatrzone, błędy popełniam.

Dlatego ta na dole impresja – recenzja, jest taka. Bo jednak zawsze wybieram serce i emocje, niż zimne wyrachowanie...Ludzie są różni, ale Prawda jest jedna i jedno jest Dobro, tak więc, ani ja nie mam recepty na rację, ani mnie żadna pani redaktor, czy doktor za bardzo pouczać nie może bez narażenia na śmieszność. Ani nazywać, tak jak ostatnio jedna ważna Pani stąd nazwała mnie nazistą i hitlerowcem...Nie odpowiada na maile...Ces't la vie, rzec można, lub ecce homo...Ideałów raczej szukać nam na kart książek, choć i święci żyją dziś. A jednak dziś chcę Wam przypomnieć Hrabiego z wyspy złodziei – Monte Christo...Tak, to prawda, Edmund myli mi się z Jeanem Valjean i chyba nie bez kozery, bo obie postaci są tak naładowane Prawdą, jak ciężarówka Pudzianowskiego, którą chcą okraść, dostać się do niej 'uchodźcy'. No więc trzeba tej Prawdy bronić i nie dopuścić, by jej treść była 'edytowana' przez byle kogo.

Bo Edytorem, czyli Wydawcą Prawdy jest tylko Chrystus. Cała reszta to nasze historie zmagań z tym wyzwaniem, którym jest życie.

A życie jest przecież jedyną i najważniejszą próbą, którą zdajemy albo nie...Żeby nam Bóg Powiedział na końcu drogi – jak, nie przymierzając Kosior Świeżakowi w 'Symetrii': U mnie zdałeś!

Czy zdał egzamin Monte Christo tego nie wiem, bo historia jest mocno bajkowa, ale z tezą. Spróbuj 'obudować' swoje życie wokół czegoś tak wielkiego, a myślę, że już sama próba jest jakimś sensem...A nuż wnioski wyciągniesz, które zaprowadzą Cię dalej...? Droga hrabiego wszak też nie skończyła się...

Zapraszam na tekst:

Nie widzę chwilowo sensu pisania o rzeczywistości. Z dużą przyjemnością zagłębiam się w swoją własną rzeczywistość...Dlaczego mało mówię...? Bo mówię do siebie. Obserwuję i przeżywam rzeczy, których nie widać , a często i nazwać nie można...Przypominam sobie karty pożółkłych ksiąg...A na nich nieśmiertelne słowa Prawdy...Wczoraj z nudów obejrzałem kolejną spaczoną Hollywoodem adaptację wielkiego dzieła...Dlatego uznałem że muszę napisać Wam , jak to było naprawdę. Jakie przesłanie płynie z historii...Zaprawdę – nie słuchajcie co mówi Wam telewizja. To się wszystko tylko wydaje...Ważne jest to co Ty czujesz – sam...Ważne jest by być uczciwym i honorowym, wspaniałomyślnym i prawym...Tak jak on...Człowiek młody , idealistycznie nastawiony do świata. Pełen nadziei i planów na życie. Szlachetny i honorowy. Kochający i kochany, odważny i ...naiwny...Człowiek oskarżony o zdradę i skazany na wieloletnie więzienie...Właściwie na śmierć. W wyniku intrygi zawistnych ludzi , zadenuncjowany na policji...Wszystkie marzenia legły w gruzach. Nie ma przyszłości. Jest tylko ciemny loch posępnego więzienia d'If...Ktoś rozpoznaje fabułę...?W tym momencie zaczyna się droga dorosłego życia Edmunda Dantesa, młodego marynarza z Marsylii. Który nic nie wie jeszcze o świecie, choć jest człowiekiem zasad...Nie wie też że w przyszłości stanie się Hrabią Monte Christo...!Powieść o człowieku. Książka o potędze ludzkiej woli i Wiary! Porażająca pięknem epopeja , z najwspanialszego okresu literatury klasycznej- wieku XIX- go. Największe dzieło Aleksandra Dumasa. Jedna z moich ukochanych książek...Czytałem ją po raz pierwszy , gdy miałem jakieś 14 lat...poraziła mnie! Gdy człowiek jest młody to naprawdę jeszcze nie wie , ani kim jest, ani czym jest człowieczeństwo. Nie zdaje sobie sprawy z tej siły jaką ma w sobie, i że ta siła nic nie ma wspólnego z fizycznością!...Bo i świat materialny jest tylko dekoracją...

Edmund w lochu na ponurej wyspie, osiąga krawędź szaleństwa, próbuje popełnić samobójstwo...Aż pewnego dnia słyszy przez mur dziwne stuki, odgłosy...Okazuje się iż jest ktoś, kto nie stracił nadziei. Wiekowy zakonnik, ojciec Faria; drąży tunel. Latami, uparcie...Śmieje się z młodego Edmunda. Mówi mu...”poczekaj, wszystko minie”, jest pogodny i pełen wiedzy...Uczy młodego jej podstaw. Kopią razem...Edmund chłonie wiedzę , staje się w pełni człowiekiem...Tak mija 14 lat. Faria umiera w wiezieniu, przekazując informacje o ukrytym skarbie...Dantesowi zaś udaje się uciec z katakumb...Odnajduje skarb, staje się bogaty...Ta książka przypomina mi trochę studium ludzkiej duszy, w rodzaju „Zbrodni i Kary” Dostojewskiego. W jednej i drugiej – powoli i ze szczegółami ukazane są przemiany, powolne oddziaływanie Boga. Który porusza ludzkie sumienie i daje znaki...

Na wyspie Monte Christo Edmund zostaje Hrabią Monte Christo i zaprzysięga zemstę donosicielom i wiarołomcom. Nie , nie...Najprościej byłoby zabić...Hrabia jednak doprowadza wrogów do ruiny, zabiera im wszystko co nieuczciwie zdobyli...Czyni też wiele dobra. Pomaga cierpiącym dobrym ludziom. Pomaga z ukrycia , nie licząc się z kosztami. Ludzie go kochają...Wrogowie nie mają szans...Jest honorowy i szlachetny. Wymagający w stosunku do siebie. Idealista nie z tej ziemi...Odpływa w nieznane, zostawiając za sobą nawet ukochaną – acz wiarołomną kobietę...Czytając takie dzieła jak to , człowiek zmienia się. To tak jakby ktoś wlewał Ci w serce niezwyciężoną siłę. Piękne słowa o pięknych czynach – z pięknych czasów...Samo Piękno!...Dzisiejsze różne, pedalskie adaptacje filmowe zmieniają oryginał książkowy. Wprowadzają hollywoodzkie happy endy. Całkiem wszystko psują...A przecież ta historia jest integralnym i niepodzielnym tchnieniem Boskiej Prawdy o ludzkim życiu...Szczęśliwy , kto przy lekturze tej księgi potrafi się rozpłakać...Nawet nie ze wzruszenia, tylko z dech zapierającej potęgi Prawdy; z jaką mamy do czynienia na jej kartach! Ach, jakże bardzo potrzebne byłoby to dzisiejszym ludziom! Boże!...seriale to zło...

W mojej głowie zawsze jakoś łączą się dwie książki. Odbieram je , jako pewnego rodzaju całość historii. Mam na myśli „Hrabiego...” oraz „Nędzników” Wiktora Hugo...Wydaje się jakby bohaterem tych dzieł był ten sam człowiek...A właściwie Człowiek!...Bo postać ze spiżu stworzona w nich , jest Ideałem niedoścignionym...I słabym – bo trzeba być najpierw słabym by potem być silnym...- I silnym...ale pełnym szlachetności i zasad. Bezlitosnym dla potężnych wrogów – pełnym najgłębszego współczucia i miłosierdzia; dla słabych, skrzywdzonych i potrzebujących!...Chrześcijaninem!...Tak...W dawnych czasach, nie było mowy o pełni człowieczeństwa bez Wiary...Dziś jest tak samo, tylko ludzie jakby sparszywieli i w bezczelnej swej pysze myślą(?), że są wszystkim...Ideał człowieka jakim stał się Hrabia Monte Christo...Dlatego jest ideałem , ponieważ nadal ma wątpliwości. Nie wie wszystkiego. Targają nim emocje, a na końcu spokojna świadomość...iż nie wie czy uczynił dobrze...Ufając w swa drogę , odpływa w stronę zachodzącego słońca...I wydaje się ; Bogu oddaje ocenę i w Nim pokłada nadzieję na przyszłość...Jest w tym głęboka filozofia i prawdziwa mądrość. „Wiem że nic nie wiem”! - piękna deklaracja człowieka mądrego...Nie wiem, nie jestem pewien. Chcę wiedzieć...ale nie wiem na pewno...Pomóż!...

Dziś świat pełen jest ułomków, pyszałków, duchowych kastratów; którzy „z całą pewnością wiedzą iż”, gardłują i drwią. Są hałaśliwi...Głupotę cechuje bezkrytyczność i bezrefleksyjność...Tylko mądrość i szlachetność się waha...Głupek jest zawsze pewien...Młody głupek wie już „wszystko” za młodu...Co przecież logicznie jest bezsensem. Młody prymityw nie czyta dziś książek, nie szuka na własną rękę. Nie zakwestionuje żadnego gotowego wzorca...Podanego mu przez starych bezbożników, kapłanów bolszewizmu...Dziś zamiast „myślącej” ciszy jest padaczka krzyków i barw z telewizora. Zamiast powieści jest serial. Zamiast Ideałów jest Gazeta Wyborcza...Dzisiejsze czasy oferują nam „artystyczny performance”, Masłowską, aborcję i ateizm...Papierowe pieniądze...i takież same charaktery...

Wiek XIX dał nam Prousta, Dumasa, Hugo...Norwida...Umiłowanie Prawdy, niezłomny Honor, szlachetność i romantyzm...Ja czuję że stamtąd się wywodzę...Wierzę , że kiedyś – tak jak odjechał – tak przypłynie w blasku słońca...Szlachetny Monte Christo...Ludzie poczują , jaką siłą są niezłomne zasady...!

kwiecień 2011.

...Wszystko jest tak samo, tylko ja i świat, starsi...Czy to coś w ogóle znaczy wszak...? Skoro Prawda i Dobro dzieją się poza czasem...

                   
                         Optymista1930