Kto uratuje ten świat?

(część większej całości)

 

Część II

 

Czarna dziura

 

Nie wiem od jak dawna wiadomo, że mniejsze lub większe finansowe bańki muszą kiedyś pęknąć; wiadomo, że systemu pożyczek i zadłużenia, na dłuższą metę, nie sposób utrzymać; wiadomo, że tania siła robocza nie jest żadnym rozwiązaniem – ani w kraju kolonizowanym, ani kolonizującym; wiadomo, że Chiny pokonały Europe i Amerykę wolnym rynkiem – a więc naszą bronią. Wiadomo (choć może nie do końca) też, że w obecnych warunkach kolonializm, czy neokolonializm nie służy rozwojowi, lecz ogólnej destrukcji. Wiadomo również, że obecną destabilizację Azji zaczęli Amerykanie w sojuszu z Europą od Iraki i Europejczycy od Libii w (sygnalizowanym) sojuszu z USA. Ich towarem eksportowym nadal jest idea demokracji i strukturalna demoralizacja, głównie, poprzez telewizję satelitarną. Wiadomo, że gdyby nie 500-letni kolonializm i obecna neokolonialna ingerencja w wewnętrzne sprawy Azji i Afryki, kontynenty te żyłyby swoim życiem i wniosłyby do ogólnoświatowej kultury więcej niż obecnie. To ostatnie stwierdzenie, z europejskiego punktu widzenia, jest może nieco naiwne, ale z azjatyckiego czy afrykańskiego już nie, i mimo wszystko warto o nim pamiętać. Dziś polityczny wulkan przebija skorupę ziemską w Syrii, w której zaczynają się angażować przeciwstawne sobie mocarstwa: USA, Rosja i Chiny.

Warto zauważyć też, że to trzy różne cywilizacje znalazły się na terenie czwartej. I tylko naiwni mogą sądzić, że w tych zmaganiach chodzi o ludzi, o jakiś porządek, czy jakąkolwiek moralność. Tam każde państwo ma swój partykularny interes i każde z nich będzie zachowywało się tak, jak ukształtowała je własne cywilizacja. Tak, że dziś wyciśnięci ze swoich gniazd uchodźcy są ofiarami tej wojny, którą wywołała cywilizacja zachodnia. Ale jutro ci sami emigranci mogą zmienić się, nie tyle w wojowników, co w regularny front przeciwko naszej cywilizacji. Nie należy zapominać, że każda cywilizacja inaczej i na swój sposób rozumie zysk.

Należy sobie zdać sprawę, że pojęcie zysku w naszej cywilizacji zeszło już na poziom najniższych instynktów: seksu i zysku za wszelka cenę. Reklamy i ich zasady działania są wystarczającym na to dowodem. Symptomatyczne jest też to, że walka z nimi ma bardziej charakter podjazdowy (partyzancki) niż konfrontacyjny. Atakuje się je za niszczenie krajobrazu przestrzennego, ale nie za to, co stanowi ich istotę. Formę zysku, jaki wymyśliła sobie nasza cywilizacja, akceptuje coraz mniej obywateli Europy; dla coraz większej ilości ludzi staję ona nie do zaakceptowania – i co więcej, trudna do zniesienia.

A tymczasem propozycja islamu może wydawać się nam bardziej rynkowa, niż możemy przypuszczać. Wystarczy, że zaproponuje inną formę zysku i uzależni ją od przejścia na islam. Czy wielu, zwłaszcza młodych gnębionych śmieciowymi umowami, oprze się takiej propozycji, tym bardziej, że nie będzie wymagała rozlewu krwi? Ofiarą więc padną oligarchowie, osamotnienie w tej walce. W ich obronie już nikt nie stanie. A co z uzasadnieniem przejścia obywateli Europy na islam… W cywilizacji muzułmańskiej nikomu coś takiego nie przyjdzie nawet do głowy. A Europejczykom wystarczy zapewnienie, że nie będą musieli pięć razy dziennie kłaniać się Allachowi. Za to ustępstwo zgodzą się na wszystko, tym bardzie, że alternatywą będzie obcięcie głowy, które wielokrotnie oglądali w telewizji, traktując ten akt jako barbarzyński i oburzający. 
 
Świat chwieje się w posadach. Od lat wyrzucane w eter propagandowe hasła zaczynają żyć. Tak, idee mają swoje konsekwencję – każde, te prawdziwe i te fałszywe. Ludzie powstali i idą. Do bezbronnych jeszcze strzelać nie kazano. A mimo to nie jest powszechnie wiadomo, że transfery ludzi np. z Polski, Rumunii, Bułgarii, państw dawnej Jugosławii itd. do Niemiec, Francji, Irlandii, a więc na terenie krajów europejskich, generalnie nie załatwiły niczego, prócz egoistycznej kalkulacji PKB, siania gospodarczego i kulturowego zamętu, niezgody, utrwalania różnic itd. W każdym bądź razie aussiedler, czy ogólnie – transferowany, może uzyskuje chwilowe polepszenie bytu a nawet poczucie większej wolności, ale z zasady nie został sprowadzony po to, aby miał lepiej niż miejscowy. Gdy status materialny większości Europejczyków ulegnie pogorszeniu, obcy stanie się dla niego wrogiem numer jeden. I nie można tu przeoczyć strategicznej informacji, że najbardziej zapiekłymi wrogami staną się sami Europejczycy, nie wobec przybyszów z obcej cywilizacji, lecz wobec siebie. To Europejczyk dla Europejczyka stanie się wilkiem. Idea multikulti nie spełniła oczekiwanych, dlaczego więc ma udać się jakikolwiek inny eksperyment odgórny na tym skomplikowanym ciele?

Na oczach powstaje taka sytuacja, że urażony emigrant nie będzie miał gdzie wrócić, bo w porzuconym z konieczności kraju ojczystym zastanie zrujnowaną gospodarkę, nie będzie mógł także wyjechać, bo masowe opuszczenie kraju osiedlenia zrujnuje jego system gospodarczy i jego samego. I taki człowiek zostanie zamknięty w psychologicznej klatce. Straci kulturowe siodło, do którego przez długie lata pretendował, a nie odzyska swojego macierzystego, bo albo kpił z niego, albo nie będzie chciał stracić dorobku, który zdołał w kraju osiedlenia zgromadzić. I nie ma co ukrywać, że taka sytuacja, to dodatkowy ładunek wybuchowy w walącej się UE. Może więc powstać taka sytuacja, jak przed upadkiem I RP, kiedy to zagrożeni książęta kresowi nie mogli liczyć na pomoc Rzeczypospolitej przeciwko zakusom państwa rosyjskiego, a jednocześnie nie chcieli stracić swoich majątków. Z czasem nacisk rozszerzającej się terytorialnie Rosji okazał się większy niż możliwości obronne poszczególnych książąt. I tak Rzeczpospolita zaczęła  się rozpadać. Pierwszy rozbiór pozostał bez echa. Dopiero drugi przyniósł mobilizację i wojnę obronną.

UE jest w podobnej sytuacji. I nie ma się co łudzić, wojny nie będzie , bo nie ma czego bronić i nie ma gdzie uciekać. Ci, co szukali winnych pośród ksenofobów, czy ciemnogrodu po prostu wyjdą na idiotów. Przyczyną jest krótkowzroczność, bezsilności architektów i motorniczych starego świata oraz jego systemu ekonomicznego, który trzymają w ręku. Oni już dawno ogłosili upadek Boga, upadek ideologii, religii. Nie ogłosili natomiast upadku człowieka. Natomiast klęska UE będzie miała nie cechy upadku imperium, lecz upadku utopii. I raz jeszcze podkreślmy – największymi zwycięzcami okażą się właśnie ci uchodźcy/emigranci, którzy znajdą się w samym sercu Europy. I nie będzie buntu. Nowi deweloperzy zaczną budować meczety. Ale UE zanim upadnie, stanie się szarą strefą walki obcych mocarstw.

Jakby powyższe argumenty jeszcze kogoś nie przekonały, to warto usłyszeć jak senegalski wokalista i dziennikarz z polskim paszportem Mamadou Diouf z oburzeniem w głosie powiedział, że chrześcijaństwo nie jest wymysłem europejskim, lecz pochodzi ze wschodniego eksportu. Generalnie ma rację, ale chrześcijaństwo już w 1054 r. podzieliło się na wschodnie i zachodnie. Od tego czasu wykonało ogromną pracę aksjologiczną, napisało tysiące ksiąg filozoficznych itd. Trudno więc mówić o jakichkolwiek wspólnych wartościach. Ale (bez obrazy) nie ma się co łudzić, że to właśnie tacy, jak on będą mieli rację – na podobnej zasadzie, jak po II wojnie rację w Polsce mieli komuniści. Oni też podobno chcieli dobrze.

Polska nie jest oczywiście tu wyjątkiem. Już niektórzy liczą ilu to Ukraińców będzie na nas pracować. Otóż, będą pracować tylko do momentu, gdy poczują własną siłę, potem zacznie się powszechna destabilizacja – w Polsce i na Zachodzie za pomocą emigrantów z bliższego lub dalszego Wschodu. I proces ten będzie nie do zatrzymania.

I na koniec tego rozdziału raz jeszcze trzeba podkreślić, że to nie ludzie są winni zaistniałej sytuacji, lecz system ekonomiczny, w który zostali zakuci, i który pcha ich do walki, a w konsekwencji do wojny, której nikt na dole nie chce. Emigranci powtarzają, że to nie jest ich wojna i nie chcą mieć z nią nic wspólnego. To samo mówią Europejczycy. A więc o co chodzi, nikt jej nie chcę, a nadchodzi. I właśnie, to nieadekwatność tego systemu generuje napięcia i kumuluje siłę niezadowolenia przeciwko sobie. Nie wiadomo, gdzie ten pierwszy wulkan pożogi wybuchnie. Od kilku lat mapa Eurazji jest testowana. Ogniska zapalne wybuchają raz po raz i gasną, ale żadne z nich nie wygasa do końca. Uchodźcy, w myśl porzekadła „kto sieje wiatr zbiera burzę” idą i każdy z nich w sobie niesie płomień nadziei. I idą na tereny, na których ten płomień jest duszony i wygasa. Gdzie są mężowie stanu? Kto więc uratuje ten świat?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika twardek

06-10-2015 [22:27] - twardek | Link:

Bardzo pesymistyczne. Mogę sobie wyobrazić scenariusz, w ktorym uda się ominąć "góry, lasy, pola, doły".