Chore oko krowy

  Chciałoby się oddzielić fałsz i bzdurę od prawdy, chwiejność i przewrotność od niezłomnej wiary i honoru. Nadają bez przerwy na tysiącu  kanałów: radio, prasa, telewizja, internet, plotka. W tym chaosie najważniejszymi informacjami są te ukartowane, spreparowane odpowiednio, czyniące z odbiorców mimowolnych żołnierzy głupoty i Zła. Jak to przejrzeć i się od tego uwolnić? Trudno powiedzieć dokąd zaprowadzi nas suma strachów przed małym bólem  mentalnego zreformowania się. Konsekwencje będą trudne do przełknięcia tak, jak trudne jest do zaakceptowania stwierdzenie, że w Polsce 2015 nie istnieje społeczna warstwa  inteligencka.
  Na moim prywatnym, do mnie samego skierowanym kanale, pojawił się rok temu przekaz zapisany na karteczce jako recepta. Dotyczył chorego oka krowy. Wszystko razem: szczególny czas jej powstania, zaskakująca trwałość tej błahej, doraźnej notatki i fakt w końcu bezpośredniego trafienia  reliktowej informacji  do mnie, zmobilizowały moją uwagę. Poczułem się zobowiązany do wytłumaczenia tego, co zahacza o kategorię snu i osobliwości. Chciałbym użyć tego  z pozoru głupstwa do odsłonięcia spraw istotnych politycznie. Widzę ten dokument  z roku 1946 jako uniwersalny kluczyk, pozwalający na dotarcie do ważnych spraw minionych i aktualnych. Dziwne jest to o tyle, że gdyby krowie dolegało coś innego, to najpewniej nie nadałbym recepcie takiego znaczenia. Natychmiast bowiem nasunęło mi się tu odniesienie do chorych, na inny sposób, oczu człowieka. Chciałoby się móc pozbywać choroby duszy w jakimś półpogańskim obrzędzie, podczas którego przechodzi ona w widoczny sposób na jakieś bydlę.  A, w rzeczy samej, to Ewangelia rysuje przed nami takie obrazy.
 Lampą ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe,  całe twoje ciało będzie rozświetlone. Lecz jeśli jest chore, ciało twoje będzie również w ciemności. (Łk 11:34)
Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła.(Łk 8:33)

 Miało to miejsce przed rokiem. Gdy zainteresowałem się znalezionym na strychu pamiętnikiem Niemki Friedy Sammer,  wtedy też w trudno wytłumaczalny sposób „przyczepił” się do mnie skrawek papieru, na którym odnalazłem wołanie o innych dolach i niedolach. 
 


    Brzeżany, miasto w województwie tarnopolskim, czyli na Podolu. Nazwa skreślona, a ta kreska oznacza dużo. Krowie oko skłania nas do powrotu tam na Kresy. Pojawią się wokół nas pytania, te najważniejsze dotyczyć będą zbrodni.
  Żóraw to nazwa chwilowa nazwa miasta odebranego Niemcom, które nie wiadomo było jak nazwać, choć istnieje od tysiąca lat. Myślę, że tego rodzaju nieokreślenie, alienacja towarzyszy dzisiejszym Żarom dalej.
  Lipnica to jeszcze bardziej prowizoryczna nazwa  wsi noszącej parę miesięcy wcześniej miano Linderode. Wkrótce będą to Lipinki Łużyckie.
  Lekarz weterynaryjny Feliks Kirchner – jego przedwojenny oficjalny adres figuruje na anglojęzycznej żydowskiej stronie.
  Ob. Józef Szymański to mój wujek. Dopiero co został zdemobilizowany; odnalazł swoją żonę Hanię przy jej rodzicach a moich dziadkach.  Spotkali się w całkiem innym miejscu niż się rozstawali. Świat się całkiem przekręcił. W swoje rodzinne strony mieli już nigdy nie powrócić.
  Krowa zawsze była ważnym stworzeniem w gospodarstwie rolnym, a wartość  tej przywiezionej ze Wschodu, na terenie spustoszonym przez wojnę wzrosła istotnie.
  Data 29 marca 1946  narzuca sposób odczytania wszystkich informacji znajdującej się na tym świstku, określa świeżość ran zadanych ludziom przez okrutne czasy.  
  Par. – tego skrótu, zastępującego określenie „miejski” nie umiem odgadnąć.

  Sztambuch nastoletniej Friedy stanowił zachętę do pisania w sumie dla mnie oczywistego - przesłanie i interpretacja były jednoznaczne: szkoda tej krwi serdecznej, ale Niemcy cenią sobie okazje do jej przelewania. Tyle. 
 


    Paradoksalnie, ta, w porównaniu z zawartością pamiętnika, znikoma treść recepty przekonuje mnie do zamiaru rozwinięcia w formie pisanej wielu najrozmaitszych tematów. Są wśród nich historie miast Brzeżany i Żary, stałe deficyty polskiej myśli historycznej, permanentny stan klęski politycznej w Polsce, siła zaimka „nasi”.
  Nieocenioną pomoc przy śledzeniu i studiowaniu tych geograficzno-historycznych zagadnień w różnych językowych interpretacjach stanowi oczywiście internet. Głęboką znajomość przedmiotu odnaleźć można w książce „Żary w dziejach pogranicza śląsko-łużyckiego”  Tomasza Jaworskiego. Za nieujawniane tło i poezję myśli obudzonych przez ten  skromny zapis na  recepcie, służą mi ostatnio „Pocztówki z Workuty” Krzysztofa Gulbinowicza. 
 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ba.a

09-09-2015 [15:59] - ba.a | Link:

"I szkoda tej krwi serdecznej, ale Niemcy cenią sobie okazje do jej przelewania. Tyle."
Dlatego szeroko rozkładają ręce,i kolejny raz zło w gościnę do siebie zapraszają,aby w całej tej nagłej,nieprzewidywalnej sytuacji,usadowić się na pozycji sprzymierzeńca,a nie wroga.