Język rozkazów

Po czym was poznać? Choć się chowacie, przebieracie, malujecie, starannie czeszecie, uprzejmiście i słodcy jak lukrecja, do teatru chodzicie, widelca nawet używacie, proszę-dziękuje-przepraszam nauczyliście się dukać, na dzieci nie wrzeszczeć na ulicy.
No dobrze, powiem, już powiem. Prawdziwi Rosjanie mówią po rosyjsku, Polacy po polsku, wy mówicie po polskiemu i po rosyjskiemu.
Kiedyś wynikało to stąd, że wielu z waszych rodziców tyle czasu tam spędziło, tak długo musiało tak mówić, w takim strachu, że w końcu poplątał im się język, a po nich i dzieciom, wam znaczy. A niektórzy go po prostu pokochali, nie, nie z miłości do literatury. Jak ofiara czasem kata pokocha.
Potem tłumaczenia gazetowe, radiowe, telewizyjne – z rosyjskiego na PAP-owskie, pośpiech, niedbalstwo, a może i zamierzona chęć rusyfikacji, pardon, wszczepienia nam międzynarodowego języka państwa robotników i chłopów. Niech i oni (my) przestaną rozróżniać, niech się im (nam) język poplącze. Przedziwne konstrukcje, składnia niby podobna, ale jednak nie taka, słownictwo niby to samo, a co innego znaczy.
A teraz po czym was poznać? Po tym, jak czytacie takie określenia jak np. TU-154. JAK-40, AN-24.
No, jak to przeczytacie? Bo po polsku to się czyta: TU sto pięćdziesiąt cztery, JAK czterdzieści, AN dwadzieścia cztery.
A wy? TU sto pięćdziesiąty czwarty. JAK czterdziesty. AN dwudziesty czwarty.
Po tym was poznać od razu. Po języku rozkazów.