​Jak "Misiek" Jarka Naczelnikiem czynił

Podczas posmoleńskiej kampanii prezydenckiej moderatorem spotkań kandydata Prawa i Sprawiedliwości był Michał Kamiński. Miałem okazję zetknąć się wówczas z nim podczas parkowania zderzak w zderzak na podwórzu Chorzowskiego Centrum Kultury, w którym zaplanowano przedwyborczy mityng. Wysiadł z ciemnej limuzyny z przyklejonym "żabim" uśmiechem, wtedy jeszcze z głową jako tako "we włosach". Pulchnie otyły, ubierając na placu na luźną białą koszulę bardzo obszerną marynarkę w kolorze błyszczącej czerni, skojarzył mi się ze śpiewakiem operowym, w dodatku, jakoś tak, jakby rodem z Sycylii... Tryskał energią mającą zataczać kręgi.  Pogratulowałem mu kariery politycznej – od najmłodszego parlamentarzysty poprzez odwagę spotkania się z Augusto Pinochetem, a na wysokiej pozycji w PiS-ie skończywszy. Weszliśmy razem do holu, on udał się na scenę, ja na widownię.

I wkrótce zaczęła się – przynajmniej dla mnie – żenada, Żenada, ŻENADA...!...!!...!!!

Pan Michał, dziś znany pod ksywką "Misiek", zapowiadając wejście Prezesa, zaczął się tak miotać i wykrzykiwać, jakby chciał podgrzać emocje, że za chwilę ujrzymy tutaj boksera lub wrestlingowca. Podrywanie publiczności do entuzjazmu i oklasków w stylu zagrzewania piłkarzy na boisku, gdy na widowni twardy elektorat – zwolennicy to zazwyczaj ludzie wciąż mający w głowach traumę, bo w większości pewni zamachu na Siewiernym (albo przynajmniej podejrzewający taki atak na brata bliźniaka obecnego kandydata) – było głupie i niestosowne. Rzecz jasna na takie estradowe zachęty tu i ówdzie kilku partyjnych klakierów odpowiedziało z teatralnych rzędów, ale wypadło to nazbyt cherlawo. Zza kurtyny wyszedł na proscenium Jarosław Kaczyński, ze zwiniętym uśmiechem, nieco skonfundowany. Zapewne spostrzegł, że ten cyrkowy wstęp jest nieprzystający do jego sytuacji życiowej, w której odbywają się te wybory.

Byłem zdziwiony stylem tej konwencji – zupełnie nieodpowiednim dla intelektualnej rangi, sposobu bycia i temperamentu szefa partii. Przypomniała mi się czerwona koszulka, którą rozdawano młodzieży: "Przebrała się miarka, głosuję na Jarka!" Ten brak koniunkcji pomiędzy działaniami wyraźnie ukierunkowanymi na pozyskiwanie przychylności plebsu za pomocą estradowych sztuczek a widokiem i zachowaniem dostojnego profesora, który się prezentował jak noblista przemawiający ex cathedra, był zwyczajnym zgrzytem perswazyjno-poznawczym. Z jednej strony zazwyczaj propagandowa oprawa typu fiu-bździu, a z drugiej człowiek, który ma wziąć w swoje ręce stery, zdruzgotanego zabiciem elit na lotnisku w Smoleńsku, rozchybotanego państwa. Słuchałem mądrych zdań pana Jarosława i rozmyślałem o nieporadności jego sztabowców, nieadekwatności poczynań w stosunku do wyznaczonego celu. [Może pamiętacie Szanowni ten rozklejany na murach portret wyborczy z obciętym czubkiem głowy JK, działający podprogowo odpychająco?!]

I teraz przejdę do tytułu. Ów beznadziejny "Misiek" nagle – gdy prelegent łapał oddech podczas akapitu – ni z gruchy, ni z pietruchy podniósł do góry ręce i skacząc zaczął wykrzykiwać rytmicznie, by za nim powtarzać: Pił-sud-ski!, Pił-sud-ski!, Pił-sud-ski! Kaczyński się żachnął, a gdy usłyszał echo z widowni, uśmiechem i gestem dłoni zaprotestował. Potem jeszcze powtórzyło się to w wersji "Na-czel-nik!, Na-czel-nik!, Na-czel-nik!" oraz "Ko-men-dant!, Ko-men-dant!, Ko-men-dant!" – Prezes był coraz bardziej skonfundowany i poirytowany, ręce wyciągał do przodu jakby chciał odepchnąć prymitywną klakę napierającą na niego w postaci zderzaków towarowego wagonu.

Powtórzę: siedziałem wśród wyrobionych politycznie znajomych i czułem się głupio. Byłem bowiem na kilku spotkaniach z Jarosławem Kaczyńskim podczas zjazdów klubów "Gazety Polskiej", gdzie wszystko wyglądało OK. Uroczy, błyskotliwy, dowcipny, spolegliwy (ale i twardy w obronie racji) mistrz, który swą naturalną charyzmą zupełnie nie nadaje się do galluksowego spektaklu udającego reality show według reguł jakiejś dziwacznej błazenady.

Czy dziwicie się zatem, że mając takiego moderatora, jakim był zaobserwowany wówczas "Misiek", pan Jarosław tracił zwolenników na korzyść Komorowskiego (rzecz jasna pamiętamy przy tym, że zaraz po północy zaczęły się dziać dziwne rzeczy przy zliczaniu głosów, bo nieoczekiwanie szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść tego drugiego), a potem cała formacja Platfusów, korzystając z takich porad, musiała przerżnąć z kretesem oddając prezydenta i premiera zwycięskiej opozycji. Tak to pijarowiec "Misiek" zapisał się w najnowszej historii jako destruktor sukcesów swoich pryncypałów, którzy nie zauważyli, że Polska, będąc w stanie tragicznym, wymaga poważnego podejścia do jej ocalenia, nie mającego nic wspólnego z zabezpieczaniem frekwencji na siłę i zapewnieniem dobrej zabawy w Pendolino lub na Stadionie Narodowym (zwłaszcza gdy ludzie wiedzą, że nad ich zbolałymi od trosk głowami istnieje fuszerka w postaci zacinającego się dachu).

Anegdoty anegdotami, ale koło historii lubi zataczać kręgi. Dziś słyszy się głosy, że Jarosław Kaczyński, dając z zaplecza wykładnię politologiczną Rządowi Zmian, pełni faktycznie rolę owego Naczelnika, komendanta Piłsudskiego, którego potocznym hasłem umacniania roli państwa było "Bić q...y i złodziei!" Oczywiście pomijając ten żart, jest w tym, co nam się obecnie przytrafiło, coś na rzeczy. Polacy bowiem, mając serdecznie dość ćwierćwiecza kleptokracji, partyjniactwa i sobiepańskości tych samych cwaniaków, wycierających sobie demokratycznymi frazesami gęby, chcący raz na zawsze pozbyć się bezkarnych aferzystów, agentów, obcoplemiennych pseudo rodaków i rodzimych jurgieltników, widzą w prezesie PiS-u opatrznościowego męża stanu ponadprzeciętnego formatu. Ludzie czekają na kogoś, kto silną ręką ujmie kraj, który jest jak rozchwiana kra na potrzaskanym grzęzawisku Europy.

Mówimy o zmianie konstytucji... Może byłoby warto pomyśleć o roli, jaką historia i Opatrzność (a może odwrotnie?) ofiarowała nam w postaci Wielkich Bliźniaków i rozważyć dla Ocalałego funkcję specjalną, na wzór urzędu kanclerskiego?

Ten "Misiek", wybierając się z wizytą do Pinocheta, zapewne intuicyjnie ujawnił jakieś swoje inklinacje do rządów silnej ręki. Ale czas, miejsce a zwłaszcza styl, w jakim chciał je wyrazić u boku szefa partii (a potem także gdzie indziej), przerosły jego inteligencję. Dlatego praktycznie dziś przezwisko "Misiek", rozpoznawalne jako wąskoczoły i spiczastogłowy łysoń, kojarzy się z fanfaronadą i nieudacznictwem. 

A Jarosław Kaczyński – jego przyszłość? Czas pokaże... Ostrzegałbym go jednak przed wzięciem do rąk teczki premiera. Władza wykonawcza bowiem ufajda największego mędrca. Powinien cierpliwie czekać, aż naród sam zwróci się do niego, by został... NACZELNIKIEM.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika pietrek

22-11-2015 [08:36] - pietrek | Link:

Witam
Cały czas słysze o zmianie konstytucji...a czy mnie lepiej byłoby powrócić do tej z 35 roku ostatniej.Czy ona byłaby zła
I 2 pytanie.Jaka jest procedura by zmienić obecną,czy trza zrobić referendum bo nie ulega wątpliwości ze ta obecna napisana przez ekipe czerwonego kwacha jest zła
Z Panem Bogiem

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

22-11-2015 [09:18] - Zygmunt Korus | Link:

Sz.P., Konstytucja I RP z 1935 roku winna być wzorem, choć zapewne żyjemy już w innej rzeczywistości (strukturalnej), więc musiałoby do niej wejść sporo uzupełnień. Referendum na temat, czy należy nam się NOWA, rozwiązałoby parlamentarne spory i podchody dotyczące zabiegów przy tworzeniu "większej większości" (jak ją uzyskać?). Dlatego PiS, przy wsparciu Prezydenta, nie oglądając się za siebie i nie zważając na ujadanie polactwa i antypolaków, winien takie rozwiązanie szybko zarządzić.
Ale wie Pan - ci wszyscy legaliści i konstytucjonaliści to lubią tak sprytnie sypać piasek w tryby, że należy czekać, aż wkurzony naród sam poprosi JK o uchwycenie jednoosobowo cugli, by skończyć z bajzlem i bezhołowiem, z jakim będziemy mieli jeszcze przez długi czas do czynienia (vide pułapki związane z Tryb. Konst. czy nieskutecznością prób wsadzenia do paki Jana Burego). [http://niepoprawni.pl/blog/ins... ]
Ukłony - ZK

Obrazek użytkownika jazgdyni

22-11-2015 [10:13] - jazgdyni | Link:

Witam Panie Zygmuncie!

Zgadzam się, że Misiek jest wyjątkowo żenujący. Jego prekursorem jest Sthur w Wodzireju.
Ale dajmy mu spokój... Szkoda pióra. Ale anegdota przednia. Już widzę minę Prezesa.

Natomiast kwestia ewentualnego naczelnikostwa jest jak najbardziej żywa i aktualna.
Wielokrotnie zresztą o tym pisałem, m.in. w "Na siłę trzeba się przeciwstawić siłą". A teraz wydaje mi się, że ta niezbędna twardość wreszcie chwyciła i nasi przeciwnicy nie mogą sobie z tym dać rady.

mam nadzieję, że znajdzie się dobre rozwiązanie, żeby Prezesa umieścić na właściwym miejscu.
Czasy tego wymagają.

Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

22-11-2015 [13:04] - Zygmunt Korus | Link:

Ten "skowyt" establiszmętów bierze się właśnie stąd, że JK wyciągnął wnioski z poprzedniego rządzenia, gdzie certolono się z mafiozami udającymi nietykalnych mężów stanu (gdy byli zaledwie mężykami na intratnych stanowiskach). Teraz legalizm legalizmem, ale pozamiatać odchody, jakie bydłoszewscy zostawili, należy zrobić tak szybko, jak tylko możliwe, żeby ta polityczna nierogacizna (pardon: rogacizna) nie miała szans zebrać się do bodzenia przeciwnika. Więc, jak Pan to zauważył, beczą i muczą przeraźliwie. Co cieszy uszy, ale i oczy mają na co popatrzeć!
Dlatego, za dnia nie mając czasu, piszę po nocach, żeby w tak ważnym momencie wspierać jak tylko się da narodową wolę radykalnych zmian.
Co i Pan, jak zaobserwowałem, czyni wyśmienicie. Gratuluję.
ZK