Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Małomiejska ballada / 2 /
Wysłane przez Ryszard Sziler w 28-11-2015 [10:06]
A K T 2
S C E N A 1
Stolarnia
PAN ATANAZY
Weź no Franciszku i pozakładaj okiennice, bo pora już dzisiaj kończyć. I do domu. Do domu.
FRANCISZEK
A no pora…do domu.
PAN ATANAZY podśpiewując
Do domu
FRANCISZEK
Chyba, że…
PAN ATANAZY
Dobrze by było…
FRANCISZEK
Tak po całym dniu
PAN ATANAZY
Rozprostować palce na ogrzanym szkle
FRANCISZEK
Bo całkiem pograbiały od ściskania hebla
PAN ATANAZY
Ale wpadniemy tylko na jeden kufel Franciszku. Na jeden!
FRANCISZEK
Na jeden. Pewnie, że na jeden.
Wychodzą.
KOBIETY
Wchodzą i wychodzą z wiadrami i praniem. Czasem zatrzymują się dłużej, rozmawiają i chwilami pełnią role chóru komentującego wydarzenia.
My tu
W każdą pogodę
O każdej porze
Bierzemy wodę
(jedna przez drugą)
Do prania
Do balii
Do gotowania
Do picia
Do mycia
A wiadra ciężkie
W ziąb
W słotę
W środę
W sobotę
Oż dolo ty dolo
Niedolo
KOBIETA 1 widząc nadchodzących meblarzy, z wyrzutem
A oni do szynku…
KOBIETA 4
Nie idź tam synku!
SYNEK
A co też mama…
KOBIETA 1
Synek to idzie do … zatyka sobie usta ręką
KOBIETA 3
Ciii..Sza!
KOBIETA 2
Dobry wieczór panie Atanazy.
KOBIETA 3
Co tam u ciebie Franciszku?
(reszta kobiet wybucha śmiechem)
FRANCISZEK
Cicho sroki.
PAN ATANAZY
Dobry wieczór paniom.
SYNEK
To ja mamusia ide…
KOBIETA 4
Akurat. A ja wiadra bede nosić. A już mi do wiader!
SYNEK
Tak mamo. Dobrze mamo.
FRANCISZEK
Dobry chłopak. Nagrodzić by go trzeba.
KOBIETY jedna przez drugą
On już i nagrodzony. Antosia go - lubi.
(śmieją się)
SYNEK zażenowany
Mamo to ja ide z tym wiadrami.
( porywa niepełne jeszcze wiadra i odchodzi )
KOBIETA 4 woła za nim, ale ten jakby nie słyszał
Wracajże mi zaraz nicponiu, bo to nawet nie połowa potrzebnej wody.
KOBIETA 2
Jakby go Antosia zawołała, to może by i słyszał…
(udając nagłe radosne zaskoczenie)
O, o wilku mowa… Przyszła nasza Antosia! A gdzieś się to tak wybrała po nocy pannico?
SYNEK zatrzymuje się gwałtownie, stawia wiadra i odwraca się, a kobiety widząc to wybuchają śmiechem, ten skonfundowany zostawia wiadra i ucieka
KOBIETA 4
A żeby cie…!
(chce biec za chłopakiem, który odwracając się w biegu pokazuje wszystkim język )
KOBIETA 3
Zawszeć to Maciejowo kawałek drogi wiadra podniósł...
KOBIETA 4 uspokajając wzburzenie
Dopadne gada w domu!
KOBIETA 1 przekąsem
Synowa jak nic się kroi…
(śmiechy)
KOBIETA 4
A dałybyście sobie spokój !
KOBIETA 2
Bez urazy, przecież my tylko tak…
KOBIETA 4
Może i tak, tylko, że mnie nie w smak…
FRANCISZEK z przekonaniem
Sroki!
PAN ATANAZY ze śmiechem i zachwytem
A niechże to dunder świśnie! Aśćki są wyjątkowe.
FRANCISZEK z niechęcią
Cierpkie jak stare wino…
KOBIETY
Tylko nie stare Franciszku. Tylko nie stare!
Nadchodzi podróżny
PODRÓŻNY
Niech będzie pochwalony
Zbłądziłem dziś w te strony, bo mi mebli we dworku potrzeba.
Moja żona chce nowe.
Mówi jedź w Kolbuszowe, tam je robią,
Innych mi nie trzeba.
No to jestem.
A nocą już, bo z drogą zeszło… przez to, że pora nieodpowiednia i koła w błocie toną.
FRANCISZEK
Tu drogi kiepskie, bo tuż puszcza prawie.
PODRÓŻNY
O lasy gęste. Od świętego Huberta w Miłocinie coraz to gęstsze.
KOBIETA 1
Szczególnie jak się za Rzeszowem w „Ostatnim groszu” zatrzyma.
(naśladując karczmarza)
Pan spoczną, pan zakąszą, pan może co wypiją? Czas taki niespokojny, że tylko patrzyć wojny, a tu spokój, pan nie ma się co spieszyć…
(reszta kobiet znów wybucha śmiechem)
PODRÓŻNY
Co aśćka sugerujesz?
PAN ATANAZY szybko
( chcąc zapobiec awanturze )
Zapraszam waćpana nieopodal; na pogwarkę, bo może będę mógł coś poradzić na problemy waszeci.
KOBIETA 1
Zawsze pretekst się znajdzie, żeby tylko wypić.
( reszta kobiet parska śmiechem )
PAN ATANAZY niespokojnie
Chodźmy, nic tu po nas.
FRANCISZEK
A pewnie, że chodźmy.
KOBIETA 3
Naprzód, naprzód miłe chłopy, idźta se do swojej szopy.
KOBIETA 1
Czy to święta, czy nie święta chłop zawsze o wódopoju pamięta…
PAN ATANAZY z lekkim niesmakiem
Dobranoc paniom.
FRANCISZEK
Wszystko potrafią popsuć.
PODRÓŻNY ze znaczącym westchnieniem
Ale też i naprawić potrafią wybornie…
Odchodzą
POETA
Tu się iszczą marzenia, choć niewiele odmienia
I wydaje się, że wciąż jest to samo
Może gdzieś inne ludy…
Pewnie gdzieś tam są cudy…
Wszak tam dobrze gdzie właśnie nas nie ma…
Ale tutaj my w domu.
Nie do pojęcia komu - że spełniają się tutaj marzenia…
(zdejmuje cylinder i podchodzi do kobiet rajcujących przy studni)
Panie jeszcze nie w domach? To dobrze, bo i mnie się coś przecież należy…
KOBIETY
( jedna przez drugą, zdecydowanie, choć zalotnie)
A idźże ty lekkoduchu. We świat sobie idź. Nie bałamuć, nie dręcz wesołku…
POETA
Doprawdy jestem jak puch ptasi. Lekki, zwiewny, ciepły…
KOBIETA 4
I nijaki.
POETA
No z tym to już się nie zgodzę ( uwodzicielsko) Pani chce to udowodnię, że nie ma racji.
KOBIETA 3
Moje panie na puchu nie da się budować.
KOBIETA 2
Nie to co na Franciszku chociażby. Na Franciszku można, bo to czeladnik, prawie mistrz stolarski. Opoka przyszłej rodziny.
KOBIETA 1 w pewnym rozmarzeniu
Przyszłość przed nim, i z nim…
POETA śmiejąc się
Pod warunkiem, że się napije, a żona przymknie oczy…
KOBIETY razem, zgodnie i dość niechętnie
A idźże ty stąd bałamucie! W świat z wiatrem w jesień ! Ale już !
POETA
A pewnie, że pójdę. Ale co wam wtedy zostanie? Studnia?
KOBIETY
Co zostanie to zostanie, nie tobie w to wtykać paluchy.
Na ryneczek wychodzi Dziewczyna z bukietem jesiennych liści, śpiewa przechodząc koło poety i znika w zaułku
DZIEWCZYNA
Śpiewa na melodię „Kołysanki”
„Skrzypnęły zżarte rdzą zegary,
Trzykroć zagwizdał nocny stróż,
Kładzie się do snu rynek stary,
I ty kochany zaśnij już.
Z knajpy dobiega płacz muzyczki,
Kuchta przestała ostrzyć nóż,
Czochra się, nucąc swe kantyczki,
O ukochany zaśnij już !
Na dachu jurne miauczą koty,
Jęczą sprężyny biednych łóż,
Na niebie złotych gwiazd migoty,
I ty kochany zaśnij już.
Rechoczą gdzieś w gliniankach żaby,
Z ogrodów płynie zapach róż,
W dali pociągu turkot słaby,
O mój kochany zaśnij już !”
Poeta pozostawia kobiety i idzie za nią za kulisy