PARYŻ, PIĄTEK, TRZYNASTEGO...

– Patrz, mija piątek, trzynastego i nic strasznego się nie dzieje – powiedziałem do żony parę dni temu...

– To może lepiej nie włączać telewizora? – zaproponowała roztropnie małżonka.

Pokusa ominięcia pecha była wielka, ale regularnie płaconego abonamentu żal... W końcu zwyciężył stary nawyk. Wziąłem do ręki pilota, włączyłem pierwszy z brzegu kanał informacyjny. I wtedy się zaczęło...

Ze wszystkich medialnych przekazów wylewał się obraz skrwawionej terrorystycznymi zamachami francuskiej stolicy. Znienacka kilkaset osób zetknęło się ze śmiercią w realu. Film, gra komputerowa, paintball – to coś zupełnie innego. Ludzie w Europie odwykli już od tego, że mogą stać się nagle zwierzyną łowną. Że przez długi kwadrans ktoś będzie chodził z kałachem po zakrwawionej sali klubu i wśród zabitych, rannych i nietrafionych jeszcze nieszczęśników dokonywał systematycznych egzekucji. To zupełnie nowe doświadczenie. Tymczasem dla wielu mieszkańców Afryki, Bliskiego Wschodu, Libii, Afganistanu jest to sytuacja naturalna...

Czym się to wszystko skończy? Europejscy przywódcy (ci obecni) nie poradzą sobie z tym problemem. Oni zachowują się tak, jakby nie rozumieli tego, co się wokół nich dzieje. Czasami można odnieść wrażenie, że z uporem maniaka realizują jakiś upiorny, samobójczy plan. Narozrabiali, destabilizując rządy dyktatorów w krajach arabskich, a teraz zaklinają rzeczywistość, „łączą się w bólu”, palą znicze, chodzą w pochodach. Czasem pozorują powierzchowne działania (pokrzykują, prężą muskuły, wysyłają patrole, bombardują etc.). Tymczasem tak naprawdę są bezradni i zagubieni jak dzieci we mgle, spętani swą poprawnością polityczną i podszyci strachem.

Francja przechowuje dziś w swych gettach 5-6 milionów muzułmanów, od lat sfrustrowanych i wkurzonych na zepsute, bezideowe francuskie społeczeństwo. Uchodźcy są dla nich nowym impulsem, niosą z sobą powiew świeżego buntu i determinację zmiany. Nie piszę tu o rodzinach z małymi dziećmi, których widokiem epatują codziennie mainstreamowe media. Mówię tu o 75 proc. imigrantów – młodych, hardych i jurnych „byczków” czujących się w bezbronnej i wystraszonej Europie jak lisy w kurniku. Oni są już oswojeni z zabijaniem, nie mają naszych uprzedzeń, zahamowań i dylematów. I nie boją się śmierci. Nasz lęk ich ośmiela, prowokuje do działania, uskrzydla. Gardzą nami, pożądają naszych „bezwstydnych” kobiet i nienawidzą nas, zniewieściałych słabeuszy. I to my musimy dopasować się do zwyczajów „gości”. „Niewiernych” można okraść, wypędzić albo zabić. I tylko twardy opór może to odmienić.

Bombardowanie ISIS nic nie da. Francja ma na swoim terytorium kilkadziesiąt zainstalowanych „bomb” atomowych; to prawdziwa duma tego kraju – nowoczesne elektrownie jądrowe. Kilka udanych akcji sabotażowych i kraj zamienia się w radioaktywne piekło. Można również zatruć wodociągi, rozpylić bakterie chorobowe, wypuścić na miasto „dyskretnych” nożowników lub uzbroić ich w pistolety z tłumikiem. Można niszczyć infrastrukturę, transport, sparaliżować działalność instytucji itp. itd. I powoli przejmować - bez klasycznej wojny - cały ten piękny, bogaty i cywilizowany region.

Zapewne część francuskiego społeczeństwa – wbrew utopijnym przywódcom –zechce bronić się na własną rękę. Powstaną różne „lotne brygady” i „obywatelskie straże”, wymierzające sprawiedliwość na własną rękę. To spowoduje przyspieszoną reakcję drugiej strony i eskalację przemocy. Postępujące akty gwałtów i samosądów wyzwolą w ludziach skrajne emocje, zniszczą hamulce poprawności i zbrutalizują społeczeństwo. Na pewnym etapie będzie musiało wkroczyć wojsko. I wtedy zacznie się totalna rzeź – nie do zatrzymania, prawdziwa wojna domowa bez pardonu z „ostatecznym rozwiązaniem” w tle. Europa znów spłynie krwią, przetrwają silniejsi i bardziej bezwzględni...

Kraczę? Czyżby? Czy nie tak właśnie wyglądała masakra ponad miliona Tutsi w Rwandzie, zrealizowana szybko i sprawnie przez plemiona Hutu?

Nie jesteśmy dziś w stanie pomóc Francji. Ani bogatym Niemcom. Jeśli oni sami nie potrafią (lub nie chcą) zatrzymać rzeki uchodźców i nie są w stanie odesłać większości ogromnych mas pseudo-imigrantów z powrotem do ich krajów – wspieranie Zachodu nie ma sensu. Polskie przysłowie mówi, że „dla towarzystwa i Cygan dał się powiesić”... Inne – że „mądry Polak po szkodzie”... Póki co warto uczyć się na francusko-niemieckich błędach...

Reasumując: na dzień dzisiejszy ani Francja, ani Niemcy, ani Anglia nie pomogą nam w przypadku potencjalnej inwazji Putina na Ukrainę i dalej. Mają dziś swoje kłopoty i nową wymówkę. A i historyczny przykład Jałty też nie pozostawia złudzeń. Nie miejmy też „solidarnościowych” wyrzutów sumienia. Polacy w Anglii, Niemczech czy Irlandii ciężko harują i płacą podatki, budując dobrobyt swych nowych „ojczyzn”. Za to bratnie kraje Zachodu bezwzględnie wykorzystały naszą „transformację”, by nas zadłużyć na pokolenia i skolonizować naszą gospodarkę. „Solidarny” udział w podziale kwot imigranckich wpędzi nas w kolejną katastrofę – pod każdym względem.

Dlatego w tej sytuacji jestem za mini-unią – z Polską w sojuszu z Węgrami, Czechami, Słowakami, Rumunami, Bułgarami, Bałtami i kto tam by jeszcze chciał dołączyć do zdroworozsądkowo myślących nacji. Mamy wielką wprawę w budowaniu setek kilometrów nikomu niepotrzebnych, przydrożnych ekranów dźwiękoszczelnych. Postawienie w szybkim tempie granicznych ogrodzeń i zasieków nie powinno nastręczać większych problemów. Kraj, który nie potrafi chronić własnych granic – musi zginąć...

Żyjemy w przysłowiowych „ciekawych czasach”. Żeby przetrwać, musimy zmienić swoje podejście do spraw bezpieczeństwa, szkolenia wojskowego, wspierać normalny model rodziny i pielęgnować nasze wartości, cementujące naród.

Jeśli nie chcemy w Polsce prawa szariatu, burek, traktowania kobiet jako worków treningowych, kamienowania ich za zdradę (której to zdrady też nie pochwalamy), podrzynania gardeł za homoseksualizm (mimo naszego dystansu do „ideologii” gender) – brońmy wszyscy razem naszej tradycji, wiary i świata polskich wartości. Wierzący i ateiści, kibole i geje, matki Polki i feministki, Polacy i mniejszości narodowe zafascynowane Rzecząpospolitą i jej ideałami.

W tomiku „Pro publico bono” pisałem wiele lat temu:

„Dla mnie możesz być Żydem, Litwinem, Tatarem,

Kaszubą czy Ślązakiem, Łemkiem czy Madziarem,

Jeśli Polskę masz w sercu – klnę się tu, przed światem –

Będziesz mi druhem szczerym! Wspólnej sprawy bratem!”

Ci, którzy uważają inaczej zawsze mogą wyjechać „z tego kraju”, wybrać lewacką utopię na zachód od Odry i uczyć się na cudzych błędach. Byleby nie za bardzo bolało...

Na szczęście na czele rządu nie stoi dziś wystraszona Ewa Kopacz, zwierzchnikiem sił zbrojnych nie jest już „strażnik żyrandola”, a resorty siłowe są w rękach konkretnych i kompetentnych ludzi. Damy radę!

PS W balladzie „Zostaję!” napisałem m.in.

„(...)Ja tu zostaję!

Tam sierp dżihadu gardła skroi...

Ja tu zostaję!

Krzyż półksiężyca się nie boi...

Ja tu zostaję!

Gdy Zachód przed islamem klęka...

Ja tu zostaję!

Ja mam swą wiarę. Ja się nie lękam (...)”

A poniżej cały utwór – power play ostatniego tygodnia – ballada „ZOSTAJĘ” z płyty „Ja jestem twój dom”. Polecam do rozpowszechnienia na trudne czasy.

https://www.youtube.com/watch?v=cOKwCcFDCUo
 

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Losek

17-11-2015 [15:28] - Losek | Link:

"na dzień dzisiejszy ani Francja, ani Niemcy, ani Anglia nie pomogą nam w przypadku potencjalnej inwazji Putina na Ukrainę"
Biorąc pod uwagę całą moją aktualną wiedzę na temat tego, jak Francja i Anglia nam "pomogły": w 39-tym i później, to ja osobiście wolę, żeby nam już nie pomagali. "Pomoc Niemców" też mi jakoś się wydaje wewnętrznie sprzeczna...
Zgadzam się, że nasza szansa w szerokim sojuszu "miedzymorza" i w naszej jednolitości etnicznej, choć oczywiście nie zamierzam - broń Boże - ograniczać nikomu kto szanuje nasze wartości, z jakiego by się narodu nie wywodził, prawa do zamieszkania nad Wisłą.
Państwa Europy Zachodniej przypominają lekkomyślną kobietę, która włazi w zaułek w minispódniczce, a jak ją napadną i zgwałcą, to zamiast zmądrzeć, opowiada bajki o wolności, równości i braterstwie. A już fakt, że - podobno - jacyś Francuzi mówili, by się za nich nie modlić, bo ich religią jest zabawa, muzyka i coś tam jeszcze, świadczy o zupełnie samobójczym braku rozeznania rzeczywistości... No, ale może oni teraz płacą rachunki za Rewolucję Francuską?