PO już nie wierzy w wygraną

Odczucia i emocje -  lub brak emocji - to część polityki. Politycy są też ludźmi, a więc odczuwają emocje pozytywne lub negatywne; jedne i drugie mogą nakręcać do działalności, choć te drugie mogą też dołować. Wiara w sukces jest częścią drogi na szczyt. Brak wiary sygnałem, że dany projekt polityczny może się nie powieść.

Te wszystkie, dość banalne i oczywiste w swej istocie stwierdzenia, przypomniałem sobie po rozmowach w ostatnich dniach z moimi - prywatnie kolegami - z dawnych, NZS-owskich lat, którzy dziś są członkami władz krajowych PO i kierują regionalnymi strukturami partii Tuska. Brak wiary w ponowne zwycięstwo, swoista apatia, skoncentrowanie na walce wewnątrzpartyjnej zamiast na konkurowaniu z innymi ugrupowaniami, zwątpienie we własne siły, brak wiary w lidera, swoiste wypalenie emocjonalne - tak możnaby podsumować te moje z nimi rozmowy i nakreślić „portret działacza PO”. Przy czym podkreślam, że nie chodzi o działaczy powiatowych, lecz o członków kierownictwa (szerokiego) partii władzy.

Retoryczne pytanie: czy skoro sami liderzy Platformy nie wierzą w utrzymanie wladzy, we własne zwycięstwo, w to, że ponownie będą - co bardzo lubią - partią władzy, to czy mają szansę znów wygrać? Czy bitwę mogą wygrać oficerowie nie wierzący w wygraną? Może i mogą, jakoś tam, przypadkiem, dzięki splotowi okoliczności, ale jednak rachunek prawdopodobieństwa w tym przypadku jest dość mały. Cóż, po prostu PO nie wierzy w siebie, nie wierzy w ponowną wygraną i ponowne rządzenie. Konkurencja już to czuje, czują to wyborcy, czują to też, coraz mniej zakochane w Platformie, media.

Nad partią Donalda Tuska powoli zaczyna unosić się zapach porażki. A tego zapachu wyborcy i dziennikarze nie lubią... Oj, nie lubią.