Ostatni karabin

  We wrześniu 1939 Sowieci na przedpolach Lublina przebywali zaledwie kilka dni, potem po retuszu uzgodnień z faszystowskimi  Niemcami wycofali się za Bug. Ich działania w tym krótkim czasie zasygnalizowały bolszewicką  strategię, która w pełni miała objawić się dopiero kilka lat później.  Na  „placu cmentarnym” przy ulicy Lubelskiej, czyli w samym centrum Piask, uruchomiono kino polowe, w którym wyświetlano dla ludności filmy propagandowe. Komisarze i żołnierze nawoływali obywateli dopiero co zlikwidowanego i zniewolonego państwa do ich oglądania. Tak wyglądało rozpoczęcie, z całą premedytacją prowadzonego procesu obezwładniania i zniewalania umysłów Polaków. Szczegóły te przekazuje w swej niezwykłej książce pan Maksymilian Mieczysław Jarosz.  Jego wspomnienia  z lat 1939-44 ukazały się pod tytułem „Ocalić od zapomnienia”. Świetna pamięć i godny podziwu spokój ducha rodowitego mieszkańca Piask, konspiratora i żołnierza Armii Krajowej, nadal spacerującego wytrwale po ulicach swojego miasteczka,  w połączeniu z mało zmienioną od tamtych czasów geografią tego miejsca, czyni ten zapis historyczny niezwykle żywym i fascynującym, a refleksje pojawiające się przy tej lekturze  pozwalają nam w zdumiewający sposób stanąć blisko Prawdy. Od projekcji w bolszewickim kinematografie nie upłynął jeszcze miesiąc a w tym samym miejscu rozgrywa się scena, będąca  tym razem produktem germańskiej cywilizacji, która narzuciła swoją wolę Polsce:
„W pamięci mi został również inny dzień targowy z października 1939. Staliśmy z bratem Wacławem i kilku kolegami na podwórku, kiedy zobaczyliśmy  jak Niemiec z pistoletem w ręku prowadzi przed sobą starszego Żyda. Było po deszczu. Na placu znajdowały się spore kałuże. Gestapowiec rozkazał Żydowi pod groźbą użycia pistoletu, położyć się twarzą do ziemi, przewracać się z boku na bok w błocie i pić brudną wodę kałuży. Trwało to kilka minut, aż znudzony „zabawą” gestapowiec wypuścił przerażonego człowieka na wolność. Staliśmy przerażeni, bo nie wiedzieliśmy, czy nie zostaniemy następnymi ofiarami kaprysu Niemca. Tego typu akcje były zwiastunem nieludzkich represji.”
  Przegrana  polityczna i militarna nie rzuciły wtedy Polaków na kolana. Ich duma pozwalała właściwie oceniać barbarzyński charakter najeźdźców zza miedzy. Faktyczne rozmiękczanie woli i charakterów rozpoczęte zostało w 1944 i ten stan upadania nie przeminął. Dlatego pan Maksymilian ucina swoje wspomnienia na tamtym roku. Ciąg dalszy opowiadania prawdziwego musiałby uderzać w skomunizowane społeczeństwo dzisiejszej doby, ukształtowane zasadniczo w latach powojennych. Wybrał spokój. Zdaje sobie sprawę, że już  jego opowieść o latach okupacji hitlerowskiej może budzić kontrowersje.  Pominął przynajmniej dwa rozdziały, jeden traktowałby o miejscowych volksdeutschach …
  Komunistyczne  kino zostało zastąpiony prasą, stacjami telewizyjnymi i portalami w niemieckich i żydowskich rękach. Na Polaków spada nieustanna lawina kłamstwa. Wspaniały, tak dobry Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich zastąpiła Unia Europejska szczodra, demokratyczna po swojemu... Trudno jest podnieść Polakowi głowę - słowa prawdy wciąż pozostają w konspiracji. Nakład książki porządnie wydanej – ilustrowanej niezwykłymi, współbrzmiącymi z przesłaniem tekstu fotografiami – nie przekroczył 100 egzemplarzy. I tylko dwie osoby wyraziły autorowi właściwe, pełne uznanie… 
  Książka pana Maksymiliana to pięknie zakonserwowany, naoliwiony, wciąż sprawny karabin wyjęty z partyzanckiego arsenału, którym się kiedyś opiekował wespół ze swoim bratem Stanisławem. Ta jedna sztuka broni posiada w sobie niezwykłą moc i jest w pełni użyteczna w staraniach, by zatrzymać antypolski napór, zasilany przez największych bankierów świata miliardami eurodolarów.
W skromnej i wciąż aktywnej osobie autora możemy zobaczyć i podziwiać  szlachetną samodyscyplinę żołnierza reprezentującego niezłomną armię. Sposób narracji spisanych wspomnień  zachowuje to skupienie uwagi na tym, co najważniejsze  w przemijającej a przecież skrywającej głęboki sens, polskiej rzeczywistości.   Siła wypowiedzi najmłodszego z braci Jaroszów spotęgowana jest świadomością złożenia ofiary krwi przez jego czterech braci, uśmierconych w różnych okolicznościach przez niemieckie kule. W jego opowieści ten  niezwykły patriotyczny czyn rodziny traktowany jest jako zwykła powinność. Wykonywali wespół z innymi to, co należało czynić - zespoleni i twardzi w walce przeciwko potężnemu wrogowi .  Polakom  pierwszych dekad XXI wieku pozostaje uważne przyjrzenie się  łatwości rozumienia swego patriotycznego powołania przez tamto pokolenie.