Macie prezydenta i wystarczy

Właśnie oglądam sobie na jednym z internetowych portali zdjęcie zrobione przez kogoś podczas wiecu zorganizowanego przez Ryszarda Petru i jego partię „Nowoczesna” w Krakowie. Odliczając ludzi mediów i kilku naganiaczy trzymających niebieskie tablice z hasłem „3 x 16%”, politykowi towarzyszy zaledwie kilkunastoosobowa grupka mieszkańców. Obraz kłóci się z tym, co oglądałem w wiadomościach na ekranie telewizora. Tam Petru przemawiał do tłumów. Operator kamery musiał przejść intensywne szkolenie u fachowców zajmujących się w PRL-u relacjonowaniem pielgrzymek Jana Pawła II. No cóż, mamy inne czasy i wszystko jest trochę na odwrót. Teraz robi się sztuczny tłum tam gdzie go nie ma. Petru przemawiając na Starym Mieście do Krakowian poruszył wątek zanieczyszczonego powietrza i smogu. Mówił, że: "doszło do sytuacji, gdzie z powodu zanieczyszczenia niebezpieczne jest wychodzenie na dwór, bo przez to możemy krócej żyć". Ludzie wybuchają śmiechem, bo przecież w Krakowie nie wychodzi się na dwór, ale „na pole”. Tego jednak w mediach nie ujrzymy i nie usłyszymy. Oto chodzący na pasku bankierów nieformalny doradca Tuska i wychowanek Balcerowicza, który udzielił w wyborach prezydenckich poparcia Komorowskiemu ruszył tyłek poza rogatki Warszafki i poplątały mu się nogi. No, ale o tym cicho sza, bo przecież „wszystkie Ryśki to fajne chłopaki”, a tego jednego konkretnego trzeba ukazywać w taki sposób, aby medialny przekaz zgadzał się z prezentowanymi słupkami sondażowymi. Jak widać padło na Ryśka, więc krew z krwi i kość z kości Systemu robi dzisiaj za opozycjonistę, który zapowiada, że „Naprawimy Polskę”.  
Ryszard Petru to według planu Salonu III RP bardzo ważne ogniwo w planowanej przyszłej szerokiej koalicji, która ma stworzyć nowy rząd po wyborach. Cały plan uda się tylko wtedy, kiedy PiS wygra wybory, ale w sejmie będzie miał mniej niż 231 szabel. Oto idzie cała gra.
 
Do dziś dnia dziwiłem się jak to możliwe, że magdalenkowa sitwa pozwoliła sobie na przegranie wyborów prezydenckich. Teraz dziwi mnie to mniej. Jeżeli już zdrajcy i złodzieje musieli coś przegrać to właśnie wybory prezydenckie, bo to nie groziło im poniesieniem konsekwencji i kary za wszystkie przekręty i doprowadzenie do tragedii smoleńskiej. Główny cel gwarantujący bezkarność to utrzymanie władzy po wyborach parlamentarnych z 25 października. Pozwolenie na wygraną Andrzeja Dudy miało dla Systemu jeden wielki plus. Polega on zamknięciu lub choćby przymknięciu ust wszystkim tym, którzy po wielkim oszustwie podczas wyborów samorządowych nigdy nieuwierzyliby w zwycięstwo Komorowskiego. Mogłoby to zaowocować buntem społeczeństwa. Dzisiaj tej groźby na horyzoncie już nie widać. Zresztą jak można mówić o przekręceniu wyborów skoro plan zakłada zwycięstwo PiS-u, ale jedynie moralne, pozwalające Jarosławowi Kaczyńskiemu wyjść z twarzą i powiedzieć: Dziękuje wszystkim za udział w wyborach. Zwyciężyliśmy i naprawdę niewiele zabrakło do tego, aby przejąć w Polsce władzę.
 
Coraz więcej faktów wskazuje na to, że wybory prezydenckie mogły być tym, co w terminologii szachowej nazywa się gambitem. Polega to na poświęceniu piona, a w bardziej ryzykownych wariantach skoczka lub gońca w celu uzyskania lepszej pozycji strategicznej.
Zastanawia mnie też inna sprawa. Może się mylę i kogoś niesłusznie krzywdzę, ale porównując dzisiejszą aktywność Ruchu Kontroli Wyborów z tym, co stojący na jego czele oraz uczestnicy robili wcześniej odnoszę wrażenie, że ta aktywność dramatycznie osłabła. Trudno mi powiedzieć czy to wytracenie impetu spowodowało zwycięstwo Andrzeja Dudy czy może czerwcowa akcja Jerzego Targalskiego i s-ki, której celem było przeobrażenie tego wspaniałego pospolitego ruszenia w stowarzyszenie.
 
Nadal aktualne jest powtarzane przeze mnie przy każdej okazji hasło wzywające wszystkich Polaków do wyjątkowej mobilizacji. Do urn musimy iść tłumnie namawiając także do tego tych niezdecydowanych oraz ludzi, którzy na wybory nie chodzą. Coraz częściej świta mi w głowie myśl, że gdzieś w tajnych gabinetach już zadecydowano, że mają prezydenta i wystarczy. 
 
Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer Polski Niepodległej już w kioskach