Ofiara Sikorskiego (3)

W styczniu 1942 roku sąd w Buzułuku skazał Leona Kozłowskiego na karę śmierci.

     Informacje przedstawicieli polskiej służby dyplomatycznej oraz wywiadu o rzekomych rokowaniach Leona Kozłowskiego z Niemcami padły w Londynie na podatny grunt. Po opuszczeniu – na znak protestu wobec podpisania przez Sikorskiego układu z Sowietami, nie gwarantującego uznania nienaruszalności polskiej granicy na wschodzie – rządu przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego oraz ministra Augusta Zaleskiego, piłsudczycy podejrzewani byli przez otoczenie premiera o wszystko, co najgorsze. Jednocześnie, biorąc pod uwagę budowę polskiej armii w Rosji, starano się tłumić w zarodku wszelkie antysowieckie inicjatywy.

    W tym samym czasie pojawił się pomysł dokooptowania do Rady Narodowej uwolnionego przez Sowietów brata Marszałka, Jana Piłsudskiego. Przeciwko temu zdecydowanie zaprotestował wicepremier Stanisław Mikołajczyk, podkreślając, iż „my do jedności narodowej, do której oficjalnie mieliby wchodzić przedstawiciele obozu sanacyjnego, przynależeć nie będziemy. (…) Ten obóz od samego początku konspirował i konspiruje, nie licząc się z konsekwencjami dla sprawy polskiej. Pan Kozłowski w swoim wywiadzie ostatnim mówi o tym, że gotów jest współpracować z rządem polski w kraju, który powstanie za zgodę Berlina. Wiemy o tym, że to osoby dawnego reżimu sanacyjnego zabiegają o powstanie takiego rządu”. Mikołajczyk miał jedno idee fixe – całkowite zniszczenie znienawidzonych piłsudczyków. Dla realizacji tego obsesyjnego planu gotowy był do popełnienia każdego świństwa, do sformułowania każdego oszczerstwa. Taki typ znakomicie pasował do rządu Sikorskiego.

    Z kolei minister Stanisław Stroński w depeszy do ambasadora Kota prosił o „miarodajne objaśnienie sprawy przez ambasadę (…), albowiem zamierzamy incydent objaśnić, oświetlając go stosownie i oskarżając Kozłowskiego przed opinią polską jako dezertera i zdrajcę”. Mimo, iż w odpowiedzi Kot wskazał, iż b. premier jako motyw ucieczki wysuwał „chęć znalezienia się po przejściach we własnym domu”  podjęto decyzję o „ukaraniu” Leona Kozłowskiego.

    Nic więc dziwnego, iż w takiej atmosferze doniesienia o „zdradzie” b. premiera uznano za niepodlegające dyskusji fakty i rozpoczęto energiczne działania. W dwa dni po wspomnianej depeszy z polskiego wywiadu ze Sztokholmu, w dniu 18 stycznia 1942 roku gen. Sikorski w depeszy do gen. Andersa polecił „przeprowadzić dochodzenie sądowe przeciw byłemu premierowi Leonowi Kozłowskiemu i zameldować telegraficznie o wyroku. Wedle posiadanych wiadomości wymieniony oddał się w Berlinie całkowicie na usługi Niemiec i ma rzekomo wśród Polaków organizować legion antysowiecki. Jest dokonanym faktem, że Kozłowski będąc żołnierzem zbiegł do nieprzyjaciela”.

   Już następnego dnia mjr Borkowski - szef sądownictwa tworzącej się armii gen. Andersa złożył wniosek o wszczęcie postępowania i tymczasowe aresztowanie oskarżonego. Tego samego dnia wniosek został zatwierdzony przez szefa sztabu płk. Leopolda Okulickiego. Jednocześnie mjr Mieczysław Zgorzelski sporządził akt oskarżenia i przesłuchał pierwszych świadków. W dniu 20 stycznia zostaje wyznaczony skład sądu z mjr Tadeuszem Borkowskim na czele. Termin rozprawy został wyznaczony na 21 stycznia. Zdumiewające tempo!

   Akt oskarżenia zarzucał Leonowi Kozłowskiemu, że „w dniu 27 X 1941 roku w Buzułuku opuścił Dowództwo Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR i przeszedł do nieprzyjaciela jako oficer polski, oddając się w Berlinie całkowicie na usługi rządu niemieckiego i organizując polski legion antysowiecki”.

    Przesłuchani świadkowie zeznali, iż por. Kozłowski nie dokonał formalności rejestracyjnych związanych ze wstąpienie do armii, a weryfikacja stopnia oficerskiego nie przesądziła o przyjęciu do służby. Jednocześnie potwierdzili antysowieckie nastawienie oskarżonego, który wierzył w zwycięstwo Niemiec w wojnie z Sowietami. B. wojewoda białostocki Stefan Kirkitlis podkreślił, iż Kozłowski chciał, po przejściu do Polski, organizować opór na wzór dawnej POW, gdyż „oskarżony miał jeden cel, to jest niepodległość Polski”. Dokładnie to samo zeznał Eugeniusz Lubomirski.

    Po wysłuchaniu świadków, oskarżyciel zażądał kary śmierci, a obrońca prosił o uniewinnienie. Po naradzie sąd ogłosił wyrok, na mocy którego uznał Leona Kozłowskiego za winnego zarzucanych czynów, to znaczy przejścia na stronę nieprzyjaciela i oddanie się całkowicie na usługi rządu niemieckiego, co stanowi zbrodnię przeciwko obowiązkowi wierności żołnierskiej, określonej przez art. 415 par. 1 kwpk. Za tę zbrodnię skazał go na karę śmierci, utratę praw obywatelskich publicznych i honorowych, a ponadto przepadek majątku i zdolności dziedziczenia.

   W uzasadnieniu sąd podkreślił, iż „zbrodnicza działalność oskarżonego przyniosła Sprawie Narodowej niepowetowaną szkodę, godząc w podziwianą przez cały świat solidarność Narodu Polskiego i wypowiedzenie się tegoż bez jakichkolwiek zastrzeżeń po linii polityki Naczelnego Wodza”.

  Cała rozprawa trwała zaledwie cztery godziny. Iście sowieckie tempo.

   Odwołanie od wyroku w dniu 22 stycznia złożył obrońca z urzędu ppor. Balicki, wskazując, iż formalnie Kozłowski nie został przyjęty do armii, a przejście frontu nie musiało oznaczać przejścia do nieprzyjaciela, gdyż informacje o jego współpracy z Niemcami opierają się wyłącznie na wiedzy zasłyszanej. Tego samego dnia znalazła się na nim odręczna adnotacja: „Czytałem. Zarzuty przedstawione przez obrońcę uważam za całkowicie nieuzasadnione. Nie widzę także żadnych okoliczności łagodzących”. Podpisano: W. Anders.

   Tym samym wyrok na Leonie Kozłowski został zatwierdzony, o czym niezwłocznie poinformowano Naczelnego Wodza.

   Gen. Anders zapewne miał świadomość, iż wyrok ten pozostawia wiele do życzenia, jednak uważał, iż w obliczu tworzenia armii w Rosji należy unikać wszelkich zadrażnień w stosunkach z sowieckim sprzymierzeńcem.

    W trakcie rozmowy z Andersem w dniu 14 marca 1942 roku Stalin na pytanie o los polskich oficerów odparł, iż wypuściliśmy wszystkich, zatrzymując tylko tych „Polaków, którzy są szpiegami na służbie niemieckiej. Wypuściliśmy nawet takich, którzy potem przeszli do Niemców, jak np. Kozłowski”. Anders uciął ten wątek rozmowy, podkreślając, że „Kozłowskiego skazał sąd polowy na karę śmierci, wyrok zatwierdziłem i na pewno będzie wykonany, może nawet przez naszych ludzi w Kraju”.

   O wydanym zaocznym wyroku śmierci Kozłowski dowiedział się z listu siostry prof. Anieli Kozłowskiej. Wyrokiem był oczywiście oburzony i nazwał go „zwykłym łajdactwem” ze strony Sikorskiego. W odpowiedzi napisał: „Nie mam zamiaru się wyrokiem  przejmować i brać go pod uwagę przy moim postępowaniu. Oczywiście jeżeli to tylko będzie możliwe wrócę do kraju. Tłomaczyć się, usprawiedliwiać, ani prosić zmiłowania nie mam zamiaru, wiem z kim mam do czynienia”.

    Informacje o odżegnaniu się od prowadzenia przez b. premiera jakichkolwiek rozmów z Niemcami ukazały się w Biuletynie Specjalnym Biura Informacji i Propagandy AK. Gen. Rowecki zwrócił się do Naczelnego Wodza o potwierdzenie, czy w razie jego przyjazdu do kraju, wyrok śmierci należy wykonać. W odpowiedzi Sikorski wskazał, iż „wykonanie wyroku na Kozłowskim obowiązuje. Jeśli obecnie wykonanie grozi dekonspiracją elementów Armii Krajowej, odłożyć je do chwili, kiedy pan generał uzna za odpowiednią w wypadku prób powrotu Kozłowskiego do Kraju”. Tym samym scedował na dowódcę AK decyzję o terminie ewentualnego wykonania wyroku na b. premierze RP.

   Wobec zdecydowanego sprzeciwu Leona Kozłowskiego, Niemcy zaprzestali z nim wszelkich rozmów. Nie zgodzili się na jego powrót do kraju, a nawet na czasowy wyjazd na pogrzeb siostry Bronisławy. Dzięki pomocy niemieckich archeologów Profesor został zatrudniony w berlińskim Muzeum Etnograficznym, gdzie rozpoczął pracę nad wielką syntezą pradziejów Słowian. W pracy tej, którą przemycił w 1943 roku do kraju, dowodził, iż tereny Brandenburgii, w tym stolica Niemiec, to ziemie słowiańskie, które dopiero w średniowieczu zostały ostatecznie skolonizowane przez ludy germańskie.

   Po ujawnieniu przez Niemców w kwietniu 1943 roku grobów polskich oficerów, zamordowanych przez Sowietów w Katyniu, Niemcy przywieźli tam m.in. Leona Kozłowskiego. Były premier nie spełnił oczekiwań niemieckich, gdyż wzmianki o jego pobycie w Katyniu pojawiły się w prasie gadzinowej jedynie sporadycznie.

   Po śmierci gen. Sikorskiego i objęciu stanowiska Naczelnego Wodza przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, polecił on podjęcie dochodzenia w sprawie zasadności skazania na śmierć b. premiera.

   Na polecenie Sztabu Naczelnego Wodza wywiad otrzymał zadanie przesłuchania świadków w sprawie Kozłowskiego. Na podstawie zebranych informacji szef sądownictwa wojskowego płk. Słowikowski w marcu 1944 roku sporządził opinię prawną, druzgocącą dla sędziów, którzy wydali wyrok w Buzułuku.

   Zdaniem płk. Słowikowskiego Leon Kozłowski nie został formalnie przyjęty do wojska, stąd też nie popełnił zbrodni przeciw obowiązkowi żołnierskiemu. Nie dowiedziono też, na czym konkretnie miało polegać „oddanie się całkowicie na usługi rządu niemieckiego”. W tej sytuacji uznał, iż należy uchylić tamten wyrok i przekazać sprawę innemu sądowi do ponownego rozpatrzenia.

   W dniu 16 marca 1944 roku gen. Sosnkowski w depeszy dla dowódcy AK streścił opinię płk. Słowikowskiego i poprosił – przed podjęciem ostatecznej decyzji – „Bora” o jednoznaczne ustalenie, czy Leon Kozłowski współpracował z Niemcami i „w jakim mierze działalność jego była szkodliwą dla Narodu, czy nawet zdradziecką wobec państwa”.

    Miesiąc później gen. Komorowski poinformował Naczelnego Wodza, że „stawiano mu jakieś propozycje polityczne, domagano się oświadczenia antykomunistycznego. Napotkano opór, rosnący w miarę przenikania doń wiadomości z Kraju”.

   O ponownym otwarciu sprawy b. premiera gen. Sosnkowski zawiadomił także premiera Mikołajczyka, który wyraził negatywną opinię co do wznawiania raz już zakończonej sprawy. W rezultacie „sprawę pozostawiono w takim stanie, w jakim jest obecnie, bez nadania jej dalszego ciągu, przepisanego kodeksem wojskowego postępowania karnego”.

   Sam zainteresowany w połowie 1943 roku utracił pracę w Muzeum Etnograficznym, mocno zniszczonym podczas alianckiego nalotu. Jednocześnie, przy pomocy brata, rozpoczął przygotowania do ucieczki z Berlina.

   Po ogłoszeniu w styczniu 1944 roku sowieckiego raportu tzw. Komisji Burdenki, oskarżającego Niemcy o dokonanie zbrodni katyńskiej, Leon Kozłowski – na żądanie Niemców - wydał oświadczenie, w którym uznał, iż raport sowieckiej komisji „robi na mnie wrażenie jakiegoś bardzo złego filmu i nie może zachwiać przeze mnie stwierdzonych faktów. Jak poprzednio, tak i obecnie pozostaję przy twierdzeniu, że w wypadku katyńskiej zbrodnia morderstwa leży po stronie sowieckiej”.

   Niezależnie od tego, Gestapo planowało aresztowanie Profesora, czemu zapobiegła interwencja niemieckiego MSZ. Pozostał jednak pod ścisłą obserwacją policji.

    Wedle podanej przez Niemców wersji, Leon Kozłowski zginął w dniu 11 maja 1944 roku w Berlinie podczas nalotu bombowego i został pochowany na cmentarzu należącym do parafii św. Jadwigi w Berlinie. Po długoletnich staraniach rodziny, w 1974 roku doszło do ekshumacji i przeniesienia szczątków do Polski. Ostatecznie Leon Kozłowski został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

   Nigdy nie doszło do wznowienia jego sprawy. Stał się on ofiarą polityki rządu Sikorskiego. Choć nie popełnił zarzucanych mu czynów został skazany na karę śmierci. Został uznany za kolaboranta, a przecież wedle definicji, opracowanej przez kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego za kolaborację uznawano „dobrowolną współpracę z okupantem na szkodę kraju lub współobywateli”. Zarzut ten stosowano bardzo ostrożnie, z uwzględnieniem konieczności życiowych oraz warunków bytowych w czasie okupacji. Tylko nie w przypadku byłego premiera RP.
 
Wybrana literatura:
M. Kozłowski – Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara
L. Kozłowski – Moje przeżycia w więzieniu sowieckim i na wolności w czasie wojny w Rosji sowieckiej
E. Lubomirski – Kartki z mojego życia
W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia polityczna Polski
J. Piotrowski – Piłsudczycy bez lidera
J. Sobczak – Polska w propagandzie i polityce III Rzeszy 1939-1945