PASY GÓRĄ (!!!)

                                Okruchy wspomnień - vide: ( https://www.youtube.com/watch?... )

CRACOVIA PANY!

Moja kochana Cracowia wygrała podwawelskie derby i pokonała Wisłę 2 : 1.

Już otworzyłem szampana, a teraz coś Wam opowiem.

W dzieciństwie mieszkałem przy ulicy Zamkowej vis avis Wawelu, ale już po drugiej stronie Wisły. Wuj Ludwik zabierał mnie na mecze Garbarni na Ludwinów. Pamiętam, jak po każdym zwycięstwie Garbarzy śpiewaliśmy razem „Ludwinowskie tango”

Zatem moją pierwszą miłością piłkarską była Garbarnia. Nie opuściłem ani jednego meczu na Ludwinowie i do dziś pamiętam smolny zapach drewnianej trybuny. Mieliśmy tam na stałe zarezerwowaną lożę honorową, gdyż mój drugi wuj, brat mamy Marian Nagraba grał przed wojną w Garbarni i był w składzie, który zdobył mistrzostwo Polski.

W piłkę grywaliśmy z kolegami na wiślanej terasie zalewowej dokładnie na przeciw Wawelu. Od małego stałem na bramce, którą robiło się wtedy z dwu cegłówek.

Pewnego dnia, był to chyba rok 1954, trenowaliśmy rzuty rożne, co się wtedy nazywało strzelaniem na budę z kornera. Ja stałem oczywiście w bramce, a koledzy podawane z „narożnika” piłki kierowani główką do bramki.

Terasa wiślana, która służyła nam za boisko była okolona wałem powodziowym, który służył za spacerowe korso. Pewnego dnia po tej promenadzie szła po rękę jakaś para, która zatrzymała się na chwilę by popatrzeć na grających chłopców. I wtedy grom spadł z jasnego nieba, gdyż rozpoznaliśmy, że przystojny mężczyzna spacerujący z piękną dziewczyną po wałach wiślanych to sam inżynier Leopold Michno, ówczesny bramkarz pierwszoligowej Cracovii.

Możecie Państwo sobie wyobrazić cóż to był dla nas za zaszczyt, że sam Michno nas ogląda. Pamiętam, jak z bijącym sercem, nie bacząc na kolana niemiłosiernie obtłukiwane na wiślanym żwirze wyciągałem się jak struna w bramkarskich paradach.

I wtedy nastąpiła jedna z najszczęśliwszych chwil mojego życia. Pan Leopold Michno krzyknął bym do niego na chwilę podszedł. Ze ściśniętym gardłem i łomoczącym sercem wysłuchałem, jak Michno powiedział: „jesteś trochę za mały, ale masz wrodzony bramkarski talent, bo widziałem, że w momencie jak napastnik składa się do strzału ty już jesteś w powietrzu. Masz chłopcze bramkarskie wyczucie i refleks. Jakbyś chciał, przyjdź w piątek na trampkarski trening na Cracovię…”.

Świat zawirował mi w głowie ze szczęścia i dumy.

Ale był jeden niezwykle poważny problem. Jako chłopak z Ludwinowa, chcąc grać w Cracovii musiałem zdradzić Garbarnię, moją pierwszą piłkarską miłość. Pamiętam, że przez dwie noce nie spałem, bo zżerały mnie wyrzuty sumienia, że popełnię nielojalność wobec garbarskiego klubu, a koledzy mi tej zdrady nigdy nie wybaczą.

I tak też się stało, lecz na szczęście moja bramkarska kariera była bardzo krótka.

Bowiem w tamtych czasach, przed meczami ligowymi odbywały się tak zwane przedmecze, w których grali trampkarze rozgrywających spotkanie klubów. Na pełnowymiarowym boisku! Przed prawdziwą widownią! Nie zdajecie sobie Państwo sprawy, co to było za przeżycie dla kilkunastoletniego chłopca.

Spełniło się największe marzenie mojego dzieciństwa. Brakkarz pierwszego składu zachorował i Michno wystawił mnie na zbliżający się przedmecz.

Pamiętam, jak kochana Mama wyprała w rękach jedenaście zestawów niemiłosiernie ubabranych błotem pasiastych koszulek, spodenek i sztuc. A ja sobie przyrzekłem, że choćbym miał sczeznąć to bramki nie puszczę.

I wybiegliśmy na murawę. Ci, co grają w piłkę wiedzą, co to za uczucie. Serce wali w gardle, a w uszach brzęczy tumult trybun.

Trampkarze Ruchu zaatakowali ostro od pierwszego gwizdka. W piętnastej minucie był moment krytyczny, gdyż ich kostropaty i nad wiek wyrośnięty napastnik strzelił mi w lewy róg zjadliwego szczura zdawało się nie do obrony. Ale się rzuciłem jak tygrys i jakimś cudem Boskim złapałem piłkę pod siebie przyciskając ją mocno do serca.

Do śmierci będę pamiętał zapach mokrej trawy zmieszany ze specyficzną wonią natłuszczonej skóry, bo wtedy sznurowane rzemieniem piłki z gumową dętką smarowało się kawałkiem słoniny, żeby piłka nie namokła.

Przedmecz się miał ku końcowi przy stanie zero do zera, stadion się zapełnił i wzrastała wrzawa na trybunach. Aż w ostatniej minucie, rozpędzony obrońca Ruchu dostał tak zwaną wykładkę i z kilkunastu metrów z całej siły rąbną mi z woleja piorunującą bombę pod samą poprzeczkę.

Zdawało się, że przy moim wzroście nie mam najmniejszych szans by ten strzał obronić.

A jednak, coś mi szepnęło w duszy: "Musisz ten strzał obronić!" I poszybowałem w powietrze, jak orzeł. Jakimś nadludzkim wysiłkiem wypiąstkowałem prawą ręką piłkę nad poprzeczkę. Niestety wylądowałem na lewej, którą złamałem w trzech miejscach, co zakończyło moją piłkarską karierę.

Ale gola nie puściłem.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika bolesław

29-11-2015 [21:57] - bolesław | Link:

Szanowny Panie Krzysztofie.
Gratuluję niebywałego wyczynu!!!
Co prawda ręki szkoda, kariery piłkarskiej też.
A chłopiec z piłką na zdjęciu tak jakby podobny do Pana.
Serdecznie pozdrawiam, bolesław.

Obrazek użytkownika pietrek

29-11-2015 [22:21] - pietrek | Link:

Hej
To chyba nie nasz Krzychu...nie podobny ale w oczach widać jakąś taką zajadlą dumę..charakter zacięty...calkiem jak u gorali hehe
Mówiłem zawsze że Pan Krzych to swojak!
Z Panem Bogiem

Obrazek użytkownika mada

29-11-2015 [22:38] - mada | Link:

...a jak się trafiło na sznurowadło...