Jaka polityka taki odzew część 2

 
Okres, który aktualnie przeżywamy jest okresem przejściowym, w którym wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie – z tym wszyscy się zgodzimy. Tu będziemy prześcigać się w znajomości faktów i wydarzeń, gdy natomiast powiemy, że znaleźliśmy się w podobnym okresie przełomu, jaki miał miejsce w XV w. (skutki upadku imperium mongolskiego) lub XVIII/XIX w. (upadek Rzeczypospolitej, Kongres Wiedeński 1815), albo 1918-1922 (upadek „białej” Rosji i wybicie się na niepodległość wielu państw, w tym Polski), to natychmiast otwiera się szerokie pole dyskusji, w której do głosu dochodzą: krótkowzroczność, często niewiedza, postkomunistyczna mentalność, różne lęki kulturowe oraz osobiste ambicje. Kończy się debata merytoryczna, zaczyna jarmark. Polacy zatracili spójność myślenia, którego wymaga państwo, zagubili umiejętność „czytania pomiędzy wierszami”, ba, uciekła nam perspektywa (nie pisze tego złośliwie, lecz poddaje pod rozwagę, bo rzeczywistość, która coraz bardziej pochłania nasze działania wymaga oglądu nie regionalnego lecz globalnego!). Mało kto dostrzega rzecz fundamentalną, że przyczyną obecnych światowych kłopotów jest rozpad państw północnoafrykańskich i bliskowschodnich. Zawsze w takiej sytuacji dochodzi do walki bezpośredniej, której skuteczność jest mierzona nie matactwem lub kłamstwem, lecz siłą jedności kulturowej, świadomości, poczuciem tożsamości, siłą gospodarki i armii – a więc  tymi czynnikami, które budujemy w czasie pokoju. Jeżeli w czasie pokoju nie zbudujemy sprawnego państwa, przegrywamy wojnę.

I tu, jeżeli chodzi o Polskę, sprawa jest jednoznaczna. Ani nasze państwo, ani my sami nie jesteśmy przygotowani na żadną rozgrywkę: państwo, bo nie posiada niezależnej gospodarki, a społeczeństwo, bo większość ma trudności z poczuciem tożsamością i identyfikacją kulturową. Konkluzja jest taka: cieszmy się, że mamy Prezydenta, który chce coś robić i rząd, który zamierza wprowadzić konieczne zmiany. Czas na wojenki polityczne już się skończył. Dopóki będziemy myśleć kategoriami zysku ze wszelką cenę, dopóty będziemy przegrywać. Historia uczy, że dobrobyt Polaków nie zamyka się na czerpaniu marketingowych zysków ze srebrnikowych transakcji, lecz na poczuciu odpowiedzialności i wspólnoty; nie na indywidualizmie który prowadzi do klęski, lecz na solidarności która kumuluje siłę; nie na krótkiej perspektywie która zamyka horyzonty, lecz na szerokim oglądzie który je otwiera. Polacy utracili poczucie własnego miejsca w hierarchii wartości, jak również we własnej hierarchii społecznej i intelektualnej. Polska potrzebuje w równym stopniu wybitnych filozofów, historyków i polonistów, jak i wybitnych matematyków. Polska potrzebuje horyzontów i ludzi na odpowiednim poziomie. Gospodarka jest bardzo ważna, ale ona musi mieć swój schemat. Z matematykami jest łatwiej, ale filozofia, historia i polonistyka wymagają zachowania ciągłości myśli, zrozumienia własnej kultury i spokoju na zebranie myśli. Bez teoretycznej konstrukcji państwa, nie zbudujemy niczego. Nawet sam Bóg, zanim zaczął tworzyć świat, musiał mieć w głowie jego plan.

Z jakim więc mitem musimy się pożegnać w pierwszej kolejności? Myślę, że z mitem społeczeństwa bezklasowego. Nie było ono potrzebne Polakom, lecz okupantom – dla skuteczności politycznego podporządkowania. Nie chodzi tu oczywiście o dyskryminację, lecz o porządek społeczny, który przekłada się na siłę państwa, kultury i bezpieczeństwo obywateli. W dobrze zorganizowanym społeczeństwie każdy orientuje się co do niego należy i za jaki odcinek odpowiada. W dobrze zorganizowanym społeczeństwie świadomość kulturowa i etosy poszczególnych grup zawodowych są wystarczająco silnym mechanizmem obronnym przed demoralizacją i dyskryminacją. Tak stworzony system sam wynosi i degraduje; wynosi za talenty i pracę, a degraduje za niekompetencje i lenistwo. Takim społeczeństwem było społeczeństwo II RP. Dlatego właśnie dziś jest dla nas punktem odniesienia.

Sytuacja geopolityczna Polski
Położenie Polski pomiędzy Niemcami a Rosją uzależnia nas od rozwoju sytuacji zewnętrznej. UE, w obliczu najazdu uchodźców z Azji i Afryki, okazała się zwykłą atrapą. Nie potrafiła ani obronić swoich unijnych granic, ani nawet zapewnić bezpieczeństwo własnym obywatelom. Państwo, które rościło sobie pretensje do przewodnictwa okazało się do niego niezdolne; państwo, któremu nadal wydaje się, że niesie jakieś światło cywilizacji podjęło walkę z jej podstawowymi wartościami. Czyż nie jest paradoksem, że w państwie sztandarowo świeckim może dojść do wojny religijnej? Na tym tle zapisy traktatowe stają się coraz bardziej martwymi zapisami, a rywalizacja pomiędzy cywilizacjami zaczyna się nasilać. Stajemy się bezbronni. Jakby tego było mało w Brukseli i Berlinie coraz głośniej pobrzmiewa hasło mające poszlaki szantażu: przyjmiecie uchodźców na naszych warunkach, albo likwidacji Strefy Schengen? W zachodnich mediach pojawiają się mapki wykluczające z niej Polskę, Słowację, Grecję, Węgry, Hiszpanię. W ścisłej strefie pozostają kraje bałtyckie i Portugalia, co wskazuje na jakieś przyczółki przetargowe. UE zamyka się w twierdzy, pozostałe kraje pozostawiając w tzw. podgrodziu. Jest więc już jakaś myśl, na którą musimy odpowiedzieć i tendencja, którą musimy uwzględnić. Tą tendencją są zmiany prowadzące w kierunku państw narodowych. W krajach tzw. starej Europy jest ona maskowana, w pozostałej części – jawna. Silna tendencja unifikacyjna UE, okazała się silną tendencją w kierunku państw narodowych.

W poprzednim artykule („Jaka polityka taki odzew”), załączając artykuł Pawła Szymańskiego, chciałem pokazać jaki mają do nas stosunek Stany Zjednoczone, a więc najpotężniejsze państwo militarne na świecie. Dlaczego? Bo to miernik naszej pozycji i naszych szans. Po 1989 r. szukaliśmy nie suwerenności, lecz prowadziliśmy politykę klientelistyczną (niedowiarków podpowiem, że brak amerykańskich wiz jest wystarczającym potwierdzeniem). Pytanie, czy po Okrągłym Stole byliśmy w stanie prowadzić inną politykę pozostawiam bez odpowiedzi. To właśnie tam dobito II RP… I kolejne pytanie: dlaczego są tu ważni Amerykanie? Dlatego, że znajdują się poza bezpośrednim układem Niemcy/Francja – Rosja i na tym planie rysują się jako swoisty arbiter.

Porozumienie tradycyjnie prorosyjskiej Francji i prorosyjskich Niemiec z Rosją jest tylko kwestia czasu. I znów zostaniemy sami, dodatkowo z wojskami polskimi tak rozmieszczonymi, że bronią nie polskich granic, lecz niemieckich. Zauważył to Prezydent Andrzej Duda. Rozpadająca się UE, brak amerykańskich wiz dla Polaków i widmo porozumienia starej Unii z Rosją, chcemy czy nie, stawia nas i całą Europę Środkowo-Wschodnią w obliczu konieczności pilnego budowania buforowej Strefy Międzymorza. A jak mowa o tej inicjatywie, to z geopolitycznego punktu widzenia najważniejszym przywódcą nie jest już Angela Merkel, lecz Victor Orban. To właśnie on okazał się przywódcą najbardziej dalekowzrocznym i konsekwentnym, którego z opóźnieniem zaczynają naśladować pozostali przywódcy UE. Przykro to pisać, współczucie się należy, ale dziś tu w Europie Środkowo-Wschodniej wszyscy nie jesteśmy Francuzami czy Paryżanami, lecz Węgrami. Ten punkt widzenia swoją wypowiedzią, oczywiście mimo woli, potwierdza wypowiedź znanego francuskiego sędziego, który po zamachu w Paryżu zauważył, że Francja hodowała w sobie potwora. Ale czy wcześniej Francuzi byli w stanie przyjąć do wiadomości tę prawdę? A skoro nie, to nie możemy mówić o jej czujności i odpowiedzialności za cywilizację. Polska i Europa Środkowo-Wschodnia na wspólnym kontynencie została osamotniona.

Ewentualne scenariusze
Natomiast Victor Orban zdaje sobie sprawę, że jego państwo nie ma odpowiednich parametrów do bycia przywódcą Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego w tej sprawie dwukrotnie zwracał się do Polski. Ale nie możemy się łudzić, przeciw takiemu rozwojowi sytuacji przeciwni będą oczywiście Rosja, Francja i Niemcy. A więc w samym środku UE mamy tak skomplikowaną sytuację, że grozi ona jej rozpadem. Inicjatywa będzie sabotowana w sposób polityczny i niewykluczone, że zbrojny. Jego zalążki już widać na przynajmniej dwóch planach:

1. Na wyżej wspomnianej mapie przetargowej; Rosja ze względów strategicznych nie zrezygnuje z dostępu do Bałtyku tak samo, jak nie zrezygnuje dobrowolnie z podporządkowania sobie Ukrainy,
2. Niestabilną sytuację na Bałkanach rozbija dodatkowo falę uchodźców; odcięcie od Międzymorza trzech krajów bałtyckich jest wzmocnieniem Rosji. Wywołanie wojny na Bałkanach jest neutralizacją całej koncepcji od Bałtyku po Adriatyk i osamotnienie Polski jako lidera.

Jak się okazuje moją sentencję: kto panuje na ziemiami zachodnimi, ten panuje nad Polską; kto panuje nad Polską, ten panuje nad Europą Środkowo-Wschodnią można roboczo odwrócić i zapisać następująco: wojna na Bałkanach otwiera kurek z krwią na  Ukrainie i podporządkowuje Polskę i Europę Środkową Niemcom. Na pytanie co w takiej sytuacji robić odpowiedź wydaje się tylko jedna – Chiny i projekt 16+1. Tylko one mogą zagwarantować tu spokój. Podkreślam raz jeszcze, z naszego punktu widzenia Państwo Środka jest państwem fatalnym, ale nie mamy wyboru, bo właśnie ono burzy porządek, który poważnie ograniczał nam rozwój pod każdym względem, przez ostanie ponad dwa wieki (neutralność w centrum Europy będzie niemożliwa). W obliczu tak zarysowanej sytuacji strukturalne przemodelowania UE jest racjonalną koniecznością. Jeżeli wygra buta zachodnich państw, to liczenie na mur Europy Środkowo-Wschodniej będzie nadzieją pozbawioną logiki.

Szersza perspektywa
Dziś najważniejszym problemem do rozwiązania jest terroryzm. Coraz więcej państw zachodniej Europy włącza się do walki z terroryzmem, ale gdy zapytamy o definicję terroryzmu, w odpowiedzi usłyszymy – ciszę. I teraz pytanie: z czym lub kim walczy coraz większa ilość państw? Saddam Husajn, Osama bin Laden i Kadaffi już nie żyją, pozostał jeszcze Asad. Wytworzona próżnia powołała do życia Kalifat, przeciwko któremu zbiera się wielka krucjata. Sama Turcja mogłaby znieść go z powierzchni ziemi w ciągu kilku tygodni, ale tego nie robi, bo jak dotąd, takiego zamiaru nie ma żadne państwo walczące w Syrii. Mało tego, jak dobrze poszukamy, to odkryjemy, że ci sami, którzy „walczą” z ISIS, dostarczają im broń. A może definicja terroryzmu odwróciłaby losy świata? Tym bardziej, że ewentualny upadek UE tę strefę poszerza jeszcze bardziej. Giną ludzie, a terrorystów gonimy, jak króliczka. Jeden terrorysta zostanie złapany, ale na kolejnych dziesięciu już się czeka. Taka zabawa może trwać do kompletnej klęski, albo do zupełnego opanowania azjatyckich nośników energii.

Na terenie Syrii – ciało w ciało doszło do zetknięcia się atomowych mocarstw o rozbieżnych interesach. Współdziałanie nie oznacza współdziałanie, a sojusz nie oznacza sojuszu. Wychodzi na to, że Rosja w sposób demonstracyjny usiłuje zdobyć pozycje mocarstwową, a jednocześnie zmusza Zachód (gł. USA) do akceptacji jej polityki ukraińskiej i kolejnych swoich dalekosiężnych planów. Głównym partnerem w tych zabiegach jest Ameryka, ale obecność Francji i Niemiec, choć w Syrii potencjalnie wzmacnia Stany, to w Europie Środkowo-Wschodniej popiera potencjalną zgodę na destabilizację Bałkanów i wojnę na Ukrainie, co Amerykanom może być zupełnie obojętne. Tak więc wojna w Syrii może mieć przełożenie na sytuację w Europie Środkow-Wschodniej.

I tu warto odwołać się do ciekawej książki Michała Lubiny pt. „Niedźwiedź w cieniu smoka. Rosja - Chiny 1991-2014” (Księgarnia Akademicka, Kraków 2014). Porównując Chiny z Rosją odwołuje się on do szachów klasycznych, którymi grają Rosjanie i szachów chińskich, którymi grają Chińczycy. Klasyczne próbują doprowadzić do sytuacji bez wyjścia (szach-mat) i tu mistrzami są Rosjanie. Natomiast chińskie nazywane przez nich „grą otaczających pionków”, jak pisze Lubina, nie mają jednej prawdy absolutnej, gra toczy się jednocześnie na kilku planszach, w których chodzi o okrążenie przeciwnika. Tu świat będąc w ciągłej przemianie nakłada się na siebie i idzie do przodu. I to jest bardzo ciekawe porównanie pokazujące różnicę poziomów strategicznych, które przełożą się na ostateczny wynik rozgrywki Chińsko - Rosyjskiej.

Idąc tym tropem, napływ Chińczyków na Syberię musi się skończyć jej aneksją i odcięciem Rosji od surowców – tu oficjalna przyjaźń nic nie znaczy. Taka strategia z jednej strony unieruchamia Rosję i zmusza ją do ograniczenia działań wyłącznie do swojego terytorium (stąd zajęcie Krymu i wojna hybrydowa na Ukrainie), a z drugiej, ów bezruch jest zabójczy dla niej samej. Każdy atak na zewnątrz osłabia jej potencjał wewnętrzny. W obliczu zagrożenia chińskiego, najpilniejsza staje się obrona własnego zasobu surowców, bowiem przyszłość Rosji nie zależy już od ekspansji, lecz od obrony swojej własności. Gdyby natomiast Rosja zamierzała zaatakować jakiegokolwiek sąsiada i swój potencjał wojskowy skierowała przeciwko niemu, mogłaby pozostać bez Syberii, tak samo, jak Polacy po II wojnie bez kresów wschodnich.

Całe więc bezpieczeństwo w Europie, a szczególnie Europie Środkowo-Wschodniej zależy od stanowiska Chin. Ale trzeba pamiętać, że nie będą one wstrzymywać agresji Rosji, bo wiedzą, że wszystko co Rosja zdobędzie, prędzej czy później, stanie się ich własnością.

Dlatego tak ważna jest wizyta Prezydenta Andrzeja Dudy w Państwie Środka. Nie mniej jednak, nie należy mieć złudzeń, że Chiny nas obronią, tak samo jak nie obroni NATO. Chiny, jak każde mocarstwo zaakceptuje wszystko to, co przyniesie im korzyść, łącznie z podbojem. Stosunkowo najlepszym zabezpieczeniem byłaby realizacja koncepcji 16+1 i, z pewna przesadą, rozpoczęcie budowy Jedwabnego Szlaku wręcz od Polski w kierunku Chin. Taka pozycja załatwia nam dwie bardzo ważne rzeczy: 1. rusza polska gospodarka, tworzą się miejsca pracy, 2. otrzymujemy mocną pozycje przetargową na przyszłość.

Zakończenie
Jak widać topografia polityczna układa się niezwykle groźnie dla większej części świata. I jeżeli UE sądzi, że muzułmańscy emigranci będą na nią pracować, to mamy do czynienia z naiwnym postkolonialnym myśleniem. Jeżeli natomiast ci sami emigranci muzułmańscy spodziewają się, że Europa jest ich Ziemią Obiecaną, to może ją spotkać los biblijny. Państwa, do których podążają mają bowiem kilkusetletnią praktykę w tej dziedzinie. A prawa człowieka mogą nagle obowiązywać tylko tych ludzi, którzy je wymyślili. Ale nie można też wykluczyć, ze taki exodus jest zasłoną dymną czegoś zupełnie innego, co ma lub może nastąpić.

Polska musi wykorzystać swoją jednonarodową strukturę społeczną i nie dopuścić do utworzenia się sytuacji w jakiej znalazła się Belgia, gdzie ekstremiści muzułmańscy, poprzez swoja obecność, znaleźli sobie bazę. Nie możemy też nie zauważyć podstawowego faktu, że atakowane są głównie państwa z długim stażem kolonialnym.

W oparciu o własne tradycje, jak je Norman Davies nazwał „ prawie cywilizacyjne”, powinniśmy odbudować swoją przyszłość, tym bardziej że jak się wydaje, najbardziej otwarte na ten wątek są Chiny. Zachód w odbudowie polskiej państwowości przeszkadzał nam dwukrotnie. Już chyba zrozumieliśmy, że będąc pomiędzy Niemcami a Rosją, swoją suwerenność i swój dobrobyt możemy obronić tylko w sytuacji odwołania się do własnych tradycji, wysokiego poziomu polskiej nauki i takiego potencjału, który będzie w stanie zniechęcić do agresji agresywnych sąsiadów.