Prokurator wojskowy

  Data: 12 listopada 2015
  Premier-lekarka powiedziała dziś, że jej partia doprowadziła kraj do rozkwitu. Od godziny ósmej próbowałem zarejestrować się u lekarza rodzinnego przy Szpitalu Wojskowym w Lublinie. Zapisany jestem akurat tam, gdyż jednocześnie przyjmuje tu kilku lekarzy. Przez godzinę telefon był zajęty non-stop, a gdy po godzinie 9-tej się dodzwoniłem, powiedziano mi, że na dziś limit przyjęć został wyczerpany.  Wypisanie recepty na lek, którego zaczęło mi brakować, zależeć będzie od tego, czy któryś z lekarzy znajdzie na to chwilę – tak mi oznajmiono. Po godzinnych podchodach na korytarzu przychodni, moja wyprawa zakończyła się sukcesem, niczym kiedyś kupienie cytryn w delikatesach. Tak działa służba zdrowia w ostatni dzień ośmioletnich rządów PO.
   W podobnej sytuacji jak ja, znajdowała miła starsza pani. Siedzieliśmy koło siebie a ona, automatycznie niejako – pewnie po raz dziesięciotysięczny, zaczęła opowiadanie o śmierci swojego męża Ludwika L.. Został on w roku 1987 zabity na przejściu dla pieszych na ulicy Spółdzielczości Pracy przez prokuratora wojskowego jadącego od strony Lubartowa. Gdy zabierało go pogotowie dawał jeszcze oznaki życia. Jednak jego obrażenia były śmiertelne, zmarł w drodze do szpitala. Siła, z jaką uderzył go samochód była tak wielka, że  Ludwik L. przeleciał w powietrzu przez całą szerokość chodnika. Moja rozmówczyni opowiadała, że nie było żadnego wyjaśniania sprawy na miejscu przez milicję. Dwoje naocznych świadków, gotowych zeznawać przed prokuraturą i potwierdzić, że cała wina leżało po stronie, prawdopodobnie pijanego kierowcy, czyli prokuratora K., zostało zignorowanych a sama żona zabitego była straszona w prokuraturze. W ramach szykan za jej upór i kwestionowanie biegu spraw potrącono jej część zasiłku pogrzebowego. Okazało się wkrótce, że wśród osób zatrudnionych w szpitalu,  które wystawiały na żądanie prokuratury fałszywe analizy, mające wykazać, że denat był w sztok pijany, znajdowała się osoba znana żonie zabitego i objawiła jej mechanizm przewrotności czyniący z ofiary sprawcę. O prokuratorze wojskowym K. dowiedziała się, że podobnych, tragicznych w konsekwencjach incydentów, miał on na swoim koncie więcej.
  Nie przypadkiem te zwierzenia dotarły do mnie i to akurat dziś. Przynajmniej po to, żebym to przemyślał. Śniętego IPN-u takie rzeczy nie obchodzą, ani drobiazgi, ani zjawiska o szerokim spektrum społecznym. Prawnie to to dawno przedawnione. A co jak co, wojsko powinno być instytucją nieskazitelną, dążyć do zachowania honoru ponad wszystkie inne instytucje. Prokurator-bandyta nie żyje, jak większość jego czerwonej bandy. Powinno być prawo degradujące oficera po śmierci – można awansować, można i skazać go na nieistnienie w wojsku. „Tylko nie do szeregowego” – powiedziała, słuchając moich pomysłów znajoma fryzjerka: –„Mój mąż jest szeregowym i jemu by się nie podobało, żeby miał podobny stopień, jak ten prokurator”. Jeśli nawet z tym nic się nie da zrobić, to mogę to zapisać; takie minimum wedle obywatelskiego obowiązku.
  Od czasów PZPR upłynęło sporo czasu. Niestety były to lata kontynuacji w Polsce urzędniczego rozpanoszenia się, buty, podłości wobec narodu i obrzydliwej arogancji zademonstrowanej w Sejmie przez przywódczynię draństwa, po ostatnią godzinę swojego panowania. Możliwe, ze nadszedł wreszcie czas rozliczenia ludzi pokroju prokuratora K. i jego mafijnej wspólnoty, kontynuującej swą pasożytniczą egzystencję, aż do dnia dzisiejszego.
  Samozadowolenie aroganckiej lekarki na trybunie to symbol tych czasów. Każdy o tym wie, kibole od początku wiedzieli, co warte są rządy Donaldów. Każdy wie o masie nielegalnego, krwawego - krwawizny, bo znaczonego cierpieniem ludzkim, pieniądza. Kto w dużej wsi może dziś mieć środki na wykupienie i podjęcie się renowacji zabytkowego pałacyku? Tylko miejscowego lekarza na to stać i każdy wie dlaczego.
 Co ja mówię, jaka arogancja? Toż to głupota w czystej postaci.  Przerażająca. O rozjeżdżaniu ludzi na przejściu dla pieszych, przecież już kiedyś napisałem  - „Statystyka przerażająca”, ale to było o ukrytych kompleksach. Tu patrzą wszyscy, słuchają wszyscy:
„…jedno wam mogę obiecać: nie przegapimy żadnego kłamstwa. Zapamiętaliśmy każdą waszą obietnicę i z każdego słowa was rozliczymy - mówiła podczas pierwszego posiedzenia nowego Sejmu ustępująca premier Ewa Kopacz.”
  Ludzie! Toż to wezwanie do rozliczania 8 lat rządów PO?PSL!  Sami o to proszą. Teraz, natychmiast i porządnie – za każde słowo! Uważam, że powinno do tego dojść  bezdyskusyjnie. Czuję się przechodniem rozjeżdżanym na pasach przez obłąkanego prokuratora Kopacz i za chwilę będę miał postawione zarzuty, że to moja wina a nawet mój zamach na porządek publiczny. Jego naruszeniem jest też chyba zawracanie głowy lekarzom i podważanie osiągnięć reformy służby zdrowia dokonanej przez minister i premier Kopacz. Trzeba się tego bać. Społeczeństwo zostało rozjechane przez niebezpiecznych paranoików – wystarczy zastanowić się nad zawartością jednego tylko wpisu na NB i nad komentarzami pod nim: „Lewatywa czyli eutanazja po polsku” pani Izabeli Brodackiej Falzmann. Kwestie tam poruszone mają ciężar kryminalny. Powinny zostać wyczerpująco wyjaśnione opinii publicznej.
  Tak, kryminał powinien przywitać polską nadzorczynię sekcji zwłok ciał ofiar smoleńskich. Dopuściła ona do  bezczeszczenia ciał, nie wyciągnęła z tego żadnych wniosków i konsekwencji. Zasługuje na długą odsiadkę. Następne słowa do rozliczenia:  -Ziemia na miejscu katastrofy została przekopana, nic nie uroniono. Za ten totalny fałsz, wprowadzanie opinii publicznej w błąd, należy się wyrok kolejny.
  Do procesów rozliczających wszystkie działania PO/PSL szkodzące Polsce, należy doprowadzić w trybie pilnym – sami się o to kategorycznie upomnieli z trybuny sejmowej. Gdy się tego nie zrobi, ci niebezpieczni, ograniczeni ludzie przebrani za urzędników, lekarzy, żołnierzy i prawników znowu pojawią się w swoim szaleństwie.