Ucieczka prawnika (1)

Na początku listopada 1947 roku Stefan Korboński postanowił uciec z rządzonej przez komunistów Polski.

   Stefan Korboński, znakomity prawnik, znany działacz Stronnictwa Ludowego, w okresie okupacji hitlerowskiej pełnił funkcję szefa Kierownictwa Walki Cywilnej, a od 1943 roku szefa Oporu Społecznego w Kierownictwie Walki Podziemnej. Po aresztowaniu przez Sowietów w marcu 1945 roku Jana Stanisława Jankowskiego został Delegatem Rządu na Kraj.

    Przez cały okres okupacji niemieckiej funkcjonariuszom Gestapo nie udało się złapać Korbońskiego, osiągnęli to dopiero enkawudziści, którzy aresztowali Stefana Korbońskiego wraz z żoną Zofią w dniu 28 czerwca 1945 roku w Krakowie. Początkowo przesłuchania prowadzili ubecy, jednak wkrótce zastępuje ich pułkownik NKWD Woroncow, który znakomicie orientował się w strukturze AK oraz Polskiego Państwa Podziemnego.

   Po kolejnych dwóch dniach, Korboński zostaje przekazany kpt Józefowi Różańskiego, późniejszemu złowrogiemu dyrektorowi Departamentu  Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Różański chciał zmusić b. Delegata Rządu na Kraj do potępienia własnych czynów w okresie okupacji niemieckiej, na co oczywiście Korboński nie wyraził zgody.

   Aresztowanie Korbońskiego, dokonane już po utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, wywołało spory rezonans i skłoniło Mikołajczyka do interwencji u Osóbki-Morawskiego, która doprowadziła do zwolnienia małżonków Korbońskich.

    Stefan Korboński zostaje bliskim współpracownikiem Mikołajczyka, obejmując funkcję prezesa zarządu stołecznego PSL. W styczniu 1947 roku zostaje posłem na Sejm Ustawodawczy. W wygłaszanych sejmowych przemówieniach zdecydowanie domagał się zwolnienia z więzień  UB żołnierzy AK oraz działaczy PSL. „Zaatakowałem gwałtownie rząd – wspominał – Zarzuciłem, że likwidując podziemie, tworzy już drugie. Do tego ostatniego należą ci wszyscy, którzy przeszli przez więzienia, represje i terror Bezpieki, te setki tysięcy dobrych Polaków, których skreślono z list wyborczych pod obelżywym pretekstem współpracy, ci wszyscy, których się nęka i prześladuje…”

   Jego przemówienia spotykały się z wrogim przyjęciem komunistów i ich sojuszników, którzy w wyniku sfałszowanych wyborów posiadali zdecydowaną przewagę w sejmie. Sala wyła z wściekłości. Dwudziestu kilku posłów z PSL biło oklaski. Widziałem tylko klaszczące dłonie, bo głos ginął w krzyku i hałasie. Przybliżywszy usta do mikrofonu, górując nad wrzaskiem, wykrzyczałem przemówienia do końca”.

   Bezkompromisowa działalność Korbońskiego sprawiła, iż komunistyczne władze umieściły go na liście osób do szybkiego aresztowania. „Po paru dniach – relacjonował Korboński – doszła do mnie z kół reżymowych opinia, że przemówieniem tym przypieczętowałem swój los”.

   W tej sytuacji w połowie października 1947 roku Korboński podjął decyzję o ucieczce z kraju, poddanego komunistycznemu terrorowi. „Staramy się być spokojni i zachowywać się normalnie – opisuje poseł – Wieloletni trening podziemny sprawia, że nam się to prawie udaje. W głębi duszy jednak gryzie robak: obawa, że może rozstajemy się z krajem na zawsze”.

   Przed wyjazdem  Korboński zdecydował się poinformować o swojej decyzji Mikołajczyka. W czasie spotkania w dniu 19 października 1947 roku prezes PSL wtajemniczył swojego współpracownika, iż on także zamierza uciec z kraju. W trakcie rozmowy obu polityków, do mieszkania Mikołajczyka przybył amerykański dyplomata, z którym Mikołajczyk omówił szczegóły swojej ucieczki. Prezes PSL , który zamierzał uciec we wtorek 21 października, zobowiązał Korbońskiego, aby nie opuszczał Warszawy przed środą. Wiadomość o ucieczce Korbońskiego oznaczałaby ściślejszą obserwację Mikołajczyka, co w konsekwencji mogło zapobiec jego ucieczce.

   Przed wyjazdem Mikołaczyk wystosował do członków PSL apel, w którym deklarował gotowość kontynuowanie walki bez względu na skutki dla siebie. Te apele „miały na celu tylko zamaskowanie ucieczki – pisał Korboński – i to mimo, że wprowadzały w błąd setki tysięcy członków stronnictwa, których pchały do dalszej, beznadziejnej walki. (…) W związku z tym setki tysięcy członków zostało pozostawionych na pastwę komunistów w zorganizowanym stronnictwie. Poza tym opuszcza osoby, które mu zaufały i przyjechały z nim z Anglii i które znają wszelkie jego tajemnice”.

   Ostatecznie w dniu 21 października,  po odbyciu dorożką pożegnalnego objazdu Warszawy, państwo Korbońscy, „tak jak staliśmy, to jest Zosia z damską torebką w ręku, a ja z czarną teczką pod pachą, nie żegnając się z nikim, zniknęliśmy z Warszawy bez śladu”.

  Po opuszczeniu Warszawy pojechali do Sopotu, gdzie zatrzymali się u swojego okupacyjnego znajomego Jerzego Michalewskiego, ówczesnego wicedyrektora Głównego Urzędu Morskiego w Gdańsku.  

   Podczas pobytu na Wybrzeżu we wrześniu 1947 roku państwo Korbońscy nawiązali kontakt z żoną innego swojego okupacyjnego współpracownika Zofią Mieszkowską, której kolega Jerzy Śmiechowski znał Szweda Karla Nilsena, mającego kontakty z kapitanami szwedzkich promów przypływających do Gdyni.

   Po kilku dniach pobytu u Michalewskiego, Śmiechowski umówił ich na spotkanie z Nilsenem, który podejmuje się przerzucić Korbońskich na szwedzki prom Drotting Victoria. W tym czasie cała komunistyczna prasa pełna była informacji o masowej ucieczce peeselowskich działaczy. Korboński był powszechnie znany, jego zdjęcia ukazywały się w prasie, stąd przeprowadzenia jego na statek było trudniejsze, niż zwykle. Na polecenie Nilsena Korboński zakłada sportowe palto Śmiechowskiego, do tego cyklistówkę oraz okulary.

   Następnie udają się na Nadbrzeże Wolnocłowe w pobliże promu Drotting Victoria, którego kapitan zgadza się przeszmuglować uciekinierów do Szwecji. Wracają po Zofię Korbońską i wieczorem korzystając z nieuwagi strażnika udaje im się  w grupie szwedzkich marynarzy dostać na statek. Noc spędzają w jednej z kajut, natomiast wczesnym rankiem zostali przeniesieni do ciemnego pomieszczenia na dnie statku, które nigdy nie było przeszukiwane przez komunistycznych celników i wopistów.

   W dniu 5 listopada 1947 roku tuż po dziesiątej rano Drotting Victoria wychodzi w morze. Po dwóch godzinach do kryjówki przychodzi jeden z wtajemniczonych członków załogi, wypuszczając uciekinierów.

  Następnego dnia prom wpłynął do portu w Trelleborgu. Tamtejsze władze nie były zaskoczone pojawieniem się zbiegów, o których szwedzkie gazety – w ślad za wydawanymi w Warszawie – pisały już kilka dni wcześniej.

  Po kilku dniach Korbońscy zostali przewiezieni do Sztokholmu. W dniu 14 listopada 1947 roku szwedzkie radio i gazety zamieściły wywiad ze Stefanem Korbońskim, w którym zdradził plan wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.

   Po krótkim pobycie w Londynie Stefan i Zofia Korbońscy w towarzystwie Stanisława Mikołajczyka, państwa Bagińskim, którym także udało się uciec z kraju oraz Pawła Zaleskiego wsiadają na pokład samolotu lecącego do Nowego Jorku. Na lotnisku La Guardia powitał ich b. ambasador USA w Warszawie Arthur Bliss Lane.

   W Stanach Zjednoczonych Stefan Korboński mieszkał do swojej śmierci w 1989 roku.
 
CDN.