Historia jako farsa

„Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”. To słowa samego Karola Marksa, które wyjątkowo trafnie opisują ostatnie wydarzenia w Polsce. Przede wszystkim działalność publiczną profesora Hartmana i inspirowany przez niego Komitet Obrony Demokracji, a także działania Trybunału Konstytucyjnego
Farsą jest przede wszystkim obrona demokracji przed demokratycznie wybranymi przedstawicielami  społeczeństwa. Czemu się jednak dziwić jeżeli dla Hartmana społeczeństwo polskie  to miliony chamów, do których sam siebie przecież  nie zalicza, więc  w ten sposób dobrowolnie z tego społeczeństwa się  wyklucza. Za te słowa  Hartman powinien być potraktowany tak jak pan Kmicic traktował podobnych infamisów, to znaczy pogoniony batem do ruskiej granicy. A uzbierałoby się więcej jego zasług. Choćby postulowanie „upadku kazirodczego tabu”.
„ Warszawko rusz d..” raczył właściwym sobie wyrafinowanym językiem napisać profesor Hartman proponując utworzenie Komitetu Obrony Demokracji.  Niewdzięczna Warszawa nazwała jego komitet Komitetem Obrony D.., czyli  tej części ciała „gdzie plecy nazwę swą szlachetną tracą”.
Pod znakiem obrony tej samej części ciała przebiega awantura wokół wyboru sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. PO całkowicie świadomie i z premedytacją zostawiło swoim następcom bombę z zapalnikiem opóźniającym.
Trybunał Konstytucyjny został utworzony w czasie stanu wojennego. Jego zadaniem było legalizowanie przestępczych działań Jaruzelskiego i jego ekipy. TK miał przekonywać  społeczeństwo, że wypowiedziana mu  przez Jaruzelskiego wojna jest zgodna z konstytucją. Stan wojenny niewątpliwie był tragedią. Natomiast  sposób w jaki TK służy obecnie obronie swoich mocodawców jest już tylko farsą. Przede wszystkim jak ujawnili  na polecenie Naczelnego Sądu Administracyjnego sędziowie TK,  to oni właśnie pod przewodnictwem aktualnego prezesa TK  Rzeplińskiego opracowali ustawę zgłoszoną potem jako projekt prezydenta Komorowskiego i przegłosowaną głosami koalicji.  Poza tym prezes Rzepliński publicznie oświadczył, że jest stronnikiem PO, a ustawę napisaną przez PiS określił  jako niezgodną z konstytucją niejako a priori.   3 grudnia sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy  pisali tę ustawę sami oceniali jej konstytucyjność. Czyli jak przysłowiowy Cygan byli sędziami we własnej sprawie. („Cyganie masz świadki? Mam, żonę i dziatki”). Profesor Rzepliński też ma sporo jeszcze do wyjaśnienia.  Przede wszystkim kwestię swojej przynależności do PZPR oraz udziału w przesłuchiwaniu niejakiego Pietruszki, mordercy księdza Popiełuszki. Udziału  potwierdzonego zresztą własnym podpisem. Profesor Rzepliński wyszedł z Sali sejmowej w proteście przeciwko ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego. Czy nie widzi jak śmieszne są  gesty Rejtana w wykonaniu przedstawicieli środowiska całkowicie skompromitowanego falandyzacją prawa czyli naginaniem go do własnych interesów? Czy nie rozumie ,że dla społeczeństwa sędziowie TK są  równie wiarygodni jak pracownica agencji towarzyskiej biorąca w białej sukni ślub w katedrze? Czy nie wiedzą, że niezawodna publiczność  warszawska nazywa Trybunał Konstytucyjny Trybunałem Prostytucyjnym?
Niejeden z nas, wychowanych na paradygmacie niezawisłości sędziowskiej i trójpodziału władzy ma problemy z właściwą oceną wydarzeń. Czy niezawisłość sędziów ma jednak polegać na tym, że każdy wyrok głupiego czy sprzedajnego sędziego powinniśmy akceptować bez komentarza? Czy nie mamy prawa protestować przeciwko odbieraniu dzieci ubogim matkom, albo przeciwko wyrokom oddającym nieruchomości w ręce złodziei? Czy mamy honorować skazanie niewinnego człowieka i układy zawierane przez dyspozycyjnego sędziego z Gdańska z rzekomym przedstawicielem władzy? A może- przez czysty szacunek do prawa- powinniśmy również  honorować wyroki sądów komunistycznych i hitlerowskich ?
 Nasz wieszcz Adam Mickiewicz nie miał kłopotów z właściwą diagnozą. To kiesa jest motorem działania większości tych rzekomo niezawisłych i rzekomo nieprzekupnych przedstawicieli palestry. Przypomnijmy „ Panią Twardowską”
 Na patrona z trybunału,
Co milczkiem wypróżniał rondel,
Zadzwonił kieską pomału,
Z patrona robi się kondel.
Środowisko, które nie pozbyło się dyspozycyjnych sędziów ze stanu wojennego, skazujących kiedyś opozycjonistów na wysokie wyroki, a teraz uwalniających gangsterów czy służących władzy i grupom interesu nie może liczyć na szacunek społeczeństwa. W samooczyszczenie środowiska prawniczego naiwnie wierzył Adam Strzembosz. Jednak szanse na samooczyszczenie się jakiejś koterii są równe szansom wyciągnięcia się samemu- jak  baron Münchausen-  z bagna za włosy.
Śmieszność jest dominantą ostatniego stadium gnicia PO. Formacji, która  zdystansowała wszystkie inne nie tylko liczbą afer i  zadłużeniem kraju lecz przede wszystkim bezczelnością.  
Prezydent Komorowski ośmieszał się nie tylko brakami w ortografii i dobrym wychowaniu. Śmieszne i żałosne są w jego  wydaniu nawet afery. Afera żelazo była to tragedia. Kosztowała życie wielu niewinnych osób i przyniosła jej beneficjentom krociowe zyski. Szabrowanie pałacu prezydenckiego i  willi w Klarysewie to farsa.  Trudno sobie wyobrazić prezydenta i jego urzędników wynoszących ukradkiem  - jak odprawiona służąca- ekspres do kawy czy filiżanki. Jest to bardziej żałosne i śmieszne niż oburzające.
Podobnie śmieszna i żałosna jest nieszczęsna tramwajarka, która niefortunnie uwierzyła w swój wykreowany na użytek władzy mit i swoją charyzmę. Jej wystąpienia nie przekonałyby nawet sąsiadek w maglu.  Śmieszni i żałośni są dyspozycyjni artyści obawiający się utraty dochodów. Gdyby w tym kraju ( jak lubią mówić) faktycznie funkcjonował rynek sztuki nikt za ich żałosne wytwory nie dałby złamanego grosza. Czy ktoś z Państwa kupiłby na przykład tęczę ze szmatek i postawił na własnej posesji? Czy ktoś z Was czyta powieści Kuczoka?
Mamy śmiać się czy płakać?

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie