Skok na PASTĘ

Dowódcą batalionu „Kiliński”, który zdobył „PASTĘ” był olimpijczyk, rotmistrz Henryk Roycewicz „Leliwa”.

    Henryk Roycewicz urodził się 30 lipca 1898 roku w Janopolu na Litwie jako syn Roberta i Eugenii z domu Likiewicz. Po ukończeniu 7-klasowej Szkoły Handlowej w Kownie, w dniu 5 grudnia 1918 roku wstąpił ochotniczo do Wileńskiego Pułku Ułanów, walcząc w jego szeregach w wojnie z bolszewikami. Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie, w grudniu 1920 roku rozpoczął służbę w stopniu podporucznika w 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich na stanowisku adiutanta.   

     Swoje duże zdolności jeździeckie odkrył podczas 6-miesięcznego kursu oficerskiego w grudziądzkim Centrum Wyszkolenia Kawalerii (1922), doskonalił je podczas kolejnych dwóch kursów jazdy (1924, 1926) odbytych także w Grudziądzu. Został następnie instruktorem jazdy konnej, a zdobywając równocześnie coraz większe doświadczenie, stał się w latach trzydziestych czołowym zawodnikiem Polski w wielu specjalnościach.

     Henryk Roycewicz był jednym z najwybitniejszych polskich jeźdźców w okresie międzywojennym. W swej bogatej karierze w latach 1931-1938 zdobył 10 medali mistrzostw Polski, ponad 120 nagród i pucharów w różnorakich konkursach, trzykrotnie (1928, 1931, 1932) triumfował w Pucharze Narodów, był również indywidualnym i drużynowym mistrzem polskiej armii w „Militari”. Jego występ na koniu Arlekin III na igrzyskach olimpijskich w Belinie w 1936 roku przeszedł do historii.

    Polska, mająca wielkie tradycje kawaleryjskie, wystawiła wówczas silną drużynę w zawodach Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego (WKKW). W trzyosobowym składzie Reprezentacji Polski znaleźli się: Zdzisław Szczęsny Kawecki-Gozdawa, Henryk Leliwa-Roycewicz oraz Seweryn Kulesza.

    Organizatorzy olimpiady w Berlinie robili wszystko, aby utrudnić życie zagranicznym zawodnikom. W próbie wytrzymałościowej WKKW spośród 50 jeźdźców sędziowie wyeliminowali dwudziestu trzech, wszystkich z zagranicy.

    Do niezwykle dramatycznego występu polskich jeźdźców doszło 14 sierpnia 1936 roku. Polacy stanęli naprzeciw wielu znakomicie przygotowanych rywali, ale najgroźniejszymi byli gospodarze - reprezentanci Niemiec. Tak samo jak w skład naszej drużyny wchodzili wyłącznie oficerowie kawalerii Wehrmachtu.

    Już pierwszy dzień zawodów wywołał sensację. Niemcy sklasyfikowani zostali dopiero na siódmym miejscu! Polacy zajmowali trzecią lokatę.

    O wynikach całych zmagań zdecydować miała niezwykle ciężka próba terenowa. Podczas jej rozgrywania wielu zawodników oraz wiele koni odniosło poważne kontuzje. Również Polaków nie ominęły przykre przygody. Dwukrotnie z konia spadł Kulesza, raz poszkodowanym w podobnym zdarzeniu był Roycewicz.

   Do historii będącej przykładem manipulacji i niesportowego zachowania przeszedł fakt, że na jednej z przeszkód żołnierze niemieccy, obsługujący trasę gonitwy, zagrodzili drogę Roycewiczowi dosiadającego Arlekina III, tym samym zmuszając polskiego jeźdźca do zboczenia z trasy. Zaraz po tym zdarzeniu, niemiecki sędzia zagroził wykluczeniem naszego reprezentanta za ominięcie wyznaczonej przeszkody. Polski jeździec musiał zawrócić w celu jej zaliczenia. Niestety stracił wówczas wiele cennego czasu.

   Dopiero na mecie Roycewicz został poinformowany, że sędzia i obsługa zawodów "pomylili się". Polską ekipę od razu przeproszono, ale dodatkowy dystans dał się mocno we znaki wyczerpanemu Arlekinowi III. Innego polskiego jeźdźca, rotmistrza Zdzisława Kaweckiego próbowano zdyskwalifikować za rzekomo nieprawidłowy nawrót.

   Dzięki temu zabiegowi Niemcom udało się wygrać konkurencję i zdobyć złoty medal. „Drogę do złotego medalu ostatecznie zagrodzili nam Niemcy – wspominał po latach rtm. Roycewicz – dosłownie. Cross urządzili tak, by zniszczyć w nim i ludzi i konie”.

   Polacy w wyniku trzydniowej nieustępliwej walki zdobyli srebrny medal. Niebawem, na skutek protestu złożonego przez Czechosłowaków, a dotyczącego  feralnego zdarzenia, którego uczestnikiem był Roycewicz, Polakom chciano odebrać drugą lokatę. W pierwszej fazie protest został uznany! Decyzję zmieniono dopiero pięć dni po konkursie.

   Cała przykra i krzywdząca naszych olimpijczyków afera została ostatecznie wyjaśniona dopiero 2 grudnia 1936 roku podczas kongresu Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej w Paryżu. Srebrny medal i niesmak berlińskich zawodów pozostały przy Polakach.

   Dalsze losy naszych srebrnych medalistów z Berlina okazały się dramatyczne. Rotmistrz Zdzisław Szczęsny Kawecki-Gozdawa, jako oficer służby czynnej, był uczestnikiem kampanii wrześniowej, podczas której dostał się do sowieckiej niewoli. Został umieszczony w Kozielsku a następnie przewieziony w okolice Katynia, gdzie w 1940 roku, wraz z innymi oficerami, został zamordowany przez sowieckich oprawców w tamtejszych lasach.

   Major Seweryn Kulesza w czasie wojny z Niemcami we wrześniu 1939 roku został wzięty do niewoli i cały okres wojny spędził w Oflagu VII A Murnau. Po wojnie nie wrócił do kraju. Zmarł w 1983 roku w Los Angeles.

   We wrześniu 1939 roku rotmistrz Roycewicz wraz ze swym macierzystym 25 Pułkiem Ułanów Wielkopolskich – jako dowódca 2 szwadronu - znalazł się na granicy z Prusami Wschodnimi. Jego szlak bojowy prowadził od Lidzbarka przez Płock, Mińsk Mazowiecki, Tomaszów Lubelski w kierunku granicy węgierskiej. W ostatnich dniach września szwadron dowodzony przez niego został otoczony przez sowieckich żołnierzy. Polscy żołnierze podjęli nierówną walkę. W dniu 27 września 1939 roku Rotmistrz został ciężko ranny, cudem uchodząc z pola walki. Następnie w kobiecym przebraniu uciekł ze szpitala w Stryju, unikając w ten sposób śmierci z rąk sowieckich oprawców, którzy wymordowali w Katyniu wszystkich pojmanych oficerów pułku.

   Kuracja ciężko rannej nogi w Krakowie trwała prawie rok czasu (do końca życia chodził o lasce). Wiosną 1941 roku Rotmistrz przyjechał do Warszawy, gdzie wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, przybierając pseudonim „Leliwa”, pochodzący od rodowego herbu. Został oficerem broni w 4. Rejonie I Obwodu Okręgu Warszawskiego ZWZ (potem AK, a  w październiku 1943 roku dowódcą batalionu „Kiliński”.

   Batalion, będący jednym z największych oddziałów AK (ponad 2000 żołnierzy), został przed powstaniem został podzielony na dwa zgrupowania: zgrupowanie IX pod dowództwem rtm. Henryka Roycewicza „Leliwy” składało się z 1, 2, 3, 6 kompanii, oraz podporządkowanych 41 i 42 kompanii WSOP; oraz zgrupowanie X pod dowództwem por. Leona Gajdowskiego „Ostoi”, w skład którego wchodziły 4, 5 i 7 kompania oraz podporządkowanych mu 43 i 44 kompanie WSOP.

   Batalion walczył w rejonie Al. Jerozolimskich i Nowego Światu. W pierwszych dniach powstania odniósł kilka ważnych zwycięstw, zdobywając m.in. budynek Prudentialu, na szczycie którego zawieszono biało-czerwoną flagę. Zdobyto także koszary Sonderdienstu, budynek PKO przy ul.  Świętokrzyskiej i Polskiego Radia przy ul. Zielnej.

   Najważniejsze było jednak zdobycie „PASTY” – gmachu, którego posiadanie dawało Niemcom kontrolę nad trasą łączącą północ z południem miasta. Walki o budynek trwały niemal trzy tygodnie. Dopiero w nocy z 19 na 20 sierpnia żołnierzom „Kilińskiego”, dowodzonym przez rotmistrza „Leliwę” udało się zdobyć gmach. Wzięto do niewoli ponad 100 Niemców. Straty batalionu w czasie walk wyniosły 36 zabitych i 63 rannych.

   Sceny walk o „PASTĘ” utrwalił na taśmie fotograficznej olimpijczyk, kronikarz Powstania Eugeniusz Lokajski pseudonim „Brok”. „Pod względem wojskowym i psychologicznym było to najcenniejsze zwycięstwo Powstania – napisał Władysław  Bartoszewski – Gdy następnego dnia w kinie Palladium wyświetlano kronikę filmową z tej akcji, podczas seansu ludzie wstawali z miejsc, bijąc brawa Kilińszczakom i ich dowódcy”.

   W dniu 8 września Rotmistrz prowadząc natarcie na ruiny kina Colosseum na Nowym Świecie został ciężko ranny. Cudem uniknął śmierci – z pola walki wyciągnął go podchorąży „Jeż”. Przebywając w powstańczym szpitalu musiał jednak zrezygnować z dowództwa swym ukochanym batalionem. Po kapitulacji powstania, z miasta wyszedł wraz z ludnością cywilną. Z obozu w Pruszkowie wydostali go przyjaciele.

   Jego rekonwalescencja trwała bardzo długo. Dopiero na jesieni 1945 roku opuścił szpital. Na wiosnę 1946 roku, wspólnie z płk. Janem Mazurkiewiczem, utworzył społeczny komitet, który zajął się ekshumacją z ulic i placów stolicy poległych powstańców. Pogrzeby 103 żołnierzy batalionu „Kiliński” na wojskowych Powązkach przekształciły się w manifestacje patriotyczne. W konsekwencji Rotmistrz znalazł się w polu zainteresowania ubeków.

   Został aresztowany, a następnie oskarżony o próbę obalenia ustroju, współpracę z amerykańskim wywiadem. W 1949 roku został skazany na sześć lat więzienia i cztery lata pozbawienia praw obywatelskich. Karę odbywał we Wronkach, szykanowany i bity przez komunistycznych strażników. W związku z znacznym pogorszeniem zdrowia został na jesieni 1953 roku warunkowo zwolniony. Na jesieni 1956 roku został zrehabilitowany.

   Powrócił do ukochanych koni – znalazł pracę na Torach Wyścigów Konnych w Warszawie, a potem został zatrudniony jako rzeczoznawca w Polcargo. W latach 1968-1973  był trenerem jeździectwa w CWKS Legii Warszawa.

   Ostatnie lata życia poświęcił działalności społecznej, opiekując się grobami powstańców na Powązkach, prowadząc dokumentację batalionu oraz inicjując akcje pomocy dla rodzin poległych żołnierzy Powstania.

   W 1989 roku został współzałożycielem Stowarzyszenia Żołnierzy AK, przekształconego następnie w Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

    Henryk Roycewicz zmarł w dniu 18 czerwca 1990 roku w Warszawie. Pochowany został w kwaterze batalionu „Kiliński” na wojskowych Powązkach.
 
Wybrana literatura:
B. Lubicz-Nycz – Batalion „Kiliński”AK 1940-1944
H. Leliwa-Roycewicz - Batalion A.K. "Kiliński" w Powstaniu Warszawskim
C. Leżeński, L. Kukawski - O kawalerii polskiej XX wieku
http://nowahistoria.interia.pl/ii-rzeczpospolita/news-pamieci-srebrnej-druzyny-polscy-kawalerzysci-na-berlinskich-,nId,1353470