Reedycja: Faraon, rok 2011

https://ostatniakohorta.wordpr...

Pragnę w tym miejscu podziękować lewakom, gdyż dzięki ich zabiegom i zapędom konfidenckim, okazało się ża moja stara strona została w części zachowana przez tzw. way back machine, a w związku z tym mogę Wam czasem dla urozmaicenia zaprezentować któryś z moich tekstów sprzed lat. Dziś i teraz, trochę o literaturze, a zarazem refleksja nad stanem ludzkiego ducha i naszych wzajemnych stosunków. Tekst z lipca 2011, a więc z czasów gdy bezczelni złodzieje i kolaboranci czuli się jeszcze całkowicie bezkarni – teraz jest inaczej.

...Choć generalnie i tak zawsze będzie tak samo: Prawda nie jest w modzie, bo jest trudna i wymaga odwagi, występek zaś – doraźnie łatwy, przyjemny – ma branie...

Tyle że prowadzi ku czeluści...

Dziękuję wam lewacy za bogate archiwum mojej starej strony, zapraszając ku lekturze:

„Mam duszę chorą – odparł Pentuer.

- Cóż ci jest?

- Im dłużej rozmyślam, tym większą czuję pewność, że gdybym nie opuścił Ramzesa XIII , gdybym mu oddał moje usługi, żyłby dotychczas ten najszlachetniejszy z faraonów.

Otaczały go setki zdrajców; ale ani jeden dobry człowiek nie wskazał mu środków ocalenia!..."

Tak swój żal i poczucie winy wyznał uczony i szlachetny Pentuer, otwierając zbolałą duszę przed mistrzem Menesem, po zdradzieckim zamordowaniu władcy Egiptu, przez oligarchów i ówczesne tajne służby...Są to słowa epilogu księgi, którą właśnie przeczytałem i nie wiem od czego zacząć , by wyrazić swój absolutny zachwyt i przekazać Wam , jak bardzo książka ta jest niesamowita...Pożyczyłem od księdza Jerzego, tutejszego proboszcza, wydanie z roku 1947, z pieczątką – Biblioteka Polska w Londynie!...Pożółkłe strony , które pamiętają Żołnierzy Wyklętych, od razu zapachniały magią, której nie da Ci żaden film, żaden ekran komputera i żadne słowo pisane na nim...Stara, brązowa i prosta oprawa...Chcę Wam oddać wszystko...Bo przeżyłem piękną przygodę...i czuję żal...Jakby mi odebrano kogoś bliskiego...Ramzes XIII, faraon odważny , idealista. Człowiek szlachetny i utalentowany...Sprytny ale sprawiedliwy...Wstępując na tron,a i dużo wcześniej , zauważył przyczyny kryzysu państwa i cierpień jego poddanych...Narastające tempo wydarzeń prowadzi nas przez egipskie pola, doliny , płyniemy statkiem po Nilu...Patrzymy na tłumy chłopów witających nowego pana...Doświadczamy tajemnicy...! Ukrywane przez kapłanów – którzy w tym kontekście występują w roli oligarchii zawłaszczającej państwo dla swoich tylko celów – sekrety ich wiedzy...W ciemnych korytarzach Labiryntu , na potajemnych i wiążących spotkaniach spiskowych...

Ten klimat narasta z biegiem czytanych stronic...Przyznam , że koniec jest szokujący i zmusza do refleksji...Tak więc młody władca postanawia w szlachetności swego serca ulżyć doli biednych ludzi i zdjąć z nich zabijające ich podatki, dać jeden dzień wolny od pracy w tygodniu...i wreszcie dobrać się do ogromnego skarbu , zgromadzonego przez kapłanów- podczas gdy państwo przymiera głodem...W salach , gdzie ściany mają uszy, potrafią chodzić i oddychać; poznajemy mechanizmy działania wielkiego państwa i osoby mające na nie wpływ...To też stopniowo...bo książka jest jak egipska piramida...Poznajemy ją – sala po sali...i chcemy więcej...Czujesz , że zbliżasz się do skarbu...ale samo przebywanie w tak dostojnych miejscach, z tak frapującymi ludźmi...opisanymi językiem , który jest jak dłuto Michała Anioła – przepiękne!...Każda chwila spędzona w starożytnym Egipcie(bo stamtąd właśnie wróciłem – to mają do siebie książki , a wielkie dzieła w szczególności), wzbogaca duszę...Autentycznie mądrzeje się w trakcie lektury , a cała akcja książki jest tak pasjonująca , i tak idealistyczna zarazem, że nie sposób co chwila nie przeżywać uniesień...nie odczuwać po prostu doświadczania Piękna!...Takiego , które jest wieczne – jak diamenty!

Diament wykopany z egipskiego piasku przez wielkiego , polskiego pisarza Bolesława Prusa, jest przecudny...Oślepia światłem ponadczasowej Prawdy...Dzieło nigdy nie przestanie być aktualne, a zaraz napiszę Wam moje, już bardzo osobiste odniesienia i wnioski...Najpierw jednak , jeszcze o faraonie, który wierzył w siebie, w Prawdę i nie bał się walki...Człowiek ten , z całym swym boskim majestatem, był wielkim idealistą i z głębi serca pragnął dobra swego ludu...Nie był naiwny przy tym...Był doskonałym taktykiem, bo i przecież też wybitnym dowódcą wojskowym...Niestety...czy stety – nie był cyniczny...Wierzył w ludzi...To go zgubiło...A może i bardziej tych ludzi , którzy sami nie mogąc pójść za Prawdą – ze strachu, z lenistwa, z niewiary – nie potrafili być szczerzy...Zbyt przewrażliwieni...Zbytnio przemyśliwując – nawet w dobrej wierze...Prowadzili Ramzesa do zguby...

Nie wiem co piszę...Powiedzmy , że zatytułuję to recenzją...Ale to nie będzie klasyczna recenzja, gdyż nie mam zamiaru tu zostawiać jakichś niedomówień...Słów typu; „a co było później, to już sami przeczytajcie”...Bo ja też będę z Wami szczery...- Nie wierzę , że ktoś sięgnie po to oślepiające dzieło, tylko po przeczytaniu tego tekstu...Myślę wręcz, że większość w ogóle po nie nie sięgnie...Wybaczcie te słowa otwarte, ale jest chyba regułą , że takich rzeczy nie czyta „każdy”...Chciałbym się mylić , bo utwór jest tak powalający duszę na kolana, iż z całą pewnością twierdzę, iż każdy po jego prze...Nie, nie przeczytaniu...Po przeżyciu!...Każdy więc po tym , stanie się osobą mądrzejszą...Jeśli będziesz potrafił(a), nawet poczuć wzruszenie i szybkie bicie serca , czytając epilog książki...To znaczy , że w Tobie, w Twojej duszy...Ramzes XIII zwyciężył!...Nie został zdradzony...Nie wbito mu noża w plecy...nie zgładzono jego szlachetnych przyjaciół...Nie okazali się zdrajcami, najwierniejsi żołnierze...To znaczy , że Ty podniosłeś tę tarczę wierności i Prawdy i ona ochroniła faraona...Doprawdy...ciężko opisać , co dzieje się w duszy człowieka, gdy styka się z dziełem tak idealnym...Tak wyważonym, tak pełnym wiedzy i wartości...Dziwiąc się, że sięgnąłem po tę książkę teraz dopiero...stwierdzam jednak , iż nie ma przypadków – są tylko znaki!...Właśnie teraz, takie tchnienie ideału jest mi potrzebne...I właśnie teraz to dostaję!...Ciężko mieć pretensje do Pana Boga i ciężko nie paść na twarz , z wdzięczności...

Jak mówię; w wyniku perfidnej i wręcz nieludzkiej intrygi, „najszlachetniejszy z faraonów” zostaje zamordowany we własnym pałacu...Nie wiedząc o tym, że umiera...- Poczuł ukłucie...wyjął sztylet(myśli – ach muszą mnie później opatrzyć)...- woła – Dajcie mój hełm i miecz!...Konia!...Jeśli padł Tutmozis, to ja sam zdobędę Labirynt!...I nagle...- Nie, może lektykę...Lektykę...Głos cichnie...Władca osuwa się na ziemię, ręka uniesiona do wymierzenia sprawiedliwości złoczyńcom – wiotczeje...Padając na posłanie z kwiatów w pałacowym ogrodzie, wydaje ostatnie tchnienie...O tym chyba też nie wiedząc...Wraz z nim , choć nie razem, ginie szlachetny Tutmozis – przyjaciel i powiernik władcy...Zabity ciosem od tyłu , przez „zaufanego” żołnierza...Wypowiadając słowa o aresztowaniu złego człowieka...Nie sposób wręcz nie zapłakać, co najmniej nie zapatrzeć się w ciemność letniej nocy za oknem, po przeczytaniu ostatniego słowa książki...Tak samo jak i nie sposób nie odnaleźć rzucającej się w oczy analogii do czasów dzisiejszych i sytuacji naszej Ojczyzny...jakkolwiek nie jest Ona niestety mocarstwem , ani nawet nie jest niepodległa...Tak samo jak nie był w pełni władcą wielki Ramzes...nie wiedząc o tym...Mechanizmy wykorzystywania państwa do prywatnych interesów są zawsze takie same , w sytuacji gdy znajdzie się silna grupa mądrych, acz zepsutych ludzi , którzy nie cofną się przed niczym , by obronić swą prywatę...Tacy , co pozbawieni są altruizmu i prawdziwej troski o szarych ludzi...Tych, co to ciężko pracują każdego dnia...po to by ustosunkowane koterie i salony, mogły czerpać zyski z ich wysiłku...

W ostatnim 20 – leciu można by doszukać się co najmniej kilku , mniej lub bardziej trafnych analogii, sytuacji, ludzi – którzy zostali usunięci – czy to fizycznie, czy państwowo – ze stanowiska...Usunięci dlatego , że chcieli pokazać Prawdę!...O tę Prawdę walczyć z odkrytą przyłbicą, dla dobra ogółu Polaków...Nie doceniając – albo i doceniając – potężnych przeciwników, podjęli walkę...I co...? Czy naprawdę przegrali...? Czy to już taki czas, iż można powiedzieć – Ramzes i Tutmozis nie żyją...?...Nie!...To jeszcze nie ten czas...My jeszcze wierzymy i będziemy walczyć...Czy jestem głupi...? Czy naiwny...? Mniejsza o słowa...Cynizm nie jest przecież wartością, a brak Wiary nie pomaga...Z serca Wam mówię, że wierzę w swoje słowa!...Choć nie w piaskach Egiptu, a być może w błocie smoleńskim...Choć nie w Labiryncie, a w mrocznych redakcjach...czai się spisek ludzi złej woli...(„...to kłamca, człowiek złej woli”)...Choć topór zdrajcy niejednego Bohatera powalił...Wszak dziś , tu z naszych szeregów nie ujawnią się zdrajcy w liczbie przeważającej...By zadać cios...?

- I myślisz, że nic by go nie uratowało? - spytał Pentuer.

- Nie widzę takiej potęgi. On nie tylko nie godził się ze swoją epoką i stanowiskiem, lecz jeszcze trafił na czas upadku państwa i był jak młody liść na próchniejącym drzewie.

- Tak spokojnie mówisz o upadku państwa? - zdziwił się Pentuer.

Upadek państwa...?

                                                                                                                                                                                                                                                     Optymista1930

P.S.

Nie wierzcie fałszywym prorokom i plastikowym wartościom...antykulturze, „nowoczesności”...Wszystko co potrzeba do uszlachetnienia duszy, jest na starych , pożółkłych kartach , wielkich dzieł literatury...Czytajcie je!...Dopóki „poprawiacze” nie zechcą ich „poprawić” poprawnościowo...Cisza i skupienie są wartością...Wówczas usłyszysz Prawdę – bo ona nie jest krzykliwa...Pomyśl...

P.S.2

Kapłani w powieści , akurat nie stanowią analogii do naszej współczesności...Ale tego nie dowiesz się, nie czytając książki...