Mimochodem

Od czasu napisania notki Tu-154M - moment uderzenia w brzozę wlecze się za mną jedna uparta myśl. Jak to się stało, że końcówka skrzydła "odleciała" bez śladów uderzenia, a brzoza jest tak pokaleczona?

Nie byłem w stanie sobie tego wytłumaczyć, tak jak i wielu innych rzeczy. Odłożyłem na później.

W tym czasie utrwaliła mi się w myślach prosta zbitka: brzoza - końcówka lewego skrzydła. Wątpliwość ta powracała uporczywie podczas analizy położenia samolotu w momencie uderzenia w ziemię i prób podsumowania ostatnich sekund lotu.

Wkurzyło mnie to i odwróciłem zagadnienie - czy na zdjęciach wraku widać miejsce, którym samolot mógł uderzyć w brzozę? Z oczywistych powodów w grę wchodzą jedynie skrzydła, a może... lewy statecznik!

Zarówno sam lewy płat jak i miejsce odłamania od statecznika pionowego noszą ślady bardzo silnego uderzenia. Tylko że wówczas samolot musiałby "odwrócić się" przed uderzeniem w brzozę, być nad nią na wysokości kilkunastu metrów, a piloci operować wolantem "na odwrót"...

Zwariowana myśl, ale uparta. Dlatego usiadłem i napisałem, żeby już więcej się mnie nie czepiała. Może jak dostanie po łapach, to sobie polezie.