Kto uratuje ten świat?

(część większej całości)

 

Część III

 

Kto zyskuje i kto traci?

Stany Zjednoczone. To największe mocarstwo na świecie chyba do końca nie zdaje sobie sprawy, że ani najsubtelniejsza technologia, ani najsilniejsza armia, ani nawet ocean nie są w stanie uchronić go przed klęską. Ich słabością jest brak lepiszcza kulturowego, a więc tego elementu, który, w trudnych lub tragicznych czasach, podpowiada właściwą argumentację. W I RP takim lepiszczem był najpierw szacunek do Rzeczypospolitej, później była nią wiara, a dziś staje się wspólna historia, która niestety z diabelska siłą jest niszczona. Z taką samą siłą jest niszczona tożsamość cywilizacyjna krajów zachodnich i Ameryki. Kolejną słabością USA jest to, co daje jej największą siłę – pieniądz. Gdy jego zabraknie, a trudności wewnętrzne zaczną dawać o sobie znać, wielokulturowość, która uważana jest za osiągnięcie tego kraju i wielką legendę, może eksplodować w bardzo różnych kierunkach. Ludzie ponownie zaczną się dzielić na swoich i obcych – zwłaszcza wśród sąsiadów.

Ci uciekinierzy, którzy dziś kierują się do UE, tak naprawdę idą do Ameryki, a więc tam, skąd płynie do nich polityczna idea demokracji. I są, jak piasek. Dobrobyt, który nie niesie z sobą dobrobytu przemienia się w agresję i wraca do źródła, by dokonać aktu sprawiedliwości, zniszczyć je i spocząć w spokoju. Każde osłabienie UE, to osłabienie USA i przybliżenie tych samych problemów do ich granic.

Rosja. Rosja w swojej strategii naśladuje Chiny – czeka. Czeka i konfliktem ukraińskim podpala Europie boczku. Doskonale zdaje sobie sprawę, że, prędzej czy później, UE sama zapędzi się tam, gdzie czeka na nią Kreml. Ale spokój Rosji nie jest oparty na przemyśle, lecz na surowcach. I w przeciwności do Chin, Rosja czas oczekiwania ma określony. Źródłem jej siły są uzależnione od niej państwa, które dysponują rozwiniętym przemysłem. Gdyby Polska miała takowy, byłaby przedmiotem ich zabiegów lub agresji. A skoro tak nie jest, póki co, musi zadowalać się szarą strefą, upokorzeniem lub statusem strefy buforowej.

Ale skoro Rosja jest uzależniona od zbytu surowców, Chiny są dla niej rosnącą potęgą przeciwko, której muszą gromadzić siły odporowe. Temu celowi ma służyć unia Europy z Rosją, której Kreml jest pomysłodawcą. Ale skoro pojawiają się trudność, bo UE z Ameryką nakłada sankcje na Rosję, to dla własnego bezpieczeństwa trzeba ją podporządkować w inny sposób – a więc siłą. I tutaj fala emigrantów jest znakomitym sposobem na zmiękczenie postawy UE. Bo każde osłabienie państw zachodnich jest wzmocnieniem Rosji i jej argumentacji. Terenem przetargowym, mimo zaangażowania jej w Syrii, jest wciąż Ukraina – jej część wschodnia przemysłowa lub cała, przemysłowo-rolnicza. Rosja z Ukrainy nie zrezygnuje. Tak więc beneficjentem problemów UE będzie Rosja i Turcja, która otworzyła wrota swoich obozów przejściowych i uchodźców skierowała na zachód, a która od lat bezskutecznie stuka do europejskich wrót. Obydwa państwa skorzystają, ale prawdopodobnie – mimo woli bo nic jeszcze nie jest przesądzone.
Chiny. To jedyne państwo w tym towarzystwie, które nie potrzebuje walczyć o nowy podział świata. Nie jest nikomu wrogiem, ale nie ma przyjaciół i same dla siebie już są nowym światem. Surowce dla swojego przemysłu zdobywa różną drogą, ale własną siłę buduje głównie wewnątrz swojego państwa. Swoje bogactwo zdobyły min. dzięki wykorzystaniu idei wolnego rynku i taniej siły roboczej, z której oni sami, a nie ktoś inny, skorzystali. Chiny mogą spokojnie kontrolować sytuację i czekać na rozwój wydarzeń, chociaż napięcie ze Stanami Zjednoczonymi rośnie.

 Niemcy. To państwo, ze względu na swoją historię, nie jest już w stanie niczego wygrać. Niemoc pokonania przestrzeni pomiędzy starym doświadczeniem i nowymi wyzwaniami a własną ambicją powoduje tak duże niedoinwestowanie wyzwań nowego czasu, że już na starcie czyni z nich najsłabsze ogniwo pretendentów do sukcesu. Dowodem tego niech będzie – i tu ograniczmy się do spraw polskich – art. 116  niemieckiej konstytucji, par. 20-22. traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy powołujący mniejszość niemiecką w Polsce oraz jej instrumentalizacja, euroregiony, których na Odrze i Nysie Łużyckiej pojawiło się tyle, że robiły wrażenie, jakby chciały ją… zjeść, gdy weszło w życie porozumienie z Schengen, zniknęły. Dalej, forma przejęcia i podporządkowanie polskiego przemysłu, stosunek do polskiego rządu i parlamentarzystów, ustawa mniejszości narodowych, która nie odnosi się do mniejszości obecnych, lecz tych, które się pojawią, groźby zastosowania siły w sprawie uchodźców itd. – to wszystko stary arsenał środków.

Ponadto jeżeli słyszymy, że Niemcy mają łożyć na obozy dla uchodźców, to konflikt pomiędzy władzami polskimi a migrantami wisi w powietrzu (będzie złe traktowanie, będzie zbyt niski standard, brak infrastruktury, czyli meczetów itd.). I tym konfliktem będzie się zarządzać. Więcej, to wszystko kojarzy się z kolonistami na dawnych niemieckich ziemiach wschodnich (dziś ziemie odzyskane) i powołaniem różnego typu organizacji ziomkowskich, które do dziś pielęgnują mit powrotu na swoje ziemie ojczyste. W tym celu zgromadziły ogromną bibliotekę jednostronnej pamięci i jednostronnej krzywdy. Symbolem tego wszystkiego jest Erika Steinbach – kobieta, do której nie dociera żaden polski argument. I Niemcy nie mogą się dziwić porównaniom do okresu II wojny, ponieważ takie skojarzenia nasuwają się automatycznie. Nie mogą się tez dziwić kreślonym różnym scenariuszom, bo puszka Pandory została otwarta Nie możemy więc wykluczyć, że zwłaszcza na ziemiach odzyskanych krzywda dawnych Niemców nie połączy się z krzywdą nowych emigrantów itd. Tak nie musi być, ale może być, tym bardziej, że Niemcy mają doświadczenie z okresu wojny w zagospodarowaniu milionów ludzi. Na ich terenie w tym czasie pracowało ok. 2 mln, pozbawionych praw, Polaków z Generalnego Gubernatorstwa. Warto też zauważyć, że zachodni sąsiedzi wciąż szukają na terenie Polski przeróżnych mniejszości narodowych: górali, Kaszubów, Ślązaków, a nawet w Kurpiach ją zobaczyli. Ale problem mniejszości narodowych nie występuje tylko w Niemczech, widzimy go także w Donbasie i Ługańsku w formie „zielonych ludzików”.

Nakreślony powyżej front nie jest jednak jednolity. Wielu Niemców, którzy rozumieją doświadczenie II wojny światowej, wydają się być zakrzykiwani i niedopuszczani do głosu. Przykładem tego niech będzie syn Hansa Franka – Niklas, czy dr Mathias Rath, którego filmik na you tube bije rekordy popularności. Dziś wiele poważnych osób zadaje sobie pytanie, ile będzie kosztowało nas niemieckie przywództwo?

Kalifat. Przyzwyczajeni jesteśmy do słuchania o tym co dzieje się w USA, Rosji, Niemczech, mniej w Chinach, ale fala bezimiennych emigrantów nie przysłuży się żadnemu z tych państw. Przysłuży się natomiast islamizacji Europy. Wprawdzie Kalifat ostrzega, że emigracja jest grzechem, ale „będąc” na miejscu przywódców ISIS, nie przepuściłbym takiej okazji. Mają bowiem do czynienia z wręcz podręcznikową sytuacją, w której ponadto czują się bardzo dobrze i już słychać o fałszowaniu dokumentów przez bojowników. Kalifat może więc ubiec Rosję w opanowaniu Europy Zachodniej. Moskwa ma wprawdzie doświadczenia z islamem – ale ISIS już dysponuje równie rozległym terytorium, posiada też większą ilość wyznawców, niż Rosja obywateli. Nie posiada wprawdzie bomby atomowej, ale w ręku dzierży jeden podstawowy atut – V kolumną może być wszędzie. A z takim przeciwnikiem można walczyć tylko „wręcz”. A Europa? Europa Zachodnia od lat niszczy religię i sama na swoim terytorium zaczyna budować meczety. 

Polska. W Polsce przede wszystkim jest wykorzystywana pustka kulturowa po wymordowanej w II wojnie lub, w różny sposób zamęczonej w PRL, tradycyjnej polskiej inteligencji; po nieadekwatnym wykształceniu humanistycznym, zwłaszcza historycznym, polonistycznym i  filozoficznym (tu ilość studentów dramatycznie spada), po przerwaniu ciągu polskiej myśli politycznej, sztucznie spreparowanym poczuciu peryferyjności, nie wliczając licznych zupełnie irracjonalnych kompleksów z tego wynikających. A więc ta polska „prawie cywilizacja” jest skutecznie unieruchomiona. Najzdolniejsi ludzie uciekają bo Polska nie potrafi wykorzystać dla siebie ich talentów, ba, nie wykazuje żadnej inicjatywy, gdy programy innych państwa penetrują polską młodzież i wyławiają z niej najzdolniejszych z cechami przywódczymi, a potem ściągają do siebie i kształcą, przy okazji wpajając miłość do nowego kraju. To praktyka rodem z II wojny. Także polska myśl kulturowa, a o jej żywotności może zaświadczyć cały pontyfikat Jana Pawła II, nie ma żadnych warunków do rozwoju. Mało tego, jako społeczeństwo doszliśmy do takiej formy zniewolenia, że nawet nie przewidujemy większej intelektualnej działalności i z pokorą przyjmujemy każdą informację o możliwości pracy fizycznej we własnym kraju i zagranicą.

Zachowujemy się tak, jakby państwo nie było nam potrzebne, a szczątkową własność, która powinna dać nam poczucie wolności, ma gwarantować nie własne państwo, lecz przyzwoitość np. UE. Tacy są dziś Polacy.

I w jaki sposób na takim gruncie można cokolwiek budować? W jaki sposób naród, jako konstytucyjny suweren, ma kontrolować polityków i własne ośrodki masowego przekazu, skoro oni manipulują nami jak chcą? W jaki sposób mamy oddzielać sensacje od informacji strategicznych, skoro sami nie szukamy wiedzy, lecz mocnych wrażeń? W jaki sposób mamy obronić granice swojego państwa, skoro wyrzuciliśmy je z głów; w jaki sposób niepodległość, skoro nie mamy jej w sercu? W jaki sposób mamy się obronić przed kolejnymi pakietami emigrantów, skoro sami jesteśmy emigrantami we własnym kraju, a każda kampania wyborcza to festiwal niekompetencji, indolencji i braku zainteresowania.

Od 1989 r. minęło 26 lat i dopiero napływ emigrantów zwrócił uwagę Polaków na ich imponderabilia: państwo, gospodarkę, religię, tożsamość, moralność. Dopiero, gdy świat zaczyna się układać politycznie i gospodarczo, my zaczynamy czuć się Polakami. I warto zapytać, dlaczego tyle lat błądziliśmy po różnych kulturowych, ideologicznych i ekonomicznych  manowcach? Wielu z nas za miskę soczewicy chciało być Niemcami, Anglikami, Francuzami, wiedząc, że nigdy nimi nie będzie. Dlaczego wielu z nas dopiero na emigracji poczuło co to znaczy być Polakiem. Daliśmy sobie wmówić, że polskość to nienormalność i w ten sposób, poprzez demoralizację poczucia tożsamości, który jest podstawowym bastionem w każdej walce o swoje, sami wyeliminowaliśmy własny czynnik oporu.

Zbliża się czas, w którym spójność prawa międzynarodowego zostanie poważnie osłabiona przez interesy poszczególnych politycznych graczy i do głosu dojdą geopolityczne prawa, które nie znają skrupułów. Czasami warto odwołać się do symulacji lub przynajmniej wyobraźni. Obszar pomiędzy zachodnią granicą Polski, a wschodnią Ukrainy, Rosja i Niemcy uznają jako jednolity kulturowo (zresztą, daje on ku temu powody). W Doniecku i Donbasie już operują „zielone ludziki”, a jakie ludziki zaczną operować na ziemiach zachodnich? Wiele faktów mówi bowiem, że obecne Niemcy tak samo nie pogodziły się z postanowieniami układu poczdamskiego, jak kiedyś nie pogodziły się z traktatem wersalskim. I tutaj kolejne pytanie – w jakiej części Niemiec zostaną ulokowani emigranci/uchodźcy ze wschodu? Jeżeli na terenie byłej NRD i ziemiach zachodnich, gdzie Niemcy mają ogromną przewagę kapitałową i przemysłową, to do zmiany składy etnicznego i narodowego wystarczy podnieść płacę wyłącznie kolorowym, a resztę dokona się samoczynnie. Należy mieć tylko nadzieję, że granica na Odrze i Nysie zostanie nienaruszona. Tak więc obszar polsko-ukraiński, który uważany jest za jednorodny zostanie wzięty w kleszcze i może być podporządkowany lub kolejny raz rozebrany dla obopólnej zgody.

Ale paradoksalnie Polska może zyskać na tej fali emigrantów – poprzez własną mentalną konsolidację. Po 1989 r. Polacy rozjechaliśmy się po całym świecie. Nabraliśmy wielokulturowego doświadczenia, dziś szerszego niż to, które kiedyś zbudowało naszą tożsamość kulturową i obecnie możemy już pokusić się o zmianę tej selekcji negatywnej, którą uraczono nas po 1945 r., a która trwa do dziś. Na tle uchodźców/emigrantów zobaczyliśmy co możemy zyskać i co możemy stracić i sytuacja w zasadzie jest już jasna. Pozostała tylko kwestia doboru właściwych kadr. I humanistyka, którą Polska stała i musi stać, bo będąc pomiędzy Niemcami a Rosją, taką rolę wyznaczyła nam historia i geopolityka.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika twardek

06-10-2015 [23:36] - twardek | Link:

Wstyd mi, ale nie daję rady z ostatnim akapitem. Jeżeli mógłby Pan przy okazji powrócić do niego w trybie prostszej wykładni (chodziło mi o to, że ...)

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

07-10-2015 [16:14] - Ryszard Surmacz | Link:

@Twardek
Rzeczywiście, przepraszam jest to dość zawiłe. 1. Chodziło o to, że zabory, mimo ich tragizmu, dały Polakom większe zrozumienie wymiaru kulturowego ówczesnych społeczeństw. II RP, mimo wielu przeciwieństw i wad, potrafiła wykorzystać ten walor i stworzyć bardzo sprawny system edukacyjny, który w ciągu jednego pokolenia poważnie zniwelował pozostałości pozaborowe. Druga wojna i PRL przekreśliły tę wielką pracę i wiedzę. Młodzież została odizolowana od tradycji i polskiej myśli kulturowej i politycznej i stała się w dużej mierze jednowymiarowa. Przestała rozumieć swoją historię. Po 1989 r. kiedy granice otworzono, a Polacy rozjechali się po świecie, dopiero wtedy zaczęli wypełniać brakująca część utraconej tożsamości. Wyjechali bez przygotowania i z innym nastawieniem, ale mimo wszystko, lekcja została odrobiona. Teraz chodzi o to, aby na obszar odrobionej lekcji weszli odpowiedni ludzie i nie pozwolili tego kapitału zmarnować. Dopiero teraz przyszła kolej na mentalną konsolidację w wymiarze państwowym i ponadpaństwowym. Przy okazji można również wyrównać kulturowy przechył, który narzucono nam w PRL. Dziś toczy się walka o nasze miejsce na świecie

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

07-10-2015 [16:43] - Ryszard Surmacz | Link:

(tekst musiałem podzielić), 2. Uchodźcy, podobnie jak kiedyś narody w I RP, też pozwalają nam zrozumieć wiele aspektów współczesnego świata (np. to, że dziś łatwiej uciekać, niż walczyć, że to nie ich wojna...). Pozwalają przetestować też wiarygodność sojuszników, zobaczyć swoje prawdziwe szanse i miejsce w UE, a przede wszystkim zebrać siły na trudny czas. Wielu tych, co tak wyśmiewali się z własnej kultury, uważając ją za peryferyjną, też zrozumiało, że rzeczywistość nie jest taka, jak ją widzieli dotychczas,itd. Fala uchodźców, to kolejna okazja do konsolidacji po 10.04.2010 r.,
3. Polska ma takie położenie, że oprócz przemysłu, musi kłaść bardzo duży nacisk na humanistykę, bo tylko jej rozwój może zapewnić nam zaporową koncepcję kulturową, która pozwoli na przeciwstawny rozwój Polski i Europy Środkowo-Wschodniej,
4.Polska ma też takie położenie geopolityczne, które, chcemy czy nie, wyznacza nam określone obowiązki i narzuca odpowiednią rolę w Europie.
Pozdrawiam i dziękuję za zwrócenie uwagi.